11. „Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta.”
Osobą, która zawitała w moim pokoju. Był nie kto inny, jak mój ojciec.
- Chodź na dół –
powiedział ledwo zrozumiale.
- Ale o co chodzi?
- Nic nie mów, tylko się rusz. – Posłusznie zeszłam na dół. Tam czekała na mnie, nie lada
niespodzianka.
- Rodzina jest najważniejsza jest
około 21. Ale chyba masz siłę, aby zagrać w kilka gier, wiesz
kalambury itp. Taka rodzinna noc pełna zabaw i gier. – Zgromadzeni
uśmiechnęli się do mnie i tak zaczęła się przyjemna noc w
gronie rodzinnym.
- Dobra, ale podzielmy się na
drużyny ja, Xavier i Lucas przeciwko wam. Okej? - Uśmiechnęłam
się pewna wygranej.
- Niech ci będzie, ale na początek
kalambury – oznajmił Bill.
- To weźcie kartki i pozapisujcie
słowa i losujemy. Zabawę czas zacząć. Pamiętajcie tylko, nie
mówimy tylko pokazujemy – oznajmiła mama.
Na początku wybrali mnie, trafił mi się do pokazania dyrektor Hogwartu. Choć dwoiłam się i troiłam, te dwa ciołki nic nie były w stanie pojąć. W końcu wzięłam mop jako brodę i niebieskie szale mamy, z których zrobiłam czapkę i szatę. Dopiero wtedy ogarnęli, jaką postać mam na karteczce.
Na początku wybrali mnie, trafił mi się do pokazania dyrektor Hogwartu. Choć dwoiłam się i troiłam, te dwa ciołki nic nie były w stanie pojąć. W końcu wzięłam mop jako brodę i niebieskie szale mamy, z których zrobiłam czapkę i szatę. Dopiero wtedy ogarnęli, jaką postać mam na karteczce.
Później Bill zaczął pokazywać
Śnieżkę, co wyglądało śmiesznie, bo nie miał
pojęcia jak to zrobić. Po podliczeniu punktów jasno z nich
wynikało, że pierwszą konkurencję wygrała moja drużyna. Później
zagraliśmy w karty, magiczne szachy i wiele innych. Ten wieczór
mogłam zaliczyć do przyjemniejszych. Około północy poszliśmy do
łóżek. Przypomniałam sobie, że zapomniałam napisać do
Carmen, o której ma do mnie przylecieć. Uznałam jednak, że było
za późno żeby wysłać sowę, więc postanowiłam, że zrobię to
z samego rana. Po czym tylko poszłam w objęcia Morfeusza. Zawsze
mam jakieś dziwne sny. Czasem pozytywne, czasem negatywę, a tej nocy
nic. Kompletna pustka. Może to dobrze, sama nie wiem. Nagle poczułam
szturchnięcie, które mnie zbudziło. Ale byłam zbyt leniwa, żeby
wstać. Ktoś zaczął mnie dzióbać, co sprawiło, iż mimowolnie otworzyłam
oczy. Obraz, który zobaczyłam był nietypowy.
- Diabeł co ty tu.. - Spojrzałam
na otwarte okno. – No tak zapomniałam zamknąć…
Ten tylko mnie dziobnął, a ja
odpięłam z jego nóżki list. Usiadłam na łóżku i rozwinęłam
pergamin.
Droga Rosie,
pewnie poznałaś po
sowie, że to ja.
Będę u ciebie
o 12.
Całuję Carmen.
- Telepatia
po prostu... - Zachichotałam zdziwiona.
Przecież za niedługo, też miałam do niej pisać. Po 5 minutach leżakowania, musiałam wstać. Dałam krakersa temu piekielnemu stworzeniu, przecież nie dałby mi spokoju. Ale on najwidoczniej czekał na odpowiedź, bo nie chciała opuścić pomieszczenia.
Przecież za niedługo, też miałam do niej pisać. Po 5 minutach leżakowania, musiałam wstać. Dałam krakersa temu piekielnemu stworzeniu, przecież nie dałby mi spokoju. Ale on najwidoczniej czekał na odpowiedź, bo nie chciała opuścić pomieszczenia.
