8. „Niebywałe, dajcie mi aparat.”


- Draco! - Uściskałam go, najmocniej jak tylko umiałam, gdy tylko wstałam.
- Bo mnie udusisz i pamiętaj za 3 dni u mnie. - Uśmiechnął się nonszalancko.
- Tak jest, kapitanie. – W żartach zasalutowałam mu.
- Wesoła jak zawsze. Masz czas?
- W sumie mam. – Uśmiechnęłam się i zauważyłam plamę na jego koszuli. – Jeszcze raz przepraszam za to. - Przyłożyłam palec do poplamionego miejsca.
- Nic nie szkodzi, a teraz choć za mną. Jestem umówiony z chłopakami, a nikt nie będzie miał nic przeciwko, towarzystwu takiej ładnej dziewczyny.
- Bo się zarumienię – powiedziałam w żartach i w tym momencie, wybuchnęliśmy śmiechem. – No to dokąd idziemy?
- Do Trzech Mioteł
- Prowadź wodzu. - Po tych słowach zaczęliśmy iść w kierunku baru. - Jak chcesz to mogę ci tę plamę wyczyścić jednym zaklęciem.
- Ale po za Hogwartem, nie można używać magii, a no tak... Beauxbatons. No to, jeśli możesz.
- Oczywiście. - Jednym ruchem sprawiłam, że ślad po moim jabłkowym napoju zniknął.
- Dzięki, a teraz powiedz jak mijają Ci wakacje.
- Jakoś idzie, właśnie za niedługo mam wizytę w "Małym loczku".
- Ale po co? - zapytał zaciekawiony.
- Rodzina Mclaggenów organizuję bal i muszę się przygotować.
- Ach tak, wysłałem ci sowę, ale nie dostałem odpowiedzi - w tym momencie zrobił teatralny foch.
- Przepraszam, nie pomyślałam, czyli ty jesteś Ś.? - zapytałam.
- Tego też nie poznałaś?
- No nie, ale chyba się nie gniewasz? - Zrobiłam najsłodszą minkę jaką potrafiłam.
- Na ciebie nigdy, a ś. jest od ślizgona - wyjaśnił mi.
- Czemu ja na to nie wpadałam...
- Nie wiem - powiedział. Za co dostał ode mnie kuksańca. Po czym, zrobił minę zbitego psa. Na co ja, tylko przewróciłam oczami.
- Wracając... Tak, bal. A później jadę do ciebie, wraz z Carmen, jak sam wspomniałeś. No to teraz opowiadaj jak tobie mijają wakacje.
- A wiesz... najpierw przyjechała do mnie panna Black, później trochę się ponudziłem, co jeszcze? - zapytał sam siebie. - W sumie nic nadzwyczajnego, co najwyżej spotkania z przyjaciółmi takie jak dziś - kontynuował.
Szliśmy tak z 10 minut przy czym żartowaliśmy i śmialiśmy się cały czas. Przed barem można było ujrzeć Blaise'a Zabiniego i Teodora Notta,  przynajmniej tak mi się wydawało z opisu Draco. Moja teoria była słuszna, bo gdy tylko podeszliśmy do nich przedstawili się na co ja odpowiedziałam.
- Cześć, nazywam się Rose Martin.
- Martin? Jesteś szlamą?! - krzyknął Nott.
- Co ty masz do szlam? Czystokrwisty bałwanie! I nie, nie jestem szlamą tylko czarodziejką półkrwi – odpowiedziałam prawie krzycząc.
- Spokój! Masz coś do Rose, masz coś do mnie – odezwał się Draco.
- Dziękuję.
- Nieważne, wchodzimy? - spytał się Blaise.
Jak powiedział tak zrobiliśmy. Dracon zamówił 4 piwa kremowe, mimo że chciałam Ognistą. Przez jakieś 15 minut, gadaliśmy i opowiadaliśmy śmieszne anegdoty w końcu Zabini nie wytrzymał i powiedział.
- Malfoy co z tobą? Jesteś chory? Uśmiechasz się!
- A co, to jakieś przestępstwo?
- No nie, ale ty się nigdy nie uśmiechasz.
- Dzięki stary.
- No przepraszam, ale czy wy jesteście razem?
Na co wybuchliśmy śmiechem. To, iż dobrze się dogadujemy nie znaczy, że to coś więcej. Po prostu dobrzy przyjaciele.
- Nie, nie jesteśmy – powiedzieliśmy równocześnie.
- No nic, zostało mi około 20 minut,  muszę lecieć – przytuliłam Draco i już chciałam wyjść kiedy...
- Stój! Przejdziemy się – ogłosił nagle Malfoy. – Zaraz wrócę – powiedział do chłopaków i razem ze mną wyszedł z "Trzech Mioteł".
Szliśmy w ciszy, a ja przecież spieszyłam się do fryzjera.
- Draco, naprawdę muszę już iść – powiedziałam trochę smutna.
- Niech Ci będzie, a miałem ochotę na lody, no wiesz taka mała rekompensata za wcześniejsze.
- Innym razem. – Przytuliłam go.
-Pamiętaj, razem z Carmen przyjeżdżacie do mnie na nockę za 3 dni. Dla jasności ja się prześpię na kanapie no chyba, że chcecie …
- Pamiętam, pamiętam i śnij dalej. – Uśmiechnęłam się łobuzersko. – Ja zmykam, cześć! Pozdrów wszystkich.
I się teleportowałam, słysząc tylko jak Draco odpowiada mi „Pa”.

