29. „Ale w końcu czego się nie robi dla kobiet.”
Nagle
odwróciłem się, a moim oczom ukazał się George.
- Stary,
a ty co tak ślęczysz przed tą szafą ? - zapytał rozbawiony.
- Najwyraźniej
mam powód.
- A
jaki ?
- Dowiesz
się w swoim czasie.
- Dobra,
dobra ja tylko przyszedłem po mój garnitur. Ten, który służył
nam za tarczę. Teraz jest w parunastu kolorach, muszę dać go
mamie, bo już dostałem wyjca. No dobra, 2 tygodnie temu pierwszego,
ale dzisiaj znowu.
Garnitur,
to jest to. Podszedł do swojej szafy i wyciągnął zniszczone
ubranie. Gdy tylko wyszedł szybko chwyciłem swój czarny gajer. Po
czym udałem się do łazienki, szybko się wykąpałem, a później
ubrałem strój. Jeszcze ręką przejechałem po rudych włosach i byłem
gotowy.
„Bukiet
to nie będzie przesada ? Nie, chyba nie.”
Zacząłem prowadzić wewnętrzny monolog, ale szybko go skończyłem. W końcu pierwsza myśl jest najlepsza, a Carmen będzie zachwycona. Chwyciłem różdżkę i wyczarowałem bukiet czerwonych róż. Za 10 minut będzie 12, więc już mogę wychodzić. Dziwnie wyglądałem, idąc tak po całym zamku, ale w końcu czego się nie robi dla kobiet. W końcu dotarłem na błonia. Nie było jej jeszcze, ale po przygotowanym pikniku pewnie poszła się przebrać. Usiadłem na kocu i czekałem. Gdy rozglądałem się po pysznych przekąskach, zobaczyłem jakieś dziwne urządzenie. A kiedy chciałem to dotknąć zaczęła grać nastrojowa muzyka, której nie dało się wyłączyć.
Zacząłem prowadzić wewnętrzny monolog, ale szybko go skończyłem. W końcu pierwsza myśl jest najlepsza, a Carmen będzie zachwycona. Chwyciłem różdżkę i wyczarowałem bukiet czerwonych róż. Za 10 minut będzie 12, więc już mogę wychodzić. Dziwnie wyglądałem, idąc tak po całym zamku, ale w końcu czego się nie robi dla kobiet. W końcu dotarłem na błonia. Nie było jej jeszcze, ale po przygotowanym pikniku pewnie poszła się przebrać. Usiadłem na kocu i czekałem. Gdy rozglądałem się po pysznych przekąskach, zobaczyłem jakieś dziwne urządzenie. A kiedy chciałem to dotknąć zaczęła grać nastrojowa muzyka, której nie dało się wyłączyć.
-
Czego Ci ludzie nie wymyślą.
Kiedy przestałem wpatrywać się w ten dziwny odtwarzacz, mój wzrok
przyciągnęła piękna brunetka. Ubrana była w czerwoną
bejsbolówkę z dużą kokardą, po prawej stronie, czarne jeansy i szpilki. Jej rozpuszczone włosy, ślicznie
powiewały na wietrze, niedaleko mnie przystanęła i rzuciła
obuwie, aby po chwili założyć wygodne czerwone jak krew trampki.
„Tak,
to moja Carmen.”
- Przepraszam
za spóźnienie, długo czekasz ? - zapytała.
- Nie,
tylko 15 minut. To dla ciebie - podałem jej bukiet róż.
- Tylko ? No nic... Przede wszystkim dziękuję za zaproszenie i kwiaty oczywiście – uśmiechnęła
się.
- Co
? To ja tobie powinienem podziękować – powiedziałem
zdezorientowany.
- Mi
? Czekaj czy ty też dostałeś dziwny list niby ode mnie ?
- Tak,
a ty dostałaś list podpisany Fred ?
- Zgadza
się.
Nastała
chwila ciszy, ale po minie Carmen nie oznaczała ona nic dobrego.
- Ale
to jest po prostu człowiek, ja ją dorwę. Zamknę w klatce i będę
lała Aquamenti...– zaczęła.
- Ją
? To przecież... - przerwałem jej.
- Rose.
- George - poprawiłem.
- Pamiętasz kiedy poszli do Potter'a z „pewną” sprawą. Oni to od początku planowali ! Ja się do nich przejdę w tej chwili.
