24. „Nigdy nie żałuję chwil, które sprawiły, że przez moment byłam szczęśliwa”.


                      Stałam tak wyczekując odpowiedzi. Nic. Nastała chwila ciszy, która była coraz bardziej uciążliwa. Coś musiało się stać. „Ale co?”
- Powiesz mi w końcu? - oznajmiłam lekko zniecierpliwiona i zdenerwowana.
- Nie ważne. Chodź się przejść.
- Żartujesz? Nie zmieniaj tematu. Zresztą, jak sam mi nie chcesz powiedzieć, to tam idę.
- Naprawdę chcesz wiedzieć?
- Tak ! - krzyknęłam.
- No dobrze, ale żeby nie było, że nie ostrzegałem. Z tego co się dowiedziałem pomiędzy krzykami to, iż Lucas wszedł do twojego pokoju i pożyczył Śnieżkę.
- I o to tyle zamieszania ? - przerwałam.
Lecz on to zignorował i kontynuował.
- Gdy tak szedł po twoim pokoju potknął się o... nie jestem pewien, ale chyba o podręczniki do Hogwartu i wywalił regał z książkami. Za tymi wydarzeniami przewróciła się szafka i cały pokój masz zdemolowany.
Widział, że zaczynam się mocno denerwować.
- Ale jest jeden plus – dodał.
- Niby jaki?
- Twojej sowie nic się nie stało – uśmiechnął się, ale ja wciąż byłam zła.
Nie zwracając już na niego uwagi pobiegłam w stronę domu. Gdy już przekroczyłam próg usłyszałam urywek „kazania”.
- To co zrobiłeś jest karygodne. Wyobraź sobie jak zareaguje twoja siostra, przecież widziałeś stan jej pokoju. Ale jak można przewrócić się i zwalić regał, potem próbując wstać zepsuć szafkę, a na końcu do tego wszystkiego zawalić książkami i nie wiadomo czym jeszcze łóżko, które pod ciężarem szafki się rozwaliło. Za karę będziesz na każde zawołanie siostry i odnowisz jej pokój. Koniec dyskusji. - usłyszałam poważny głos ojca.
- Ale tato... to nie moja wina – tłumaczył się Lucas.
Zapewne chciał coś jeszcze dopowiedzieć, ale kiedy mnie zobaczył spojrzał na mnie tymi przepraszającymi gałami.
- Lepiej, żeby mój pokój był w miarę normalny – powiedziałam i pobiegłam na górę.
Gdy tylko otworzyłam drzwi zobaczyłam katastrofę. Jedno machnięcie różdżką wszystko by naprawiło, ale zapewne Nicolas zabrał Lucasowi magiczny przyrząd. Niech se radzi sam. Zauważyłam jedynie, że nie potknął się o książki do Hogwartu, bo je miałam w szafie. Ale o porozrzucane na dywanie stare podręczniki z Beauxbatons, które miałam poskładać i zanieść na strych. Jedynie co mi pozostało to spakować się na jutro. Wszystkie potrzebne rzeczy już po 20 minutach znajdowały się w kufrze. Książki, kociołek, ubrania, kosmetyki, szatę i ogółem to co w Hogwarcie będzie mi potrzebne. Jedynie różdżkę zostawiłam. Zaniosłam wszystkie rzeczy do salonu. Wraz ze Śnieżką, którą wypuściłam, aby coś zjadła.
- Masz 2 godziny, będę w tym czasie u Olie'go, a jak wrócę wszystko ma być ogarnięte i na swoim miejscu. Zrozumiano ?
- Tak jest kapitanie – zasalutował mi jak w wojsku mój brat i pobiegł do pokoju wszystko naprawić.
Po chwili mnie nie było, a przez ten cały czas Oliver czekał wytrwale na zewnątrz. Taki przyjaciel to istny skarb.
- Już wszystko gra ? - zapytał.
- Tak, a teraz chodźmy do ciebie. Zostanę przez 2 godziny niech zdążą naprawić mój pokój.
Na to tylko się uśmiechnął i wyciągnął ramię. Chwyciłam go i poszliśmy w stronę domu blondyna. Przywitałam się grzecznie z Elisabeth i Richardem, czyli rodzicami Olivera. Po drodze minęłam się jeszcze z jego młodszą siostrą Julie. Można tak powiedzieć, że byłam przyjacielem rodziny. Dużo czasu spędzałam kiedyś w tym domu. Nikt mi nie musiał tłumaczyć gdzie co jest. Przekręciłam klamkę, a moim oczom ukazał się duży pokój. Pod ścianą białe łóżko, obok którego znajdowało się wielkie okno. Całe pomieszczenie było złoto, brązowo, białe. Na środku pomarańczowy dywan, a na ścianach plakaty różnych zespołów. Co mnie bardzo ucieszyło, na szafce nocnej było nasze zdjęcie, kiedy byliśmy jeszcze maluchami. Uśmiechnęłam się pod nosem i usiadłam na łóżku. Zresztą to samo uczynił Olie, więc mocno się do niego przytuliłam. Zaczęliśmy gadać o różnych mniej i więcej ważnych sprawach. W końcu poruszyłam temat szkoły. Oliver spochmurniał.
- Co się dzieje ? - zapytałam.
- Nic – odpowiedział szybko, może za szybko.
- Przecież Cię znam, mnie nie oszukasz.
- Tak, to prawda. Chodzi o to, że w Szkole Magii i Czarodziejstwa jakim jest Hogwart nie znam nikogo, prócz ciebie. Trudno mi było pożegnać się z moimi przyjaciółmi z Drumstrangu.
- Rozumiem, ale czasem zmiany są dobre. Poza tym z taką śliczną buźką na pewno dziewczyny będą ustawiać się w kolejkach. To wiem na pewno – po czym pocałowałam go w policzek.
- Przecież ty też jesteś śliczna. Pomimo że byłaś jakąś panią. Przynajmniej tyle zrozumiałem z twojego opowiadania.
- Panią Weasley – uśmiechnęłam się.
- Dobrze, że jesteś już sobą. Moją średniego wzrostu, piętnastoletnią, ciemnowłosą blondynką, o morskich oczach, przez które nie jeden stracił i straci głowę. Jakoś sobie ciebie nie wyobrażam w innej postaci.
- Ej, byłam nią może z 30 minut. Nie więcej. Później stałam się sobą.
- Ale jak przecież eliksir wielosokowy działa dłużej.
- Tak, ale dostałam antidotum, które to przyśpieszyło. Znacznie bardziej wole swoje ciało.
- Uwielbiam Cię.
- Wiem, a wracając nie masz się czym przejmować.
- Co ja bym bez ciebie zrobił ?
- Nic – zachichotałam.