~~♥~~

                      Weszłam do fryzjera i zobaczyłam jak właśnie kończy robić fryzurę mojej mamie. Jej brązowe włosy były lekko upięte, dodatkowo masa lakieru, trochę kręcone, po prostu ślicznie.
- Teraz ty młoda panienko – powiedział do mnie fryzjer Dean.
Posłusznie usiadłam na fotelu, a po godzinie i ja byłam gotowa. Moje włosy były falowane, czułam masę spinek w mojej głowie, ładnie ułożone i do tego srebrny brokat delikatnie posypany. Mama zapłaciła 40 galeonów, ale było warto. Mimo że była mugolem dobrze znała się na tamtej walucie.

~~♥~~

Wróciłyśmy do domu była tak na oko 14:45. Miałyśmy sporo czasu. Kiedy ktoś zaczął krzyczeć.
- Chodźcie na obiad!
- Tato, Ty gotujesz? Niebywałe, dajcie mi aparat – powiedziałam chichocząc.
- Śmieszne... jakbyśmy czekali na was umarlibyśmy z głodu – odpowiedział Lucas, który pomagał ojcu przy posiłku.
Jakoby wraz z mamą byłyśmy głodne, zjadłyśmy to coś. Co wyglądem przypominało kurczaka. Ziemniaki były trochę niedogotowane, ale cóż nie ma co wybrzydzać „tylko zrażą się do tego”. Po chwili cała w skowronkach, poszłam do salonu i zaczęłam rozmawiać z wujkiem. Nie do końca wiedziałam o czym, bo mężczyzna ten miał duże skłonności, do zmiany tematu. Ale każdy się już do tego przyzwyczaił. Dochodziła 16 trzeba było zacząć się ubierać.
- Dobra, ja idę – oznajmiłam i poszłam w stronę swojego pokoju.
Szybko wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy i ruszyłam do łazienki. Na początek starannie, włożyłam niebieską suknię, żeby nie zniszczyć sobie fryzury. Co było prawie niemożliwe, bo Dean używał specjalnego, magicznego lakieru. Suknia, ślicznie przyozdobiona z delikatnymi srebrnymi elementami, dodatkowo także srebrne buty, całość wyglądała fantastycznie. Lekki makijaż dodawał uroku i ten niebieski szal, pasujący do kreacji, po 40 minutach, byłam gotowa. 16:40, no mam jeszcze 20 minut. Pantofelki, nie należały do najwygodniejszych, ale co zrobić, zeszłam na dół. Trochę pogadałam z rodzeństwem i nim się obejrzałam była 17.
- To ja się już przeniosę do Nory, pewnie już na mnie czekają, spotkamy się na przyjęciu.

