28. „Strach to nigdy, nie jest dobry przyjaciel.”


               Chwilę się zastanowiłem, ale odpowiedziałem.
- Nie - szepnąłem. - Ale dlaczego ją okłamałeś?
- Czy to nie jest oczywiste? Podoba mi się. I to nawet bardzo, a teraz mam u niej tak zwane „plusy” - wyjaśnił z tryumfalnym uśmiechem.
- Jesteś żałosny, prędzej czy później się dowie.
- Może i dowie, ale do tego czasu zdążę ją w sobie rozkochać i to nie będzie miało najmniejszego znaczenia.
Nie wytrzymałem. Po prostu, aby teraz się na niego nie rzucić odszedłem napięcie.
 „Nienawidzę go, po prostu nienawidzę!”.
Nie pozostało mi nic innego jak wrócić do dormitorium. Całkowicie wypadło mi z głowy, że miałem przekazać wiadomości Rose. Za dużo wrażeń, jak na jeden dzień.

~ Perspektywa Rose ~

               Szłam cała w skowronkach. Nie wiedziałam gdzie i po co. A w szczególności dlaczego się tak cieszyłam. Po prostu. W końcu doszłam przed drzwi, a kołatka zadała mi pytanie. Odpowiedziałam na nie bez problemu, a gdy byłam już w Pokoju Wspólnym zobaczyłam Olie'go siedzącego na sofie. Usiadłam przy nim, szczerząc się jak głupia.
- A ty co taka zadowolona ? - zapytał zaciekawiony.
- Sama nie wiem, dowiedziałam się, że dostałam ten wisiorek – wskazałam na niego – od Oscara.
- Zakochałaś się?
- Nie, na pewno nie w nim. Po prostu cieszę się z takiej niespodzianki.
- To dobrze... czekaj powiedziałaś, że „nie w nim” to w kim?
- Przecież wiesz, że kocham Cię. Zawsze, wszędzie i na zawsze.
- Tak, ale mnie kochasz jak brata. Chociaż powiedz tylko słowo, a pogalopujemy ku zachodzącemu słońcu – uśmiechnął się.
- Słowo – na co wybuchnęliśmy śmiechem.
-  Cieszę się, że Cię mam. Może porobimy coś jutro?
- Jutro... jutro bardzo chętnie, ale po lekcjach to ja idę do Snape'a na szlaban.
- No to, po szlabanie.
- Upierdliwy jesteś, ale z miłą chęcią – nastała chwila ciszy, ale nie na długo. Nie wiem. Poczułam, że muszę z kimś pogadać i nagle powiedziałam – boję się.
- Czego?
- Tej szarej rzeczywistości, która jest coraz trudniejsza do ogarnięcia. Każdego dnia dzieje się tyle nieszczęść, a Voldemort rośnie w siłę.
- Strach to nigdy, nie jest dobry przyjaciel.
- Ale ja się boję... nie o siebie, ale o was. Że w tej walce dobra, ze złem stracę któregoś z was.
Oliver nic nie powiedział, jedynie przytulił. Tak. Tego właśnie potrzebowałam. Szepnął jedynie: „Zawsze będę przy tobie w twoim sercu”. Uśmiechnęłam się i nic nie mówiłam. Siedzieliśmy tak, godzinę... może dwie. Przy nim czas stawał w miejscu to mój najlepszy przyjaciel, tak jak Carmen. Im mogę powiedzieć wszystko, nigdy mnie nie wyśmieją. Zawsze zrozumieją i pocieszą jeśli będę tego potrzebować. Kocham ich.
- Może prześpisz się dzisiaj u mnie. Wiesz jak za dawnych lat – powiedział.
- Okej.
Poszliśmy do dormitorium chłopaka. Dał mi jakiś za duży T-shirt i poszłam do łazienki. Szybko w niej wyszłam, mając na sobie tylko bluzkę sięgającą do połowy ud i bieliznę. Schowałam naszyjnik do jego szafki nocnej. I podeszłam do łóżka, a już po chwili zatonęłam w ramionach mojego blondaska. Ta noc była spokojna, żadnych koszmarów.

