12. „No to mamy wolną chatę.”


                  W kuchni stali Carmen i Draco. Koło nich znajdował się zlew, który był pełen piany. Cały czas rosła. A oni jak gdyby nigdy nic, rzucali się mydlinami. Nie można ich było nawet odróżnić. Z tego co zauważyłam, bawili się w najlepsze. Nie zważali na kuchnię, która nie była w najlepszym stanie. Chyba nawet mnie nie zdawali sobie spraw, że się im przyglądam, ale to dobrze. Ogółem widok był bezcenny. Dwie, wydawać się by mogło, normalne osoby, nawzajem obrzucały się pianą. Wszystko psuł fakt, że w każdej chwili, mogła przyjść Cyzia.
- Wiecie, że może tu się zjawić Narcyza? – zapytałam sarkastycznie.
- Nie ważne – odpowiedział mi.
- Ona ma rację. Zawieszenie broni – powiedziała Carm.
- Dwie na jednego? To nie fair. Niech wam będzie.
- Wy idźcie się przebrać. A ja to ogarnę. – Po tych słowach wyciągnęłam różdżkę i wypowiedziałam zaklęcie; „Chłoszczyść”.
W tym momencie wszystkie rzeczy latały po całym pokoju. Kuchnia zaczęła coraz bardziej przypominać pierwowzór. Po chwili do pomieszczenia weszli Carmi i Draco. Przeszliśmy do salonu i zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Po jakiś 15 minutach, do pokoju weszła gospodyni.
- Dzieci, ja z Lucjuszem musimy coś załatwić. Wrócimy dopiero jutro.
- Postaramy się, aby dom jeszcze stał jak wrócicie – oznajmił z łobuzerskim i dobrze nam znanym uśmiechem, Draco.
Gdy tylko z salonu wyszła pani domu, znowu zaczęły się rozmowy, kawały i opowieści. Jedną z nich była, kiedy pierwszy raz przez Carmen miałam styczność z Ognistą i jak "latałam" po szkole mówiąc wszystkim prawdę, nawet najgłupszą. Po tym jak Blackówna skończyła swoją jakże szczegółową opowieść, nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Później zaczęłam mówić, jak kiedyś założyła się z Emily o to, że umówię się z Joshem Wrightem. Nie chciałam się zgodzić, więc nieudolnie przyrządziła Eliksir Miłosny. Zapominając o najważniejszym składniku. Skutkiem tego było, że przez cały dzień chodziłam zakochana w swoim odbiciu. Dlatego jako zemstę, nie dość, że dostała kare od Olimpii, to przegrała zakład i musiała spędzić dzień z dziwnym Loo. Szkoda było gadać co Loo wymyślił... Ale gdy spojrzałam na Carmen, zauważyłam mord w jej oczach. Co sprawiło, że pominęłam tą kwestię. Oczywiście nie zapomniałam o najśmieszniejszym wątku. W dniu zdjęć szkolnych, który był dzień po incydencie, Carmen była zamieniona w wilkołaka i taką ją zapamiętają pokolenia. Znałyśmy wszystkie swoje sekrety i pamiętałyśmy wszystkie głupie sytuację, które razem przeżyłyśmy, ale już więcej nie mówiłyśmy o tym, bo dnia by nie starczyło. Z tego co zauważyłam Malfoy bawił się bardzo dobrze. Z momentem, kiedy miał zacząć mówić, co mu się kiedyś przydarzyło, przerwał mu donośny głos ojca.
- My już idziemy, zachowujcie się – odezwał się i wraz z małżonką teleportował.
- No to mamy wolną chatę! - Z entuzjazmem oznajmił Draco.
- I co z tego? - spytałam.
- Jak to "co"?! Imprezka.
- W sumie – powiedziałam,  równocześnie z Carmen.
- Powiadomię znajomych, a wy się szykujcie.
-  Okej – oznajmiłyśmy i już nas nie było.
Zaczęłyśmy szukać ubrań. Po krótkim czasie, zrezygnowanie nic nie znalazłyśmy. Teleportowałyśmy się do swoich domów, aby wziąć coś z szafy. Gdy już tam byłam, wybrałam niebieską spódnice, także niebieskie baleriny i białą koszulkę z wielkim sercem na środku. Po chwili znowu byłam w rezydencji Malfoyów. Poszłam do łazienki. Przygotowanie się, zajęło mi zaledwie 15 minut. Rozczesałam jeszcze włosy i lekko zakręciłam prostym zaklęciem. Do tego lekki makijaż i mogłam się pokazać ludziom.
„Swoją drogą, ciekawe kogo zaprosił.”
Poczekałam jeszcze na Carmen. Po chwili wyszła w koszulce z „Cookie Monster” i spodniach do tego baleriny, lekki makijaż i wysoki kucyk.
- Idziemy? - spytałam.
