2. „Carmen, jej się to nigdy nie znudzi.”



         To było niewiarygodne. Niby nic nadzwyczajnego, ale sam widok mnie zdziwił. Oprócz tego, że cały pokój był zielony. Co było sprawką mojej przyjaciółki.
 „Carmen, jej się to nigdy nie znudzi.”
To dodatkowo moi rodzice, nudni, choć czasem naprawdę zaskakujący. Siedzą sobie zieleni na dywanie, który pierwotnie był żółty i się śmieją. Nic niezwykłego, ale zwykle w takich okolicznościach wrzeszczą na mnie. Chwila moment, coś mi tu nie pasowało, przecież powinni robić się czerwoni na twarzy. Szybko podbiegłam do rozgniecionej zielonej kulki i zobaczyłam, że to nasz najnowszy wynalazek, „barwka rozśmieszajka”. Od razu wszystko zrozumiałam, po prostu ma to w sobie proszek rozśmieszający, dlatego zachowują się jak psychopaci „przejdzie im”.
- Nie trzeba było dotykać się do moich wynalazków. Nie wszystkie są dopracowane, zresztą z tego co widzę jesteście 'królikami doświadczalnymi', szacuję że śmiać będziecie się jeszcze 2 godziny – powiedziałam z niewinną miną. Ale rodzice za bardzo mnie znali. Popatrzyli na mnie z oburzeniem, a ja dałam im do zjedzenia różową fasolkę „ przynajmniej po tym się już nie śmieją”.
- Rose, uznamy to za wypadek -na co ja się uśmiechnęłam bo myślałam że dostanę szlaban.
- Mamo, tato... – zaczęłam nieśmiało, co mi się zdarza w nielicznych przypadkach. - Mogę mieć do was prośbę?
- Oczywiście kochanie, tylko najpierw posprzątasz ten bałagan – oznajmili wspólnie, ale widząc, że wciąż się cieszę zapytali. – O co chodzi?
- Bo ten... no mogłabym razem z Carmen pojechać do Draco? - powiedziałam prawie nie słyszalnie, rodzice spojrzeli na siebie zdziwieni i po krótkim czasie przemówili.
- Na ile i kiedy? Pamiętasz, że jedziemy do wujka?! - zapytała Charlotte (czyli moja mama).
- Na jedną noc. Jutro i tak, pamiętam zdążę – odpowiedziałam po kolei na każde pytanie.
- Myślę, że nie mielibyśmy przeciwwskazań, jeśli było by to po naszym wyjeździe – dopowiedział tata.
- Ale...ale dlaczego? – zapytałam zdziwiona.
- Wiemy jaka jesteś. Albo po wyjeździe, albo w cale wybieraj młoda panno – oznajmił ojciec.
- Dobrze już dobrze – wydukałam z lekkim grymasem na twarzy. – Za tydzień, a teraz napiszę list do Carmi i się położę.
- Dobranoc! - powiedzieliśmy wszyscy równocześnie.
Szybko weszłam po schodach do swojego pokoju i zaczęłam pisać list.

Przykro mi moja droga, ale rodzice nie wyrazili zgody.
Przed Anglią nigdzie nie pojadę, ale później jak najbardziej już mi rezerwuj miejsce,
a sobie czas. Pozdrów wszystkich !
Kocham Rose.

Wysłałam Śnieżkę do Carmen, a sama polożyłam się spać. Gdy sowa wróciła miała drobny liścik. Trzymam cię za słowo i pudełeczko z dopiskiem dla ciebie. Nie wiedziałam co może tam być. Otworzyłam go i zobaczyłam śliczne kolczyki, także nasz wynalazek zmieniają barwę w zależności jakim jest się nastroju, "ulubiony Carmi" mówiła że przynoszą jej szczęście. 