- Czekaj – chwyciłem jej rękę i podniosłem podbródek tak, aby na mnie spojrzała. - Skoro tak się napracowali to wykorzystajmy ich trud.
- Może i masz rację. Masz bardzo ładne czekoladowe oczy.
- Pamiętasz kiedy poszli do Potter'a z „pewną” sprawą. Oni to od początku planowali ! Ja się do nich przejdę w tej chwili.
- Czekaj – chwyciłem jej rękę i podniosłem podbródek tak, aby na mnie spojrzała. - Skoro tak się napracowali to wykorzystajmy ich trud.
- Może i masz rację. Masz bardzo ładne czekoladowe oczy.
Uśmiechnąłem
się.
- A ty ogólnie jesteś ładna.
- A ty ogólnie jesteś ładna.
Zachichotała
i uwolniła się z mojego uścisku.
- Czy... Czy ja naprawdę Ci się podobam ? - zapytała.
- A ja tobie ?
- Pierwsza zadałam pytanie.
- A ja drugi.
- Fred...
- Carmen...
- Czy... Czy ja naprawdę Ci się podobam ? - zapytała.
- A ja tobie ?
- Pierwsza zadałam pytanie.
- A ja drugi.
- Fred...
- Carmen...
Zaczęliśmy
się droczyć, w sumie byłem zadowolony z obrotu sprawy.
Jeśli nie oni możliwe, że nigdy by się tego nie dowiedziała. Z
drugiej strony spiskowali za naszymi plecami.
- Powiedz tak lub nie.
- Ta...Tak – zająknąłem się – teraz twoja kolej.
- Tak, podobasz mi się.
- Powiedz tak lub nie.
- Ta...Tak – zająknąłem się – teraz twoja kolej.
- Tak, podobasz mi się.
„Niech
mnie ktoś uszczypnie”. Przeszło mi przez myśl.
Chyba oboje nie wiedzieliśmy co powiedzieć, jedynie pocałowała mnie w policzek i przytuliła. Nie jesteśmy jeszcze parą, więc póki co to wystarczy. Usiedliśmy na kocu, a ona położyła kwiaty koło wielkiego, pustego kosza w którym niegdyś znajdowało się jedzenie. Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, ale zaraz obudziliśmy się jakby z transu i zaczęliśmy gadać jak to mówią „o wszystkim i o niczym”. Z pewnością śmiechu nie brakowało.
- Jak myślisz co to jest ? - zapytała, wskazując na coś w pudełeczku.
Chyba oboje nie wiedzieliśmy co powiedzieć, jedynie pocałowała mnie w policzek i przytuliła. Nie jesteśmy jeszcze parą, więc póki co to wystarczy. Usiedliśmy na kocu, a ona położyła kwiaty koło wielkiego, pustego kosza w którym niegdyś znajdowało się jedzenie. Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, ale zaraz obudziliśmy się jakby z transu i zaczęliśmy gadać jak to mówią „o wszystkim i o niczym”. Z pewnością śmiechu nie brakowało.
- Jak myślisz co to jest ? - zapytała, wskazując na coś w pudełeczku.
Otworzyłem
i moim oczom ukazał się kanapka z zieloną czekoladą. Jak byłem
mały uwielbiałem to.
- Spróbuj – zachęcałem ją.
- Nie, to wygląda obrzydliwie.
- Ufasz mi ? - zapytałem.
- Ufam.
- Więc zamknij oczy, otwórz usta i nie marudź.
- Spróbuj – zachęcałem ją.
- Nie, to wygląda obrzydliwie.
- Ufasz mi ? - zapytałem.
- Ufam.
- Więc zamknij oczy, otwórz usta i nie marudź.
Tak
też zrobiła. Nakarmiłem ją jak małe dziecko, ta na początku
niechętnie to jadła, ale po chwili otworzyła oczy, a na jej twarzy
gościł uśmiech.
- To jest przepyszne i tak jakby wybuchało mi w ustach.
- Pozory mylą, a teraz chodź się przejść. Nie jestem takim odkurzaczem jak Ron, który pewnie wszystko by to już zjadł.
- No to chodźmy, wiesz co. Nawet wymyśliłam karę dla naszych dwóch swatek.
- Opowiadaj.
- Skoro tak bardzo chcą abyśmy byli razem, to zróbmy im na przekór. Poudawajmy, że to nas skłóciło. Znam Rose i będzie niezły ubaw.
- Może być.
