21. „Bądź silny... dla niej.”


~Perspektywa George'a~

                           Gdy tylko zauważyłem co się stało, szybko wylądowałem. Widząc nieprzytomną Rose, miałem wiele dziwnych myśli w końcu wraz z Fredem podbiegliśmy do niej. Wziąłem ją na ręce i ruszyłem w stronę Nory. Nie chciałem pokazywać jak bardzo się teraz o nią boję, zachowałem zimną krew. Przynajmniej na pierwsze 10 minut. W oddali zauważyłem jeszcze Rona obejmującego ramieniem Carmen i Mionkę, Harry'ego który pocieszał Ginny. Nie wytrzymałem.
- Ludzie ! Później będzie czas na płacz, teraz mi pomóżcie ! - krzyknąłem.
Na te słowa, wszyscy się zerwali, a ja przyśpieszyłem kroku. Już byłem w domu. Zacząłem się rozglądać gdzie jest mama. Ale nigdzie jej nie widziałem. W końcu koło mnie stanął Ron.
- Poszukaj matki !
Nie sprzeczał się, po chwili zniknął. Fred patrzył się na mnie i pewnie zauważył jak w moich oczach zaczynają się pojawiać łzy. „Bądź silny... dla niej” powtarzałem sobie w myślach.
- Stary, może ją położysz na kanapie – zaproponował mój bliźniak.
Tak też zrobiłem, ostrożnie ułożyłem ją w salonie. Przybiegł Ron informując, że matki nie ma. Następnie Ginny zdała sobie sprawę, że musimy działać. Czy z Molly, czy bez. Wraz z Granger'ówną przyniosły wszystkie potrzebne przedmioty. Nic nie robiłem, tylko siedziałem. Nie chciałem jej odstąpić na krok. A wszystkie uwagi ignorowałem, zamyśliłem się. Myślałem.. o niej. Jaka ona była szczęśliwa i uśmiechnięta jeszcze godzinę wcześniej. Z moich zamyśleń wyrwał mnie głos szatynki.
- Wyjdź ! Musimy ją opatrzyć !
- Nie ! Ja zostaję tutaj !
- Ona jest dziewczyną ! DZIEWCZYNĄ ! - podkreśliła – za 15 minut znowu tu wrócisz – obiecała.
Niechętnie wyszedłem. Nie mogłem się skupić na niczym. Jedyną rzeczą o jakiej w tym momencie marzyłem było najzwyczajniej w świecie tam wrócić i trzymać ją za rękę. Wyglądała tak niewinnie, pięknie. Czas dłużył się jak nigdy.
- Chodźcie ! - zawołała nas Gin.
Gdy tylko znowu znalazłem się koło blondynki, zamarłem. Była odwrócona, ponieważ oberwała w plecy kaflem. I to od ostatniej osoby jaką bym się spodziewał.
- Przytrzymaj ją tak z 5 minut. Maść musi się wchłonąć, aby ten siniak zniknął.
Siedziałem koło niej już dobre 10 minut, delikatnie trzymając za biodro, aby nie przekręciła się na plecy. W końcu wygodnie ją ułożyłem. Zbliżała się pora obiadowa, chodź nikt nie miał ochoty wyjść z salonu, coś trzeba było zjeść. Nie byłem głodny, zrozpaczona Carmen też nie. Siedziała tylko i wpatrywała się w przyjaciółkę. Gdy reszta wróciła z obiadu, przyrządzonego przez Ginny, znowu zsiadli na fotelach koło Martin'ówny. Na początku Fred chciał trochę nas rozbawić, ale gdy zdał sobie sprawę, że nic to nie da po prostu przestał. Taka cisza panowała do przybycia Molly.
- Gdzie byłaś mamo ? - powiedziała Ginevra, gdy zauważyła kobietę w drzwiach.
- Ja? W .. ten.. yy... w aptece – wybełkotała. I faktycznie miała jakiś flakonik.
Zauważyła Rose, więc się odsunąłem, pewien byłem, że zaraz nas wypyta co się stało i jak. A później zacznie krzyczeć na winowajce. Ale matka tylko spojrzała i czym prędzej poszła na górę. Od pewnego czasu... a nie... od wypadku zachowuje się podejrzanie. Nie jest tą samą kobietą, która mnie urodziła. Niby wszystko się zgadzało, ale coś mi nie pasowało. Harry, jakby czytając mi w myślach powiedział pół-szeptem, aby pulchna kobieta nie usłyszała.
- Dziwne, prawda ? Pani  Weasley się zmieniła, mam pewną teorię, ale nie będę was martwić. Teraz najważniejszy jest stan zdrowia Rosie.
Nikt nie chciał się kłócić i prosić, go aby powiedział, no bo przecież miał rację. Teraz najważniejsza jest Rose. Nie zauważyłem nawet kiedy z pracy wrócił Arthur. Szybko zainteresował się całą sytuacją. Nastała pora kolacji. A ja w dalszym ciągu nie byłem głodny. Z jadalni usłyszałem tylko rozmowę mojego ojca i Freda, a w sumie jej fragment.
- Ile on tak tam siedzi? - zapytał zatroskany tata.
- Cały czas, od wypadku nie spuszcza jej z oczu. Martwi się, to widać mimo kamiennej twarzy. - odpowiedział mu mój bliźniak.
Miałem ochotę się tam przejść i udowodnić, że tak nie jest. Ale nie chciałem zostawić dziewczyny. Później nastała noc. Nikt, no może z wyjątkiem rodziców, nie wrócił do własnych pokoi. Wszyscy pozasypiali, albo na małych sofach, albo na dywanie. Najdziwniejszą pozę miała jednak Carmen, która zasnęła w objęciach Freddiego. On miał mokrą koszule od jej łez, ale się tym nie przejmował. Wiem, że coś do niej czuje, ale czy ona do niego ?! To był jedyny moment, kiedy od czasu wypadku blondynki myślałem o czymś innym niż o niej samej. W końcu i ja zasnąłem.