~2 DNI PÓŹNIEJ~

- Jesteś pewna, że masz wszystko? - krzyknęła mama.
- Tak,  od tych 2 poprzednich minut, zbytnio zawartość mojej torby się nie zmieniła, przesadzasz – odezwałam się.
- Sprawdź wszystko ostatni raz!
- Dobrze mamo! Ale jak coś zawszę mogę się teleportować  - dokończyłam.
Mama niechętnie, ale się zgodziła i proszkiem Fiuu przybyliśmy do posiadłości naszego wujka Klementa. Oczywiście, nie licząc drobnych wpadek w nazwie, ale za 5 razem się udało. Rozpakowałam się w swoim tymczasowym pokoju i marzyłam tylko o śnie. Niestety rozbudziły mnie rozmowy.
- Dobry wieczór, jest Rose? – Od razu rozpoznałam w głosie Mc. Zeszłam na dół, prawie biegnąc i potykając się o wszystko, ale w końcu trafiłam. Jak go zobaczyłam, rzuciłam mu się w ramiona.
- Tęskniłam – powiedziałam, przytulając go jeszcze mocniej.
- To co, chcesz coś porobić? - spytał z nadzieją, że się zgodzę. W końcu nie miała innego towarzystwa.
- Przepraszam, ale jestem padnięta. Jutro na pewno! Dobranoc – powiedziałam i wyszłam zostawiając ich samych, po chwili Mc sobie poszedł, a że było dość późno każdy szedł już spać.
„Ja i Mc dobre żarty” przypomniałam sobie rozmowę z przyjaciółką. Lecz ciągnęłam dalej  „nie w moim typie, ale jest kochany” myślałam nad tym i nie wiedząc kiedy zasnęłam.

                  Następnego dnia obudziłam się około 9. Szybko poszłam do łazienki i wykonałam poranną toaletę. Ubrałam się w różowe spodenki, białą bluzkę, również białe trampki, a włosy rozczesałam. Po czym zeszłam na śniadanie. Oczywiście przywitałam się ze wszystkimi i zajęłam miejsce między Lucasem , a Xavierem. Nałożyłam sobie na kanapkę dżemu i po 15 minutach, skończyłam posiłek.
„Carmi pewnie jest teraz u Draco i pije Ognistą. A mi rodzice nie pozwalają, to nie jest fair. Jedyny plus, że później się mogę do niej teleportować i wtedy coś razem zrobimy”.
Przeszło mi przez głowę. Nagle z momentem gdy usiadłam na kanapie usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę! - krzyknęłam i szybko podeszłam do drzwi.
- Witaj Rose. Mam nadzieję, że się wyspałaś i coś wspólnie zrobimy – powiedział spokojnie Mc.
- Cześć... oczywiście – oznajmiłam po chwili.
- To co, idziemy nad jezioro? Czy pojeździmy konno? Wiem, że kochasz pływać, a jeździć mogę ciebie nauczyć – powiedział z tym swoim uśmieszkiem.
- To może jutro, dzisiaj popływamy. A teraz, nie stój tak w progu i wchodź. Za 10 minut będę gotowa – odpowiedziałam i poszłam na górę się przebrać.
- Czekam!  – krzyknął.
Szybko wyciągnęłam strój kąpielowy był dwuczęściowy, bo chciałam się trochę poopalać. Resztę potrzebnych rzeczy spakowałam do torby. Ubrałam na siebie także poprzedni strój i byłam gotowa do wyjścia.
- Już!
- No to, idziemy – powiedział radośnie.
- A nie możemy się teleportować? - zapytałam z nadzieją, bo nie chciało mi się iść taki kawał drogi.
- Ale ja nie umiem – stwierdził ze smutkiem.
- Nauczę cię, ale za 2 dni. Dzisiaj jezioro, jutro konie, a pojutrze teleportacja – powiedziałam, a on trochę rozweselał.
- No niech ci będzie.
- No to jesteśmy umówieni – oznajmiłam entuzjastycznie. – My już idziemy, pa rodzinko ! Będziemy za jakieś 3 godziny – krzyknęłam.
- Pa! - odpowiedzieli mi wszyscy chórkiem.
Gdy już wyszliśmy, złapałam McLaggena za rękę i razem się teleportowaliśmy.
- Jak tu pięknie! Dawno tu nie byłam – powiedziałam radośnie.
- Tak, wiem – odpowiedział mi.
Rozebrałam się z niepotrzebnych ubrań, tak że zostałam tylko w stroju kąpielowym, nawet nie wiedziałam skąd, ale Mc miał na sobie strój.
- Przygotowałeś się – oznajmiłam uśmiechając się chytrze.
- Może troszeczkę – odpowiedział mi, jakby nigdy nic, z miną mówiącą "ale o co ci chodzi".
- No, nie ważne – i zaczęłam rozkładać koc.
Zobaczyłam, że chłopak zbliża się do mnie, a w sumie podkrada. Po chwili złapał mnie i nawet nie wiadomo kiedy znalazłam się w wodzie.
- Zapłacisz mi za to... - powiedziałam chlapiąc go, aż w końcu byliśmy cali przemoczeni.
- Okej... stop... zawieszenie broni.
- No dobrze, a ja się teraz poopalam.
Po jakiś 15 minutach podszedł do mnie i szturchnął lekko, abym usiadła.
- Coś się stało? - zapytałam.
- Nie nic, po prostu za 5 dni są urodziny mojej matki i z tej okazji urządza przyjęcie… - powiedział trochę tak jakby nieśmiało?!
- To dobrze – uśmiechnęłam się, dodając mu otuchy.
- Poszłabyś ze mną, no wiesz jako przyjaciele… bo… no… ten... trzeba najpierw zatańczyć wstępny taniec, czyli walca … - szepnął.
- Oczywiście, a mogłabym kogoś zaprosić? - powiedziałam z najsłodszą miną jaką mogłam pokazać.
- Tak, myślę, że matka nie będzie miała nic przeciwko.
- To się cieszę. A teraz wracajmy, od 20 minut powinnam być u wujka – po czym spojrzałam na zegarek.
Szybko poskładaliśmy rzeczy i teleportowaliśmy się "do domu".
- Dzięki, za miło spędzony czas, do jutra – pocałowałam go w policzek i zauważyłam jak się rumieni. Ale się tym nie przejęłam pomachałam mu na dobranoc i weszłam do środka.
- Hejka, już jestem! - krzyknęłam. – Idę się przebrać. – Bo przecież wciąż byłam w stroju kąpielowym.
- Dobrze, ale zaraz wróć. Mamy Ci coś ważnego do powiedzenia – oznajmił wujek.
- Dajcie mi 10 minut. – Z uśmiechem poszłam się przebrać.
Po wyznaczonym czasie, zeszłam już przebrana.Gdy tylko mnie zobaczyli, kazali usiąść mi na kanapie. A po krótkiej chwili napięcia, która wydawała mi się wiecznością, w końcu chciałam zagłuszyć tą niezręczną ciszę.
- No więc ? - zapytałam, ażeby w końcu coś powiedzieli, bo byłam strasznie ciekawa, co tak bardzo ważnego mają mi do przekazania.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na początek szczelmy sobie dedykację xD No to dla mey bi za miłe słowa :) I wszystkim czytelnikom. Zapraszam na rozdział 2, ma 3 strony A4, a wydaje mi się, że jest krótki, no nic.
Jeśli mam rozdział 3 dodać wcześniej niż za 3 dni to 5 komentarzy poproszę : D.