~ Perspektywa Molly ~

Było już późno, a nikt nie raczył się spakować. Przez cały dzień mówiłam im, że rano nie będą mieć na to czasu. A oni jak zawsze nic. No oprócz Hermiony i Harrego, którzy byli już gotowi.
- Wstawać z tej kanapy lenie i pakować się i to już !
- Ale mamo.. - zaczął Ronald.
- Nie ma najmniejszego, ale. Już mi stąd.
I gęsiego wyszli z pomieszczenia. Po jakiś 15 minutach, można było usłyszeć wszystko co się przewraca. A nie było tego mało.
Jak słonie w składzie porcelany”.
Weszłam na górę i zaczęłam pakować moich synów, bo Hermiona pomagała Ginny. Weszłam do pokoju najmłodszego syna, a temu pomagał Harry. Posłałam im jedynie promienny uśmiech i poszłam w stronę pokoju bliźniaków. Gdy otworzyłam drzwi. Oni zamiast się pakować siedzieli na łóżkach. George oglądał jakieś zdjęcia, a Fred myślał zapewne nad nowymi kawałami.
Zaczęłam tupać nogą w końcu mnie zauważyli i zerwali się z łóżek. Takim oto sposobem po 25 minutach nareszcie wszyscy byli gotowi w podróż do Hogwartu. Jeden z nielicznych razy, kiedy nie będą musieli pakować się z samego rana. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do sypialni. Przebrałam się w swoją piżamę, ucałowałam na dobranoc męża w policzek i zasnęłam.

