21. „Bądź silny... dla niej.”
~Perspektywa George'a~
Gdy tylko zauważyłem co
się stało, szybko wylądowałem. Widząc nieprzytomną Rose, miałem
wiele dziwnych myśli w końcu wraz z Fredem podbiegliśmy do niej.
Wziąłem ją na ręce i ruszyłem w stronę Nory. Nie chciałem
pokazywać jak bardzo się teraz o nią boję, zachowałem zimną
krew. Przynajmniej na pierwsze 10 minut. W oddali zauważyłem
jeszcze Rona obejmującego ramieniem Carmen i Mionkę, Harry'ego który pocieszał
Ginny. Nie wytrzymałem.
- Ludzie ! Później
będzie czas na płacz, teraz mi pomóżcie ! - krzyknąłem.
Na te słowa, wszyscy się
zerwali, a ja przyśpieszyłem kroku. Już byłem w domu. Zacząłem
się rozglądać gdzie jest mama. Ale nigdzie jej nie widziałem. W
końcu koło mnie stanął Ron.
- Poszukaj matki !
Nie sprzeczał się, po
chwili zniknął. Fred patrzył się na mnie i pewnie zauważył jak
w moich oczach zaczynają się pojawiać łzy. „Bądź silny... dla
niej” powtarzałem sobie w myślach.
- Stary, może ją
położysz na kanapie – zaproponował mój bliźniak.
Tak też zrobiłem,
ostrożnie ułożyłem ją w salonie. Przybiegł Ron informując, że
matki nie ma. Następnie Ginny zdała sobie sprawę, że musimy
działać. Czy z Molly, czy bez. Wraz z Granger'ówną przyniosły
wszystkie potrzebne przedmioty. Nic nie robiłem, tylko siedziałem.
Nie chciałem jej odstąpić na krok. A wszystkie uwagi ignorowałem,
zamyśliłem się. Myślałem.. o niej. Jaka ona była szczęśliwa i
uśmiechnięta jeszcze godzinę wcześniej. Z moich zamyśleń wyrwał
mnie głos szatynki.
- Wyjdź ! Musimy ją
opatrzyć !
- Nie ! Ja zostaję tutaj
!
- Ona jest dziewczyną !
DZIEWCZYNĄ ! - podkreśliła – za 15 minut znowu tu wrócisz –
obiecała.
Niechętnie wyszedłem. Nie
mogłem się skupić na niczym. Jedyną rzeczą o jakiej w tym
momencie marzyłem było najzwyczajniej w świecie tam wrócić i
trzymać ją za rękę. Wyglądała tak niewinnie, pięknie. Czas
dłużył się jak nigdy.
- Chodźcie ! - zawołała
nas Gin.
Gdy tylko znowu znalazłem
się koło blondynki, zamarłem. Była odwrócona, ponieważ oberwała
w plecy kaflem. I to od ostatniej osoby jaką bym się spodziewał.
- Przytrzymaj ją tak z 5
minut. Maść musi się wchłonąć, aby ten siniak zniknął.
Siedziałem koło niej już
dobre 10 minut, delikatnie trzymając za biodro, aby nie przekręciła się na plecy. W końcu wygodnie ją ułożyłem. Zbliżała się pora obiadowa, chodź nikt nie miał ochoty wyjść z
salonu, coś trzeba było zjeść. Nie byłem głodny, zrozpaczona
Carmen też nie. Siedziała tylko i wpatrywała się w przyjaciółkę.
Gdy reszta wróciła z obiadu, przyrządzonego przez Ginny, znowu
zsiadli na fotelach koło Martin'ówny. Na początku Fred chciał
trochę nas rozbawić, ale gdy zdał sobie sprawę, że nic to nie da
po prostu przestał. Taka cisza panowała do przybycia Molly.
- Gdzie byłaś mamo ? -
powiedziała Ginevra, gdy zauważyła kobietę w drzwiach.
- Ja? W .. ten.. yy... w
aptece – wybełkotała. I faktycznie miała jakiś flakonik.
Zauważyła Rose, więc się
odsunąłem, pewien byłem, że zaraz nas wypyta co się stało i
jak. A później zacznie krzyczeć na winowajce. Ale matka tylko
spojrzała i czym prędzej poszła na górę. Od pewnego czasu... a
nie... od wypadku zachowuje się podejrzanie. Nie jest tą samą
kobietą, która mnie urodziła. Niby wszystko się zgadzało, ale
coś mi nie pasowało. Harry, jakby czytając mi w myślach
powiedział pół-szeptem, aby pulchna kobieta nie usłyszała.