~~♥~~

                            Obudziły mnie szepty, otworzyłam oczy i zobaczyłam Cornera i Boota gapiących się na mnie.
- Aby przypadkiem nie pomyliłaś pokoi? - zapytał Michael.
- Możecie się do tego przyzwyczajać. Która godzina? - Uśmiechnęłam się.
- Za niedługo będzie 7.
- No dobra. Ja już się zbieram.
Ucałowałam Olivera w policzek, zabrałam swój wisior i wyszłam z pokoju czując na sobie ich wzrok.
"Jakby dziewczyny nie widzieli". 
Zachichotałam, zaraz potem byłam już w swoim pokoju. Rzuciłam na łóżko wisior. Po czym wzięłam z kufra fioletowe jeansy, pomarańczową bluzkę i zielone trampki. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki, a zarazem orzeźwiający prysznic. Wysuszyłam i rozczesałam włosy, upinając je w wysokiego kucyka. Nałożyłam na siebie wcześniej przygotowane rzeczy, nie zapominając o delikatnym makijażu. Kiedy wyszłam z pomieszczenia, szybko minęła mnie „jak burza” Lisa, która czekała, aż łazienka będzie wolna.
- Nie musisz przepraszać – oznajmiłam, kręcąc głową z politowaniem.
Założyłam jeszcze na siebie swoją krukońską szatę i usiadłam na łóżku.
- Luna, już ubrana?
- Nie śpię od 6. Widziałam jak zabierałaś szybko rzeczy, ale mnie nie zauważyłaś.
- Przepraszam.
- Nie masz za co. A i nie zapomnij o naszyjniku nosisz go prawie cały czas.
- Właśnie, dzięki.
Szybko na mojej szyi znajdował się już czerwony naszyjnik w kształcie serca.
„Słodki Oscar, tak się postarał.”
Pomyślałam, nie wiedząc kiedy na mojej warzy pojawił się uśmiech, a zaraz potem razem z Luną wyszłyśmy kierując się na śniadanie. W Wielkiej Sali byłyśmy jako nieliczne. Więc zajęłyśmy „swoje” stałe miejsca i zaczęłyśmy rozmawiać. Tak dobrze się dogadujemy, że nie zauważyłam kiedy wybiła 8. Nareszcie przemówił dyrektor, a na stołach pojawiły się pyszności. Nalałam sobie mleka do płatek i zaczęłam je jeść. Nie dane mi było zjeść w spokoju, bo przyszła do nas Carmen i wcisnęła się między mnie, a Olivera.
- Musisz mi pomóc. Chce pogadać z Fredem na osobności, ale cały czas jest przy nim George albo Lee.
Omal nie zakrztusiłam się jedzeniem.
- A po co?
Zaczęła mi wszystko po krótka opowiadać.
- Spotkacie się na błoniach, nie teraz – odpowiedziałam.
- Jesteś pewna? A może to żart?
- Naprawdę uważasz, że zrobiłby Ci coś takiego?
- No nie – uśmiechnęła się.
- Co masz pierwsze?
- Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami, a ty?
- Eliksiry.
Uśmiechnięte pożegnałyśmy się, a ja poszłam do lochów. Jedno z nielicznych miejsc w Hogwarcie do których bez problemów mogę dojść. Siedziałam już przed klasą i czekałam. W końcu zabrzmiał dzwonek. Nie dane nam było daleko dojść, bo już w progu klasy stanął Snape.
- Dzisiaj pary mieszane.
Mi tam to pasuję, spojrzałam na Dracona twierdząco, a ten tylko potwierdził to głową. Nie zdążyłam zająć koło niego miejsca, bo wepchała się przede mną Pansy. Malfoy od razu zareagował.