~ Wracamy do perspektywy Rose ~

- Nie śpij, bo Cię okradną. - zaśmiał się Olie.
- Ja ? - przetarłam zaspane oczy – ile już tu siedzę ?
- Ze 3 godziny jak nic.
Spojrzałam na zegarek i faktycznie. Szybko pożegnałam się z domownikami. I znalazłam się w domu. Na sofie leżał zmęczony tato i Lucas. Zaśmiałam się i pobiegłam na górę. Gdy otworzyłam drzwi nie spodziewałam się, że dadzą sobie radę, a jednak. Pokój był jak nowy. Na łóżku stała Śnieżka, której nikt nie raczył otworzyć klatki, przynajmniej okno było otwarte. Poszłam więc na dół po ową rzecz. Otworzyłam ją, a sowa szybko do niej „wskoczyła”. Padnięta dzisiejszym dniem, ale z uśmiechem na ustach przebrałam się w piżamę i zmyłam resztkę makijażu. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęła.

~~♥~~

Następnego dnia obudziły mnie promienie słońca. Otworzyłam oczy i znowu miałam wyśmienity humor. Nucąc sobie jakąś piosenkę, wyszykowałam sobie rzeczy i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, po czym owinęłam się w ręcznik i wysuszyłam włosy. Rozczesałam je, ale pozostawiłam rozpuszczone. Następnie ubrałam się w jasno zielone jeansy i białą bluzkę. Jeszcze trampki i byłam ubrana. Dodatkowo nałożyłam na siebie lekki makijaż, składający się z tuszu do rzęs i błyszczyka. Lekko spryskałam się perfumą, a do tego wszystkiego założyłam mój ulubiony, srebrny wisior z sową. Była zaledwie 7 rano, a do pociągu Hogwart Express miałam jeszcze sporo czasu. Pożegnałam się z pokojem, za którym będę tęskinć i chwyciłam sowę. Postanowiłam zaczekać w salonie. Ale najpierw śniadanie. Gdy zeszłam zauważyłam mamę szykującą jakieś pyszności.
- A ty co tak wcześnie wstałaś ? - powiedziała ściskając mnie.
- Jakoś nie mogę się doczekać Hogwartu.
- Będziemy tęsknić – oznajmiła, a z jej oczu poleciała pojedyncza łza.
- Mamo, przecież nie wyjeżdżam na zawsze – uśmiechnęłam się pocieszająco.
- Ja wiem, tylko, że Cie bardzo kocham.
- Ja ciebie też.
Mama tylko się uśmiechnęła, puściła mnie i zaczęła znowu kończyć przygotowywać śniadanie.
- Pomogę Ci – powiedziałam.
- Dobrze, zacznij rozkładać talerze i szklanki.
Tak też zrobiłam, później układałam gotowe kanapki i pomagałam w kończeniu sałatki. Wybiła 8, więc czas na śniadanie.
- Pójdę ich pobudzić.
Nie czekając na odpowiedź pobiegłam w stronę pokoju braci. Tato od dawna już nie spał, więc tylko weszłam do niego, aby mu powiedzieć o śniadaniu. Ale za to Bill, Lucas i Xavier spali w najlepsze. Najpierw podeszłam do Billa i zrzuciłam go z łóżka. Lucasa za to zaczęłam bić poduszkami. A Xavierowi zabrałam kołdrę. Nie byli zadowoleni z pobudki, ale w końcu wstali i poszli się ubierać. Uśmiechając się od ucha do ucha zajęłam swoje stałe miejsce i zaczęłam jeść śniadanie. Po chwili zaczęła się schodzić reszta mieszkańców domu. Gdy już skończyłam uśmiechnęłam się i pożegnałam, gdyż na peron 9 i ¾ miałam jechać z Olim.
- To ja już idę – uśmiechnęłam się do wszystkich i jeszcze sprawdziłam czy niczego mi nie brakuję.
Wyszłam zostawiając bagaże i sowę w domu. Bo zapakuje mi je Oliver jak już będzie gotowy. Zadzwoniłam w dzwonek i otwarła mi Julie.
- Hej, Oliver gotowy ? - przywitałam się.
- Cześć – uściskała mnie – tak już schodzi.
Zawołała go, a po 5 minutach był już w stanie się pokazać ludziom. No może nie licząc tych kapci w kształcie głowy psa.
- Urocze papucie – powiedziałam i zaczęłam chichotać.