- Dziwne, prawda ? Pani Weasley się zmieniła, mam pewną teorię, ale nie będę was
martwić. Teraz najważniejszy jest stan zdrowia Rosie.
Nikt nie chciał się kłócić
i prosić, go aby powiedział, no bo przecież miał rację. Teraz
najważniejsza jest Rose. Nie zauważyłem nawet kiedy z pracy wrócił
Arthur. Szybko zainteresował się całą sytuacją. Nastała pora kolacji. A ja w dalszym ciągu nie byłem głodny. Z
jadalni usłyszałem tylko rozmowę mojego ojca i Freda, a w sumie jej fragment.
- Ile on tak tam siedzi?
- zapytał zatroskany tata.
- Cały czas, od wypadku
nie spuszcza jej z oczu. Martwi się, to widać mimo kamiennej
twarzy. - odpowiedział mu mój bliźniak.
Miałem ochotę się tam
przejść i udowodnić, że tak nie jest. Ale nie chciałem zostawić
dziewczyny. Później nastała noc. Nikt, no może z wyjątkiem
rodziców, nie wrócił do własnych pokoi. Wszyscy pozasypiali, albo
na małych sofach, albo na dywanie. Najdziwniejszą pozę miała
jednak Carmen, która zasnęła w objęciach Freddiego. On miał
mokrą koszule od jej łez, ale się tym nie przejmował. Wiem, że
coś do niej czuje, ale czy ona do niego ?! To był jedyny moment,
kiedy od czasu wypadku blondynki myślałem o czymś innym niż o
niej samej. W końcu i ja zasnąłem.
~Perspektywa Rose~
Obudziłam się, nie wiem
kiedy. Ale byłam obolała. Wciąż z zamkniętymi powiekami
wyczułam, że ktoś mnie ściska za rękę. Mimowolnie otworzyłam
oczy. Spodziewałam się raczej pięknego dnia, trawy, miotły i
tego wszystkiego przed straceniem przeze mnie przytomności. Ale
była czarna noc. Zauważyłam, że tą osobą która ściska mi
przez sen dłoń jest jeden z bliźniaków. „A skąd niby mam
wiedzieć, który ?!”. Lekko, tak aby go nie obudzić uwolniłam
swoją rękę. Gdy próbowałam wstać poczułam przeszywający ból.
Cały brzuch i plecy miałam zabandażowane. Na podłodze byli moi
przyjaciele, a ja poczułam nagle głód. Chciałam usiąść i po
jakiś, tak na oko 10 minutach mi się udało. Gdy się rozejrzałam,
zauważyłam Carmen w objęciach bliźniaka. Czyli ten który mnie
ściskał do George. Uśmiechnęłam się pod nosem. Ale uśmieszek
tak szybko, jak się pojawił, tak i znikł. Spojrzałam na
znajomych.
- Tor przeszkód do
cholery - szepnęłam i mimo tego, że ledwo się ruszyłam ominęłam
domowników.
Poszłam w stronę kuchni.
Szybko przyrządziłam po cichu kanapkę i ją zjadłam. I znowu ból.
Szukałam po szafkach jakiś środków przeciwbólowych. Ale nic nie
znalazłam. Po 15 minutach walki ze swoimi myślami, odważyłam się
pójść na górę. W łazience nic, no to czas na pokój państwa
Weasley. Po drodze minęłam zegarek, który wskazywał 3 w nocy. Gdy
weszłam do pokoju spojrzałam na łóżko. Nie było tam pana
Weasley'a. Ale za to na szafce nocnej stał jakiś wywar. „No co
może mi się stać, przecież nic groźnego ta przyjazna kobieta u
siebie pewnie nie ma”. Przyjrzałam się na eliksir. Na ból głowy.