- Pansy idź sobie, jestem w parze z Rose.
- Dobra, przeżyję przecież. Usiądę z Oliverem – oznajmiłam.
Tak też zrobiłam. Profesor zadał nam zadanie, abyśmy przyrządzili Eliksir Euforii.
- Zanim przejdziecie do pracy powiedzcie jakiego składnika brakuję.
Pomyślałam i wiedziałam, ale w przeciwieństwie do Parkinson nie wyrywałam się.
- No to może powie nam to... nasza nowa żartownisia. Martin jaka jest odpowiedź? - zabrzmiał jego nieludzko zimny głos.
- Brakuję soku z cytryny. I jest za mało Mięty – odpowiedziałam.
- A do czego jest potrzebna?
- Do osłabienia efektów ubocznych lub w ogóle ich z eliminowania.
- Dobrze, 5 punktów dla Ravenclawu.
Zaczęliśmy robić eliksir. Skończyliśmy, ale przed nami byli Draco i Pansy.
- 30 punktów dla ślizgonów.
Lekcja się skończyła, a ja podeszłam do Dracona.
- Gratuluję, a mogę mieć do ciebie prośbę?
- Jaką ?
- Proszę, nie wyzywaj innych czarodziejów, od szlam czy zdrajców krwi. Możesz to dla mnie zrobić?
- Dla ciebie wszystko, ale nie będzie to łatwe.
Przytuliłam go i udałam się na następne lekcje. Po skończonym zielarstwie i zaklęciach, była przerwa na której dyrektor zwołał wszystkich do Wielkiej Sali. A kiedy uczniowie zajęli swoje miejsca zaczął mówić.
- Moi drodzy uczniowie, przepraszam, że dopiero teraz wam o tym wspominam. Ale tak zostało ustalone. Za chwilę wybrane zostanie w tradycyjny sposób 2 uczniów z każdego domu. Wszystko wyjaśnione zostanie po wyborze.
Dumbledore zapełnił karteczki imionami. Na początek puchoni.
- Tatia Salvador i Hanna Abbott.
Następnie ślizgoni.
- Dracon Malfoy i Nina Main.
Przed ostatni byli gryfoni.
- Carmelita Black i Scott Farro.
I na samym końcu krukoni.
- Rosalie Martin i Luna Lovegood.
Nie wiedziałam czy się cieszyć, a może raczej nie.
- Skoro przedstawiciele wszystkich domów są już wybrani to wyjaśnię zaistniałą sytuację. A więc Ci uczniowie, na okres 2 tygodnie będą mieli ograniczone lekcje, ponieważ zamienią się miejscami z różnymi osobami z zamku. W poniedziałek po lekcjach stawicie się u mnie i zostaną wam przydzielone zadania. Który dom najlepiej się spisze dostanie, aż 100 punktów. A ten który nie da sobie rady zostanie odjęte 50. Powodzenia. Możecie się rozejść.
Byłam w kompletnym szoku. Dlaczego zawsze to muszę być to ja ?! Jeśli na mnie padnie i nie dam sobie rady wszyscy będą mnie obwiniać. Tylko ciekawe co będę musiała robić. Może będę uczyć... lepiej nie. Kiedy rozmyślałam przytulił mnie Olie i powiedział coś w stylu, że dam sobie radę. Później podszedł do nas Snape i kazał iść za nim na szlaban. Na nim nie obeszło się bez kąśliwych uwag i tego, że na pewno sobie nie poradzimy. W końcu kazał nam wyczyścić wszystkie kociołki i wyszedł wcześniej mówiąc, że będzie nas co jakiś czas sprawdzać. Gdy zniknął z mojego pola widzenia spojrzałam na gigantyczną górę brudnych jak smoła kociołków.