~~♥~~

                       Po tych słowach teleportowałam się i moim oczom ukazała się scena niebywała. W tym, co powiedziałam i myślałam, nie było odrobiny prawdy, każdy chodził z kąta w kąt przygotowując się. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, ale kiedy w końcu dostrzegła moją obecność Carmen, podbiegła do mnie i powiedziała.
- Wyglądasz ślicznie – na co ja się tylko uśmiechnęłam.
Pani Weasley poinformowana, o wszystkim została, dopiero wczoraj.  Pomagała ona chłopakom, więc ja dziewczynom. Na początek fryzury... zawsze i wszędzie mam ze sobą różdżkę, szybko uporałam się z tym zadaniem. Makijaż zrobiły sobie same i po dłuższej chwili, wszyscy byli przygotowani. Ale coś mnie zdziwiło.
„Skąd George, wiedział jakiego koloru krawat ubrać?”
Mało istotny szczegół, ale jednak... No cóż odpowiedź przyszła szybko.
 „Carmen rzecz jasna.”
Zapewne już się dowiedziała, że idziemy razem. Kiedy wszyscy byli gotowi do wyjścia, pożegnaliśmy się z Weasleyami i przenieśliśmy się na przyjęcie.

~~♥~~

Przed wejściem stał Cormac. Który jak tylko mnie zobaczył, od razu przytulił z całej siły. Ta sytuacja, wywołała u moich przyjaciół, nie lada zdziwienie.
- McLaggen? - powiedzieli jednym tchem, jakby ćwiczyli to od dłuższego czasu.
Tylko Carmen, stała cicho w swojej fioletowej sukni.
- A co... chyba jasne było, że pojawię się na przyjęciu, z okazji urodzin, własnej matki.
- Nie kłóćcie się, tylko wchodźcie – powiedziałam i przepuściłam grupkę znajomych.
Ale jak tylko przekroczyliśmy próg, Ginny wpatrzona w Harry'ego przewróciła lodowy wizerunek Veroniki McLaggen.
 „Oczywiście, bo przecież tylko my mamy takie szczęście”.
Nikt by tego nie zauważył, ale zawsze musi się coś stać.

----------------------------------------------------------------------------------------------------
I jest środa, czyli nowa notka :D. Dedykuję go wszystkim czytelnikom. Mam nadzieję, że się podobało : ) Zostaw komentarz <3 Następny rozdział w piątek. 

Komentarze

  1. Uroczo przedstawiony rozdział. :D Mhh. Jak słodko się zrobiło z Dracusiem. Kochany kuzynek zawsze służy pomocą. xD Uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach a co ona takiego wielkiego zrobił ?? xD i dzięki <3

      Usuń
  2. mi tam Draco pasuje do Rosie i tyle ;D myslalam, ze jakos ostrzej zareaguja na to ze Mc to McLaggen haha :D no nic czekam na nowosc!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hym nie lubią go, ale nie nienawidzą xD dzięki i zaraz zajrzę do ciebie xD

      Usuń
  3. hejka!
    chcę cię poinformować,że zostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Awards ! :)
    więcej informacji na moim blogu :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :3 Na kogo spadł ten lód?! xD Nie kończ w takim momencie! :D
    Założyłam nowego bloga, więc jeśli chciałabyś poczytać to zapraszam :P
    http://milosc-potrafi-byc-slepa.blogspot.com/
    Zapraszam i życzę weny :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki i dowiesz się w następnym rozdziale xD zapewne dodam go w piątek chyba że jakoś nie będę mogła to najpóźniej w sobotę :D