Dopiero teraz zorientował się, że ma je na nogach. Zaczerwienił się delikatnie i ściągnął je. Za nim szedł jego tato. Oliver niósł swoje bagaże, za to Richard jego brązową sowę z białą „plamką” na lewym oku. Przez co była oryginalna. Odłożył je, a ja mocno go uściskałam. Przywitałam się z panią i panem Holins, a zarazem pożegnałam z Elisabeth i Julie. Richard nas zawoził na peron, więc z nim pożegnać się mogłam później. Do bagażnika zapakowane zostały bagaże chłopaka, a po chwili także i moje. Śnieżka zaś była na moich kolanach, zresztą jak Kropka u Olivera. Podróż na stację minęła na bardzo krótko. Nim się obejrzeliśmy nasze kufry były już w wózku, a my żegnaliśmy się z panem Holins'em. Gdy zniknął z naszego pola widzenia poszliśmy w stronę peronu, ale nie zauważyliśmy takiego. W końcu jakaś grupka osób wpadła w ścianę. „Może to jest to, nie zaszkodzi spróbować”.
Wbiegliśmy w ścianę i znaleźliśmy się na odpowiedniej stacji. Zobaczyłam Weasley'ów, Harrego i Hermionę, bez wahania pociągnęłam za rękę mojego przyjaciela i już po minucie znaleźliśmy się przy nich. Z zaskoczenia rzuciłam się na Harrego. Ten się tylko uśmiechnął wiedząc kto to był. Później przytuliłam się do Rona, Freda, Ginny, Hermiony i na końcu do George'a.
- Hej ludziska, co słychować ? - uśmiechnęłam się – a to jest Oliver.
- Miło mi was poznać – teraz jego twarz szczerzyła się w uśmiechu, podał ręce po kolei każdemu.
- Niech zgadnę kolejny z braci ? - zagadał Fredzio.
- Niee, zapamiętajcie mam 3 braci: Billa który ma 17 lat, Lucasa mającego 19 lat i Xaviera 23 letniego gamonia. Tego oto pana znam od dzieciństwa - gdy tylko zauważyłam Carmen, przeprosiłam ich i złapałam Olie'go za rękę, na znak, aby poszedł ze mną.
Gdy odwróciłam się, aby ponaglić przyjaciela usłyszałam głośny krzyk.
- Rose ! - powiedział to nie kto inny, jak sama Carmen Black.
- Carmen ! - odkrzyknęłam jej.
Podeszła do mnie, a w sumie podbiegła i mocno mnie przytuliła.
- A gdzie twój przyjaciel ? - zapytałam.
- Właśnie nie wiem, mieliśmy jechać razem, ale jak się dowiedziałam go już nie było. A ty to pewnie Oliver ? Dużo o tobie słyszałam.
- Tak. I mam nadzieję, że same dobre rzeczy - powiedział z tym swoim urokliwym uśmiechem.
- No przecież – Carmen zaczęła się rozglądać i w końcu ujrzała brązową czuprynę z zielonymi oczami – O tam jest !
Nie zwracając na nas uwagi mocno rzuciła się na przyjaciela. Ujrzałam jedynie twarz Freda, który nie był zadowolony widokiem Black'ówny ściskającej jakiegoś przystojnego bruneta. Zachichotałam i podeszłam do nich.
- Ty to pewnie Rose, jak się nie mylę – zagadał przybysz.
- Tak, a ty ?
- Scott – podałam mu rękę.
- A to Oliver – przedstawiłam blondyna.
Zaczęli między sobą gadać, kompletnie nas olewając.
- Tak, racja nie zwracajcie na nas uwagi – prychnęła Carmen.
- Jak nas nie widzą to sobie idziemy.
I znowu nic odeszłyśmy do swoich wózków i ujrzałyśmy Dracona. Szybko podbiegłam do niego i mocno go uściskałam, nie zważając na mordercze spojrzenia ślizgonek. Następnie Carmen przytuliła platynowego.
- Hej śliczne – uśmiechnął się szarmancko.
- Cześć – powiedziałyśmy równocześnie.
- Carmi dlaczego masz różowe kłaki ?
- Nie ważne, a gdzie Nina ? - palnęła Carmen.
- Nie wiem, a skoro nie macie z kim siedzieć to zapraszam do naszego przedziału.
- Pewnie – znowu równocześnie. Na co wybuchnęłyśmy salwą śmiechu.
- Chodźcie już – uśmiechnął się.
Tak Draco Malfoy się uśmiecha. Nasze bagaże zabrał konduktor jedynie sowy zostawił nam i przenośne torby. Usiedliśmy w przedziale ja po prawej stronie miałam Draco, a po lewej okno. Naprzeciwko mnie siedziała Carmen. Dodatkowo w wagonie była Pansy, Blaise i Nott. W końcu pociąg ruszył, a ja zasnęłam opierając się o okno.