- Taki nauczyciel to „istne cudo świata” - zaśmiałyśmy się.
- Jak myślisz ile ich jest ? - zapytała.
- Na oko licząc ze 100.
Tak też zaczęły się najdłuższe godziny w naszym życiu. Po równych 6 godzinach byłyśmy całe czarne, ale kociołki lśniły.
- Przyjdziecie, jeszcze za tydzień. Na dzisiaj to wystarczy.
Kiedy wyszliśmy z jaskini nietoperza, oczyściłyśmy się różdżkami. Później pożegnałam się z szatynką, bo przecież miałam się spotkać z Oliverem. Wykończona dzisiejszym dniem poszłam do dormitorium przebrać się. Tak też zrobiłam, a kiedy już w zielonej spódnicy, żółtej bluzce i jeansowej kamizelce wyszłam z dormitorium zauważyłam Olie'go siedzącego na kanapie.
- Gotowa? - zapytał.
- Tak, no to gdzie idziemy?
- Na błonia, podziwiać gwiazdy.
- Jak romantycznie. Kim jesteś i co zrobiłeś z moim Oliverem Holinsem? - zaśmiałam się.
- Nic.
- Czyli chcesz szczerze pogadać, bądź czegoś ode mnie chcesz?
- Skąd ty to... może.
- No to nie traćmy czasu.
Wystawił ramię, a ja je ujęłam. Z uśmiechami na twarzy skierowaliśmy się na błonia. Kiedy już tam byliśmy usiedliśmy pod najbliższym drzewem.
- Co chcesz? - zapytałam.
- Porozmawiać.
- A konkretniej?
- Chyba się zakochałem.
- No co to za epidemia?! Carmen i Fred, Ron i Hermiona, Cho i Michael, Ginny i Harry. A ty w kim?
- Jest taka jedna z twojego dormitorium. I jakbyś mogła ją wypytać co i jak, byłbym wdzięczny.
- Czyli chciałeś się ze mną spotkać tylko dla tego? - zrobiłam teatralny foch.
- Nie. Ogólnie pogadać. O sprawach ważnych i mniej ważnych.
- No dobrze, to dowiem się w końcu kim jest ta szczęściara?
- Luna.
- Niemożliwe! Zakochałeś się w LUNIE! - omal co nie wykrzyczałam ze zdziwienia, a zarazem szczęścia.
- Głośniej ! Bo jeszcze Cię w Afryce nie usłyszeli ! - powiedział z ironią.
- No dobrze, przepraszam. Popytam w końcu jesteśmy przyjaciółkami.
Później zaczęliśmy gadać o Quiddich'u.
- Właśnie kiedy są zapisy ? - zapytałam.
- Michael mówił, że za tydzień w sobotę. Kim chcesz być?
- Mówisz serio? Patrzysz na byłego pałkarza drużyny z Beauxbatons, ostatecznie mogę być ścigającą. A ty na jakim miejscy się widzisz? Bo rozumiem, że startujesz.
- Oczywiście, że tak. Ja chce być ścigającym lub obrońcą.
Tak na tych pogaduchach czas nam minął do 19.00. Ominął nas obiad, a zaraz i nie zdążymy na kolację.
- Chodź bo się spóźnimy na ostatni posiłek. A głodna jestem!
- Faktycznie.
Zaczęliśmy biec i nie wiem jak, ale weszliśmy gdy dyrektor wypowiedział ostatnie jak zawsze słowo Smacznego. Na stołach pojawiły się przeróżne potrawy, a ja wzięłam tosta z dżemem. Po skończonej kolacji udałam się z dziewczynami do dormitorium, przebrałam w piżamę, a gdy wróciłam padłam na łóżko. Schowałam wisior i zasnęłam. W końcu jutro pracowity dzień.