Ehh... Carmen,
dzięki za pobudkę,
jak zawsze kochana i
okej czekam na ciebie o 12.
Rosie.
Nabazgrałam
na pergaminie i przypięłam Diabłowi. Szybko poleciała w stronę
domu Carmen. Zeszłam na dół. Co prawda w swojej różowej piżamie
w serca, ale przecież to mój dom. A domownicy to moja rodzina, nie
mam się czego wstydzić.
- Dzień
dobry – przywitałam się z uśmiechem.
- Cześć,
miałam wysłać po ciebie Billa, przecież już 10 – powiedziała
mama.
- Mówiliście,
że mogę pojechać z Carm do Draco jak wrócimy.
- Tak
– potwierdziła rodzicielka.
- No
więc dzisiaj.. o 12 przyleci do mnie Carmen i polecimy do Malfoya,
wrócimy jutro.
- Dobrze,
a teraz zrób sobie śniadanie śniadanie.
Po tych
słowach zaczęłam robić grzanki z dżemem. Gdy już przygotowałam
posiłek i go zjadłam była 11. Poszłam na górę, bo
przecież muszę się spakować. Włożyłam ubrania do torby,
szczoteczkę do zębów i wszystkie potrzebne przedmioty. Nie
zważałam na godzinę.
„Przecież nie jest późno.”
Na chwilę poszłam do salonu i zaczęłam przyglądać się bójce, moich starszych braci. A mianowicie Lucasa i Billa, o pilot do telewizora. Uśmiechnęłam się do nich i szybkim ruchem zabrałam powód bójki.
„Przecież nie jest późno.”
Na chwilę poszłam do salonu i zaczęłam przyglądać się bójce, moich starszych braci. A mianowicie Lucasa i Billa, o pilot do telewizora. Uśmiechnęłam się do nich i szybkim ruchem zabrałam powód bójki.
- Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. – Uśmiechnęłam
się łobuzersko.
- Śmieszna
jesteś, a teraz oddaj nam to – powiedzieli prawie równocześnie.
- Nie. – W tym momencie zaczęłam uciekać. Długo nie nacieszyłam się
pilotem, gdyż bracia złapali mnie i go zabrali.
Nagle
usłyszałam pukanie do drzwi.
- Ja
otworzę! – krzyknęła Charlotte.
- Dzień
dobry, jest Rose?
- Tak,
oczywiście. Rosie, kochanie. Przyjdź tutaj.
Jak
powiedziała tak zrobiłam.
- Mamo
o co chodzi... - Odwróciłam się w stronę drzwi i gdy tylko
zauważyłam Carmen szybko ją przytuliłam.
- No
hej. Ale widzę, że jesteś nie gotowa – powiedziała ledwo
powstrzymując się od śmiechu. – A nawiasem mówiąc śliczna
piżamka.
Dopiero
teraz zorientowałam się, że zapomniałam się przebrać.
- Dzięki,
za chwilę zejdę. – Prawie biegnąc poszłam do pokoju.
Chwyciłam
wcześniej przygotowane jeansowe spodenki, zielone trampki i bluzkę
tego samego koloru. Po czym wbiegłam do łazienki. Wykonałam trochę spóźnioną, poranną
toaletę i szybko się ubrałam. Dodatkowo zrobiłam wysokiego koka i lekko pomalowałam rzęsy. Gdy już byłam gotowa, chwyciłam moją
miotłę i bagaż, i zeszłam na dół.
- W
końcu – powiedziała Carmen.
- Oj
nie narzekaj. Chyba nie chciałaś, abym poszła w piżamie.
- Dlaczego
nie? - Uśmiechnęła się łobuzersko. – Na pewno byłby ubaw.
- Ha, ha, ha. Okej my już idziemy – uściskałam
rodziców i razem z świniopyskiem poleciałyśmy w stronę domu
Dracona.
~~♥~~
Po jakiś
25 minutach lotu, zawitaliśmy w progu jego rezydencji. Carmen ostrożnie
zapukała do drzwi. Otworzyła nam Bellatrix Lestrange. Nigdy za sobą
nie przepadałyśmy. Ponieważ według niej, nie jestem czystokrwista. Ale przynajmniej, nie wywoływałam u niej pogardy. Jedynie z nią się
nie dogadywałam. O dziwo Narcyza i Lucjusz traktowali mnie
normalnie.