- To jest przepyszne i tak jakby wybuchało mi w ustach.
- Pozory mylą, a teraz chodź się przejść. Nie jestem takim odkurzaczem jak Ron, który pewnie wszystko by to już zjadł.
- No to chodźmy, wiesz co. Nawet wymyśliłam karę dla naszych dwóch swatek.
- Opowiadaj.
- Skoro tak bardzo chcą abyśmy byli razem, to zróbmy im na przekór. Poudawajmy, że to nas skłóciło. Znam Rose i będzie niezły ubaw.
- Może być.
Chodziliśmy
tak, a ja na każdym kroku rozśmieszałem ją coraz to nowszymi
żartami. Ona też nie była nudna i nie tylko słuchała, ale i
znała wiele kawałów, którymi chętnie się ze mną dzieliła.
Wahałem się czy złapać ją za rękę, ale w końcu się
odważyłem. To była nasza chwila. Ująłem jej dłoń i bardzo
ucieszyła mnie jej reakcja. Nie zrobiła nic, oprócz szczerego
uśmiechu. Teraz byłem pewien, że to ona. A gdy byliśmy koło
jeziora, wziąłem ją całkowicie na ręce.
- Wariacie, proszę nie ! - krzyczała.
- To tylko trochę wody – uśmiechnąłem się łobuzersko.
- Co chcesz w zamian ?
- Buziaka.
- Dobrze.
- Wariacie, proszę nie ! - krzyczała.
- To tylko trochę wody – uśmiechnąłem się łobuzersko.
- Co chcesz w zamian ?
- Buziaka.
- Dobrze.
Wystawiłem
policzek, a ona ręką przekręciła moją twarz i pocałowała
prosto w usta. To była taka piękna chwila, chciałem aby trwała
do końca świata i jeszcze jeden dzień dłużej. Jej blade usta, teraz
lekko mnie całowały. Szybko odwzajemniłem gest, a pocałunek
zmieniał się w coraz bardziej zachłanny. Nie wiem ile tam staliśmy
sekundę, minutę, a może godzinę. Czas się nie liczył. Z tego
wszystkiego nawet nie wiem kiedy, postawiłem ją. Ona szybko się
ode mnie oderwała i szepnęła tylko „złap
mnie”.
Po czym zaczęła uciekać.
~
Perspektywa Carmen ~
To
było takie inne. Pierwszy raz przy pocałunku poczułam iskierki.
Tak, zakochałam się. Nie wiem która godzina była, ale zakochani czasu nie
liczą jak to mówi Rudolf. On ma już doświadczenie w związkach.
Ale teraz uciekając przed rudzielcem, chciałabym stanąć i dać
się porwać. Niech mnie znowu chwyci w swoje silne ramiona tylko po
to, aby znowu mnie pocałować. Ale czy jestem gotowa ? Tyle osób
zraniłam i tyle osób zraniło mnie. A może z drugiej strony, warto
zaryzykować. Nie wiem, naprawdę nie wiem. Teraz zmierzam się
cieszyć tu i teraz. Tak się zamyśliłam, że chyba zwolniłam, bo
Fred mnie złapał.
- I co teraz ?
- Nic, wracajmy na piknik, bo robię się głodna. Albo chodźmy do zamku, bo robi się ciemno, a za jakieś 2 godziny będzie ciemno.
- I co teraz ?
- Nic, wracajmy na piknik, bo robię się głodna. Albo chodźmy do zamku, bo robi się ciemno, a za jakieś 2 godziny będzie ciemno.
Puścił
mnie i podał mi swoją marynarkę. Była o wiele za duża, ale gest
był słodki.
- Opowiedz mi coś o sobie – powiedział przerywając ciszę.
- A co chciałbyś wiedzieć ?
- Wszystko.
- Jestem Carmen Black, mam 5 starszych braci. Syriusza, Rudolfa, Bachusa, Romulusa i Regulusa. Mój ojciec Orion, zostawił mnie. A matka, Walburgia zmarła rok po porodzie. Od dziecka przyjaźnie się z Scottem, mieszkamy koło siebie, więc to nie jest problem. Moją najlepszą przyjaciółką jest Rose. W wieku jakiś 11 lat zaczęłam uczęszczać do Beauxbatons. Nie jestem dobra z eliksirów, dlatego zawsze pomaga mi w tym Martin'ówna. Za to ja pierwsza nauczyłam się teleportować i to w całości, nie jak niektórzy. Nie powiem z imienia i nazwiska. Później jęczała przez tydzień z bólu. A wracając… Niedawno przeniosłam się do Hogwartu i zostałam przydzielona do gryfonów. No i oczywiście nie zapominając, że bardzo podoba mi się jeden rudzielec z mojego domu.