„Bingo !” krzyknęłam uradowana w myślach. I najciszej jak
mogłam wyszłam. Chciałam pójść do łazienki, ale pomyliłam
pokoje i zaszłam do awaryjnego. Tam zaś chrapał w najlepsze nie
kto inny jak sam pan Weasley. Cicho zamknęłam drzwi i tym razem
przekręciłam odpowiednią klamkę. Gdy już zaświeciłam światło
spojrzałam w lustro. Wyglądałam okropnie. Przewróciłam jeszcze
szczoteczkę do zębów. Chciałam ją podnieść, ale wtedy wszystko
zaczęło mnie straszliwie i nie wyobrażalnie boleć, a w głowie mi się zakręciło, siedziałam
tak na podłodze. Aż w końcu jednym łykiem wypiłam całą
zawartość butelki. Jakimś cudem udało mi się wstać. A gdy tylko
spojrzałam w lustro, zamiast zobaczyć młodej 15-latki. O morskich
oczach, średniego wzrostu, jasnej trochę opalonej białej skórze i
blond włosach, no może nie typowych blond tylko koloru ciemnego
blondu. Zauważyłam, że moja twarz zmieniła się całkowicie.
Zyskałam rude włosy, sięgające do ramion i lekko kręcone.
Czekoladowe oczy, stałam się pulchna, a po chwili już całkowicie
przypominałam panią Weasley. Nie wiedziałam co robić chciałam
krzyczeć, ale jednak rozsądek wziął panowanie. Przeszłam się do
pokoju gospodarzy i zauważyłam, że wcześniejsza pani Weasley
traci swój wygląd. Jej włosy stały się zdecydowanie dłuższe i
czarne. Wyprostowały się, a wcześniej miła i przyjazna twarz
zamieniała się. Niestety była noc i nie mogłam się jej
przyjrzeć. Przeraziłam się, czyli to od początku nie była pani
Weasley. Chciałam się po nią teleportować, ale jej nie
wykrywałam. „Albo jest w jakimś pomieszczeniu, albo rzucono
specjalnie zaklęcie”. Weszłam do tymczasowego mojego pokoju i
chwyciłam różdżkę. Mój obecny stan zdrowia nie pozwalał mi
biegać, cud, że się w ogóle mogłam ruszać. Gdy znowu znalazłam
się w pomieszczeniu z fałszywą panią Weasley, rzuciłam zaklęcie
przez co kobieta nie mogła się ruszyć. Zauważyłam, że ma
niedaleko różdżkę, więc jej także pozbawiłam. Nie wiem jaki
miała cel, ale nie mogła się teleportować na szczęście.
Zaczęłam krzyczeć pomocy, zbudziłam przy tym wszystkich. Szybko
do mnie przybiegli i nie wiedzieli o co chodzi.
- Co się stało mamo ? –
zapytał zaspany Fred.
- Tylko nie mamo,
patafianie – odezwałam się.
Po chwili zorientowałam się
jak to dziwnie wyglądało skoro wciąż wyglądam jak pani Weasley.
- Kim jesteś ? - spytała
podejrzliwie panna Black.
- Najlepszej przyjaciółki
nie poznajesz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Głos to nie wszystko,
udowodnij.
- Jesteś tego pewna ? -
nie czekając na odpowiedź – kiedyś dzień przed urodzinami Draco
powiedziałaś mi co mu kupiłaś. Graliśmy w Eksplodującego
Durnia, kiedy u niego nocowałyśmy. Ognista
tak otworzyła Ci jadaczkę, że sama to wygadałaś. Następnego
dnia darłaś się na mnie, że mu powiedziałam i zamknęłaś mnie
na godzinę w szklanej kuli. Jako odwet przez 3 godziny błądziłaś
w jakimś obrazku w CYRKU ! Którego po wypadzie z Syriuszem wprost
nienawidzisz. - streściłam jej całą historię.
- Tak, to ona -
dodała.
- Ale jak zamieniłaś
się w naszą matkę ? - zapytał zaciekawiony Ron.
Zaczęłam im wszystko
opowiadać, a gdy skończyłam usłyszałam tylko ciche „apteka”
wypowiedziane przez Potter'a. Miał już pewność, bo faktycznie
jeśli śmierciożercy zaatakowali to za łatwo odzyskaliśmy
„zgubę”. Nagle do pokoju w piżamie w paski przyszedł zaspany
pan Weasley, który jak się dowiedzieliśmy został wyrzucony z
własnego pokoju. Nie było wątpliwości, że prawdziwej Molly grozi
niebezpieczeństwo. Szybko wszyscy się przebraliśmy, po czym pojawili się
aurorzy. Moody wygrzebał jakąś miksturę, która sprawiła, że eliksir wielosokowy przestał działać. Wypiłam jednym łykiem i poczekałam z minutę, aż w końcu usłyszałam głos Carmen.