- Cześć! - krzyknęła moja przyjaciółka i przytuliła Belę.
- Witaj,
a teraz puść mnie. Muszę coś załatwić – odpowiedziała jej
zimno.
- Dzień
dobry – odezwałam się. Ale nie usłyszałam
odpowiedzi. Po chwili Lestrange teleportowała się.
- Wchodźcie
już, czy czekacie na zaproszenie? – odezwał się Draco.
Na co
obie wymieniłyśmy się porozumiewawczym spojrzeniem i szybko przytuliliśmy się do niego. Ale jak widać nie był sam. Tuż za nim
znajdowała się jakaś dziewczyna z zielonymi oczami i długimi
blond włosami.
- To
ja już będę iść, pa Draco – odezwała się.
- No
coś ty. Zostań chyba, że masz coś do nas – powiedziała Carmen
„jak zawsze miła”.
- Nie,
oczywiście, że nie. Po prostu, nie chciałabym wam przeszkadzać.
- W
tym momencie żartujesz tak? - zapytałam i nie czekając na
odpowiedź dodałam. – Jeśli tylko o to chodzi, to zostań.
- Na
pewno?
- Tak
– powiedziałyśmy razem.
- No
dobrze, ale wy się nie znacie oto Nina Main. – Przedstawił nam
nieznajomą. – A to Rose Martin i Carmen Black
– dopowiedział.
Podaliśmy sobie ręce i przeszliśmy do ogrodu.
Podaliśmy sobie ręce i przeszliśmy do ogrodu.
Było to pięknie, wielkie i zadbane podwórze. Znajdowała się tam nawet fontanna. Zielona równo skoszona trawa, krzewy i małe drzewa. Nie zabrakło także rozłożystych wielkich koron drzew, które niemal zasłaniały słońce. Chmury były takie spokojne i jak zwykle pełne dziwacznych kształtów. Dla naprawdę znudzonych zgadywanie, co przedstawiają, byłoby niezłą zabawą. Do tego wszystkiego małe różnokolorowe kwiaty. Carmen wyrwała mnie z transu, kuksańcem w żebra. Później ruszyliśmy w stronę mebli ogrodowych, ładnie wyłożonych pośród roślin.
- Ale
tu pięknie – odezwała się Nina.
Na co ja i Carm tylko przytaknęły. Atmosfera choć wydawać się mogła, że jest napięta szybko się rozluźniła. Main okazała się bardzo miłą osobą. A na sam fakt, że jest ze Slytherinu trochę się zdziwiłam. Wiedziałam, że Draco to wyjątek od reguły ślizgona. Ale nie zdawałam sobie sprawy, że jest takich osób więcej. Zabawna i trochę dziwna osoba, ale to dodawało jej takiego dziewczęcego uroku. Nie wiedziałyśmy jedynie, co łączy tę dwójkę, ale mogłyśmy tylko podejrzewać. Po jakimś czasie odezwała się Nina.
Na co ja i Carm tylko przytaknęły. Atmosfera choć wydawać się mogła, że jest napięta szybko się rozluźniła. Main okazała się bardzo miłą osobą. A na sam fakt, że jest ze Slytherinu trochę się zdziwiłam. Wiedziałam, że Draco to wyjątek od reguły ślizgona. Ale nie zdawałam sobie sprawy, że jest takich osób więcej. Zabawna i trochę dziwna osoba, ale to dodawało jej takiego dziewczęcego uroku. Nie wiedziałyśmy jedynie, co łączy tę dwójkę, ale mogłyśmy tylko podejrzewać. Po jakimś czasie odezwała się Nina.
- Ale
już późno, muszę iść – pożegnała się z nami i wyszła.
Gdy
tylko zeszła z pola widzenia, razem z Carmen powiedziałyśmy.
- No
to co was łączy?
- Co? Nic! - oznajmił lekko się rumieniąc.
- Nie
chcesz to nie mów, ale nas nie okłamuj – odezwała się Blackówna.
