14. „A co to jest? To różowe na patyku.”


                    Niby nie powinnam się dziwić, ale i tak spojrzałam na nią jak na idiotę. Po chwili się otrząsnęłam.
- Zobaczysz, ale spodoba Ci się.
Dzieci już nie mogły się doczekać, więc poszliśmy do kasy i grzecznie czekaliśmy w kolejce. W końcu nastała nasza kolej.
- Dwa normalne i cztery ulgowe proszę.
- Razem 22 funty – powiedziała kasjerka.
- Proszę – powiedziałam i dałam pieniądze. Za co otrzymałam bilety.
Weszłyśmy do wielkiego namiotu. Aby dzieci wszystko widziały musiałyśmy iść bliżej. Usiadłyśmy w pierwszym rzędzie. „Tak, mamy najlepsze miejsca”. Później zauważyłam jakiegoś mężczyznę sprzedającego watę cukrową, orzeszki i coś do picia.
- Za chwilę przyjdę – po tych słowach skierowałam się do stoiska.
Podeszłam tam i wyciągnęłam pieniądze z kiszeni.
- Poproszę 3 waty cukrowe, 2 paczki orzeszków i 5 butelek coca-coli.
- Proszę, należy się 20 funtów – po tych słowach dałam mu pieniądze i wróciłam do znajomych.
Podałam im jedzenie.
- Macie.
- A co to jest ? To różowe na patyku. - spytała Gin.
- To jest wata cukrowa, nigdy nie jadłaś ? - odezwała się Olivia.
- Nie – i uśmiechnęła się do dzieci, po czym spróbowała - Dobre.
- Wiadomo – odpowiedział Jack.
- Cii... zaczyna się – uciszyła nas Anna.
Na początek na scenie pojawił się prowadzący z mikrofonem i zaczął przemowę.

Witajcie drogie dzieci i dorośli,
przygotowani na chwilę grozy i śmiechu,
dzień magiczny,
z nami nie będziecie się nudzić,
na początek może …

W tamtym momencie przerwał peleryna mu się zapaliła, a gdy ugasił ogień wyciągnął nie wiadomo z kąt róże i podszedł do Ginny. Ciągnął dalej wypowiedź.

Piękny kwiat dla równie pięknej damy.

Dał jej różę i ucałował rękę. Znowu cofnął się na środek.

A teraz panie i panowie
zaczynamy !!

I zniknął, pojawiły się oklaski, a zdziwiona Ginny zapytała się mnie.
- To są czary ?
- Nie, to tak zwana iluzja – uśmiechnęłam się do niej i dalej oglądałam.
Później obserwowaliśmy człowieka, który chodził po wysokiej linie bez zabezpieczeń i później skoczył do drugiego akrobaty huśtającego się na jakimś sznurku.
- Jak? Przecież to nie możliwe – powtarzała się wiewióra
Po pierwszym występie znowu znowu wszedł prowadzący.

I jak podobało się?
Słyszę brawa, więc uznam to za pozytywny znak
Teraz czas na zwierzęta.

Po tych słowach zobaczyliśmy słonie, małpy, lwy, tygrysy i ludzi wyczyniających z nimi cuda.

No dobra to teraz czas na ochotnika,
może ty młoda panno?!
Podszedł do mnie.
- Nie, nie, nie, nie ma mowy – od razu się odezwałam.

Słyszycie trzeba ją zachęcić,
słyszysz te brawa, okrzyki,
ciemna blondyneczko o morskich oczentach nie daj się prosić.

„Blondyneczko” ? No nie ważne cała sala krzyczy trzeba ulec.
- No niech wam będzie – po tych słowach iluzjonista podał mi rękę.
Nie wiedziałam o co chodzi, zauważyłam jedynie jak zwierzęta znikają, a na ich miejsce przybył pajac w zbroi i na białym koniu.
Będziesz księżniczką, a oto twój książę.

Co to, to nie ! - powiedziałam widząc roześmiane twarze Gin i dzieciaków. Rzuciłam im mordercze spojrzenie.

Znowu mamy prosić, jak się zwiesz młoda panno?

- Rose.

No, więc Rose jako księżniczka musisz być odpowiednio ubrana.