~~♥~~

                             Jasne promienie słońca przebiły się przez okno i spowodowały, że się obudziłam. Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam. Tak mi było wygodnie spać, że nie chciało mi się nic, a nic robić. Spojrzałam jedynie na zegarek 8.00. Wstałam z posłania. Było ciepło, więc wyciągnęłam letnią sukienkę, a do tego baleriny. Weszłam do łazienki, wykąpałam się, wysuszyłam i lekko zakręciłam różdżką włosy. Później ubrałam się i zrobiłam makijaż. Jak zwykle tusz do rzęs i błyszczyk mi wystarczył. Wyszłam z łazienki i powędrowałam do Wieży Gryfonów. Gdy stałam przed Grubą Damą ta zażądała hasła. Na szczęście Carmen mi go wcześniej powiedziała.
- Miętuski – obraz się otworzył, a ja przeszłam przez niego.
W Pokoju Wspólnym byłby pustki, bo jak się spodziewałam wszyscy spali. Nie wiedziałam, który pokój należy do bliźniaków. O dziwo weszłam do pierwszego lepszego i to był ten. Fred, Lee, Scott, Oscar i George wciąż spali, a zbliżała się 9. No cóż nie dziwie się im w końcu jest sobota. Podeszłam do starszego bliźniaka i kucnęłam przy jego łóżku. Szturchnęłam go, a ten tylko powiedział.
- Jeszcze 5 minut mamo.
- Czy ja Ci wyglądam, bądź przypominam mamę?
Dopiero teraz w pełni otworzył oczy i spojrzał na mnie.
- Nie, ale co ty tu robisz?
- Wyjaśnię Ci wszystko, ale w Pokoju Wspólnym. Teraz się ubieraj. I nie obudź reszty.
Powiedziałam i wyszłam. Na sofie, wgapiając się w kominek siedziałam dobre 10 minut. Nareszcie się pojawił.
- Gotowy.
- No to siadaj.
Udałam, że mam jakąś listę przed oczami i kontynuowałam.
Punkt A spełniony. Podstawienie liścików.
Punty B odhaczony. Nie doprowadzenie do wcześniejszego spotkania.
I ostatni punkt C jeszcze nie zrobiony. Przygotowanie pikniku.
- Ale śniadania jeszcze nie ma – powiedział ziewając.
- No, ale chyba znasz tajne przejścia w Hogwarcie.
- Może i znam – powiedział iście łobuzersko.
- W takim razie prowadź.
Poszliśmy do jakiegoś wielkiego obrazu. Gdzie George, zaczął łaskotać jakąś namalowaną gruszkę. Rozbawiona całą sytuacją już miałam mówić co wyprawia, ale na miejscu gruszki pojawiła się klamka. A gdy otworzył drzwi moim oczom ukazały się skrzaty.
- W czym pomóc? - podbiegły do nas.
- Możecie naszykować koszyk pełen jedzenia? - zapytał Weasley.
- Tak jest paniczu, a co dla panienki? - zapytał jeden z nich.
- Nie dziękuję, weźmiemy pakunek i idziemy – oznajmiłam uśmiechnięta.
Po 5 minutach już przynieśli wielki kosz pełen wyśmienitych smakołyków.
- Dziękujemy za waszą pomoc – powiedziałam.
- To my dziękujemy, służyć wam to zaszczyt – powiedzieli.
W nagrodę wszystkich przytuliłam, jeszcze raz podziękowałam i wyszliśmy.
- Teraz koc, świece i MP3 – oznajmiłam.
- A po co świece w dzień?
- Dla klimatu – zachichotałam – to chyba wszystko.
- To ja skombinuje świece i odtwarzacz, a ty idź po jakiś materiał.
- Stoi – przytaknęłam.
Wziął ode mnie koszyk i udał się w swoją stronę. Ja wyciągnęłam różdżkę i powiedziałam Accio koc. Już po chwili w moich rękach znalazł się czerwono–biały materiał w kratkę. Spojrzałam na zegarek i to całe chodzenie sprawiło, że zostało nam tylko 1,5 godziny. Już zaczęło się śniadanie. Pobiegłam do dormitorium, na szczęście dziewczyn nie było. Wszystkie rzeczy położyłam na łóżku i pobiegłam do Wielkiej Sali. Po drodze spotkałam George'a i powiedziałam, aby schował u siebie tamto. Po posiłku znowu wróciliśmy do tamtych czynności. Wzięliśmy potrzebne rzeczy i udaliśmy się na błonia. Niedaleko drzewa pod którym wczoraj siedziałam z Oliverem rozłożyłam koc. Później ładnie ułożyliśmy świece, jedzenie i obok tego wszystkiego ustawiliśmy odtwarzacz. Wyglądało to tak romantycznie. Gdy wszystko było gotowe, a do spotkania zostało jeszcze 30 minut wróciliśmy do zamku. „Dadzą sobie radę”. Przypomniałam sobie, że jeszcze muszę pogadać z panną Lovegood. Przeprosiłam George'a i powiedziałam, żebyśmy za godzinę spotkali się na Dziedzińcu Głównym. Poszłam sprawdzić, czy Luny nie ma w bibliotece. No cóż mój czysty talent sprawił, że była tam i przeglądała dawne albumy albo jakieś zakurzone księgi. Siedząc po turecku na ziemi.
- Luna możemy chwilę pogadać? - zagadałam.
- Pewnie, chcesz pooglądać kroniki ?
- Nie, dzięki. Mam takie dziwne pytanie. Co sądzisz o Oliverze?
- To ten twój kolega, za którym prawie każda krukonka i puchonka szaleje?
- Chyba tak – wypaliłam zdezorientowana.
Był przystojny no, ale ludzie bez przesady.
- Ostatnio z nim rozmawiałam w Pokoju Wspólnym jest zabawny i miły. A czego pytasz?
- Nie nic. Ciekawość.
Później zmieniłyśmy temat rozmowy na różne często dla mnie dziwne i nieznane rzeczy, a zarazem ciekawe i interesujące. Ale za to lubię Lunę. Nie traci swojej osobowości i nie wtapia się w tłum. Jest sobą i niech tak pozostanie.

Perspektywa Freda ~

                     Do czego to doszło. Ja, Fred Weasley jeden z największych żartownisiów w Hogwarcie stoję przed szafą już dobre 20 minut i nie mam pojęcia w co się ubrać. Na randkę... w ogóle to można nazwać randką ? No nie ważne zostało 30 minut, pomocy ! A to niby kobiety się stroją. Przez to ominęło mnie śniadanie. Jak wstałem, tak stoję w jednym miejscu. Nagle odwróciłem się, a moim oczom ukazał się...