      Usuń
  5. "- Tak jest, kapitanie – i w żartach zasalutowałam mu." Naturalnie kropka i duża litera, ale to wszędzie jest ten brak, ale pisałam o tym już dwa rozdziały wcześniej, niemniej jednak tym razem chodzi o coś jeszcze. i w żartach zasalutowałam mu.... i? to gdzie ta pierwsza czynność?
    "- No nie wiem - za co walnęłam go łokciem w rękę, z tym momentem zrobił minę zbitego psa." znowu to samo, za co walnęłam go... no właśnie, za co? jest to nielogiczne, brakuje czegoś, jak np. powiedział, za co walnęłam... to co jest po tym, podobnie, choć tam już masz odniesienie. Jak coś to zrób przecinak, na co przewróciłam oczami
    "- A wiesz, najpierw przyjechała do mnie panna Black, później trochę się ponudziłem, co jeszcze ? - zapytał sam siebie - w sumie nic nad zwyczajnego" nadzwyczajnego
    "Przed barem można było ujrzeć Blaise'a Zabini i Teodor'a Nott'a, przy najmniej tak mi się wydawało z opisu Draco." Co do tego pierwszego, nie jestem pewna czy jest dobrze, ale Teodora Notta to już na pewno... i przynajmniej...
    "- Co ty masz do szlam ?? Czysto krwisty bałwanie !!" czystokrwisty
    "I nie, nie jestem szlamą tylko czarodziejem półkrwi" a nie przypadkiem czarownicą? Chyba że o czymś nie wiem...
    "- Nie ważne, wchodzimy ?? - spytał się Blaise." znowu nieważne
    "Posłusznie usiadłam na fotel, a po godzinie i ja byłam gotowa." usiadłam na fotelu
    "Jakoby wraz z mamą byłyśmy głodne zjadłyśmy to coś, co wyglądem przypominało kurczaka, ziemniaki trochę nie dogotowane," niedogotowane
    "Na początek starannie włożyłam niebieską suknię, żeby nie zniszczyć sobie fryzury, co było prawie nie możliwe, bo Dean używał specjalnego magicznego lakieru." niemożliwe
    "Pani Weasley poinformowana o wszystkim dopiero wczoraj, pomagała chłopakom, więc ja dziewczyną." dziewczynom...
    "- No nie ważne chodźcie – powiedziałam i przepuściłam grupkę znajomych." znowu nieważne

    Tak poza tym, jak zawsze spacje przed znakami, których być nie powinno, wszędzie te małe litery po myślnikach i przecinki! Nom, poza tym zbyt rozbudowa zdania, które wszystko komplikują i składnia zdań, która niby pozostawia w języku polskim sporo swobody, ale mimo to i tak, co chwila się plączesz. Wypisałam jak zawsze jedynie błędy ortograficzne i temu podobne, nie bawiąc się w stylistykę, gramatykę i składnie, niemniej jednak radziłabym przejrzeć te rozdziały jeszcze raz :)

    Co do rozdziału, wiedziałam, że to będzie Draco, właśnie po tym Ś, jak ślizgon, było to oczywiste. Dracona niestety nie cierpię, tak więc niezbyt do mnie to trafiło, choć przyzwyczaiłam się, że wiele osób pisze o nim, jak to się z kimś przyjaźni. Natomiast w koncu jest ten bal, jestem go ciekawa, szczególnie przez wzgląd na bliźniaków, których nie było zbytnio w tym rozdziale. I jeszcze jedna uwaga, co do tego jak zakończyłaś. Rozumiem, chcesz zbudować napięcie, lecz to jest zwyczajnie dziwne, te dosłowne urywanie wpół zdania. Nie wiem, może gdyby było zbudowane ono inaczej, to odebrałabym to lepiej, lecz tak scena wydaje się być niedokończona, lecz nie w pozytywnym sensie.