- Opowiedz mi coś o sobie – powiedział przerywając ciszę.
- A co chciałbyś wiedzieć ?
- Wszystko.
- Jestem Carmen Black, mam 5 starszych braci. Syriusza, Rudolfa, Bachusa, Romulusa i Regulusa. Mój ojciec Orion, zostawił mnie. A matka, Walburgia zmarła rok po porodzie. Od dziecka przyjaźnie się z Scottem, mieszkamy koło siebie, więc to nie jest problem. Moją najlepszą przyjaciółką jest Rose. W wieku jakiś 11 lat zaczęłam uczęszczać do Beauxbatons. Nie jestem dobra z eliksirów, dlatego zawsze pomaga mi w tym Martin'ówna. Za to ja pierwsza nauczyłam się teleportować i to w całości, nie jak niektórzy. Nie powiem z imienia i nazwiska. Później jęczała przez tydzień z bólu. A wracając… Niedawno przeniosłam się do Hogwartu i zostałam przydzielona do gryfonów. No i oczywiście nie zapominając, że bardzo podoba mi się jeden rudzielec z mojego domu.
Słuchał
wszystkiego z takim zainteresowaniem, przecież to było nudne. A gdy
wspomniałam o swoich rodzicach przytulił mnie pocieszająco. Już
dawno zapomniałam o smutku, trzeba się cieszyć życiem.
- Teraz powiedz mi coś o sobie – uśmiechnęłam się.
- No to jestem Fred Weasley, jeden z najśmieszniejszych i "najskromniejszych" osób w Hogwarcie. I jestem szalenie zakochany w pewnej gryfonce o piwnych oczach. Tyle wystarczy.
- Teraz powiedz mi coś o sobie – uśmiechnęłam się.
- No to jestem Fred Weasley, jeden z najśmieszniejszych i "najskromniejszych" osób w Hogwarcie. I jestem szalenie zakochany w pewnej gryfonce o piwnych oczach. Tyle wystarczy.
Chwycił
mnie za rękę i szliśmy dalej.
- Jaka jest twoja najdziwniejsza przygoda ? - zapytał.
- Myślę, że można do tego zaliczyć pierwszy tydzień w Francuskiej szkole. Kiedy to przekonywałam Rose, aby napiła się Ognistej. Człowieku, dobrze radzę nie dawaj jej tego w takich ilościach jak ja. Będziesz mieć niezłą gonitwę, po cały zamku. I wiesz co było najgorsze ? Ona się nie męczyła ! Jakby w jakimś maratonie biegła.
- To musiało być dobre.
- A żebyś wiedział. To teraz ja zadam pytanie. Pamiętasz jak się poznaliśmy ?
- Tak, pamiętam. Jak mógłbym zapomnieć. Stanęłaś z Syriuszem w progu Nory. Ubrana byłaś w fioletowe jeansy, żółte trampki, czerwoną koszulkę i bluzę bejsbolówkę. Chyba to była miłość od pierwszego wejrzenia, bo kiedy Cię ujrzałem świat stanął. A kiedy dowiedziałem się, że zostajesz na dłużej, po prostu nie mogłem powstrzymać się od radości. George może potwierdzić, że od tamtej chwili byłaś głównym tematem. Codziennie kiedy Cię spotykałem w moich oczach pojawiały się ogniki szczęścia.
- Zapamiętałeś wszystko, tak dokładnie nawet w co byłam ubrana ? - powiedziałam zszokowana.
- Tak - uśmiechnął się, a ja pocałowałam go tylko w policzek.
- Jaka jest twoja najdziwniejsza przygoda ? - zapytał.
- Myślę, że można do tego zaliczyć pierwszy tydzień w Francuskiej szkole. Kiedy to przekonywałam Rose, aby napiła się Ognistej. Człowieku, dobrze radzę nie dawaj jej tego w takich ilościach jak ja. Będziesz mieć niezłą gonitwę, po cały zamku. I wiesz co było najgorsze ? Ona się nie męczyła ! Jakby w jakimś maratonie biegła.
- To musiało być dobre.