~Perspektywa Rose~

                 Obudziłam się, nie wiem kiedy. Ale byłam obolała. Wciąż z zamkniętymi powiekami wyczułam, że ktoś mnie ściska za rękę. Mimowolnie otworzyłam oczy. Spodziewałam się raczej pięknego dnia, trawy, miotły i tego wszystkiego przed straceniem przeze mnie przytomności. Ale była czarna noc. Zauważyłam, że tą osobą która ściska mi przez sen dłoń jest jeden z bliźniaków. „A skąd niby mam wiedzieć, który ?!”. Lekko, tak aby go nie obudzić uwolniłam swoją rękę. Gdy próbowałam wstać poczułam przeszywający ból. Cały brzuch i plecy miałam zabandażowane. Na podłodze byli moi przyjaciele, a ja poczułam nagle głód. Chciałam usiąść i po jakiś, tak na oko 10 minutach mi się udało. Gdy się rozejrzałam, zauważyłam Carmen w objęciach bliźniaka. Czyli ten który mnie ściskał do George. Uśmiechnęłam się pod nosem. Ale uśmieszek tak szybko, jak się pojawił, tak i znikł. Spojrzałam na znajomych.
- Tor przeszkód do cholery - szepnęłam i mimo tego, że ledwo się ruszyłam ominęłam domowników.
Poszłam w stronę kuchni. Szybko przyrządziłam po cichu kanapkę i ją zjadłam. I znowu ból. Szukałam po szafkach jakiś środków przeciwbólowych. Ale nic nie znalazłam. Po 15 minutach walki ze swoimi myślami, odważyłam się pójść na górę. W łazience nic, no to czas na pokój państwa Weasley. Po drodze minęłam zegarek, który wskazywał 3 w nocy. Gdy weszłam do pokoju spojrzałam na łóżko. Nie było tam pana Weasley'a. Ale za to na szafce nocnej stał jakiś wywar. „No co może mi się stać, przecież nic groźnego ta przyjazna kobieta u siebie pewnie nie ma”. Przyjrzałam się na eliksir. Na ból głowy. „Bingo !” krzyknęłam uradowana w myślach. I najciszej jak mogłam wyszłam. Chciałam pójść do łazienki, ale pomyliłam pokoje i zaszłam do awaryjnego. Tam zaś chrapał w najlepsze nie kto inny jak sam pan Weasley. Cicho zamknęłam drzwi i tym razem przekręciłam odpowiednią klamkę. Gdy już zaświeciłam światło spojrzałam w lustro. Wyglądałam okropnie. Przewróciłam jeszcze szczoteczkę do zębów. Chciałam ją podnieść, ale wtedy wszystko zaczęło mnie straszliwie i nie wyobrażalnie boleć, a w głowie mi się zakręciło, siedziałam tak na podłodze. Aż w końcu jednym łykiem wypiłam całą zawartość butelki. Jakimś cudem udało mi się wstać. A gdy tylko spojrzałam w lustro, zamiast zobaczyć młodej 15-latki. O morskich oczach, średniego wzrostu, jasnej trochę opalonej białej skórze i blond włosach, no może nie typowych blond tylko koloru ciemnego blondu. Zauważyłam, że moja twarz zmieniła się całkowicie. Zyskałam rude włosy, sięgające do ramion i lekko kręcone. Czekoladowe oczy, stałam się pulchna, a po chwili już całkowicie przypominałam panią Weasley. Nie wiedziałam co robić chciałam krzyczeć, ale jednak rozsądek wziął panowanie. Przeszłam się do pokoju gospodarzy i zauważyłam, że wcześniejsza pani Weasley traci swój wygląd. Jej włosy stały się zdecydowanie dłuższe i czarne. Wyprostowały się, a wcześniej miła i przyjazna twarz zamieniała się. Niestety była noc i nie mogłam się jej przyjrzeć. Przeraziłam się, czyli to od