Dziewczyna tylko przytaknęła i w wyśmienitych humorach zeszłyśmy na dół. Tymczasem Draco już puścił muzykę. Przyszło mnóstwo osób. Z tych po poznawałam byli jedynie Teodor, Blaise i Nina.
„Cały pokój gości, a ja większości nie kojarzę.”
Na szczęście nie byłam jedyna. Carmen też nie wiedziała kim są ci ludzie. Z tego co dowiedziałam się od platynowego, to sami ślizgoni. niezręczna atmosfera pękła jak bańka mydlana, gdy Draco poprosił mnie do tańca. Do tego i Blaise ukłonił się przez szatynką i spytał o to samo. Nie miałyśmy nic przeciwko i się zgodziłyśmy. Zauważyłam, że Malfoy dobrze tańczy.
„Ale do George mu daleko.”
Poznałam kilka nowych osób. Ślizgonki nie są takie złe, ale do najmilszych, to na pewno nie należą. Jeśli impreza to i Ognistej nie może zabraknąć. Bawiliśmy się tak i bawiliśmy. W końcu wypompowana postanowiłam spocząć na kanapie. Niestety nie na długo, bo ktoś mnie szturchnął w rękę.
- Cześć – powiedziała.
- O! Hej, Nina. – Uśmiechnęłam się.  – Jak impreza?
- W porządku, zrobiłabyś coś dla mnie? - sapytała nieśmiało.
A ja się tylko zastanawiam. Jak ta kobieta trafiła do Slytherinu. Była miła, choć jak się ją bliżej pozna to i zwariowana.
- Zależy.
- No bo.. - przewała. – Chodzi o to… - Nie mogła ułożyć pełnego zdania.
- Spokojnie. Mów co ci leży na wątrobie. – Spróbowałam jej dodać otuchy.
- Draco – powiedziała cicho.
Głucha to ja jeszcze nie jestem. Siedziała koło mnie, więc ją usłyszałam. Pomimo hałasu panującego w domu, mam bardzo dobry słuch. Co jest zaletą, a czasem wadą.
- Podoba ci się?! - zapytałam, a w sumie trochę stwierdziłam.
- Może trochę. Ale nie zwraca na mnie uwagi. Czy mogłabyś poprosić, aby ze mną zatańczył? Oczywiście zrozumiem jak się nie zgodzisz.
- Nie ma sprawy. – Wstałam z wygodnego siedzenia i podeszłam do chłopaka. Stał przy barku.
"A to pijaczyna." 
Zachichotałam. Dla niewtajemniczonych, mogłoby wydawać się dziwne. Przerwałam mu rozmowę, z niejakim Victorem Crabbem.
- Hej piękna – powiedział gdy podeszłam do niego.
- Cześć. – Pociągnęłam go za rękę, aby pomówić z nim, bez większej ilości światków. Każdy tańczył w salonie, więc poszliśmy do kuchni.
- A więc... - zaczęłam.
- Do rzeczy Rose, zabawa ucieka.
- Milutki jak zawsze. Zatańcz z Niną. Wiem, że ci się podoba. Ktoś wam musi pomóc. - Pokiwałam głową, na znak ich bezradności.
- Wcale nie, ale zatańczyć mogę.
- Tak trzymać. – Pocałowałam go w policzek i odeszłam, zauważając Carmen.
- Jak tam nasze gołąbeczki? – zaczęła.
- Nina i Draco? Nie wiem, chodź zobaczymy. – Poszłyśmy w stronę salonu.
- Już tańczą. Przy okazji tworzą ładną parę – oznajmiła Carm.
- Może i tak. Ale przecież nie będziemy się na nich wiecznie patrzeć, chodź na parkiet. – Pociągnęłam ją na środek salonu.
Zabawa trwała i trwała, dopiero około 23 goście zbierali się do swoich mieszkań. Kiedy już poszli, dom wyglądał jakby przeszło przez nie tornado. Carmen jednym sprawnym ruchem wypowiedziała to samo zaklęcie, co ja rano. Rzeczy zaczęły latać po pokojach i ustawiać się na swoich miejscach. Gdy wszystko było załatwione, miejsce tymczasowego zamieszkania było wyczyszczone, aż lśniło, Carmen powiedziała.
- Proponuję coś zjeść. Jestem głodna.
Po tych słowach skierowaliśmy się do kuchni i zaczęliśmy robić sobie kanapki. Ja wzięłam z dżemem, Carmen z Nutellą, a Draco sobie odpuścił i patrzył jak konsumujemy posiłek. Kiedy już skończyłyśmy, skierowaliśmy się w stronę pokoju młodego Malfoya. Z momentem wejścia do jego pokoju, zauważyłam jaki jest ładny. Wcześniej jak byłam u niego, nie skupiłam się na tym.
 „Bo po co?!”
Cały pokój był w ładnych, stonowanych kolorach. Górowała biel, srebro i zieleń. Na ścianach wisiały przeróżne plakaty znanych graczy. Przy oknie widniało duże, okrągłe łóżko, nakryte poszewkami z wężami. Zielony dywan, kanapa... w skrócie wszystko co potrzeba. Podeszłam do swojej torby w poszukiwaniu ciuchów do przebrania. Nie mogłam znaleźć, więc wysypałam zawartość mojej torby na łóżko blondaska.