- Zmieniasz się ! odzyskujesz dawny wygląd.
Tak, fakt, podeszłam do lustra i zobaczyłam, że włosy, twarz i ogólnie wszystko wraca do normalności. Po jakiś 5 minutach znowu byłam sobą, nikim innym i byłam z tego faktu dumna.
- W końcu ! Nigdy więcej nie będę królikiem doświadczalnym - zaśmiałam się.
Och ironio w takiej sytuacji potrafiłam się chociażby uśmiechnąć. W końcu nie wiadomo co z panią Wealsey, ale przynajmniej odzyskałam mój i tylko mój wygląd. Po chwili uśmiech spoważniałam, a
nowo przybyli zatrzymali naszą zakładniczkę. Dzięki Veritaserum dowiedzieliśmy się wszystkiego. A w sumie tylko aurorzy, my korzystaliśmy z uszu dalekiego zasięgu. Yvonne wyśpiewała wszystko "jak z nut". Mimo, że byłam obolała i tak nie poddałam się i ruszyliśmy na wyznaczone miejsce.
- Zmieniasz się ! odzyskujesz dawny wygląd.
Tak, fakt, podeszłam do lustra i zobaczyłam, że włosy, twarz i ogólnie wszystko wraca do normalności. Po jakiś 5 minutach znowu byłam sobą, nikim innym i byłam z tego faktu dumna.
- W końcu ! Nigdy więcej nie będę królikiem doświadczalnym - zaśmiałam się.
Och ironio w takiej sytuacji potrafiłam się chociażby uśmiechnąć. W końcu nie wiadomo co z panią Wealsey, ale przynajmniej odzyskałam mój i tylko mój wygląd. Po chwili uśmiech spoważniałam, a
nowo przybyli zatrzymali naszą zakładniczkę. Dzięki Veritaserum dowiedzieliśmy się wszystkiego. A w sumie tylko aurorzy, my korzystaliśmy z uszu dalekiego zasięgu. Yvonne wyśpiewała wszystko "jak z nut". Mimo, że byłam obolała i tak nie poddałam się i ruszyliśmy na wyznaczone miejsce.
~~♥~~
Aurorzy
zdziwili się gdy nas zauważyli, a Syriusz i Rudolf tylko spojrzeli
na mnie i Carmen. Mimo że Black'ówna była spokrewniona z Bellatrix
nie miała by wątpliwości, żeby ją zaatakować. Na szczęście
jej nie było. Kilka ran, ale to nic. Mieliśmy znaczącą przewagę
liczebną. Zeszliśmy do lochów, a Alastor rozwalił jedyne zamknięte
drzwi. Tak, w nich była prawdziwa pani Weasley. Sprawdzili to
jeszcze specjalnym eliksiru\em. Na początku jak zobaczyliśmy całą w
krwi, bladą w obdartych ciuchach kobietę tylko łzy napływały nam do
oczu. Faktycznie w lochach nie dało się teleportować. Musieliśmy
zaprowadzić ledwo żywą, pulchną, kobietę na górę i dopiero wtedy
przenieść się na miejsce. Niektórzy jeszcze zostali w tamtej ruderze, aby pojmać śmieciożerców.
~~♥~~
Kiedy znaleźliśmy się w Norze, Tonks
zajęła się Molly. Nagle Carmen
krzyknęła.
- Rose ty krwawisz !
Spojrzałam na nogę,
faktycznie krwawiła.
„I ja tego nie zauważyłam wcześniej” pomyślałam.
Zważając na okoliczności nie było to nic niezwykłego. Szybko podeszła do mnie różowo-włosa i rzuciła na mnie zaklęcie. Czułam się świetnie. Chodź wciąż trochę byłam obolała. Była 5, ale wszyscy poszli się położyć. Przebrałam się w piżamę i zdjęłam kolczyki kładąc je do pudełeczka, schowanego w torbie. Leżałam w łóżku wiercąc się, nie mogąc zasnąć, zapewne reszta miała podobnie. Za dużo wrażeń.