początku nie była pani Weasley. Chciałam się po nią teleportować, ale jej nie wykrywałam. „Albo jest w jakimś pomieszczeniu, albo rzucono specjalnie zaklęcie”. Weszłam do tymczasowego mojego pokoju i chwyciłam różdżkę. Mój obecny stan zdrowia nie pozwalał mi biegać, cud, że się w ogóle mogłam ruszać. Gdy znowu znalazłam się w pomieszczeniu z fałszywą panią Weasley, rzuciłam zaklęcie przez co kobieta nie mogła się ruszyć. Zauważyłam, że ma niedaleko różdżkę, więc jej także pozbawiłam. Nie wiem jaki miała cel, ale nie mogła się teleportować na szczęście. Zaczęłam krzyczeć pomocy, zbudziłam przy tym wszystkich. Szybko do mnie przybiegli i nie wiedzieli o co chodzi.
- Co się stało mamo ? – zapytał zaspany Fred.
- Tylko nie mamo, patafianie – odezwałam się.
Po chwili zorientowałam się jak to dziwnie wyglądało skoro wciąż wyglądam jak pani Weasley.
- Kim jesteś ? - spytała podejrzliwie panna Black.
- Najlepszej przyjaciółki nie poznajesz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Głos to nie wszystko, udowodnij.
- Jesteś tego pewna ? - nie czekając na odpowiedź – kiedyś dzień przed urodzinami Draco powiedziałaś mi co mu kupiłaś. Graliśmy w Eksplodującego Durnia, kiedy u niego nocowałyśmy. Ognista tak otworzyła Ci jadaczkę, że sama to wygadałaś. Następnego dnia darłaś się na mnie, że mu powiedziałam i zamknęłaś mnie na godzinę w szklanej kuli. Jako odwet przez 3 godziny błądziłaś w jakimś obrazku w CYRKU ! Którego po wypadzie z Syriuszem wprost nienawidzisz. - streściłam jej całą historię.
- Tak, to ona - dodała.
- Ale jak zamieniłaś się w naszą matkę ? - zapytał zaciekawiony Ron.
Zaczęłam im wszystko opowiadać, a gdy skończyłam usłyszałam tylko ciche „apteka” wypowiedziane przez Potter'a. Miał już pewność, bo faktycznie jeśli śmierciożercy zaatakowali to za łatwo odzyskaliśmy „zgubę”. Nagle do pokoju w piżamie w paski przyszedł zaspany pan Weasley, który jak się dowiedzieliśmy został wyrzucony z własnego pokoju. Nie było wątpliwości, że prawdziwej Molly grozi niebezpieczeństwo. Szybko wszyscy się przebraliśmy, po czym pojawili się aurorzy. Moody wygrzebał jakąś miksturę, która sprawiła, że eliksir wielosokowy przestał działać. Wypiłam jednym łykiem i poczekałam z minutę, aż w końcu usłyszałam głos Carmen.
- Zmieniasz się ! odzyskujesz dawny wygląd.
Tak, fakt, podeszłam do lustra i zobaczyłam, że włosy, twarz i ogólnie wszystko wraca do normalności. Po jakiś 5 minutach znowu byłam sobą, nikim innym i byłam z tego faktu dumna.
- W końcu ! Nigdy więcej nie będę królikiem doświadczalnym - zaśmiałam się.
Och ironio w takiej sytuacji potrafiłam się chociażby uśmiechnąć. W końcu nie wiadomo co z panią Wealsey, ale przynajmniej odzyskałam mój i tylko mój wygląd. Po chwili uśmiech spoważniałam, a
nowo przybyli zatrzymali naszą zakładniczkę. Dzięki Veritaserum dowiedzieliśmy się wszystkiego. A w sumie tylko aurorzy, my korzystaliśmy z uszu dalekiego zasięgu. Yvonne wyśpiewała wszystko "jak z nut". Mimo, że byłam obolała i tak nie poddałam się i ruszyliśmy na wyznaczone miejsce.