    Hmm... jak widzisz, tym razem bardziej krytycznie, lecz tutaj niezbyt Ci to wszystko wyszło... nadal jest naturalnie dość lekko i przyjemnie, jednak gorzej niż wcześniej. Aczkolwiek nadal jestem ciekawa kolejnych rozdział, choć zastanawiam się czy nie przestać tak uważnie czytać, gdyż to mnie dekoncentruje, zbytnio zaczynam się skupiać na błędach, których niestety jest dość sporo. Mam nadzieję, że nie pogniewasz się za ta krytykę i mam nadzieję, że w następnym rozdziale będę już na powrót mile zaskoczona, tak jak na samym początku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to od początku.
      Każdemu zdarzają się gorsze i lepsze rozdziały prawda?
      Co do spacji... wiem, postaram się poprawić. Ale tak samo jak z tymi myślnikami, po twoim komentarzu pod danym rozdziałem.
      Dlaczego?
      Ponieważ, musiałabym go przeczytać 3 razy, a to jest po prostu bezsensowne. Gdyż teraz zaczęłabym czytać wszystkie swoje rozdziały, poprawiając błędy i później jeszcze raz, te które ty wyłapiesz.
      Od początku.
      Jeśli chodzi o to "i". To miałam na myśli, takie nieme powiedziała. Ale okej, zmienię.
      Blaise'a jest dobrze :).
      Czarownica/czarodziej można tak i tak. Ale zmienię, jak Ci zależy c:
      Błędy, które wskazałaś poprawiłam. I jak zwykle przeczytałam po twoim komentarzu rozdział i postarałam dodać przecinki, skrócić, bądź zmienić zdanie, nie zmieniając jego sensu.
      Ja tam do Dracona nic nie mam :). Może nie uwielbiam go, ale też nie, nie lubię :D.
      W jednych rozdziałach jest pełno bliźniaków w innych mało :).
      A co do zakończeń. Chyba tylko to w tym całym komentarzu sprawiło, że nie byłam zadowolona z krytyki. Po pierwsze: mi takie zakończenia jak najbardziej odpowiadają. po drugie: wtedy wiem co mam dalej napisać. Czytelnik wie co dalej się dziele, a ja ciągnę to jak tylko umiem. Po trzecie: dokończona zostaje w następnym rozdziale. Po czwarte: Tak już mam. I możesz się czepiać zakończeń ile Ci się żywnie podoba, ale ja ich nie zmienię.
      Po prostu to moje opowiadanie i to co w nim jest jest moim wymysłem. Więc kończę je jak mi się podoba.

      Jak już wspomniałam, są gorsze i lepsze rozdziały. Jak zaczynałam pisać to chyba pierwsze 11 rozdziałów, już miałam gotowych xD. Czytasz jak chcesz, ja z chęcią poprawiam rozdziały i ciesze się z konstruktywnej krytyki (wybacz, że może naskoczyłam za te zakończenia, ale jak mi się coś, gdzieś nie podoba, to tak po prostu mam). Też mam taką nadzieję, ale co ma być to będzie :D. Pozdrawiam i za niedługo biorę się za następny rozdział u ciebie :D.

      Usuń
    2. Nie trzeba trzy razy... wystarczy raz a porządnie, a skoro podchodzisz do tego poważnie to powinnaś. Ja już u siebie mimo, że wyłapuję po jednym, dwóch błędach potem już, sprawdzałam rozdziały po siedem razy chyba.
      Aha... nieme powiedziała... to lepiej po prostu napisać, bo musisz się do czegoś odnieść :)
      No raczej zależy, bo czarodziej to płci męskiej xd
      Dobrze, że poprawiłaś :)
      Co do zakończeń, spokojnie, zostawiaj se jak chcesz, mnie to wisi. Ale chodziło mi już nie tyle o to, że robisz taki zabieg, żeby przetrzymać czytelnika, ale dosłowne urwanie zdania, zamiast np. nie wiem powiedzieć coś w stylu "Wszystko byłoby w porządku, gdyby lód nie spadł akurat na tę osobę" czy coś w ten deseń.
      Ok, ok... nom, zobaczmy z tą krytyką jeszcze, napisałam pod kolejnym rozdziałem komentarz i zwróć uwagę na moją sugestię.