- No pięknie... Zapomniałam piżamy. I w co ja się niby przebiorę?! Przecież nie teleportuję się do domu... Jest duże prawdopodobieństwo, że obudzę wszystkich. A skutki tego będą dla mnie nie przyjemne... - powiedziałam.
- Jak chcesz, to weź sobie z mojej szafy jakąś koszulę i w niej śpij – oznajmił Draco.
- Naprawdę? To świetnie. Dziękuję. – Cmoknęłam go w policzek i podeszłam do szafy.
Kiedy tylko ją otworzyłam, zauważyłam garnitury, koszule, same eleganckie wdzianka. Chwyciłam białą koszulę i skierowałam się ku łazience. Zmyłam makijaż i odziałam się w bluzkę Malfoya, która miała mi służyć tej nocy, jako piżama. Była lekko duża, ale to nawet dobrze. Zaraz po mnie, do toalety weszła Carmi i na końcu blondyn. Gdy byliśmy gotowi do snu, Draco zaczął kończyć historię, którą rozpoczął w salonie dziś popołudniu. Z tego co się dowiedziałam, zamienił kotkę woźnego, podobno przez przypadek w papugę i nie mógł jej później złapać. Zaśmiałyśmy się i w dobrych humorach chciałyśmy ułożyć się do snu.
- Jest dość późno, trzeba iść spać - powiedziała Carmen.
Ziewnięciem potwierdziłam jej słowa.
- Ja śpię z Rose na łóżku, a ty kochany kuzynie prześpisz się na kanapie – oznajmiła Blackówna.
- Ostatecznie mogę się zgodzić. Chociaż... – oznajmił wesoło, rzucając się na łóżko.
- Nie zapomniałeś o czymś? – odezwała się Carmen.
- O czym niby?
- To nie kanapa – powiedziałyśmy równocześnie.
- Oj nie ważne, dobranoc. - Wstał i skierował się w odpowiednią stronę.
- Branoc – znowu rzekłyśmy  w tym samym czasie.
Nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
                                     Rano, gdy otworzyłam oczy, ujrzałam nietypowy obrazek. Black i Malfoy gapili się na mnie.
- Czy ja mam coś na twarzy? - powiedziałam, nie wiedząc o co im chodzi.
- Nie. Po prostu już 9, a ty tak spałaś i nie chcieliśmy cię budzić – odpowiedział Draco.
- A tak na serio zastanawialiśmy się jak Cię obudzić, ale mieliśmy pecha i sama się obudziłaś – oznajmiła Carmen.
- Pecha? Jak zawsze miła... – powiedziałam siadając. – To co chcieliście mi zrobić?
- Na początek może standard. Lodowata woda, poduszka na twarzy albo napuściłybyśmy na siebie zgraję papierowych ptaszków... - zaczęła wyliczać Carmi.
- Dobra! Rozumiem, pomysłów wam nie brak – wystawiłam do nich język i wyszłam z ciepłego łóżka.
Wyciągnęłam ze swojej torby żółte jeansy, białą bluzkę i różowe trampki. Dodatkowo długi wisior z sową. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i ogólnie wykonałam poranną toaletę. Kiedy wyszłam, przyjaciele na mnie czekali. Pewnie abyśmy razem poszli na śniadanie. Już na schodach poczułam cudowny zapach naleśników. Szybko podeszliśmy do stołu i usialiśmy na swoich miejscach. Siedziałam koło Carmen i Narcyzy. Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy na górę. My się pakowałyśmy, a Draco usiadł na kanapie i idiotycznie podrzucał jakąś piłkę w górę. Odbijała się od sufitu i spadała w jego ręce. Po około 5 minutach byłyśmy gotowe.
- Masz wszystko? - po raz setny zapytała Carmen.
- Tak, wszystko spakowałam – oznajmiłam z uśmiechem.
- O popatrz. Draco ma nasze zdjęcie we trójkę – oznajmiła Carm spoglądając na biurko chłopaka. 
- Ale słodkie. – Uśmiechnęłam się. – A teraz chodźmy.
Platynowy przewrócił jedynie oczami. Kiedy zauważył, że chcemy wziąć swoje bagaże, chwycił je. Pozostawiając nam jedynie błyskawice. Przy progu, pożegnałyśmy się z wszystkimi. Nawet z Bellą, która niedawno przybyła. Uściskałam blondyna i wyszłam na zewnątrz, razem z moją przyjaciółką. Następnie wzbiłyśmy się w powietrze i po chwili byłyśmy przed moim domem.
- Do zobaczenia. – Uśmiechnęłam się i uściskałam Blackównę.
- Cześć! – Pomachała mi i poleciała w stronę swojego domu.