~ Perspektywa Carmen ~

Ale to śmiesznie wyglądało. Rosie śpi, a Pansy rzuca na nią mordercze spojrzenie. Tak przypomniałam sobie o aparacie, który mam w torbie. Szybko go wyciągnęłam. Rose zaczęła robić dziwne miny w sumie nic nowego, jak śpi. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu kiedy i Draco zasnął tyle, że Martin'ówna położyła głowę na ramieniu Dracona. Przy czy można było zaobserwować śmieszne zjawisko. Twarz Pansy zmieniła swój kolor z różowego na iście czerwony. Jej też zrobiłam zdjęcie, ale nawet tego nie zauważyła, bo za bardzo wgapiała się w mojego kuzyna i Rose. Tak minęła pierwsza godzina. Nie wiem ile im napstrykałam zdjęć, ale mogę stwierdzić, że baaaardzo dużo. Powoli Malfoy zaczął się budzić.
- Co się dzieje ? - zapytał zaspany.
- Nic, robię wam zdjęcia.
Przewrócił oczami i coś zauważył.
- Carmen twoje włosy, znowu stają się brązowe.
- Co ?! Nareszcie.
Popatrzyłam i tak, faktycznie odzyskiwały normalny kolor. Ucieszyłam się i zrobiłam Rose jeszcze kilka zdjęć. Niestety zaczęła się budzić. Tak nagle otworzyła oczy, że zapomniałam schować aparat. Gdy go zobaczyła zerwała się.
- Co ty wyprawiasz ? - zapytała trochę zła.
- Nie widać ? Zdjęcia – uśmiechnęłam się łobuzersko.
- Pożałujesz.
- Nigdy nie żałuję chwil, które sprawiły, że przez moment byłam szczęśliwa.
- Poetka się znalazła.
Zaczęła się do mnie przybliżać. Więc czym prędzej zerwałam się na równe nogi i wybiegłam z przedziału. Byłyśmy równie szybkie, ale udało mi się dobiec do wagonu gryfonów. Wpadłam do pierwszego lepszego i schowałam się w nim. Zauważyłam, że znajdują się w nim bliźniacy i Lee Jordan.
- C-cześć – powiedziałam zdyszana.
- Hej, przed czym uciekasz? - zapytał czarnoskóry.
- Nie przed czym tylko przed kim.
Nie zdążył zadać następnego pytania, bo do wagonu wparowała Rose.
- Ty.. ugh .. oddawaj mi to ! - powiedziała niezadowolona.
- Nie – zachichotałam.
- Nie ? - zrobiła się czerwona.
Na szczęście zatrzymał ją George.

