48. „Ludzie to oszuści, przez nich świat stoi na takim fundamencie.”
~ Perspektywa Rose ~
Tak mi tego brakowało.
Mogłam oszukiwać wszystkich dookoła, nawet próbować siebie, ale
znowu będąc w ramionach George czułam się... czułam się
bezpiecznie. Coś czego tak dawno mi brakowało. Bezpieczeństwo. Nie
obchodziło mnie nawet, że przegapiłam większość balu.
- Rose... Rose... obudź
się – szeptał mi do ucha.
Tyle, że to nie był
George, ale prefekt domu Kruka.
- Oliver, ty kanalio –
wysyczałam zaspana.
- Zawsze do usług. Może
Cię zaniosę? W takim stanie, nie wiem czy pamiętasz jak się
chodzi. - Zaczął chichotać.
- Mhym – szepnęłam.
Poczułam nieprzyjemne
zimno, kiedy Weasley przenosił mnie do ramion Holinsa. Sam już
prawie nie trzymał się na nogach. Kolejny raz mnie przeprosił, a
ja czułam się jak na haju. Jednak kochałam ten stan. Kiedy wiesz,
że ktoś jest w stanie poświęcić nieprzespaną noc dla ciebie. No
takie idealne. Ale ja nie wierze w ideały. Ludzie to oszuści, przez nich świat stoi na takim fundamencie. Zamyślona i półprzytomna
pozwoliłam się nieść. Może i mam kompleksy co do mojej wagi, ale
jeszcze się nie załamał, a ja czułam siłę jego serca i kojący
dotyk. Zaniósł mnie do dormitorium i pocałował w czoło. Później
tylko pomachałam mu ledwo co ręką i dalej śniłam. Śniłam o
lepszym świecie, bez beznosego debila, bez Rafaela, bez tajemnic i
zła. Takie nierealne, że aż piękne.
~~♥~~
Życie mi mijało.
Wszystkim mijało. Powoli zapomniałam o przykrych wydarzeniach,
które mnie spotkały. Powoli. Niektóre blizny są nie do
zabliźnienia. Najgorsze było jeszcze przede mną, ale o tym nie
mogłam wiedzieć.
Była już wiosna. Śnieg
stopniał już dawno. Dzień przed Sylwestrem. Którego spędziłam w
gronie rodzinnym, tak jak święta. Wciąż mam listy z życzeniami
od wszystkich i wciąż pamiętam, jak darłam się, żeby tylko moje
życzenia wysłane dokładnie w ostatniej chwili dostarczone były na
czas. Pamiętam coś co było tak dawno! Szczególnie pocałunku
równo o północy z Weasleyem nie zapomnę do końca życia. Niczym
spadająca gwiazda. Pojawił się i zniknął. Warte było kazania
rodziców, o tym, żeby nie popełnić błędów. Świętowałam też,
że rocznikowo mam już 16 lat.
Marzec. Uwielbiam marzec.
Mój brat miał wczoraj urodziny, bardzo chciałam złożyć mu
życzenia, ale niestety nie dostałam przepustki od Dumbledore'a.
Mogę się z Billem kłócić, przepychać czy cokolwiek, ale nigdy
nie zapomnę o jego urodzinach. Niestety Dyrektor nie daje mi
zapominać, ze Voldemort rośnie w siłę. Każdy powinien się
bronić, a ja już nie mam pomysłów, jak bardziej spieprzyć sobie
życie. Ludzie robili zawsze to za mnie, a teraz? Jest po prostu za
świetnie. Czuję się jak w bańce mydlanej. A każdy wie, że bańki
kiedyś pękają. Wszystko co teraz robiłam, polegało na obserwacji
i życiu. Rafael knuł coś przebiegłego. Oliver chodził z Luną.
Najbliżsi mnie ignorowali. Carmen spotykała się z... z wszystkimi
dookoła. Czułam się taka ignorowana! O dziwno pocieszył mnie w
tym Fred, któremu przyszło mi tłumaczyć eliksiry. Black zawzięła
się w akcję szkolną i widziano tylko cudem. Albo kiedy biegła
przez korytarz nie zważając na nikogo. Nie tylko ja czułam się
odrzucona przez społeczeństwo. George poprawiał numerologię. Ze
względu na mnie wziął się do nauki. Kora była coraz bardziej
tajemnicza. Ale przynajmniej ją rozumiałam. Cieszyła się też
związkiem z Cormaciem, który jak się okazało, przejechał swoje
włosy tylko szamponetką i na powrót stał się blondynem.