- A żebyś wiedział. To teraz ja zadam pytanie. Pamiętasz jak się poznaliśmy ?
- Tak, pamiętam. Jak mógłbym zapomnieć. Stanęłaś z Syriuszem w progu Nory. Ubrana byłaś w fioletowe jeansy, żółte trampki, czerwoną koszulkę i bluzę bejsbolówkę. Chyba to była miłość od pierwszego wejrzenia, bo kiedy Cię ujrzałem świat stanął. A kiedy dowiedziałem się, że zostajesz na dłużej, po prostu nie mogłem powstrzymać się od radości. George może potwierdzić, że od tamtej chwili byłaś głównym tematem. Codziennie kiedy Cię spotykałem w moich oczach pojawiały się ogniki szczęścia.
- Zapamiętałeś wszystko, tak dokładnie nawet w co byłam ubrana ? - powiedziałam zszokowana.
- Tak - uśmiechnął się, a ja pocałowałam go tylko w policzek.
Później zaczął opowiadać jakieś dziwne śmieszne historie. Kiedy
doszliśmy do przygotowanego przez naszych przyjaciół pikniku
zaczęliśmy jeść i śmiać się, tak bardzo, aż rozbolały nas
brzuchy. Gdy jedzenie się skończyło, a słońce zachodziło
chciałam wracać do zamku. To był wspaniały dzień. A najgłupsze
jest to, że nie mogliśmy powiedzieć sobie tego wcześniej, tylko
wkroczyć musiał „oddział specjalny do spraw nagłych”.
~
Perspektywa Freda ~
- Wracajmy,
ściemnia się.
- Zaczekaj
i daj mi rękę – powiedziałem.
Niechętnie
położyła rzeczy i ujęła moją dłoń. Pobiegłem razem z Carmen
w miejsce, by lepiej było widać zachód słońca. Był prześliczny
pomarańczowo-żółty, a że zbliżała się noc i było coraz
ciemniej dodatkowym kolorem był granatowy. Znów czas mijał, a my
wpatrywaliśmy się w słońce. A kiedy zaszło, zauważyliśmy
prześliczne gwiazdy. Carmen położyła się na trawie, a ja razem z
nią.
- Popatrz ten przypomina lwa ! – krzyknęła.
- Chyba skorpiona.
- Ta na pewno - powiedziała z politowaniem. - O zobacz róża.
- Tu się zgodzę. Spójrz w lewo, a zobaczysz smoka z gwiazd.
- A w prawo hienę.
- Popatrz ten przypomina lwa ! – krzyknęła.
- Chyba skorpiona.
- Ta na pewno - powiedziała z politowaniem. - O zobacz róża.
- Tu się zgodzę. Spójrz w lewo, a zobaczysz smoka z gwiazd.
- A w prawo hienę.
To
mogło trwać tak długo ile chciało, ale w końcu trzeba było
zejść na ziemię. Z uśmiechami na ustach. A gdy już byliśmy
prawie w Zamku, wybiegł do nas Corner.
- Gdzie w się podziewacie ? Jest już 22 ! Cisza nocna ! - odezwał się prefekt naczelny.
- Już ?! - zdziwieni krzyknęliśmy wspólnie.
- Tak, wracajcie do dormitorium !
- Dobra nie stresuj się, bo ci w pięty pójdzie – odezwała się szatynka.
- Gdzie w się podziewacie ? Jest już 22 ! Cisza nocna ! - odezwał się prefekt naczelny.
- Już ?! - zdziwieni krzyknęliśmy wspólnie.
- Tak, wracajcie do dormitorium !
- Dobra nie stresuj się, bo ci w pięty pójdzie – odezwała się szatynka.
Czarnowłosy
zrobił naburmuszoną minę i odszedł. My za to zaczęliśmy się
śmiać.
A ja w tym momencie przypomniałem sobie, że nie zadałem jej najważniejszego pytania.
A ja w tym momencie przypomniałem sobie, że nie zadałem jej najważniejszego pytania.
- Wiesz
co, bo ja się ciebie chciałem o coś zapytać... Wiesz... To
dziwne, że nie zrobiłem tego wcześniej, ale nie osądzaj.
- Zapytasz
w końcu ? - uśmiechnęła się.
- Zostaniesz moją dziewczyną ?