~~♥~~

                                    Gdy tylko weszłam do własnego domu, usłyszałam rozmowę dobiegającą z kuchni. Poszłam tam i zapytałam.
- A co tutaj się dzieję?
Kiedy domownicy mnie ujrzeli, momentalnie ucichli. Nie miałam pojęcia dlaczego, w końcu odezwał się Xavier.
- Nic. Dowiesz się w swoim czasie.
- Ale ja chce wiedzieć teraz! - odpowiedziałam
- Mówi się trudno – dodał  Bill
- Fajnie, bardzo fajnie... – spiorunowałam ich wszystkich wzrokiem i poszłam na górę.
Od razu weszłam do pokoju, położyłam torbę na biurko i zaczęłam się zastanawiać.
 „O co chodzi?”

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i jest nowy rozdział. Miałam problemy techniczne z laptopem, więc nie miałam jak go dodać. Ale jest okej. Co do rozdziału nawet mi się podoba :) Dedykuję go Mey bi, Crystal i Black (która mnie  ponaglała). Za ten czas napisałam nowy rozdział i jeśli będzie 10 komentarzy to dodam go nawet dzisiaj :) 
P.S. Podoba się wygląd bloga, czy woleliście poprzedni ??
Pozdrawiam :*.

Komentarze

  1. podoba mi się wygląd bloga, tak samo jak i rozdział :) Szkoda tylko, że nie było w nim bliźniaków <3 dziękuję za dedyk i mam nadzieję, że 10 komentarzy pojawi się tu w sposób błyskawiczny! ;) pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. To tak. Za baleriny policzymy się w szkole. Wilkołak mnie rozwalił. Pozytywnie oczywiście. No i Dracuś. Moja kochane słoneczko, ale zdjęcoe zerżnęłaś. :* i dzięki za dedykację. ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytaj ze zrozumieniem slońce xD Już nie pamiętasz co napisałaś xD A jeśli chodzi o zdj. Hogwartu to wzięte z twojego fp (nie ma to jak oberwać tłuczkiem) xD he he he baleriny xD cieszę się ale jeśli Cię rozwalił to z kim będę siedzieć w ławce ?! :*

      Usuń
  3. Zajrzysz na mojego bloga ? http://ginny-harry-forever.blogspot.com/ świetnie piszesz :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle super *w* Szkoda tylko, że troszeczkę krótki ten rozdział :// A tym czasem: Accio 10 komentarzy! :D
    Weny życzę ^.^

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie *.*
    O co chodzi jej rodzinie ? o.O
    Mam nadzieję, że te 10 komentarzy pojawi się jeszcze dzisiaj ;D
    Nowy wygląd bardzo mi się podoba <3
    Czekam na kolejną notkę więc ludzie komentujcie ! ;>

    OdpowiedzUsuń
  6. Wygląd tamten bardziej mi się podobał, ale sówka rozpiernicza system <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaraz skarbie będzie 10 komentarzy. *w*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Epilog.

47. „W tym świecie nawet ściany mają uszy.”

50. „Uratowana przed demonem, który wysysał resztki sił życiowych z otoczenia.”