--------------------------------------------------------------------------------------------------
Trochę mi długi wyszedł. No cóż wyprzedzam wasze pytanie następny będzie 17 kwietnia. Specjalnie dla mojej kochanej panny Black, która będzie obchodziła urodziny (taki tam prezencik) Loff ju :D. Niech się twoja mordencja cieszy. Mam nadzieję, że lubicie Carmen & Fred, bo w następnym rozdziale będzie ich pełno. I przygotujcie się na dość długie (jeszcze przeze mnie nie wymyślone xD) życzenia urodzinowe. Mam nadzieję, że zdążę napisać do 17, bo teraz leżę chora w łóżku i nie chce mi się nic, a nic. Ach i jeszcze jedno Olie to skrót od Olivera, nie od Oscara. Pozdrawiam cieplutko i liczę na wasze szczere komentarze.

Komentarze

  1. Bardzo fajny :3
    Podoba mi się, chce jeszcze!
    Czekam z niecierpliwością ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  2. Jacie,jacie,jacie!Świetny po prostu.Oh czemu Georga tak mało w tym rozdziale :(? A ten Oscar to menda ♥ Czekam na 17! WENY i jeszcze raz WENY! :D

    Pozdrawiam Zuza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :). W jednym będzie go dużo, a w drugim mało ;) Za to w następnym będzie ich tak mało, albo w ogóle. Oscar menda jakich dużo na świecie xD. Również pozdrawiam.

      Usuń
  3. Rozdział bardzo fajny. Kocham Olivera. ♥ Czekam na następny.
    ~Natalia

    OdpowiedzUsuń
  4. Oscar ! Scott ! Lee lub George ?! Dziewczyno zlituj się nade mną !
    Ja się poddaję, nie przestaniecie z tymi końcówkami co nie ? Po co ja w ogóle pytam...
    Rozdzialik świetny <3
    Biedny Georgie ;( Tak się stara, a ta jedna kanalia, menda, no dupek po prostu mu to zabiera, ja bym cruciatusa normalnie rzuciła ! Kanalia no ! Tak tak ! Nie znoszę tego chłoptasia, niech on się odczepi od Rosie ! No dajcie mi go ! Ale się wkurzyłam xd
    Jakby dziewczyny nie widzieli. A co to tam ! Takie tam nie ma to jak rano zobaczyć w łóżku kolegi, śpiącą dziewczynę wtuloną w owego KOLEGĘ ! Nie no przecież to normalne ! Nic dziwnego, tutaj panowie nie ma.
    Ach Rose i bystrzacha na eliksirach *.*
    A co to za zadanie ?! Nie no przecież też nie powiesz, nie oszukujmy się.
    Oooooo Luna ! <3 I Olie *___*
    Mogę iść do nieba ;D Albo nie lepiej do piekła, przecież tam są sami zajebiści ;d Czasami się zastanawiam co ta moja makówka jeszcze wymyśli ;d Ale normalnie jak ich połączysz to moje marzenia się spełnią i mogę sobie odchodzić cholera wie gdzie xd
    Słodko <3
    Ach ten plan Martinówny i Weasleya. I ten uśmieszek, no ba że zna ! On miałby nie znać ? Ale się uśmiałam ;d łaskotanie gruszki zawsze spoko ;d
    I sto kociołków Snape'a coś powaliło ;>
    Kocham skrzaty domowe <333333
    Carmen i Fred no cudo *.* A pewnie niech ich będzie jak najwięcej *___*
    Ale oczywiście mniej niż Rose i Georga. <333
    Powiem ci, ze też leżę chora -.-
    Szybkiego powrotu do zdrowia ;3
    Czekam na kolejny z niecierpliwością <3 Weny życzę ;*