---------------------------------------------------------------------------------
Rozdział dodany. To takie oderwanie się i pewnie jakby nie urodziny mojej kochanej Black to by nawet nie powstał. Znaczy powstałby, ale byłby zupełnie inny ! Na sam początek, żeby nie było Black ma na imię Patrycja. A w moich życzeniach może pojawić się: Patelnia i Patataja, . Więc informuję wszem i wobec chodzi o nią ;D.
---------------------------------------------------------------------------------
Rozdział dodany. To takie oderwanie się i pewnie jakby nie urodziny mojej kochanej Black to by nawet nie powstał. Znaczy powstałby, ale byłby zupełnie inny ! Na sam początek, żeby nie było Black ma na imię Patrycja. A w moich życzeniach może pojawić się: Patelnia i Patataja, . Więc informuję wszem i wobec chodzi o nią ;D.
Życzenia speszial for Patrycja (czyt. Black)
Z okazji twojego święta dedykuję Ci ten rozdział, niech to będzie jeden z prezentów na twoje święto. Wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia, radości, miłości. Spełnienia marzeń. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Zawsze mogę na tobie polegać i wiem, że jeśli zadzwonię do ciebie Patatajo o 3 w nocy, tak... opierniczysz mnie, ale po chwili zrozumiesz i wysłuchasz. Mimo, że często mnie wkurzasz i masz dar wrodzony do spóźniania się, wiem, że mogę na ciebie liczyć i nie wystawisz mnie od tak. Jesteś jedyna w swoim rodzaju i cieszę się Patelnio, że mam taką przyjaciółką. Szczerą, zaufaną, wierną, kochaną, a jakże "skromną". Nie ważne, że jestem chora przychodzisz i dajesz mi lekcje, po prostu mogę się rozpisać jeszcze bardziej, ale ja po prostu dziękuję, że jesteś, byłaś i będziesz. Że mi pomagasz i nigdy nie mówisz "odwal się ode mnie, nie pomogę Ci", a kiedy jestem smutna potrafisz mnie pocieszyć i rozweselić. Zawsze świecisz często nie śmiesznymi żartami, ale też i radą. Kocham Cię i dożyj setki, bo o naszą przyjaźń, że będzie wieczna nie muszę się martwić, ja to wiem.
Z poważaniem Kłoda.
Hahah : 3 No i taka urodzinowa piosenka:
"Sto lat, sto lat, nich żyje, żyje nam ! Jeszcze raz, jeszcze raz, nieeeeech życje nam !"
"Niech Ci gwiazda pomyślności nigdy nieee zagaśnie, nigdy nieee zagaśnie...."
Dalej nie pamiętam :D. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego !
Pozdrawiam czytelników i robię sobie tygodniową przerwę od blogspota :D.
Świetny rozdział!Świetne życzenia!Ale czemu aż tygodniową? :(((((
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Zuza! XDDD
Dziękuje :D No cóż tygodniową przerwę, bo jestem chora i muszę odpocząć. Ten rozdział napisałam, bo obiecałam :). Również pozdrawiam :).
UsuńTak jak mówiłaś, rozdział zupełnie poświęcony Carmen i Fredowi <3
OdpowiedzUsuńCzyli słodko musi być ;D
Kolorowy garnitur ! ;D
Oczywiście, że musieli się domyślić kto to wszystko zrobił ;3
I to wyznawanie, och i ach *___*
Nie ma to jak chęć wrzucenia kogoś do jeziora. ;3
I ten pocałunek. Jej wreszcie ! Łiiiii ;D <3
I to opowiadanie o sobie. I jak Freddie ją pierwszy raz zobaczył ^^
Tak kanapka z zieloną czekoladą, no ciekawe, nie powiem ;d
No ogółem wszystko słodko *.*
Życzenia dla Black również ;d
Szkoda, że na tak długo robisz sobie przerwę, no ale będziemy czekać :*
Pozdrawiam
~Hermionija<3
Według mnie za słodko, ale no wiesz... dla Black :D.
UsuńKolorowy gajerek zawsze spoko ;D.
Heh pocałunek musiał być xD. Taaak zakochani wszędzie *w*. Czekolada jak czekolada, one zawsze są dooobre :D. Chodź lodów czekoladowych nie lubię osobiście. To to tylko tydzień, w tym wizyta u lekarza i w Warszawie. Taak i mam zamiar przeczytać "Upadłych". Ale postaram się dodać długi rozdział ;).
Również pozdrawiam ;D.