~Perspektywa Rose~

- Nie wytrzymam, z łaski swojej, kochana Carmen oddaj mi to.
Zaprzeczyła ruchem głowy i jeszcze ten parszywy uśmieszek.
- Jak zobaczę to wywołane i na jakieś szafce nocnej to nie ręczę za siebie – powiedziałam.
- A co się w ogóle stało ? - zapytał rozbawiony całą sytuacją George.
- Zrobiłam jej jak spała kilka, no może kilkanaście... ostatecznie kilkadziesiąt zdjęć.
- Pokaż – zawołali chórkiem.
- Nie, nie ważcie się - zaprzeczyłam.
Niestety nie słuchali mojego sprzeciwu. Weasley mnie nie puszczał jedynie posadził na kolanach, aby móc oglądać zdjęcia. Patrzyłam raz na niego, raz na zdjęcia. No przyznam się były całkiem zabawne. Odrobinę. Ja z Draco robiące dziwne miny. Później … co me oczy widzą.... położyłam się na jego nogach i tak spałam, tak to sprawka Black'ówny, bo uchwyciła swoją rękę. Zachichotałam kiedy zobaczyłam wyciągnięty język Draco i moją głowę na jego ramieniu. Później się obudził i zaczął pozować.
"Ja nie mogę, co za człowiek, zamiast mnie obudzić, wygłupia się."
Lee, Fred i Carmen śmiali się do upadłego. Jedynie George nie był zadowolony. W jego oczach można było dostrzec tak jakby zazdrość.
Nie to na pewno nie zazdrość.”
Jego uścisk już nie był taki silny. Szybko się uwolniłam i zabrałam aparat. Wyciągnęłam kartę i oddałam pannie Black jej pstrykadełko. I wyszłam rzucając ciche „Idę po sowy, zaraz wracam”.
Przeszłam przez wagony i zobaczyłam Pansy, wraz z Malfoy'em, która wyzywała Mionkę.
- Ty szlamo, wynocha stąd ! - krzyknął tleniony.
- Nie chcemy widzieć takich jak ty tutaj.
- To jest pociąg, mam takie same prawa jak wy – powiedziała na swoją obronę szatynka.
- A co tu się dzieje ? - zapytałam podchodząc bliżej.
- Mówimy Granger prawdę w żywe oczy ! - krzyknęła Parkinson.
- Jaką prawdę ? Że jesteś pusta i głupia, a o wszystkie dziewczyny zbliżające się do Draco wyzywasz i obgadujesz. Jesteś po prostu żałosna. A o tobie Draco miałam lepsze zdanie. Chodź Mionka nie warto.
- Dziękuje – wyszeptała – ale idziemy do wagonu ślizgonów.
- Tak po swoje rzeczy – spiorunowałam tamtych wzrokiem i weszłam do przedziału.
Sięgnęłam po Śnieżkę, a Hermionie dałam Diabła. Jeszcze torby i gotowe. Wyszliśmy i musiałyśmy znowu minąć tamtą dwójkę. Gdy szłam koło Malfoy'a chwycił mnie za rękę.
- Przestań – powiedziałam z nutką rozczarowania w głosie.
- Przepraszam Cię Rose.
- To nie mnie powinieneś przepraszać.
- P-prze-przepraszam He-Hermiono – oznajmił cicho, ale usłyszałam każde jego słowo.
Wszystkie trzy wytrzeszczyłyśmy oczy ze zdziwienia.
- Przeprosiny przyjęte – uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
- Już się nie gniewasz ? - zapytał nieśmiało, na co ja zachichotałam.
- Na ciebie nigdy, a teraz idziemy do Carmen. Cześć ! - pomachałam, a gdy się odwróciłam wpadłam na jakąś dziewczynę.
- Bardzo mi przykro. Nie chciałam – powiedziała drobna blondynka o brązowych oczach.
- Nic się nie stało, to ja przepraszam – uśmiechnęłam się.
- Jestem Hermiona Granger – odezwała się za mną i podała rękę nieznajomej.
- Tatia Salvador – uśmiechnęła się oddając uścisk.
- Rose Martin – tym razem ja się przedstawiłam – do jakiego domu należysz ? Czy jesteś nowa, tak jak ja ? Bo Mionka to gryfonka.
- Puchon, zawsze i wszędzie – zaśmiała się.
- Miło było Cię poznać, ale musimy już iść, wybacz – powiedziałam.
- Nic się nie stało – uśmiechnęła się przyjaźnie – ja też już muszę wracać.
- Miło było Cię poznać – powiedziała Granger.
- Was również – ostatni uśmiech i wróciłyśmy do przedziału bliźniaków.
- Macie swoją sowę, a ja idę do Harrego i Rona – powiedziała szatynka, oddała sowę właścicielce i wyszła.
Zajęłam swoje miejsce i zaczęłam słuchać opowieści bliźniaków. Usłyszałam jak jedzie wózek ze słodyczami.
- Idę coś kupić – uśmiechnęłam się.
- Ja zapłacę – George wstał z zamiarem pójścia po coś słodkiego.
- Nie, bo ja.
Zaczął się wyścig. Nakupowaliśmy pełno różnych rzeczy. A gdy trzeba było zapłacić już szykowałam pieniądze, ale wyprzedził mnie George.
- Proszę – podał kobiecie galeony i powolnym krokiem zaczęliśmy wracać do przedziału.
- Jesteś niemożliwy – uśmiechnęłam się do niego i pokręciłam przecząco głową.
- Tak wiem.
Gdy doszliśmy do przedziału przez szybę zauważyliśmy, że Lee gdzieś zniknął. Więc patrzyliśmy na Freda i Carmen, którzy nieudolnie próbowali ze sobą flirtować.
- Myślisz o tym samym co ja ? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem Weasley.
- Trzeba im jakoś pomóc – powiedziałam odwzajemniając uśmiech.
- Chyba mam pomysł – oznajmił.
Ciekawe co mu lata po głowie”.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Miałam dodać jutro, ale jakoś tak na moje imieniny dodam wcześniej xD.
Mam nadzieję, że się podobał, ma 6 stron A4.
A i dedykuję go Oliwci ( Nina Katherine Riddle ), której zawdzięczam tytuł.
Zostawiajcie komentarze :D.
Pozdrawiam !

