3. "Przepraszam, a gdzie ja w ogóle jestem?"


- Więc … - zaczął tata. –  Nie wiem czy wiesz, ale za 5 dni są urodziny Veroniki McLaggen. Toteż zostaliśmy zaproszeni na bal, oczywiście nie masz nic przeciwko tak?
- Oczywiście – zaśmiałam się. – Zaproszona zostałam przez Cormaca, już wcześniej.
- Doprawdy ? To dobrze, będziesz tańczyć z nim walca, umiesz prawda? 
- Tak tato.Pamiętasz jak Olimpia, kazała nam się tego uczyć? Wtedy gdy był bal Bożonarodzeniowy i mieli przyjechać chłopcy z Drumstrangu. - Nie czekając na odpowiedź. – Tańczyłam z Michaelem, kilka kroków jeszcze pamiętam. A teraz zjedzmy coś, bo jestem strasznie głodna.
- Tak, swój obiad masz na stole, smacznego - powiedziała mama.
Gdy już wszystko zjadłam, zaczęłam robić kawały swoim braciom i tak minęła mi reszta dnia. W końcu poszłam na górę, przebrać się w moją piżamkę z miśkiem na białym tle.
„O, Carmen wróciła już od Draco. Po lekcji teleportacji z Mc ją odwiedzę. Jakoś zdołam przekonać pannę Black, żeby się zgodziła. Poza tym nie mam w co się ubrać... planuję wyjście na Pokątną. Może i jesteśmy wybredne, ale coś wybierzemy”. Z tą myślą zasnęłam.