    Pozdrawiam
    ~Hermionija <3

    Ps. Zapraszam do siebie na nowe rozdziały. ( Boże jak to dziko brzmi xd)
    play-a-time.blogspot.com
    secrets-twins-potter.blogspot.com
    Mam nadzieję, że wpadniesz ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale się rozpisałaś *.* <3
      Nie przestaniemy xD, no bo trza wzbudzić ciekawość, a nie zanudzić ;D.
      Hahah <3 <3 niezła jesteś xD. Hah Oscar kanalia, menda ^^ no proste xD. Ojojo ^^ biedny Oscar jeśli na ciebie by trafił :D.
      Taaak :D najnormalniejsze na świecie, a co tam xD. Dziewczyna w łóżku kolegi ^^ co tu się dziwić :D.
      Wiesz co ? Wszystko mnie aktualnie boli, a uśmiecham się jak głupia czytając twój komentarz :D Rozwalasz system Herminjo ;D.
      Ach co racja to racja, co to za zadanie dowiesz się niebawem ^^.
      No co do twojej "makówki" wpadnie to ja nie wiem, ale domyślam się, że strach się baać ;D.
      Przyjedź do mnie zaapraszam xD. Hahah :D. Tak łaskotanie namalowanej gruszki zaaawsze spoko, przecie no ;D. Bo to Snape :D.
      Tak skrzaty są świetne ;D.
      Ave ;3 Tak, ale następny rozdział będzie specjalnie na urodzinki Patt :D tzn. Black i obiecałam, że będzie poświęcony Carmen i Fredowi.
      Dziękuję.
      I również życzę powrotu do zdrowia i pozdrawiam :).
      Jak wróci mi komunikacja ze światem to pewnie, że zajrzę :D. Nie no żartuję, zaraz zajrzę :D.

      Usuń
  5. Ehh. Kochanie. Po pierwsze dziękuję ci za cudowny koniec *w*
    Oscar jest taki Uroczy. Uroczo zjebany idiota. :3 Na początku żałowałam, że jest świetny. Ważne, że Żorżi ma pole do popisu i będzie więcej so romantic scen... Więc na co tu się skarżyć ?! LUDZIE !!
    Niedopuszczenie do wcześniejszego spotkania było tak uroczo głupie, że normalnie się uśmiechnęłam głupio do komórki... W sumie jak zwykle.
    Ahh... Spanie z Oliverem. Mimo wszystko nie brzmi to niejednoznacznie skarbie. :**
    No i znowu Michael zdziwiony idiota... ZOSTAW CORNERA W SPOKOJU !!
    Lunałka i Oliver... Ehh... Biedny Nev. T^T Wiem, że uważasz go za mało przystojnego, ale czemu w sumie nie ?!
    O CO CHODZI Z CARMI I SCOTTEM ITD ?! Mów szujo !
    I ten odtwarzacz w 1996 czy tam 1997... Idiota ! =,='
    Poza tym po chuj ci świeczki w środku dnia ?! Tutaj zgadzam się z Żorżem !!
    Jest cudownie, pięknie, Nutella i Risotto *w*
    Co do końcówki, to jeszcze raz... ZAJEDWABISTA *w*
    Kocham, pozdrawiam i czekam na rozdział speszial for me.
    ~Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Im człowiek bardziej na coś czeka tym łatwiej go rozczarować :D.
      Hahah taaak uroczy, że aż niech spadaa :D. Nie ma to jak żałować, że ktoś jest ŚWIETNY! Zrozum ludzi :D. Ma, ma, ale teraz muszę napisać rozdział speszial for U :D. Skarżyć jest zawsze na cuś, nie zauważyłaś :D?
      No nie brzmi to niejednoznacznie, ale mi tu proszę bez skojarzeń xD.
      NIE ZOSTAWIĘ <3.
      Mało przystojnego, a żeby tylko Neville jest po prostu przydki. Praszam Lewis. A jakoś tak.
      Dowieeesz się... kiedyś na pewno xD.
      Dobra CŚŚ pierwszy odtwarzacz MP3 jest z 1998 r., ale ten będzie maaagiczny :3 A z resztą nie czepiaj się szczegółów :P.
      No świecznik dlaaa klimatu :D, a ty skąd wiesz do której będą tam siedzieć co ? Może akurat się ściemni xD.
      Już jest cudownie, a nowego rozdziału to nie widziałaś xD.
      Bo tylko końcówkę najbardziej zapamiętałaś z tego co się od cb dowiedziałam :P.
      Tak, tak, tak. Ja cb też i loffciam i pozdrawiam ;D.
      Nie bądź taka skromna, jak obiecałam to słowa dotrzymam nie bój żaby ;D.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Epilog.

47. „W tym świecie nawet ściany mają uszy.”

50. „Uratowana przed demonem, który wysysał resztki sił życiowych z otoczenia.”