W tym
momencie na obiad zawołała nas Cyzia. Byliśmy już głodni, więc
bez słowa poszliśmy na wyżej wymieniony posiłek. Pani domu
najwidoczniej bardzo się starała, gdyż na stole widniał wielki talerz
jedzenia. Ale można było się domyślić, że Narcyza tego nie
przygotowała. Tylko skrzaty domowe, które na widok czarodzieja
półkrwi, tylko się krzywiły. Ale mi to nie przeszkadzało. Dumna byłam ze statusu swojej krwi w końcu znałam kulturę mugolską i czarodziei. Zasiedliśmy na krzesłach i zaczęliśmy
zjadać pyszny posiłek. Gdy skończyliśmy odezwał się Lucjusz,
który tak jak Cyzia, siedział z nami przy stole.
- Wiem
Draconie, że mamy gości. Ale masz za twój wybryk, a mianowicie to
jak zniszczyłeś okno sąsiada grając w quiddicha, masz
posprzątać – powiedział doniośle pan domu.
- A wy dziewczyny, jak nie chcecie pomagać, to nie musicie – dodała gospodyni.
- Nie, naprawdę z chęcią pomożemy, będzie szybciej – oznajmiłam równocześnie z Carmen. Co wywołało zdziwienie na twarzy Draco. Zapewne zdziwił się "jak nam to ciągle wychodzi".
- A wy dziewczyny, jak nie chcecie pomagać, to nie musicie – dodała gospodyni.
- Nie, naprawdę z chęcią pomożemy, będzie szybciej – oznajmiłam równocześnie z Carmen. Co wywołało zdziwienie na twarzy Draco. Zapewne zdziwił się "jak nam to ciągle wychodzi".
Po
chwili pozbieraliśmy talerze i włożyliśmy do zlewu.
- No dobra, ja sprzątam ze stołu. Rose zmywa. A Dracuś, mój kochany ty wycierasz talerze – oznajmiła z uśmiechem Carmen.
- Okej – powiedział.
- No dobra, ja sprzątam ze stołu. Rose zmywa. A Dracuś, mój kochany ty wycierasz talerze – oznajmiła z uśmiechem Carmen.
- Okej – powiedział.
Szybko
napuściłam wody z pianą i nie zauważyłam, kiedy urosła
wielka góra piany. Na moje nieszczęście znalazłam się cała w
niej. Szybko wytarłam swoją buzię i spojrzałam na twarze moich
przyjaciół. Oczywiście inaczej być nie mogło, śmiali się jak
nigdy.
- Nie dacie mi zapomnieć? Tej mojej przygody z pianą - zapytałam z nadzieją.
- Nigdy – powiedziała radośnie Carmen.
- Aleś kochana – dodałam lekko sarkastycznie. – Idę się przebrać. Nie lubię mieć mokrych ciuchów.
Wzięłam swoją torbę i wyciągnęłam z niej świeże ubrania. Na szczęście zabrałam dodatkowe rzeczy. Tak na wszelki wypadek, więc miałam w co się ubrać jutro. Gdy tylko wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w białą bluzkę z czerwoną kokardą na środku, czerwone spodenki i białe trampki. Przejrzałam się w lustrze, po czym znowu zeszłam pomóc Blackównie i Malfoyowi. Ale gdy tylko weszłam do kuchni, zobaczyłam coś, co wywołało u mnie niepohamowany śmiech.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem kara mała, ale to Draco :). Mi by dali z 2 tygodnie szlabanu :D. No cóż męczyłam się nad tym rozdziałem tydzień i myślę, że nie za bardzo mi wyszedł, ale to już wy oceńcie. Dedykuję go mojej kochanej Black.
Komentujcie to naprawdę nie boli xD.
Pozdrawiam.
- Nie dacie mi zapomnieć? Tej mojej przygody z pianą - zapytałam z nadzieją.
- Nigdy – powiedziała radośnie Carmen.
- Aleś kochana – dodałam lekko sarkastycznie. – Idę się przebrać. Nie lubię mieć mokrych ciuchów.