W tym momencie puścił jakieś kulki, które wybuchły, a mnie ktoś pociągnął w swoją stronę i widzą wydawało się, że znikłam. Przeniosłam się do pomieszczenia, gdzie kazano mi się przebrać w sukienkę. O dziwno idealnie na mnie leżała, dodatkowo dali mi jakąś dziwną trójkątną czapkę, długie rękawiczki, a nawet przygotowane pantofle i znowu ten trik. Byłam na środku sali, kiedy rycerz na białym koniu po prostu mnie porwał. Nie wiadomo jak znalazłam się na jego koniu. On zaczął się popisywać, a ja jeździłam w kółko. W końcu koń stanął, rycerz pomógł mi zejść z konia. I znowu ten wkurzający prowadzący.

Podobało się ?
Chcecie jeszcze ?
Nie słyszę sprzeciwów !
Więc zaczynamy.

Jedynie szepnął mi do ucha, abym stanęła w wyznaczonym miejscu. Jak powiedział tak zrobiłam. W tem na scenie pojawił się lew. Człowiek w zbroi udawał, że mnie ratuje z opresji. Gdy już wygrał szybko przybył do mnie i zrobił tą samą sztuczkę co na początku magik. Znalazłam się w przebieralni i znowu na scenie tym razem w normalnych ciuchach.

Widzicie już księżniczka nie jest w opałach.
Oklaski.

Słyszałam gwizdy i wróciłam na miejsce.
- Jesteś pewna, że to nie są czarodzieje ? – powiedziała przez śmiech Weasley'ówna.
- A ty co się tak śmiejesz? Chcesz wrócić do domu czy nie?
- Przed końcem nie – uśmiechnęła się słodko. I znowu Anna nas uciszyła.
Później pojawił się facet który połknął miecz. Kobieta chodząca po gorącym węglu. I wiele innych na końcu był klaun, który podszedł do nas i dał Philipowi pieska z balonów. Ginny znowu zapytała czy to magia, "przecież tego mugol nie potrafi, chyba..." jak to ujęła. I po raz setny powtarzałam jej, że w tym nie ma nic magicznego. Gdy przedstawienie się skończyło z uśmiechami na ustach wróciliśmy na przyjęcie.
- Przepraszam babciu za nieobecność, ale to była jedyna okazja zobaczenia cyrku „Gwiazdka”.
- Nie gniewam się, a teraz siadajcie. - gdy babcia zauważyła Ginny od razu się odezwała -  O witam cię młoda panienko jak się zwiesz?
- Ja ? Jestem Ginny, znaczy Ginevra Weasley – przedstawiła się, a babia przytuliła ją jak członka rodziny.
Zadowolone dzieci poszły do rodziców. Posiedzieliśmy tak z godzinę, kiedy czas było się zbierać. Na początek pożegnałam się z 10 latkami. Później z resztą gości. Gdy już nikogo nie było nadszedł czas i na nas.
- Do zobaczenia, trzymajcie się ciepło – powiedziałam i przytuliłam dziadków - My się teleportujemy najpierw do Nory, bo przecież Gin musi wrócić – powiedziałam tym razem do rodziców, oni tylko przytaknęli.
Po chwili zaczęłam wyobrażać sobie Norę i poczułam charakterystyczne szturchnięcie. Byłyśmy na miejscu.

~~♥~~

Dzień dobry, znowu – uśmiechnęłam się do państwa.
- Witaj Rose, może zostaniesz? - zapytała Molly.
- Nie, dziękuję teleportowałam się tylko, aby 'dostarczyć' wiewiórkę – uśmiechnęłam się łobuzersko.
- Ejj, ja tu jestem ! - odezwała się Wesley'ówna.
- Wiem, dobra ja już będę lecieć – i jak na zawołanie do salonu w którym się znajdowaliśmy przyszli pozostali.
- Gdzie byłyście ? I skąd masz róże Gin ?- zaczęła pytać Mionka.
- Ginny  wam opowie ja już zmykam.
Przytuliłam wszystkich.
- Dobranoc księżniczko, tylko kim był książę ?! – zaczęła się śmiać.
- A chcesz się obudzić bez włosów? - zapytałam, ale ona nie przestawała się śmiać – najwidoczniej tak.
- Jaki książę ? - zapytał się George.
- Można tak powiedzieć, że byłam przez chwilę księżniczką – uśmiechnęłam się – no dobra ja już zmykam pa ! – nie usłyszałam odpowiedzi, bo już się teleportowałam.