Komentarze

  1. Bardzo fajny blog! Podoba mi się, że tworzysz nową historię ^^. Jak widzę Mc. czuje coś do Rosie ;D I ciekawa jestem co rodzice powiedzą Martin, no i jeszcze nocka u Draco! ;3 Nie mogę się doczekać, pisz dalej!

    Ps. u mnie nowy rozdział zapraszam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martin to nazwisko :) za chwilę przeczytam twój rozdział tylko skończę się bawić z szablonami chyba zmieniłam wizerunek bloga z 15 razy :) I cieszę się, że się podoba :D

      Usuń
  2. O jery ;D Świetnie piszesz, strasznie mi się podoba ;3 Szybko pisz nowy rozdział *.* A ja zapraszam do siebie na rozdział 11 ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty też świetnie piszesz :D cieszę się, że się podoba :)

      Usuń
  3. jak mogłaś skończyć w takim momencie? ;d Mc mnie intryguje ;D hm.. ale to chyba nie jest książę z bajki dla naszej Rosie :) dziękuję za dedykację ;** u mnie nowosc. www.fremione-niemozliwe-a-jednak.blogspot.com pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. heh dziękuję :> już się biorę za czytanie ;) zobaczysz później :)

      Usuń
  4. Uroczy rozdzialik i kocham wzmiankę o Ognistej. U "mnie" to tradycja. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawsze kończysz rozdziały wpół zdania... zastanawia mnie to, ale dowiem się dopiero jak poczytam kolejne ^^ Historia lekka, fajna, widzę że Mc coś do niej czuje... Nom, nom, niedługo biorę się za ciąg dalszy.. choć to juz chyba jutro, dziś nie zdążę :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Epilog.

47. „W tym świecie nawet ściany mają uszy.”

50. „Uratowana przed demonem, który wysysał resztki sił życiowych z otoczenia.”