Komentarze

  1. Jestem pierwsza, a teraz idę czytać rozdział ^6

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego Lucasa naprawdę musiała być mała ciamajda, skoro wywalił regał z książkami i zdemolował pół pokoju! no, ale jest jeden plus! Sowa ocalała z tego harmidru ^^
      Strasznie dużo masz tych perspektyw w swoim opowiadaniu, przez co można się wczuć w każdą postać. Ujęła mnie Molly, ona zawsze była nadopiekuńcza i kochała swoje dzieci ^^
      Olivier miał bardzo miłe przywitanie xD
      Od dzisiaj Draco jest moją najgorszą postacią.. jak mógł Hermionę nazwać szlamą? No tak.. Parkinson przy nim była!

      Podoba mi się ten rozdział! I stoo lat z okazji imienin ^^
      Pozdrawiam,
      Liley

      Usuń
    2. Część :)
      Heh to się cieszę, że jesteś pierwsza :D.
      No przecież ważne, iż sowa cała xD
      Lucas to Lucas hah ciamajda :D
      Tak Molly zawsze była i będzie kochana :) Mam nadzieję, że jej perspektywą nie ma już wątpliwości, że to prawdziwa pani Weasley :)
      Oliver to przyznam się szczerze jedna z moich ulubionych męskich postaci :D
      A co do Draco, zrobił tak, ale chciałam ukazać lekką zmianę jaka w nim zachodzi przez Rose. Młody Malfoy pokaże jeszcze swoje dobre strony ;).

      Dziękuję i za miłe słowa i za życzenia.
      Również pozdrawiam !

      Usuń
  2. Wszystkiego najlepszegozokazji imienin :DRozdziałświetny i czekam na nastepny ! Boże Rose jest świetna :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za życzenia i miłe słowa, wiele dla mnie znaczą.

      Usuń
  3. A tak w ogóle kiedy będzie następny rozdział? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy gdzieś około niedzieli/poniedziałku, chyba, że mnie wena najdzie xD.

      Usuń
  4. Super , mam nadzieję że najdzie wcześniej ! :D
    Pozdrawiam Zuza .

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja również się zastanawiam, jakim cudem można rozwalić cały pokój .!!! Dobrze, że chociaż sowa nie ucierpiała ^^ Draco jak Draco. Ale Pansy to już w ogóle... Ciekawe co George ma na myśli... Czekam na następny rozdział .!
    PS U mnie też nowy. Zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Talent, czysty talent xD Przynajmniej tyle :D Chciałam przedstawić Pansy jako zazdrośnice, ale Draco się zmieni pod wpływem dziewczyn. Co George ma na myśli prędko się nie dowiecie :D Pozdrawiam !