Wzięłam swoją torbę i wyciągnęłam z niej świeże ubrania. Na szczęście zabrałam dodatkowe rzeczy. Tak na wszelki wypadek, więc miałam w co się ubrać jutro. Gdy tylko wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w białą bluzkę z czerwoną kokardą na środku, czerwone spodenki i białe trampki. Przejrzałam się w lustrze, po czym znowu zeszłam pomóc Blackównie i Malfoyowi. Ale gdy tylko weszłam do kuchni, zobaczyłam coś, co wywołało u mnie niepohamowany śmiech.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem kara mała, ale to Draco :). Mi by dali z 2 tygodnie szlabanu :D. No cóż męczyłam się nad tym rozdziałem tydzień i myślę, że nie za bardzo mi wyszedł, ale to już wy oceńcie. Dedykuję go mojej kochanej Black.
Komentujcie to naprawdę nie boli xD.
Pozdrawiam.
czemu mial Ci nie wyjsc? :) jest calkiem w porzadku ;d w ogole Wy macie manie z tymi trampkami serio ;d ciagle trampki ;d najlepsze buty dla kazdej dziewczyny ;p dobra. czekam na nowosc i mam nadzieje, ze bedzie szybko ;d
OdpowiedzUsuńdzięki :D Trampki powiadasz :D Ja po prostu je kocham, ale nie zawsze np. na balu xD ale okej coś wykombinuję xD
UsuńUroczy Dracuś zawsze spoko. :P
OdpowiedzUsuńHe he he :D uroczy nie uroczy to Draco ^^. :D
UsuńNie no świetny rozdział :P
OdpowiedzUsuńCo u niej wywołało ten śmiech? Pisz szybko i więcej :D
Weny życzę :]
Dzięki <3 Zobaczysz xD
UsuńMam takie pytanie jak zmienić godzinę ?? Dodaję coś o 10:00, a mi wyskakuje 1:00 :/
OdpowiedzUsuńustawienia, jezyk i formatowanie i tam masz ;p u mnie nowosc http://fremione-niemozliwe-a-jednak.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDzięki <3 :D zaraz zajrzę :D
UsuńNo rozdział, naprawdę niezły *.*
OdpowiedzUsuńWłaśnie co wywołało u niej ten śmiech ? ;D
No nic czekam na kolejną notkę, bo już nie mogę się doczekać ;3
ach a co mogło :D wszystko ;) ale co konkretnie dowiesz się w następnym rozdziale :D
Usuńheej :)
OdpowiedzUsuńchciałam poinformować, że na hermione-fred.blogspot.com pojawił się rozdział drugi, zapraszam do czytania :)
a co do Twojego opowiadania, to wezmę się za nie jutro i pierwsze co skomentuję :)
daff.
Już się biorę do czytania xD dzięki za link muszę dodać do obserwowanych, bo już nie ogarniam niektórych linków xD
UsuńŚwietny rozdział! Tak właściwie to dawno tu u ciebie byłam ale ja już i tak po prostu nie wyrabiam. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Co do rozdziału jest super ^^. No i ciekawi mnie ten wybuch śmiechu... jak nas wszystkie z resztą.
OdpowiedzUsuńPs. u mnie nowy rozdział; fred-hermione-blogspot.com
Pozdrawiam ; ***
Heh spoko xD Cieszę się, że się podoba i zaraz zajrzę xD
Usuńdenerwuje mnie to, że niektórym się wydaje, że jestem dostępna 24h na dobę.
OdpowiedzUsuńpo pierwsze jeszcze raz wejdź na http://by-elfaba.blogspot.com/2012/07/jak-wstawic-onetowskiszablon-na.html i zacznij od nowa wstawiać szablon, bo inaczej nie pozbędziesz się białego tła pod postami.
a problem z tłem to najczęściej pomijany punkt instrukcji czyli: 4. Ostatnie zdanie tego punktu. Tam są dodatkowo podglądy.
fajny blog czytam wszystkie trzy no wiesz carmen rose i tatia<3
OdpowiedzUsuńmoże wpadniesz do mnie na Drastorie<3
dopiero zaczynam mam pierwszy rozdział...licze na komentarz bo trudno jest zaczynać:((
oczami-astorii.blogspot.com
fajny szablon:))
O Drastorii nie czytałam. Może dlatego, że nie lubię parringów z Draco. Ale oke, wpadnę zobaczyć jak piszesz, skoro masz tak mało xD.
UsuńDzięki.