Co do rozdziału to słodziuutki *w*
OdpowiedzUsuńNormalnie rzygam tęcza i sram Nutellą *u* Heheheh. Freddie w garniaku... Hahahahha. Zajebiście musiał wyglądać. Człowieku. A co do tego garniaka z Żorżem to nie ogarnęłam po chuj on jest Molly i czemu po niego wyjca wysłała... I TO 2 RAZY ?! Ale ja nie lubię wiechci ! ja nawet aktusem nie potrafię się zaopiekować ! KAKTUSEM !!! Co do monologu... D'aww. Widać, że to Fred. Hehehe. A róże to ładniejsze są takie białe ! Odtwarzach (jak już wspominałam kilka razy) wrzuciłabym do stawu ! Ohh. Moje spóźnienia są takie spektakularne. :3 Szpilki... Czy ty mnie sobie wyobrażasz w tym mugolskim szajsie ?! Ale potem krwistoczerwone trampki. *w* Ehh. To zdezorientowanie spowodowane listem. Ja to bym cię Sectumsempra potraktowała, a nie ulgowo Aquamenti szujo. I ZNOWU POTTER ! Głupia cholera ! =,=' Czekoladowe oczy Freda zawsze spoko. *u* Ka-kanapka z zie-zieloną czekoladą. Czy Freddie jest jakims chińskim kosmitą ? I JESZCZE DAŁAŚ TO MI. Chcę zobaczyć (przeczytać) o "kłótni" Freda i Carmen i zażenowaną Rose. DO JEZIORA !! WOO HOO !! D'aww. Pocałunek. W końcu. Braciak ma doświadczenie w związkach. Tyle osób zraniłam i tyle osób zraniło mnie". So cute. Zawsze głodna Carmi... Omomomomom... Tak, to cała ja. :** Ahh. Przedstawienie siebie i od razu walnięcie wszystkich braci. Rudolf, Romulus, Regulus, Syriusz i Bachus. Ponad to matka Walburgia i ojciec Orion. *w* Teleportaja nauczona przez Rud'a. *w* Najskromniejszy... Z pewnością. :3 Ognista i Rose... Nie za dobre połączenie, ale ważne, że można się pośmiać. :3 Pamięta każdy element z pierwszego spotkania... ALE SCHIZA. Ehh... Bo nie ma to jak nazwać Rose & George'a "oddziałem specjalnym do spraw nagłych". Lew, skorpion, róża, SMOK i HIENA. Ciekawe... Corner psuje całą zabawę... Ale i tak go kocham. I żeby w takim momencie skończyć głupia szujo !
***
Ohh. Stahp it U. Wiem, że jestem cudowna i piękna... No i skromna. :3 Za życzenia dziękuję deklu. A spóxnienia to od tatusia. Co do telefonu w środku nocy to najpierw:
-Spierdalaj, odczep się, JA ŚPIĘ ! Ughh...
-Skończyłaś ??
-Tak. O co chodzi ?
Nie śmieszność to moja cecha wrodzona. Z tego co ogarnęłam i mi życzyli to dożyję 1500 lat. :3 Nawet jak piszesz piosenkę to szujo nie dokończysz.
P.S. Masz u mnie w łeb za pytanie : Który jest dzisiaj ?
***
Kocham, pozdrawiam, kocham, życzę wney, kocham i czekam na NN. Zapomniałam dodać, iż kocham. :**
Długi komentarz, gratuluję :D To doobrze :D. Tak słodki, że aż przesłodzony. Ale to przez ciebie :P.
UsuńCo do George, no to omal oczywiste ! Przecież gajer trzeba wyprać itp. itd. żeby miał na jakąś ważną okazję. Przecież ty nie wystąpiłabyś w jakieś zniszczonej sukience.
Wiechci, kto tak mówi ? Jakby nie można było napisać kwiatków. Biedny KAKTUS :D No w sumie rybki też się u ciebie nie uchowały i zjadły SIEBIE NAWZAJEM :D. Hhahaha ty to masz przygody ^^. Ale co trudnego jest w podlewaniu roślinek ? xD. Taaak może i białe, ale do ślubu nie idziesz. A czerwony to kolor miłości. Jak już miałam słodzić to na maxa xD.
Hahah a jakby wciąż grał ? Wodna muzyka <3 hahah.
Spóźnienie taaa... spóźnienie to ja tak z realu wzięłam, kiedy ty to prawie zawsze się spóźniasz, a jak mówisz 'będę za 20 minut' może minąć i 40 jak dobrze pójdzie xD. Haaalo miało być elegancko :3 Ale wiesz... trza było jednak wywalić szpile xD.