Zaprzestano też spotkań Gwardii. Jeszcze gorzej! Teraz mogłam czuć
się dodatkowo bezbronna. Inaczej? Wszystko się sypało. Bo pozory
mylą, a ja nienawidzę pozorów.
- Rose Martin. Martin.
Panno Martin! - krzyknął Snape z drugiego końca sali. - Jeśli
się panienka zamyśliła i nie zna odpowiedzi na moje pytanie, to
zarobisz młoda damo 50 punktów ujemnych dla domu.
- Oczywiście, że znam
odpowiedź na pytanie. - Wyrwałam się z zamyśleń.
- Po prostu powiedz
cytryna – podpowiedział Kora.
- Cytryna – oznajmiłam
zdezorientowana. Nie lubię jak mi podpowiadają, a nie mówią o co
chodzi.
- Cała czy tylko sok? -
dopytywał się nietoperz.
- Sok – rzekłam
niepewnie.
- Udało Ci się, ale
jeszcze raz przyłapię Cię na czymś takim, a gorzko tego
pożałujesz. Teraz wszyscy do roboty!
- Co my w ogóle robimy?
- szepnęłam do Nelsonówny.
- Eliksir Euforii. Przyda
mu się.
- Ej, nie znasz jego
historii.
- A ty znasz?
- Częściowo.
Po skończonej pracy i
przedawkowaniu przez Samusa mięty wyszliśmy z sali. Ten gościu ma
zadatki na piromana. Nie zrobiłam jeszcze całego kroku, a od razu
złapał mnie Potter. Podejrzewam, że tylko czyhał, aż wyjdę.
Zaczął mówić o Horkruksach. Jesteśmy coraz bliżej. A ja
słuchałam oniemiała. Przez ten cały czas zapomniałam o
Horkruksach! A on przypomniał mi za późno.
- Zniszczyliśmy już
trochę, ale jednak to za mało! Jest ich kilka!
- Jak mam pomóc?
- Słyszałem pogłoski...
Tom Marvolo Riddle, był bardzo związany z Hogwartem. Może znasz
jakiś przedmiot, który się do tego nadaje?
- Hogwart... może jakieś
atrybuty założycieli?
- Tak, tak... Medalion
Salazara Slytherina został zniszczony. A... Rowena?
- Zostaw to mnie. Luna
opowiadała mi niedawno o diademie. Uznałam to za bajkę, ale to
bardzo prawdopodobne.
- A skąd wiesz, że to
diadem?
- W Hogwarcie są duchy,
a Luna w przeciwieństwie do mnie jest miłą osobą.
- Muszę zniknąć na dwa
miesiące. Razem ze mną, Ron i Hermiona. Ostrzegam Cię tylko bez
pochopnych ruchów. Wszystko co robisz musi być przemyślane. Dasz
sobie radę.
- Czemu nie mogę jechać
z wami?
- Masz też swoje
problemy. Myślisz, że nie zauważyłem? Jestem spostrzegawczy. A
każdy twój wypadek czy cokolwiek jest takie precyzyjne i z takim
skutkiem, że musi być to zaplanowane. Poprosiłem Cię o pomoc
tylko w ostateczności.
- Dobrze. Wiem. Ale
niektóre zagadki są czasem za trudne.
- Nie ma sytuacji bez
wyjścia.
- Powiedział Wybraniec.
- Ja coś o tym wiem.
Uśmiechnął się i
odszedł.
Teraz zaczęła się moja misja. Inna od wszystkich
pozostałych. Tylko jak? Tylko jedna osoba może mi pomóc. Luna! Nie
tylko przez to, że lubi zaglądać do tych wszystkich strych ksiąg
czy kronik. Powinna wiedzieć, gdzie ukryty może być taki skarb.
Przecież zauważyłam, że codziennie o 6 rano wymyka się. Czasem
gdy dręczą mnie koszmary mam lekki sen. A wracając do Horkruksa.
Przynajmniej wiem jak go zniszczyć. Jadem lub kłem Bazyliszka. Tak,
tę historię szczegółowo poznałam. Wystarczy przedawkować Piwo
Kremowe, które Potterowi nie służy. Voldemort, raczej nie będzie
częstował go takimi przysmakami.
Zaśmiałam się w duchu i
pognałam do biblioteki. Tam spotkałam pannę Lovegood. Siedziała w
szarym kącie otoczona starymi księgami. Wszystkie czytała do góry
nogami. Innych by to zaskoczyło, ale nie mnie.