~~♥~~

              Aurorzy zdziwili się gdy nas zauważyli, a Syriusz i Rudolf tylko spojrzeli na mnie i Carmen. Mimo że Black'ówna była spokrewniona z Bellatrix nie miała by wątpliwości, żeby ją zaatakować. Na szczęście jej nie było. Kilka ran, ale to nic. Mieliśmy znaczącą przewagę liczebną. Zeszliśmy do lochów, a Alastor rozwalił jedyne zamknięte drzwi. Tak, w nich była prawdziwa pani Weasley. Sprawdzili to jeszcze specjalnym eliksiru\em. Na początku jak zobaczyliśmy całą w krwi, bladą w obdartych ciuchach kobietę tylko łzy napływały nam do oczu. Faktycznie w lochach nie dało się teleportować. Musieliśmy zaprowadzić ledwo żywą, pulchną, kobietę na górę i dopiero wtedy przenieść się na miejsce. Niektórzy jeszcze zostali w tamtej ruderze, aby pojmać śmieciożerców. 

~~♥~~

                 Kiedy znaleźliśmy się w Norze, Tonks zajęła się Molly. Nagle Carmen krzyknęła.
- Rose ty krwawisz !
Spojrzałam na nogę, faktycznie krwawiła.
„I ja tego nie zauważyłam wcześniej” pomyślałam.
Zważając na okoliczności nie było to nic niezwykłego. Szybko podeszła do mnie różowo-włosa i rzuciła na mnie zaklęcie. Czułam się świetnie. Chodź wciąż trochę byłam obolała. Była 5, ale wszyscy poszli się położyć. Przebrałam się w piżamę i zdjęłam kolczyki kładąc je do pudełeczka, schowanego w torbie. Leżałam w łóżku wiercąc się, nie mogąc zasnąć, zapewne reszta miała podobnie. Za dużo wrażeń.