„I ja tego nie zauważyłam wcześniej” pomyślałam.
Zważając na okoliczności nie było to nic niezwykłego. Szybko podeszła do mnie różowo-włosa i rzuciła na mnie zaklęcie. Czułam się świetnie. Chodź wciąż trochę byłam obolała. Była 5, ale wszyscy poszli się położyć. Przebrałam się w piżamę i zdjęłam kolczyki kładąc je do pudełeczka, schowanego w torbie. Leżałam w łóżku wiercąc się, nie mogąc zasnąć, zapewne reszta miała podobnie. Za dużo wrażeń.
~ Perspektywa Molly ~
Wszyscy się o mnie troszczą. Nie jestem przecież małym dzieckiem umiem zadbać o siebie. To była tylko chwila nie uwagi. Najważniejsze, że nic się im nie stało. Wszyscy są cali i zdrowi. A teraz czas spać w końcu jestem w Norze, jestem w domu. Przy kochającej rodzinie i bliskich. Tak się o nich martwiłam w tym ciemnym lochu, ale teraz wszystko wróciło do normalności. Cieszę się, że w końcu jestem u siebie. A teraz czas na spokojny sen, którego nie zostałam tam. Teraz jestem bezpieczna.
~ Perspektywa Rose ~
W ciągu trzech
najbliższych dni wszystko wróciło do normy. Nie było już
wątpliwości, że to nasza Molly. Jak się okazało historia
była nieco inna. W rzeczywistości szybko skoczyła rozmawiać z
Mary. I chciała się przejść. Była piękna pogoda, ale to był
błąd przez który omal nie straciła swojego życia. Harry przyznał
się, że coś mu nie pasowało, ponieważ jak pani Tralop mogła nie
zauważyć sytuacji, która działa się centralnie przed jej domem.
Dzień po znalezieniu prawdziwej pani Weasley odwiedziła ją Mary i
jak się okazało jej kot uciekł dawno temu. Starsza kruczowłosa
kobieta była bardzo miła, a na samą wieść o tym, że coś stało
się Molly strasznie się przeraziła.
W końcu wszystko trzymało
się całości. Tamta kobieta miała wyciągnąć informację, a po
wszystkim zapewne zabiliby Molly. Nie zrobili tego wcześniej, na to
akurat łatwo było wyjaśnić potrzebne były im jej włosy. Cała historia była przerażająca i
dopiero po pewnym czasie wszystko wróciło do normy. A my
obiecaliśmy, że nie będziemy tego wspominać. Niektórzy z aurorów
wciąż nie mieli pewności, czy to aby nie jest kolejna sztuczka
śmierciożerców. Ich
założenia były omylne, wszystko zostało szczegółowo zbadanie, kilkakrotnie. A tych badań nie dało się oszukać. Ja byłam sobą, ale to było wiadome. Nie wyglądałam jak Molly Weasley tylko jak Rose Martin, to znaczy byłam sobą w stu procentach. Tak samo jak pani Weasley, była sobą. A co do tego już nikt nie miał najmniejszych wątpliwości. Każdy był tym za kim się podawał. Czas zmartwień odszedł, trzeba było się cieszyć, że wszyscy są cali i zdrowi.
~~♥~~
Molly można tylko
podziwiać. Mimo tego wszystkiego co przeszła, dobrze się trzymała.
Nie miała żadnych koszmarów, wstawała wcześnie zresztą tak jak
zwykle. Gotowała, sprzątała. Znowu zapanowała przyjemna
atmosfera. Każdy się bawił i nikt nie wracał już do tamtych
wydarzeń. Bo po co sobie psuć humor ?! Schwytani śmierciożercy trafili do
Azkabanu, a Minister wciąż nie wierzył w powrót Voldemorta. "Jak
głupi, to już jego problem".
Carmen została, oczywiście za zgodą Syriusza jeszcze kilka dni, aby pomóc pani Weasley. Która tylko na wzmiankę, aby poszła się położyć, robiła się czerwona. Black'ówna wyjechała, a kolejne dni do biwaku przepłynęły błyskawicznie w znakomitej atmosferze.
Carmen została, oczywiście za zgodą Syriusza jeszcze kilka dni, aby pomóc pani Weasley. Która tylko na wzmiankę, aby poszła się położyć, robiła się czerwona. Black'ówna wyjechała, a kolejne dni do biwaku przepłynęły błyskawicznie w znakomitej atmosferze.