- Lunałka, pomożesz
starej znajomej?
- Przecież nie jesteś
stara. Chyba, że nie mówisz o sobie.
- O sobie. Oczywiście,
że o sobie.
- Jeśli chodzi o to, że
za dużo czasu spędzam z Oliverem, to przepraszam. Wiem jak ważny
jest dla ciebie.
- Nie! - zaśmiałam się.
- Oliver lepiej trafić nie mógł. Chodzi mi o diadem.
- Roweny Ravenclaw?
- Dokładnie.
- Zaginął. Pomów z
Szarą Damą.
SZARA DAMA! OCZYWIŚCIE!
Podziękowałam Lunie.
Niczym błyskawica wybiegłam z biblioteki i już niebawem znalazłam
się niedaleko ducha. Musiałam wpierw uspokoić oddech. Nie
próbowałam nawet udawać być sympatyczna, czy nieszczerze się
uśmiechać.
- Witaj, Heleno. Jestem
Rose.
- Odejdź stąd.
- Muszę najpierw coś
znaleźć.
- Nie pomogę Ci.
- Ale tylko ty wiesz
gdzie to jest.
- Szukasz diademu. Wielu
przed tobą próbowało.
- Ale mi się uda. Ktoś
o czystym sercu. A moje intencje są jak najbardziej czyste.
- On też tak mówił.
- Tom Marvolo Riddle. Nie
jestem taka jak on.
- Nie ufam Ci.
- Ale ja chce go
zniszczyć!
Wtedy przybrała przeraźliwą
twarz. Czarne oczy i zęby jak u rekina. Zmieniła też swój głos.
- ON TEŻ TAK MÓWIŁ!
KŁAMAŁ! WY WSZYSCY KŁAMIECIE!
Znowu stała się
„normalna”.
- Uwierz mi. Masz tylko
moją deklarację. Szukam Horkruksów. Tylko tak zniszczymy
Voldemorta.
- Z jakiego domu jesteś?
- Z Kruka.
- „Jeśli musisz
prosić, nigdy się nie dowiesz. Jeśli wiesz, po prostu poproś.”
Więcej Ci nie powiem. Musisz liczyć na własny spryt.
- Dziękuję.
Zniknęła.
Pozostawiła mnie z zagadką.
Jeszcze raz sobie ją powtórzyłam. I kolejny. Dopiero po chwili
zrozumiałam sens tych słów. Pobiegłam do Pokoju Życzeń. I udało
się. Niebawem w moich rękach po godzinnym szukaniu znalazł się
Diadem. Był piękny, ale zgodnie ze złożoną obietnicą nie mogłam
nic zrobić tylko go zniszczyć. Nie wiedziałam jak. Jak dostać się
do komnaty tajemnic? Musiałam więc dogonić Harry'ego póki był w
szkole. W ostatniej chwili. Dosłownie kiedy mieli opuszczać mury
Hogwartu krzyczałam jak opętana zwracając tym samym uwagę na
siebie.
- Powodzenia. - Wręczyłam
im nową zdobycz.
Trochę oszołomieni
zniknęli. Tak samo jak zniknęła Szara Dama.
Czułam się odrobinę
wartościowsza. Niczym ta misja mnie dowartościowała. Teraz
spokojnie mogę umrzeć, wiedząc, że COŚ zrobiłam. Coś co
przyczyniło się do jego upadku. Uradowana miałam ochotę pójść
uczyć się do SUM, ale... ale zobaczyłam, że coś niedobrego
dzieje się na Wierzy Astronomicznej. Nim zdążyłam dobiec było
już za późno. Śmierciożercy wtargnęli w mury zamku. Jedna osoba
wydawała mi się nawet znajoma. Pomijając Bellatrix, Dranoca i
Grybecka. Tak, Dracona! Mogę mu to wybaczyć, bo wiem, że nie miał
wyboru. Teraz widziałam jak oddalali się. Wszyscy z Severusem na
czele. Ale coś nie pozwalało mi go znienawidzić. Stojąc na skraju
przepaści spojrzałam w dół. Prawie spadłam jakby nie to, że w
ostatniej chwili zyskałam świadomość umysłu. Na dole leżało
ciało. Nikt nie byłby w stanie przeżyć takiego upadku. Nawet tak
potężny czarodziej jak Dumbledore. Nie miał różdżki. Leżała
teraz w kącie Wierzy. Straciłam panowanie nad nerwami. Chciałam
krzyczeć, płakać. Chciałam biec za tymi kanaliami i pokazać im
jak boli śmierć. Potraktować każdego z osobna zaklęciem
niewybaczalnym. Żeby cierpieli tak bardzo jak my. My – uczniowie
Hogwartu. Kochaliśmy to miejsce. Kochaliśmy Dyrektora. Dobrze, że
Harry odszedł. Że tego nie widzi. Łzy napłynęły mi do oczu. Nie
próbowałam ich powstrzymywać. Po prostu podbiegłam i dołączyłam
do zgromadzonego tłumu. Uniosłam różdżkę w górę i
wystrzeliłam światło. Niech spoczywa w pokoju.