~~♥~~

             Następnego dnia obudziłam się około 10. Zrobiłam to samo co zawsze, umyłam się i ubrałam. W czarne spodenki, czerwone trampki i także czerwoną bluzką w czarne paski. Zjadłam śniadanie i około 12 przyszedł po mnie Cormac.
- Gotowa? - spytał z uśmiechem.
- Zawsze. Dobra mamo, wychodzę! – powiedziałam machając ręką.
Po 15 min. byliśmy już w jego posiadłości, po konie. Ja wybrałam brązowego, on jak zawsze białego.
- Wiesz jak się wsiada? - zapytał.
- Tyle jeszcze ogarniam – oznajmiłam udając obrażoną.
Gdy już byłam na koniu Mc krzyknął.
- Bell!
- Co za Bell? - zdziwiłam się.
- Tak nazywa się klacz – odpowiedział z uśmiechem. – A tamten to Błysk.
- Aha... no dobrze to jak się jeździ? - zapytałam zaciekawiona.
- Pokaże Ci!
Po dniu nauczania, w końcu zrozumiałam jak to się robi. Była około 18, zgłodniałam. Więc Cormac zaprosił mnie do siebie, abym coś zjadła. Gdy weszłam od razu zobaczyłam przepiękny pałac, który był jeszcze piękniejszy wewnątrz, niż zewnątrz. Ślicznie umeblowany w jasnych kolorach, aż chciało by się nie wychodzić. Chłopak gestem zaprosił mnie do swojej kuchni i zaczął robić kanapki. Zapewne aby nie zawracać innym głowy, bo każdy był  przecież przejęty balem.
- Pomóc ci? - zapytałam.
- Nie. Uwierz mi, poradzę sobie.
- Jak chcesz – powiedziałam z uśmiechem.
- O cześć Cormac! Widzę, że już wróciłeś – oznajmił jakiś głos za mną.
- Hej Cristin. Poznaj Rose. Rose poznaj Cristin – odpowiedział.
- Witam! Nazywam się Cristin Fis – uśmiechnęła się do mnie, ale coś w niej było nie tak.
- Cześć! Jestem Rose Martin. – Po czym, podałyśmy sobie ręce.
- A ja was dziewczyny przeproszę, bo idę się przebrać – odezwał się McLaggen.
- Nie ma sprawy – odpowiedziałyśmy prawie równocześnie.
- No to, z jakiej okazji mam zaszczyt Cię poznać? – spytała się mnie podejrzliwie.
- Nijakiej – odpowiedziałam. – Po prostu zgłodniałam. Dlatego Cormac zaprosił mnie, abym coś zjadła po tym jak uczył mnie jeździć konno.
Cristin zrobiła wielkie oczy. Po chwili wróciły do normy.
- A słyszałaś o balu?
- Tak, McLaggen mnie zaprosił – odpowiedziałam uśmiechnięta.
Ona zrobiła się czerwona. Chwyciła najbliższy kubek z już chłodną czekoladą i wylała go na mnie.
- O co Ci chodzi?! - wrzasnęłam.
- O nic, Cormac jest MÓJ. – Ostatnie słowo podkreśliła wyraźnie, abym dobrze zrozumiała.
- I co? To nie jest niczyja własność, poza tym on mi się nie podoba. To po prostu przyjaciel – odpowiedziałam już wściekła i przemoczona.
- Ale teraz masz nauczkę, żeby się do niego nie zbliżać – powiedziała, najwyraźniej nie wierząc mi.
Uśmiechnęłam się złowieszczo, kolczyki które dostałam stały się czarne. Co oznaczało, że byłam wkurzona i wściekła. Szybko wyciągnęłam z kieszeni proszek, który zawsze w razie potrzeby mam przy sobie i posypałam nim Cristin. Ona momentalnie stała się czerwona i cała w bąblach.
- Przez 4 dni będziesz taka. –Uśmiechnęłam się łobuzersko. – A i tańcz sobie z nim jak chcesz, mi na tym nie zależy. Ale radzę wybrać sukienkę pod kolor skóry, może czerwoną – ignorowałam jej przezwiska i szybko wyszłam z kuchni.
W tamtym momencie Mc mnie zobaczył w końcu byłam cała w czekoladzie. Nic bym sobie z tego normalnie nie robiła, ale ona dodatkowo mnie wkurzyła. Chłopak jak tylko mnie zauważyła od razu zaczął pytać.
- Co się stało?
- Zapytaj Cristin, a i raczej nie zatańczymy ze sobą! - powiedziałam i już chciałam wyjść, ale chwycił mnie za rękę. W sumie nie miałam, za co być zła na niego. Po prostu jestem wybuchowa i wkurzyłam się na cały świat. Niech się ta laska cieszy, potańczy z nim.
- Co? Dlaczego?
- Powtórzę się, zapytaj Cristin. A jutrzejsze plany odwołuję, nie chcę się z wami widzieć. Ze względu na rodziców pójdę na bal, ale na pewno nie z tobą – powiedziałam uwalniając się z uścisku i teleportując się do domu (tego tymczasowego).
Szybko weszłam na górę, wzięłam prysznic i przebrałam się, a brudne rzeczy włożyłam do prania. Gdy tylko zeszłam na dół, coś przekąsić, bo przecież w końcu nie zjadłam nic u McLaggena, oznajmiłam krótko.
- Nie pójdę na bal z Cormaciem! - rodzice popatrzyli się na mnie zdziwieni.
- Ale na bal musisz pójść z kimś – powiedziała mama.
- A w ogóle muszę iść? - zapytałam z nadzieją.
- Tak, to dla twojego wujka naprawdę ważne – oznajmił Nicolas.
- Skoro tak to na pewno się kogoś wykombinuję. Jutro teleportuję się do Carmen i pójdziemy na Pokątną wybrać jakieś rzeczy. Już dawno wróciła od Malfoy'a, więc nie będę jej przeszkadzać – powiedziałam już radośnie, a jak sobie tylko przypomniałam widok Cristin to zaczęłam się cicho śmiać.
- Dobrze – odpowiedzieli mi,
Szybko coś zjadłam i choć była 20 poszłam spać, wcześniej się przebierając.