      Usuń
  6. Georgie ! <3 Ty już lepiej nie kombinuj ;d
    Draco, jakiś ty słodki i że jeszcze przeprosiłeś Mionkę *.*
    Pansy ty wredna larwo wynocha !
    Carmen i Fred -> nieudolne flirtowanie. Nie wiem czy mam się śmiać czy płakać ;d
    Ollie słodziak. A i Scott *__*
    No i co w następnym już Hogwart ♥
    Nie mogę się już doczekać ^^
    Przepraszam, że tak późno przeczytałam, ale zaczęły się u mnie dodatkowe lekcje co do egzaminów i musiałam na nich dość długo siedzieć -.-
    Baaardzo przepraszam ;*

    Pozdrawiam
    ~Hermionija <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Georgie i Rose ^^. Heh ten wątek specjalnie umieszczony jest dla Black.
      Tak jedyna osoba, która nie jest zła na Draco za to, że nazwał Mionę szlamą. Ale to było specjalne dla wyższego celu :D.
      Ja się śmiałam xD Ale za to Black na mnie nawrzeszczała, przez co ja się jeszcze bardziej śmiałam xD.
      Olie taki miał być :D A Scott to Scott <3.
      Tak, miał być w tym, ale niestety wyszło 6 stron A4, a zwykle piszę na 4, więc skończyłam xD.
      Spoko, rozumiem xD.
      Hah wybaczam :D.

      Również pozdrawiam !

      Usuń
  7. O mamuniu <3
    Jejku jejku jejku <3
    Ten rozdział jest przecudowny <3
    Miód na moje serce <3
    Świetnie piszesz i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3
    Pisz szybko ;*
    Pozdrawiam i życzę duużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojeju *w*
    Dracuś przeprosił Hermionę O.o
    Achhh ten George :3
    Pisz szybko kolejny rozdział! :)
    Weny ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak przeprosił i nazwał Hermiona, a nie Granger. To dopiero początek ^^.
      George jak George :D.
      Dzięki i pozdrawiam !

      Usuń
  9. Hmmm... Wiesz, przeczytałam wszystkie rozdziały. Co prawda nie komentuje, ale nigdy tego nie robię. Co nie znaczy, że nie czytam xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepraszam, że tak późno.
    Lucas jest taki uroczy, choć ubóstwiam Xaviera, bo jest ZAJEBISTY. *w* Lucas... Ale jak mógł tak szybko ulec swojej MŁODSZEJ siostrzyczce... :3 Wiem, że mnie kooochaaasz. :3 Scottie taki przesłodki gnój. :3 Draco nie powinien być taki "miły"... On GARDZI szlamami... GARDZI !!!! Poza tym Hermajni... Hermajni to szlama. Tyle mogę o niej powiedzieć. Ahh... PSTRYKADEŁKO *w* I te przesłodkie focie... Mhh... Poza tym Freddie i Żorżie zazdrośni. :3 Dalej nareszcie mam normalny kolor łba. =,=' Bo turkusowy do jasnej cholery to nie mógł być ?! Ehh... Tatia, mam nadzieję, ze będzie o niej więcej w następnych rozdziałach. :3 Freddie i Carmi nieudolnie flirtujący... Zaavadować na miejscu. *w* I czekam na ten nieszczęsny "plan"...
    Kocham, pozdrawiam i avaduję. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim ulubionym braciochem też jest Xavier :D. Ale uległ ojcu. Tak, przesłodko olał Rose i Carmen. A spadaj... Draco przechodzi przemianę. Będzie milszy. Taaa... widać jak ty lubisz Hermionę -,- . Pstrykadełko tak ważna rzecz xD. Taaak Fredzio o Scotta, a George o Dracona xD.
      Nie, nie mógł być :**. Więcej nie więcej, ale będzie xD.
      Hah oj nie czepiaj się. Nieudolnie, bo przecież czują coś do siebie, dlatego trochę się wstydzą xD. Tak wiem kooochasz mnie :3. Hah se poczekasz :D.
      Tak ja cb też ;D, również pozdrawiam !

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Epilog.

47. „W tym świecie nawet ściany mają uszy.”

50. „Uratowana przed demonem, który wysysał resztki sił życiowych z otoczenia.”