Kilka razy byłam na
spacerze z Geroge'm, ale nie doszło do niczego więcej.
„Przecież największy żartowniś w Hogwarcie nie zakochałby się w takiej dziewczynie jak ja”. Powtarzałam sobie to, aby nie robić zbędnych nadziei. Co dzień widząc jego uśmiechniętą twarz i ogniki w oczach stawałam się radośniejsza. Nie zapomniałam także o korespondowaniu z rodzicami i znajomymi. Powiedziałam Meg i Emmie, że nie jadę do Beauxvatons. Nie obyło się bez próby przekonania, ale nie mogłam. Zawsze marzyłam o Hogwarcie. Dowiedziałam się też, że Oscar przenosi się i oczywiście Olie. Za to Carmen pochwaliła się, że jej przyjaciel z dzieciństwa, też wybiera się do szkoły magii i czarodziejstwa.
„Przecież największy żartowniś w Hogwarcie nie zakochałby się w takiej dziewczynie jak ja”. Powtarzałam sobie to, aby nie robić zbędnych nadziei. Co dzień widząc jego uśmiechniętą twarz i ogniki w oczach stawałam się radośniejsza. Nie zapomniałam także o korespondowaniu z rodzicami i znajomymi. Powiedziałam Meg i Emmie, że nie jadę do Beauxvatons. Nie obyło się bez próby przekonania, ale nie mogłam. Zawsze marzyłam o Hogwarcie. Dowiedziałam się też, że Oscar przenosi się i oczywiście Olie. Za to Carmen pochwaliła się, że jej przyjaciel z dzieciństwa, też wybiera się do szkoły magii i czarodziejstwa.
~~♥~~
Już 2 tygodnie jestem u
Weasley'ów. No prawie, jutro biwak i ostatni tydzień wakacji.
- Wstawaj, wstawaj ! -
usłyszałam jak budzi mnie cała w skowronkach Ginny.
Popatrzyłam na zegarek 8
rano. Za pół godziny śniadanie, ale można jeszcze poleżeć.
Przekręciłam się na drugi bok z zamiarem ponownego zaśnięcia.
Lecz wiewióra mi nie dawała. Szturchała mnie, biła poduszką, aż
w końcu usiadłam na łóżku, popatrzyłam się na nią wzrokiem
godnym bazyliszka i spytałam.
- Co chcesz ?
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Tak wiem :3 Teraz zdania typu: Jak mogłaś jej to zrobić. Ale pisałam, że historia wypadku pani Weasely nie jest zakończona. Hym... rozdział dedykuję Black. Przez którą jest wzmianka o bliskim przyjacielu Carmen. Tak to o niego chodzi no i Olie. Zadowolona?! xD
Po za tym dziękuję, za liczne komentarze i mam nadzieję, że się podoba :)
Chodź sama myślę, że jest beznadziejny.
Chodź sama myślę, że jest beznadziejny.
Pozdrawiam !
Ja tam noe bede sie rozczulac nad Molly bp to twarda kobieta ale za Carmen cie usciskam. :3 i bedzie Scottie. :3 kocham, pozdrawiam i dziekuje za dedyk.
OdpowiedzUsuńI ten mój dezorient kiedy mnie uściskałaś xD Tak, tak Scottie xD dzięki :**
UsuńChciałaś ? To masz ;d
OdpowiedzUsuńJak mogłaś zrobić coś takiego pani Weasley ?!
Mmmmm. Rozdział genialny ! *.*
Biedna Rosie ;(
Widzę, że akcja Rose-George idą w ruch ;3
Słodko <33
Czekam na więcej i więcej i więcej ;D
Mnie się nie pozbędziesz, więc pisz i pisz ! ;*
~Hermionija.
Dzięki, nawet bym nie chciała się ciebie pozbywać :D
UsuńSilna kobieta, dała radę xD Ale to już jest ona na 100 % ;)
Wiedziałam, że coś nie tak jest z tą "panią Weasley"! :P
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :3
Będzie Scott, haha :D
Pisz szybko kolejny rozdział, weny ;)
Dzięki i tak będzie, wyboru nie miałam jak się Black uwiesi... xD
Usuńostatni tydzień wakacji, więc niedługo będzie Hogwart :p już nie mogę się doczekac :) a rozdział świetny, jak zawsze zresztą! pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTak za niedługo ^^. Dzięki i również pozdrawiam ! ;)
Usuńzatkało mnie;)
OdpowiedzUsuńWiem, że to może oklepany komentarz, ale jest cudowny. Lepiej go nie mogłam sobie wyobrazić;*
Powiadom mnie o nowym.