Albus
Persiwal
Wulfryk
Brian
Dumbledore.
Jeśli się bliżej
przyjrzeć zabijała go jego ręka, która z niewiadomych przyczyn
była bardziej koścista niż druga, wychudzona, fioletowa i
odrzucająca. Rzucono na niego klątwę.
Taki był mój wniosek.
Małej nieznającej się dziewczyny, która po prostu odziedziczyła
zainteresowania kryminalistyczne po ojcu. Każdy z nas przeżywał
śmierć największego czarodzieja z jakim rozmawiałam. Nauczyłam
się wielu rzeczy od niego. Współczucia. Teraz. W obliczu jego
śmierci, zdaję sobie sprawę jakim człowiekiem mimo swoich wad
był.
Mijały godziny. Szok
minął. Ludzie dowiedzieli się, że to ja zauważyłam całą
sytuację. Wiedzieli też, że było już za późno. Odnowiono to co
zniszczyli Śmerciożercy i już po chwili nie znano różnicy.
McGonagall zaczęła pełnić funkcję tymczasowego Dyrektora. Mnie
zastanawiało tylko jak Śmierciożercy przedostali się do murów
Hogwartu. Wtedy przypomniałam sobie jakąś dziwną szafkę w Pokoju
Życzeń. Poszłam do tego miejsca. Wygrawerowane było zaklęcie.
Powiedziałam je tylko w myśli.
Harmonia nectere passus
Wiem
jakie konsekwencje miałoby wypowiedzenie owego zaklęcia.
Westchnęłam. Wyciągnęłam różdżkę i krzyknęłam: Bombardo.
Dla pewności rzuciłam jeszcze: Reducto. Po Szafce... Szafce Zniknięć nie było śladu.
Kolejny
dobry uczynek w walce z Voldemortem. Właśnie zdałam sobie sprawę,
że połowa rodziny Carmen to Śmerciożercy. A nawet nie połowa.
Większość! Znam Black, ale... ale czy ona odpowie się po stronie
dobra? Mam nadzieję!
Z
rozmyśleń wyrwał mnie znajomy głos. Dawno go nie słyszałam. Oj
dawno. Nie mogłam się pomylić. Podniosłam głowę do góry i
uśmiechnęłam się ironicznie.
- Co
tu robisz?
- Kora
przywitała mnie trochę lepiej.
- A
co ty masz wspólnego z Korą?!
--------------------------------------------------------------------------------
Oto rozdział.
Wybaczcie, że tak późno.
Dedykuję to wszystkim osobą, które jeszcze tu zaglądały. Codziennie rosły mi wyświetlenia, a ja byłam za bardzo zajęta żeby siąść do rozdziału. Wybaczcie, najbliższy okres naprawdę był bardzo dla mnie ciężki. Zaległości na blogach na pewno nie nadrobię na wszystkich, ale postaram się jak najwięcej.
Proszę was o komentarze. To dodaje tyle motywacji. Długie komentarze cieszą me oczy jeszcze bardziej. Anonimom cz z konta. Każde tak samo dla mnie ważne.
Historia zbliża się ku końcowi i zdaję sobie sprawę, że pomieszałam wiele spraw, ale przecież nie mogłam inaczej. Moja wyobraźnia mi na coś innego nie pozwalała.
Wybaczcie jeszcze raz, że tak długo musieliście czekać.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i postaram się napisać następny rozdział szybciej.
Udanego weekendu :).
--------------------------------------------------------------------------------
Oto rozdział.
Wybaczcie, że tak późno.
Dedykuję to wszystkim osobą, które jeszcze tu zaglądały. Codziennie rosły mi wyświetlenia, a ja byłam za bardzo zajęta żeby siąść do rozdziału. Wybaczcie, najbliższy okres naprawdę był bardzo dla mnie ciężki. Zaległości na blogach na pewno nie nadrobię na wszystkich, ale postaram się jak najwięcej.