~Perspektywa Ginny~

- Co takiego ?? I dlaczego, siostra się tak wystroiłaś ? A w sumie dlaczego ty ? - zaczął mnie męczyć pytaniami Fred.
- Spokój, pojechaliśmy do świata mugoli - rozpoczęłam swoją wypowiedź.
- Mugoli powiadasz ? Zaczekaj, już idę – gdy tylko doszedł do nas mój tata, kontynuowałam.
- Więc jako, że zbiłam lodowy posąg. A Carmen się nie zgodziła. Rose poprosiła mnie, abym zajęła się razem z nią dziećmi na imieninach jej babci. No więc, dlatego się tak ubrałam trzeba jakąś wyglądać. No i ponieważ niedaleko był cyrk poszliśmy do niego.
- A co to takiego ? - zapytał się Ron.
- To takie miejsce, gdzie ludzie zabawiają się nawzajem wykonując dziwne sztuczki. Bez użycia magii – wytłumaczyła Mionka.
- Tak właśnie i razem z dziećmi usiedliśmy w pierwszym rzędzie, aby wszystko widziały. Później... co było … ach tak, Rosie kupiła watę cukrową, orzeszki i napoje. Wiecie jak dobra jest wata ? - nie czekając na odpowiedź – No nie ważne dalej był jakiś dziwny prowadzący, który wyczarował mi różę. Ach i jeszcze rycerz na białym koniu, który tak jakby 'uratował' Rose. Nie, nie bójcie się, po prostu ten zwariowany iluzjonista, jak go nazwała Martin'ówna, wziął ją na środek i robiła za księżniczkę. Ciekawe mnie jedynie jak wyglądał ten cały rycerz... A później zobaczyłyśmy inne zaskakujące sztuczki i wróciliśmy do domu dziadków Rose. - skończyłam opowiadać.
- Pasjonujące i mugole to wszystko robią. Interesujące, niemożliwe. - przemówił Arthur.
- No dobra ja się idę przebrać i zaraz do was dołączę. Nie mamo, nie jestem głodna jadłam u Jules i Henrika. A teraz przepraszam.
Poszłam na górę w stronę swojego pokoju. Chwyciłam wygodne rzeczy i się w nie ubrałam. Swoją drogą dziwiło mnie zachowanie George jak opowiadałam o tym rycerzu, tak jakby był zazdrosny. A w sumie Rose i mój brat nawet nieźle do siebie pasują. A Harry jak wspomniałam o róży myślałam, że wybuchnie. Uśmiechnęłam się pod nosem i zeszłam na dół. Wzięłam szklankę z sokiem i pocałowałam mojego chłopaka w policzek. Gdy tylko zajęłam miejsce, odezwał się Arthur.
- I jak tam jest ?
- Gdzie ? U dziadków Rose ? Są miłymi starszymi ludźmi. Wiedzą o świecie czarów, ale sami są mugolami.
- Fascynujące.
- Dobra tato, poproś Mionkę, a ci opowie o świecie „nie czarodziejów”.
- Rzeczywiście, Hermiono opowiedziałabyś mi coś ?
- Oczywiście panie Weasley.
Zaczęły się rozmowy i śmiechy. Po skończonej kolacji podeszłam do Georga.
- Możemy pogadać? - spytałam.
- Jasne – uśmiechnął się, a ja pociągnęłam go w stronę, aby nikt nas nie usłyszał.
- Co jest z tobą ? - zapytałam.
- Co ? Nic, a co ma być?
- Przecież mam oczy. Podoba Cie się Rose - powiedziałam „prosto z mostu”.
- Ja też mam oczy i uważam, że nic się nie dzieje !
- Nie unoś się, rozumiem delikatny temat, ale to fajna i zabawna dziewczyna lepiej się pośpiesz, bo ktoś cię wyprzedzi.
- Nie ważne, jeśli to wszystko to idę – przytaknęłam i odszedł ode mnie. Ale ja wiedziałam, że to nie koniec.
Świetnie się dzisiaj bawiłam i nawet ponure zachowanie mojego brata nie zepsuło mi humoru. Szybko poszłam do przyjaciół i zaczęłam grać w Eksplodującego Durnia. Czas nam szybko zleciał i nawet nie zauważyłam kiedy wszyscy razem ze mną zasnęli w salonie.