~~♥~~

                       Następnego dnia obudziłam się, jak na mnie dość wcześnie bo o 9. Szybko wykonałam poranną toaletę, po czym założyłam na siebie szarą bluzę, niebieskie spodenki i fioletowe skarpety. Tak jak zawsze je nosiłam, a do tego szare trampki za kostkę, lekko pomalowałam rzęsy i rozczesałam włosy, pozostawiając je rozpuszczone. Byłam gotowa. Zeszłam na dół około 10. Zjadłam coś i 12 wzięłam galeony i teleportowałam się do Blackówny. Gdy otworzyłam oczy nie wiedziałam, gdzie jestem zobaczyłam tylko rude czupryny i odezwałam się.
- Przepraszam, a gdzie ja w ogóle jestem?
- W Norze. – Ktoś odpowiedział mi. Była to ruda dziewczyna.
- Jestem Rose, a ty zapewne Ginny? – oznajmiłam, uśmiechając się.
- Skąd wiesz? - powiedziała zdziwiona.
- Nie ważne, chyba coś pokręciłam - powiedziałam jakby do siebie. - Znacie może Carmen Black? - zapytałam.
- Jest na górze – odpowiedziała.
- Dzięki, a mogłabyś ją zawołać. Ale nie mów, że ktoś przyszedł to miała być niespodzianka.
- Nie ma sprawy.
Zobaczyłam na kanapie 3 osoby.
- Wy pewnie jesteście Ron, Hermiona i Harry zgadza się?
- Tak, skąd ty to wszystko wiesz? - zapytała się mnie szatynka.
Ja się tylko uśmiechnęłam i zignorowałam jej pytanie. Z góry można było usłyszeć głos Carmen i dwóch chłopaków mówiących prawie równocześnie.
- O co chodzi?
Gdy tylko Carmen mnie zobaczyła uściskała mnie mocno.
- Co ty tutaj robisz? - zapytała mocno zdziwiona wizytą.
- No wiesz... teleportacja. Dzięki za kolczyki, ale nie wspominałaś,że jedziesz do Nory – powiedziałam jak gdyby nigdy nic. Choć każdy domowniki się na nas gapił.
- Zapomniałam – powiedziała z tą swoją minką, przez którą, nawet nie mogłam być na nią zła.
- A ty, to kto? - zobaczyłam dwóch takich samych chłopaków, których ciekawość zapewne zżerała od środka.
- Przepraszam. Nie przedstawiłam się jestem Rose Martin, a wy?
- Dlaczego wszystkich nas kojarzysz tylko nie ich? - zapytał Ron.
- Carmen – odpowiedziałam.
- Nie ważne. Jestem Fred, a ja George – powiedzieli.
Uśmiechnęłam się tylko i pociągnęłam Carmi, bo przecież w jakimś celu tu się teleportowałam. Wciąż każdy gapił się w nas jak w obrazek, ale my nic z tego sobie nie robiłyśmy zaczęłam jej szeptać.
- Za 2 dni jest bal, idziesz ze mną. Ale musisz znaleźć sobie partnera, ja muszę iść, więc ty też. To jest w Anglii, rodzice mi karzą. A dobrze wiesz, że sama się tam wynudzę. Zabieraj galeony i idziemy kupić kiecki na Pokątną.
- O nie, nie, NIE! - zaczęła krzyczeć.
- Proszę …. dla mnie. – Po czym, zrobiłam minę zbitego psa.
- Oj niech już będzie. Ale Hermiona i Ginny idą z nami.
- Nie ma sprawy, chodzie tu i bierzcie galeony – powiedziałam i tak zrobiły.
Wyjaśniłam im wszystko, również szeptem z ich min mogłam wywnioskować, że pomysł im się podobał.
Na co chłopaki odpowiedzieli chórem.
- O co chodzi?
- Dowiecie się później, ale już szykujcie garnitury.

~~♥~~

I się teleportowałyśmy, kątem oka widziałyśmy zdziwione miny Rona, Harry'ego, George'a i Freda.
- Sklepy nadchodzimy! - krzyknęła Ginny i Hermiona. Razem, szły szybszym krokiem, przez co mogłyśmy z Carmen spokojnie porozmawiać.
- No gadaj od kiedy jesteś w Norze? - zaczęłam.
- Od wczoraj.
- Widziałam to! - powiedziałam "szczerząc się jak głupi do sera".
- Ale co?
- No, wiesz podoba ci się...

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jak powiedziałam tak zrobiłam rozdział dodaję szybciej dzięki wam :D. Zapraszam do czytania i komentowania, zasada 5 komentarzy się nie zmieniła :). Nie musicie mnie tylko chwalić zniosę także krytykę.

Komentarze

  1. Oczywiście Fred. <3 Mhh. Ale rozdzialik cudny. Tylko sukienka ma być czarna, bądź czerwona. :* Kocham cię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Specjalnie dla ciebie rozdział wcześniej ;) Hah... zobaczysz

      Usuń
  2. jaka laska z tej Cristin ;d masakra! zmien tylko pokarze na pokaże i będzie luz ;) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. oh i ah!! widzisz? zachwyciłam się Twoim blogiem! naprawdę bardzo mi się spodobał.czekam na następny rozdział!
    szybkoszybkoszybko!
    ohh Freddie < 3 !!
    pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne *.* I ten moment kiedy Rose wysypuje ten proszek, na Cristin, normalnie uśmiechałam się do monitora ;D Pisz szybko nowy rozdział ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Planowałam rozdział dodać w czwartek, ale dla wasz niech będzie środa ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny rozdział. ; D No i są bliźniacy ♥ Czekam na dalsze a póki co u mnie nowy rozdział;
    http://fred-hermione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki za info, przeczytałam i jak zawsze mi się spodobał :>