~ Perspektywa Molly ~

                   Wszyscy się o mnie troszczą. Nie jestem przecież małym dzieckiem umiem zadbać o siebie. To była tylko chwila nie uwagi. Najważniejsze, że nic się im nie stało. Wszyscy są cali i zdrowi. A teraz czas spać w końcu jestem w Norze, jestem w domu. Przy kochającej rodzinie i bliskich. Tak się o nich martwiłam w tym ciemnym lochu, ale teraz wszystko wróciło do normalności. Cieszę się, że w końcu jestem u siebie. A teraz czas na spokojny sen, którego nie zostałam tam. Teraz jestem bezpieczna.

~ Perspektywa Rose ~

                 W ciągu trzech najbliższych dni wszystko wróciło do normy. Nie było już wątpliwości, że to nasza Molly. Jak się okazało historia była nieco inna. W rzeczywistości szybko skoczyła rozmawiać z Mary. I chciała się przejść. Była piękna pogoda, ale to był błąd przez który omal nie straciła swojego życia. Harry przyznał się, że coś mu nie pasowało, ponieważ jak pani Tralop mogła nie zauważyć sytuacji, która działa się centralnie przed jej domem. Dzień po znalezieniu prawdziwej pani Weasley odwiedziła ją Mary i jak się okazało jej kot uciekł dawno temu. Starsza kruczowłosa kobieta była bardzo miła, a na samą wieść o tym, że coś stało się Molly strasznie się przeraziła. 
W końcu wszystko trzymało się całości. Tamta kobieta miała wyciągnąć informację, a po wszystkim zapewne zabiliby Molly. Nie zrobili tego wcześniej, na to akurat łatwo było wyjaśnić potrzebne były im jej włosy. Cała historia była przerażająca i dopiero po pewnym czasie wszystko wróciło do normy. A my obiecaliśmy, że nie będziemy tego wspominać. Niektórzy z aurorów wciąż nie mieli pewności, czy to aby nie jest kolejna sztuczka śmierciożerców. Ich założenia były omylne, wszystko zostało szczegółowo zbadanie, kilkakrotnie. A tych badań nie dało się oszukać. Ja byłam sobą, ale to było wiadome. Nie wyglądałam jak Molly Weasley tylko jak Rose Martin, to znaczy byłam sobą w stu procentach. Tak samo jak pani Weasley, była sobą. A co do tego już nikt nie miał najmniejszych wątpliwości. Każdy był tym za kim się podawał. Czas zmartwień odszedł, trzeba było się cieszyć, że wszyscy są cali i zdrowi.

~~♥~~

              Molly można tylko podziwiać. Mimo tego wszystkiego co przeszła, dobrze się trzymała. Nie miała żadnych koszmarów, wstawała wcześnie zresztą tak jak zwykle. Gotowała, sprzątała. Znowu zapanowała przyjemna atmosfera. Każdy się bawił i nikt nie wracał już do tamtych wydarzeń. Bo po co sobie psuć humor ?! Schwytani śmierciożercy trafili do Azkabanu, a Minister wciąż nie wierzył w powrót Voldemorta. "Jak głupi, to już jego problem".
Carmen została, oczywiście za zgodą Syriusza jeszcze kilka dni, aby pomóc pani Weasley. Która tylko na wzmiankę, aby poszła się położyć, robiła się czerwona. Black'ówna wyjechała, a kolejne dni do biwaku przepłynęły błyskawicznie w znakomitej atmosferze.
Kilka razy byłam na spacerze z Geroge'm, ale nie doszło do niczego więcej.
„Przecież największy żartowniś w Hogwarcie nie zakochałby się w takiej dziewczynie jak ja”. Powtarzałam sobie to, aby nie robić zbędnych nadziei. Co dzień widząc jego uśmiechniętą twarz i ogniki w oczach stawałam się radośniejsza. Nie zapomniałam także o korespondowaniu z rodzicami i znajomymi. Powiedziałam Meg i Emmie, że nie jadę do Beauxvatons. Nie obyło się bez próby przekonania, ale nie mogłam. Zawsze marzyłam o Hogwarcie. Dowiedziałam się też, że Oscar przenosi się i oczywiście Olie. Za to Carmen pochwaliła się, że jej przyjaciel z dzieciństwa, też wybiera się do szkoły magii i czarodziejstwa.