A spadaj z Sectumsempra :P.
JAK MOŻNA NIE LUBIĆ GŁÓWNEGO BOHATERA ?!
To saga o HARRYM POTTERZE, a ty go NIE LUBISZ -,-'.
Z kim ja żyję...
Hahaah no przecież, że Ci dałam. No wiesz... każdy go widzi inaczej. Jeśli w Fredzie widzisz chińskiego kosmitę to już twoja sprawa xD.
Jak ją wymyślę to pogadamy :D.
Zostaw 'woo hoo', woo hoo jest moje :D. Każdy pisze wo hu :P.
Jakby nie było pocałunku, to nie dałabyś mi żyć. Kiedyś rzucałaś się, że Fred (na ten bal z okazji urodzin mamy Mc), zaprosił Carmen tak nie romantycznie.
Heh jak kończysz cytat to go może zacznij xD. Ale wie o co chodzi xD.
Taaak ty to byś stała przy lodówce i to twoje ulubione zajęcie. No może jeszcze laptop i raj na ziemi *w*.
CZŁOWIEKU jeszcze zapamiętać tych twoich braci xD. Z reguły pamiętam tylko Rudolfa i Syriusza :D.
Duuużo Ognistej i Rose ! Hah no wiesz kwestia nowego przeżycia :3 Od razu na maxa :D Carmen nie żałuję xD.
Ecie pecie mały Potta. Dla ciebie ważne, że się pośmiejesz. Taaa ja to mam pełno iście dziwnych przeżyć :P. Najgorsze jest to, że są zdjęcia o.O, to moje "szczęście".
To się nazywa miłość, ale jak kto woli. Schiza też ładnie xD.
A co nie podoba się nazwa ? "Oddział specjalny do spraw nagłych" *w*.
Jaraj się smokiem i hieną *przewrót oczami* :D.
Corner... ten to wie jak popsuć klimacik ^^.
Ja zawsze kończę w dziwnych momentach, ale jak to tyczy się Carmen i Freda to ciebie to najbardziej interesuję. Ludzie ! xD
(Szczele sobie to co ty :D.) ***
Taa skromność przede wszystkim xD. A proszę bardzo :3. A co mnie obchodzi od kogo, spóźniasz się to fakt xD.
Taaak rozmowa żywcem wzięta *u* <3.
Czasem Ci się udaję :D. Ale jak przyjdzie opowiedzieć kawał to siedzisz (per stoisz) i gapisz się na mnie jak głupia ^^. 1500 lat taaa nieeeźle, a ja ? No wiesz nie chce być trzecim (zaraz po tobie) Dumbledore'm :D. Oj masz teraz:
"Niech Ci gwiazda pomyślności nigdy nieee zagaśnie, nigdy nieee zagaśnie, a kto z nami nie zaśpiewa niech się pod stół skryje". Per "Niech Ci gwiazda pomyślności nigdy nieee zagaśnie, nigdy nieee zagaśnie, a kto z nami nie wypije, niech się pod stół skryje" xD.
Hahah no wiesz dostałam szafką w szyję, ale to chyba (!) niechcący. No wiesz... każdemu się mogło zdarzyć xD.
***
Się powtarzasz xD. Tak, tak, tak. Ja też kocham i pozdrawiam.
zapraszam na nowy rozdział na hermione-fred.blogspot.com
OdpowiedzUsuńdaff.
Dlaczego jesteś taka okrutna? Tydzień minął a rozdziału nie ma;// przez ciebie się potnę mydłem.W płynie. :(((
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!
Zuzka.
Heh spoooko xD. A bo zajęłam się książką "Upadli" *.* i zaczęłam poprawiać staaare rozdziały (błędy które nowa czytelniczka wyłapała xD). Ale jak już się potniesz mydłem w płynie to prześlij zdjęcie xD. Nie no żartuję :D. Rozdział mam zamiar dodać w niedzielę lub sobotę. Zależy czy się wyrobie, teraz jestem u przyjaciółki, więc czasu nie mam xD. Dziękuję i również pozdrawiam.
UsuńSuper, uwielbiam. <3 Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńZapraszam na prolog mojego nowego bloga, Twój komentarz był by dla mnie ważny 8) http://hogwart-moj-drugi-dom.blogspot.com/