    OdpowiedzUsuń
  8. No to zacznę o krytyki, bo mniej więcej ogarnęłam jak piszesz... choć nie wiem jeszcze jak jest w dalszych rozdziałach xd Po pierwsze - zdania. Zbyt długie i zbyt złożone. Przykład: „O Carmen wróciła już od Draco, po lekcji teleportacji z Mc odwiedzę mojego świniopyska, jakoś ją przekonam, żeby się zgodziła, poza tym nie mam w co się ubrać, więc pojedziemy na Pokątną i coś wybierzemy”. Ktoś może trajkotać czy coś, ale to jest myśl, poza tym źle się czyta takie zdania. Zapominasz masy przecinków, co również utrudnia zrozumienie zdań, niekiedy trzeba się na dłużej nad jednym zatrzymać, by odgadnąć jego znaczenie. Kolejny przykład: "Uśmiechnęłam się złowieszczo kolczyki które dostałam stały się czarne co oznaczało że byłam wkurzona i wściekła, szybko z kieszeni wyciągnęłam proszek, który zawsze w razie potrzeby mam przy sobie i posypałam nim Cristin, ona momentalnie stała się czerwona i cała w bąblach." Nie dość, że jest to jedno zdanie o.O To brakuje przecinków, a powinny o być po słowach: "złowieszczo", "kolczyki", "dostałam", "czarne", "oznaczało"... a to jest tylko jedno zdanie. Powinnaś częściej oddzielać części składowe kropkami, gdyż inaczej łatwo się pogubić, bo w jednej wypowiedzi nagle zmieniasz wątek.
    Dalej - nie rozumiem tego, że ona nie idzie z nim na bal o.O Dlaczego? Przez to, że tamta oblała ją wodą? bez sensu troszkę.
    Brakuje również opisu miejsc czy postaci, chociażby znikomych, które jednak podpowiedziałyby naszej wyobraźni, jak wygląda sceneria.

    Nom, sama pisałaś, że zniesiesz także krytykę :) . Ale tak poza tym i tak będę czytać, bo podoba mi się sama koncepcja i widać, że masz wiele pomysłów. Na dodatek bliźniacy <3 no i psikusy i wszystko, tak zobaczę, jak to dalej wygląda :)

    A tak poza tym zapraszam do siebie... choć nie wiem, czy będziesz chciała w ogóle wejść, po moim marudzeniu xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, na początku dziękuję za twój komentarz. Możesz mi nie uwierzyć, ale krytykę lubię. W tedy wiem co poprawić, a moje opowiadanie staje się lepsze.
      Wybacz, że twój komentarz przeczytałam dopiero teraz. Błędy postaram się poprawić. To jest mój pierwszy blog i wiem, że mam masę błędów. Mam nadzieję, że się poprawiłam.
      A odpowiadając.
      Tak, ale ona ma można to tak ująć wybuchowy charakter. Wyżyła się na pierwszej osobie, która się "napatoczyła" xD. Zostawił ją z tą "wariatką", a później idzie z nią na bal (to będzie później). Po za tym nie chciała mieć z nią nic wspólnego, a skoro poszłaby z McLaggenem to zapewne tamta wpadłaby w furię.
      Cieszę się, że mam nową czytelniczką. I tak jak najbardziej zniosę krytykę i postaram się poprawić, uwzględniając twoje cenne rady. Pewnie, że wejdę :D.

      Usuń
    2. No to spoko ^^ Choć co do charakteru... hm... nadal nie rozumiem, choć sama wybuchowa jestem xd i ta logika... hm... poplątana troszkę, ale co się będę odzywać, mnie to nikt nie rozumie, poza tym taka już jest bohaterka jak widzę ;) Hmm... no to zobaczymy, co dalej będę miała do powiedzenia, przy moim charakterze, możliwe, że będziesz mnie miała dość xd

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Epilog.

47. „W tym świecie nawet ściany mają uszy.”

50. „Uratowana przed demonem, który wysysał resztki sił życiowych z otoczenia.”