~~♥~~

Już 2 tygodnie jestem u Weasley'ów. No prawie, jutro biwak i ostatni tydzień wakacji.
- Wstawaj, wstawaj ! - usłyszałam jak budzi mnie cała w skowronkach Ginny.
Popatrzyłam na zegarek 8 rano. Za pół godziny śniadanie, ale można jeszcze poleżeć. Przekręciłam się na drugi bok z zamiarem ponownego zaśnięcia. Lecz wiewióra mi nie dawała. Szturchała mnie, biła poduszką, aż w końcu usiadłam na łóżku, popatrzyłam się na nią wzrokiem godnym bazyliszka i spytałam.
- Co chcesz ?

-----------------------------------------------------------------------------------------------
Tak wiem :3 Teraz zdania typu: Jak mogłaś jej to zrobić. Ale pisałam, że historia wypadku pani Weasely nie jest zakończona. Hym... rozdział dedykuję Black. Przez którą jest wzmianka o bliskim przyjacielu Carmen. Tak to o niego chodzi no i Olie. Zadowolona?! xD
Po za tym dziękuję, za liczne komentarze i mam nadzieję, że się podoba  :)
Chodź sama myślę, że jest beznadziejny.
Pozdrawiam !

Komentarze

  1. Ja tam noe bede sie rozczulac nad Molly bp to twarda kobieta ale za Carmen cie usciskam. :3 i bedzie Scottie. :3 kocham, pozdrawiam i dziekuje za dedyk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ten mój dezorient kiedy mnie uściskałaś xD Tak, tak Scottie xD dzięki :**

      Usuń
  2. Chciałaś ? To masz ;d
    Jak mogłaś zrobić coś takiego pani Weasley ?!
    Mmmmm. Rozdział genialny ! *.*
    Biedna Rosie ;(
    Widzę, że akcja Rose-George idą w ruch ;3
    Słodko <33
    Czekam na więcej i więcej i więcej ;D
    Mnie się nie pozbędziesz, więc pisz i pisz ! ;*
    ~Hermionija.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, nawet bym nie chciała się ciebie pozbywać :D
      Silna kobieta, dała radę xD Ale to już jest ona na 100 % ;)

      Usuń
  3. Wiedziałam, że coś nie tak jest z tą "panią Weasley"! :P
    Super rozdział :3
    Będzie Scott, haha :D
    Pisz szybko kolejny rozdział, weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki i tak będzie, wyboru nie miałam jak się Black uwiesi... xD

      Usuń
  4. ostatni tydzień wakacji, więc niedługo będzie Hogwart :p już nie mogę się doczekac :) a rozdział świetny, jak zawsze zresztą! pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak za niedługo ^^. Dzięki i również pozdrawiam ! ;)

      Usuń
  5. zatkało mnie;)
    Wiem, że to może oklepany komentarz, ale jest cudowny. Lepiej go nie mogłam sobie wyobrazić;*
    Powiadom mnie o nowym.
    Niedługo u mnie będzie rozdział, więc cię powiadomię;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio ?? xD Okej powiadomię Cię ;) I dzięki za miłe słowa xD
      Pozdrawiam !!