~ Przenieśmy się w czasie do momentu gdzie zostawiliśmy Rose ~

Wróciłam szybko, poszłam się przebrać i zmyć makijaż. Gdy zeszłam na dół znowu zebrała się rodzina w komplecie i znowu w kuchni. Na pewno nie przygotowywali posiłku, bo jedliśmy u dziadków.
„No to już jest przesada” pomyślałam kiedy ich zobaczyłam.
- Powiecie mi w końcu ?
- Dobrze zajęłaś się dziećmi, więc możemy Ci to powiedzieć – oznajmił tato.
- Przez cały czas nie chcieliście mi tego powiedzieć, bo baliście, że coś wypadnie nie tak na imieninach babci ?
- Miej więcej – odezwał się Bill z tym swoim głupim uśmieszkiem na gębie.
- Oj nie kłóćcie się już. No więc, od początku wakacji planowaliśmy to razem z ojcem. Ale dopiero niedawno otrzymaliśmy odpowiedź na naszą prośbę. Oczywiście pozytywną. - mówiła mama.
- Przejdźcie do rzeczy. - odezwałam się zniecierpliwiona.
- No dobrze, jedziesz do Hogwartu – powiedział entuzjastycznie Xavier.
- Naprawdę ? - cała byłam w skowronkach, ale tylko to mogłam wykrztusić.
- Jak najbardziej – powiedziała mama – jutro z Billem jedziesz po rzeczy potrzebne, tu masz listę – i podała mi ją.
A ta informacja dopiero teraz doszła do mnie i zaczęłam nieopanowanie skakać z radości i cieszyć się do upadłego. Wszystkich poprzytulałam i poleciałam na górę. Idąc do swojego pokoju usłyszałam jedynie głos Lucasa.
- Myślę, że się ucieszyła.
Z uwagą i radością czytałam kolejno przedmioty, które jutro mam kupić. Na Pokątnej byłam zaledwie dwa może trzy razy i łatwo mogę się tam zgubić, więc na moje szczęście pojedzie ze mną Bill. Nagle przypomniałam sobie „ale co z Carmen ?!”.

-------------------------------------------------------------------------------------------------
Hym... co by tu napisać. Rozdział nawet mi wyszedł i jestem z niego zadowolona. Dedykuje go moim stałym czytelniczką  Notki są dość szybko, ale mam nadzieje, że to dobrze xD Następny jest dość długi, ale wciąż nie skończony, więc dodam go w środę lub piątek :D

Komentarze

  1. kolejny swietny rozdział! podziwiam Cię dziewczyno :) uświadomiłaś mi, że wieki nie bylam w cyrku, a chetnie bym sie wybrala ;p pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. heh, aż miło mi się to czyta xD Ja także dawno nie byłam w cyrku :D I też bym się chętnie wybrała, odświeżyć sobie wspomnienia z dzieciństwa xD i także pozdrawiam <3

      Usuń
    2. Czy tylko ja nie lubię cyrków? Te wszystkie biedne zwierzątka i ci cholerni clowni. =,='

      Usuń
    3. Pat przecież każdemu podoba się coś innego. Zwierzęta, faktycznie szkoda mi ich, ale nie we wszystkich cyrkach właśnie są. Załóżmy że w cyrku "Gwiazdka" mają specjalne traktowanie xD. Lubić, nie lubić ty masz uraz z dzieciństwa.

      Usuń
  2. heej ;)
    chciałam poinformować o nowym rozdziale, miłego czytania ;D
    a co do rozdziału, to coraz bardziej mi się podoba ;p
    czekam na następne ;D
    daff.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny jak zawsze <3
    Najlepszy moment w cyrku.
    Z niecierpliwością czekam na następne. Mam nadzieję, że dodasz jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Noo. Tak więc książe kochanoe by z tb nie wytrzymał. W sumie ze mną też nie. Żorż staje się zazdrosny. Ahh. ;) Uroczo skarbieee.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach, ten George *w* No niech jej wyzna tą miłość! A rodział jak zawsze super :D
    Dużo weny :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwila moment bez pośpiechu xD Nawet jeszcze się nei oswoił z tą myślą :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Epilog.

47. „W tym świecie nawet ściany mają uszy.”

50. „Uratowana przed demonem, który wysysał resztki sił życiowych z otoczenia.”