Posty

Zapraszam.

Założyłam razem z moją znajomą bloga. Chciałabym wszystkich serdecznie na niego zaprosić. Tylko swoje opowiadanie zacznę pisać wkrótce. Tymczasem: http://cela-psychopatow.blogspot.com Mam nadzieję, że się wam spodoba.

Epilog.

~ 19 lat później ~             Przetarłam zmęczone oczy koniuszkami palców i wstałam z fotela. Siedziałam na nim 3 godziny każdego dnia, ale było warto. Spisałam historię. Swoją historię. Rozsunęłam firanki i otworzyłam okno. - Już... - zauważyłam swój zachrypiały ton. - Już świt. Spojrzałam na zegarek, faktycznie była 4 rano. Ptaki budziły się powoli i można było słychać ich śpiew. Czyli nie siedziałam tutaj 3, ale 9 godzin. Ciekawe. - Witamy w cywilizacji – przywitał mnie znajomy miły i lekko zadziorny głos. - Geor... - urwałam. Podeszłam do niego, wzięłam gorący kubek pełen herbaty. Spojrzałam na jego twarz i odstawiłam płyn na stolik. Pociągnęłam go za dłoń. Położył się na ogromnej sofie, a ja się w niego wtuliłam i zasnęłam.            O siódmej zadzwonił budzik. - Pożar! - mlaskałam ustami. - A nie... to tylko zegar. Weasley zaczął się śmiać. - Skończyłaś wreszcie powieść? - zapytał. - Tak. - Przeczytaj mi coś. Mój ulubiony fragment. S

50. „Uratowana przed demonem, który wysysał resztki sił życiowych z otoczenia.”

            Już czas. To ta chwila. Ten moment. Jeszcze wszyscy żyją. Jeszcze patrzą się na siebie nawzajem i udają, że wszystko będzie dobrze. Ale nie będzie. 2 maja. Głupi dzień na śmierć. Odruchowo próbowałam ścisnąć rękę kogokolwiek, ale przy mnie nie było już nikogo. Stałam na placu zajmując swoją pozycję. Nagle pojawiła się panika. Co jeśli strzały będą za silne? Zabiją mnie nim zrobię to co do mnie należy. Przynajmniej będzie to honorowa śmierć. Śmierciożercy jak jeden mąż wbiegli w zasłonę. Niektórzy się spalili. Reszta zamarła. Wpatrywali się we mnie nierozumiejącym wzrokiem. - Hope? Czy to ty? - krzyknęli pogardliwym głosem. - Tak! To ona! Wpuść nas – odezwał się skrzeczącym jękiem szatyn. Ja tylko czekałam, zgłosiłam się na to samobójcze stanowisko, bo wiedziałam, że mój wygląd ich zaciekawi. Gdy wszyscy byli już gotowi odwróciłam wzrok, zagłuszyłam krzyki. Po prostu spojrzałam w bok. Śmierciożercy również. Wtedy odeszłam. Miałam po prostu zrobić rozpoznanie. Nie

49. „Zaszklone oczy, a później bum.”

            Każdy w swoim życiu przeżywa chwilę, kiedy zamiast kogoś przytulić, chce się tą osobę udusić. Właśnie w tym tkwi problem. Przed momentem cieszyłam się z moich dobrych uczynków, a teraz mam ochotę kogoś zamordować. Teraz zdaję sobie sprawę z mojego charakteru i stanu psychicznego. Ludzie mnie podziwiają za moje wypowiedzi czy cokolwiek innego, za te błyski inteligencji, ale według mnie bredzą. Jednak złość mi przechodziła. Pierwsza myśl, pierwsza mordercza, też. Teraz chciałam go tylko przytulić, nie widziałam go od tak dawna. Od tylu miesięcy! Wiem, że to nie jego wina. Ale tak trudno jest mi zapomnieć. Cel uświęca środki. Jednak tak wiele złych myśli, kłamstw, rozczarowań i niepowodzeń. W tej sekundzie liczyło się właśnie to. Mimo to zapomniałam o tym, kiedy mnie przytulił. - Przepraszam – wyszeptał. Delikatnie ucałował mnie w czoło, zupełnie tak samo jak byliśmy dziećmi. I zniknął.             Od pamiętnej chwili w Pokoju Życzeń minął już tydzień. Nikomu nie w

48. „Ludzie to oszuści, przez nich świat stoi na takim fundamencie.”

~ Perspektywa Rose ~                  Tak mi tego brakowało. Mogłam oszukiwać wszystkich dookoła, nawet próbować siebie, ale znowu będąc w ramionach George czułam się... czułam się bezpiecznie. Coś czego tak dawno mi brakowało. Bezpieczeństwo. Nie obchodziło mnie nawet, że przegapiłam większość balu. - Rose... Rose... obudź się – szeptał mi do ucha. Tyle, że to nie był George, ale prefekt domu Kruka. - Oliver, ty kanalio – wysyczałam zaspana. - Zawsze do usług. Może Cię zaniosę? W takim stanie, nie wiem czy pamiętasz jak się chodzi. - Zaczął chichotać. - Mhym – szepnęłam. Poczułam nieprzyjemne zimno, kiedy Weasley przenosił mnie do ramion Holinsa. Sam już prawie nie trzymał się na nogach. Kolejny raz mnie przeprosił, a ja czułam się jak na haju. Jednak kochałam ten stan. Kiedy wiesz, że ktoś jest w stanie poświęcić nieprzespaną noc dla ciebie. No takie idealne. Ale ja nie wierze w ideały. Ludzie to oszuści, przez nich świat stoi na takim fundamencie. Zamyślona i pó

47. „W tym świecie nawet ściany mają uszy.”

                Rozejrzałam się po sali, wszyscy bawili się w najlepszy. Rozmawiali, śmiali się, tańczyli i śpiewali. Nigdy wcześniej nie byłam na takim balu. Zamknięta w złotej zardzewiałej klatce, liczyłam dni do wolności. Aż dorosłam na tyle, żeby nauczyć dbać się o siebie. Zawsze polegałam tylko na sobie. Teraz muszę chronić i być chroniona. Najgorsze zło dopiero nadciąga. Najgorsza jest zemsta. Ona nie zna zahamowań. Granic. Aby ją odwlec musiałam zawrzeć pakt z samym diabłem. Teraz podąża za każdym moim krokiem. Obserwuje mnie. Ale nie wie, że to ja trzymam karty. - Odpłynąłeś – stwierdził Cormac. - Ja? - Chyba, że kobiety które są komplementowane, po prostu wpatrują się w jeden punkt, nawet nie mrugając. - Jestem specyficzna. - I moja. Uśmiechnął się i zaraz później zaciągnął mnie na parkiet. Akurat leciała wolna piosenka. Przytuliłam się do niego i mimo tego, że nie potrafię tańczyć po prostu dałam się ponieść muzyce. - Wiesz co? - szepnęłam mu do ucha. - Mił