      Nom, pozdrawiam! :)

      Usuń
    3. Jak mi mówiła taka osoba, bardzo lubi czytać i pisać. Najbardziej o czarownicach itp. To pisała, że czarodziej może być dla obu płci, więc to nie jest błąd :).
      Tak, wyłapuję błędy, ale też mam swoje życie (nie jest to tylko blog) i poświęcenie godziny na dokładne poprawienie starych rozdziałów, to strata czasu, skoro i tak jak ty przeczytasz, to zapewne wyłapiesz (jak zwykle) masę błędów i będę musiała to zrobić od nowa.
      Spoko, poprawiłam z tym "i".
      Co do zakończeń... czy przetrzymać czytelnika, zależy jak kto widzi... jak urwę w takim momencie to łatwo mi rozpocząć nowy rozdział.

      Usuń
    4. Hmm... no nie wiem, to rodzaj męski i tyle, ale cóż xd obojniak o.O xd
      no, ale mówię, że mnie wisi to przetrzymywanie, a jedynie to urywanie... w innych przypadkach tak nie robiłaś xd
      nom, skoro strata czasu, to ja też przestaję sprawdzać, sorka, ale mnie też to zajmuje jakieś pół godziny każdy rozdział, a ja mam co w domu robić. A też prowadzę bloga... a nawet trzy. Czytam, oglądam anime, piszę tego wszystkiego recenzje, spotykam się ze znajomymi, rysuję, uprawiam sporty... i nic z tego nie uważam za stratę czasu, szczególnie dopracowywanie czegoś i rozwijanie się. Natomiast swoje rozdziały traktuję bardzo poważnie i sprawdzam je po siedem razy, poświęcając na to ze trzy godziny jak nie wiecej. A czy uważam to za czas zmarnowany? nie, ponieważ poprawiam się i ułatwiam czytelnikom czytanie, a to jest ważne. Ale jeżeli chcesz to nie poprawiaj, trudno.

      Usuń
    5. Nie wiesz o co mi chodzi...
      Co uważam za stratę czasu?
      Sprawdzenie od tego gdzie skończyłaś (chyba 10) do 31 rozdziału, każde z 1/2 h, może więcej i czekanie, na twój komentarz w którym i tak znajdę tyle błędów, że głowa boli... Bo muszę to robić od nowa. Zawsze po twoim komentarzu sprawdzam rozdział 2 razy, aby było w miarę ok.
      I o to chodzi, że poprawiam. Tyle, że jakbyś nie zauważyła, po twoich komentarzach, bo ważne są dla mnie twoje opinię. Jak zaważyłaś wytykasz mi chyba te same błędy od kilku rozdziałów. Dlaczego? Bo pisałam je masowo i tak byłoby ze sprawdzaniem. Popełniłabym jeden błąd, którego ty byś mi zauważyła i reszta rozdziałów, miałaby to samo. I jeszcze musiałabym poprawić następne i następne, i tak w kółko.
      Co do tego ignorowania... twoich nie, ale jak czyjś komentarz jest taki (przykładowo).
      "Masz dużo błędów, popraw je. Poza tym rozdział fajny."
      To co ja mam zrobić? Sprawdzić i nic nie zauważyć xD.

      No, ale ja Ci nie każę sprawdzać, rób jak uważasz. Każdy ma swoje życie... blog jest dla mnie bardzo ważny, ale jak się nie wezmę w garść (a jeśli będę 24/24 poprawiać wszystko, to tak się nie stanie), stracę coś cennego, nawet bardzo (nie chodzi o coś wartościowego, czy coś. Tylko cenne dla mnie).

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Epilog.

47. „W tym świecie nawet ściany mają uszy.”

50. „Uratowana przed demonem, który wysysał resztki sił życiowych z otoczenia.”