      Usuń
  6. :O o mój boze!!1 Biedna Molly!! Cudowny rozdzial!! O mój boze!! O mój bozeeeeeee!!!! Nie moge sie otrzasnac!!!! O mój bozeeeeeeeeeee!! Debile glupie smierciojadki, nienawidze ich!!!!! Przyjaciel Carmi to zapewne Scott? ^^ xD I jak to dobrze, ze sie juz wyjasnilo i, ze Rose nic nie jest i, ze Molly nic nie jest i, ze George sie zakochal w Rose i, ze Rose sie w nim zakochala, ale szkoda ze o tym nie wiedza, bo nie moga byc razem jak nie wiedza, a jakby wiedzieli to by byli razem i by bylo fajnieeeeee....
    A o biwaku to juz prawie zapomnialam!! o.O Ale szczerze to teraz nie moge sie doczekac ^^
    dawaj szybko!!!!
    diavjdfkdhfjkvhndfjlvnjkldbj
    Lexie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OH NO! Nie dalam usmieszku na podpisie!!!
      teraz dam:
      Lexie :)

      Usuń
    2. Buźka ważna rzecz :D Tak Scott, jak się Black uczepiła, że mam go wcisnąć to niech się cieszy :D Bo Molly to Molly ;D
      Co do Rose i George'a zakochali się, ale nie mają o tym świadomości, że z wzajemnością. Dlatego trochę to jeszcze pokomplikuje < bo ja lubię kłopoty w raju ^^ >, mam pomysł na Hogwart, a tam będzie się działo xD < złowrogie pocieranie rąk xD > nie no żartuje, ale za szybko razem nie będą jeszcze biwak :) Tam jedna "para" się pokłóci, a inna ... xD zobaczycie ;)
      Aktualnie rozpoczął się weekend, więc mam dużo czasu na pisanie xD
      Osobiście uważam, że to najgorszy rozdział jaki dotąd napisałam...
      Hym... To dobrze, że nie możesz się już doczekać xD Zastanawiam się jakie piosenki tam wcisnąć xD biwak bez muzyki to nie biwak xD Pozdrawiam ! :D

      Usuń
  7. uuu George *___________*
    ale i tak wolę Freddiego ♥
    i biedna Molly ;(
    czekam na następny i zapraszam do mnie na nowy rozdział ;)
    http://fremione-moja-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam wole Gerorge'a xD Molly nie jest biedna ;) To silna kobieta :D Zaraz zajrzę ! :)

      Usuń
  8. WITAJ ;*

    ZAPRASZAM NA NOWY 18 ROZDZIAŁ;*
    Liczę na szczerą opinię < 3

    http://love-is-the-most-important.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak coś to pisz w zakładce spam :) Po za tym wyjaśniłam wcześniej, że nie czytam o One Direction. Sorki jeszcze raz ;).

      Usuń
  9. Kurczę niezłe naprawdę niezłe.
    Muszę przyznać że zaskoczyłaś mnie.
    Przypadkiem tu wpadłam i nie wiedziałam czego się tu spodziewac.
    W ogóle masz ekstra styl.
    Co mnie ujeło?
    Sposób w jaki wszystko opisujesz i naprawdę jest wspaniałe.
    Dawno się z czymś takim nie spotkałam.
    Nie każdy to potrafi a Tobie wychodzi to umiejętnie.
    Na początku nieco się pogubiłam w wydarzeniach, ale w koncu się odnalazłam.
    Jak człowiek nie czyta od początku tak już ma.
    Moim zdaniem jeden z ciekawszych blogów na blogspocie.

    [niewolnicy-przeznaczenia.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo <3 rozumiem, że tamto to twoje opowiadanie :) w wolnej chwili zajrzę ! :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Epilog.

47. „W tym świecie nawet ściany mają uszy.”

50. „Uratowana przed demonem, który wysysał resztki sił życiowych z otoczenia.”