Proszę was o komentarze. To dodaje tyle motywacji. Długie komentarze cieszą me oczy jeszcze bardziej. Anonimom cz z konta. Każde tak samo dla mnie ważne.
Historia zbliża się ku końcowi i zdaję sobie sprawę, że pomieszałam wiele spraw, ale przecież nie mogłam inaczej. Moja wyobraźnia mi na coś innego nie pozwalała.
Wybaczcie jeszcze raz, że tak długo musieliście czekać.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i postaram się napisać następny rozdział szybciej.
Udanego weekendu :).
A więc tak...
OdpowiedzUsuńRozdział zdecydowanie za krótki, bo za szybko się go czyta! Jeżeli masz już zamiar kończyć bloga, powinny być one o wiele dłuższe! xD
Ach te 'hot 16' xD
Ja tam nie lubię swojego brata xD I się z tym nie kryje hahah ;p
Wgl jestem fajna ^^ Podpowiadam ci mmm <3
Nie dość, że uratowałam ci skórę, to ci źle XD wstyd :P
Ty kochana jesteś bardzo wartościowa. I mi ciśnienia nie podnoś xD
"Masz te swoje problemy" oj ty mój biedaku, ale pamiętaj, że jestem jeszcze ja :*
Carmen nie lubię xD ale to ja :)
Szara dama = pomocna dama :#
Śmierciożercy feee ;o
A tak wgl jak mi nie powiesz kogo przyjęłam lepiej od Cb to foch forever do końca życia :*
Poza tym. Czyżbym dodawała komentarz pierwsza? <3
KAA BUUM <33
Kończyć bloga mam zamiar ale se poczekasz co do 49, bo 2 komentarze? No nie podoba mi się to ;_;.
UsuńPiszesz "hot" aż mi się skojarzyło hot or not xD. 16 taki wiek, jednak 17 lepiej xD. Akurat George hot 17 :D.
Ja mam dwóch braci i jednego z nich lubię :3.
Fajna i skromna. A w czym podpowiadasz? o.O
Hahah XD. Przyjaciele przysług nie liczą, a tajemnicę są złe xd.
Mam zaniżoną wartościowość. Mam tego świadomość :).
Czemu w cudzysłowu? XD
Carmen to Carmen. Specyficzny charakter od specyficznej osoby ;).
Powiem, zaraz po tym jak przeczytasz kolejny rozdział, który nie wiem kiedy będzie, ale coś chyba nie prędko. Ale powiem XD.
Tak, pierwsza. Ludzie o mnie zapomnieli ;-;.
Dziękuję <3.
Ka bum no <3.
Zaczynając od tego, iż tak wiele dialogów tu wplotłaś, że 'ło mój boże' to rozdział jest fajny. Szybko się go czytało. Poza tym ciut nie ogarniam początku, ale kto by się skupił przy Juanie... Nikt :D
OdpowiedzUsuńWiec jak już pisałam ci na FB zauważyłam, że w kącie Wieży... Okrągłej... Była różdżka <3
Dumbledore nie żyje, Potter uciekł na miesiąc, znalazłaś diadem, który z natury był w lesie...
Mieszasz, ale się w tym odnajduję :D
Cała moja rodzina to Śmieciojady XD
A Gerose... SŁODKIE <3
Og, piszę od rzeczy, wiec kocham, pozdrawiam, kocham i czekam na NN <3
Ej, nie było aż tak mało dialogów xd. Bywało mniej. Poza tym mam taki styl pisania. Hym... co do początku, to nie dziwię się. To była przerwa ponad miesięczna. Sama żeby napisać ten rozdział i żeby wyszedł mniej więcej z sensem musiałam przeczytać poprzedni. A tobie się nie chciało ;D.
UsuńTa wieża nie jest okrągła xD.
Dowaliłaś jak łysy warkoczem o kant kuli :D.
Diadem nie był w lesie o.o odbiło ci?
Ty mieszasz bardziej <3.
George jak zawsze słodki. A z ciebie dla odmiany nie będzie Śmierciojadek xd.
Dziękuję i również pozdrawiam ;3.
No nie.... i zginal... a zlota trojka wyjechala... a Rose... przyczynila sie do upadku Voldemorta... i kto to jest ten ktos na koncu ? Ide czytac dalej
OdpowiedzUsuńDumbledora jak nie lubiłam, tak nie lubię, więc z chęcią pisałam ten fragment.
UsuńKażdy z kto uznaje Hogwart z drugi dom przyczynił się do obalenia beznosego.
Dziękuję :).