Niedługo u mnie będzie rozdział, więc cię powiadomię;*
Serio ?? xD Okej powiadomię Cię ;) I dzięki za miłe słowa xD
UsuńPozdrawiam !!
:O o mój boze!!1 Biedna Molly!! Cudowny rozdzial!! O mój boze!! O mój bozeeeeeee!!!! Nie moge sie otrzasnac!!!! O mój bozeeeeeeeeeee!! Debile glupie smierciojadki, nienawidze ich!!!!! Przyjaciel Carmi to zapewne Scott? ^^ xD I jak to dobrze, ze sie juz wyjasnilo i, ze Rose nic nie jest i, ze Molly nic nie jest i, ze George sie zakochal w Rose i, ze Rose sie w nim zakochala, ale szkoda ze o tym nie wiedza, bo nie moga byc razem jak nie wiedza, a jakby wiedzieli to by byli razem i by bylo fajnieeeeee....
OdpowiedzUsuńA o biwaku to juz prawie zapomnialam!! o.O Ale szczerze to teraz nie moge sie doczekac ^^
dawaj szybko!!!!
diavjdfkdhfjkvhndfjlvnjkldbj
Lexie
OH NO! Nie dalam usmieszku na podpisie!!!
Usuńteraz dam:
Lexie :)
Buźka ważna rzecz :D Tak Scott, jak się Black uczepiła, że mam go wcisnąć to niech się cieszy :D Bo Molly to Molly ;D
UsuńCo do Rose i George'a zakochali się, ale nie mają o tym świadomości, że z wzajemnością. Dlatego trochę to jeszcze pokomplikuje < bo ja lubię kłopoty w raju ^^ >, mam pomysł na Hogwart, a tam będzie się działo xD < złowrogie pocieranie rąk xD > nie no żartuje, ale za szybko razem nie będą jeszcze biwak :) Tam jedna "para" się pokłóci, a inna ... xD zobaczycie ;)
Aktualnie rozpoczął się weekend, więc mam dużo czasu na pisanie xD
Osobiście uważam, że to najgorszy rozdział jaki dotąd napisałam...
Hym... To dobrze, że nie możesz się już doczekać xD Zastanawiam się jakie piosenki tam wcisnąć xD biwak bez muzyki to nie biwak xD Pozdrawiam ! :D
uuu George *___________*
OdpowiedzUsuńale i tak wolę Freddiego ♥
i biedna Molly ;(
czekam na następny i zapraszam do mnie na nowy rozdział ;)
http://fremione-moja-historia.blogspot.com/
Ja tam wole Gerorge'a xD Molly nie jest biedna ;) To silna kobieta :D Zaraz zajrzę ! :)
UsuńWITAJ ;*
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM NA NOWY 18 ROZDZIAŁ;*
Liczę na szczerą opinię < 3
http://love-is-the-most-important.blog.pl/
Jak coś to pisz w zakładce spam :) Po za tym wyjaśniłam wcześniej, że nie czytam o One Direction. Sorki jeszcze raz ;).
UsuńKurczę niezłe naprawdę niezłe.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać że zaskoczyłaś mnie.
Przypadkiem tu wpadłam i nie wiedziałam czego się tu spodziewac.
W ogóle masz ekstra styl.
Co mnie ujeło?
Sposób w jaki wszystko opisujesz i naprawdę jest wspaniałe.
Dawno się z czymś takim nie spotkałam.
Nie każdy to potrafi a Tobie wychodzi to umiejętnie.
Na początku nieco się pogubiłam w wydarzeniach, ale w koncu się odnalazłam.
Jak człowiek nie czyta od początku tak już ma.
Moim zdaniem jeden z ciekawszych blogów na blogspocie.
[niewolnicy-przeznaczenia.blogspot.com]
Dziękuje bardzo <3 rozumiem, że tamto to twoje opowiadanie :) w wolnej chwili zajrzę ! :D
Usuń