28. „Strach to nigdy, nie jest dobry przyjaciel.”
Chwilę się zastanowiłem, ale odpowiedziałem.
- Nie - szepnąłem. - Ale dlaczego
ją okłamałeś?
- Czy to nie jest oczywiste? Podoba
mi się. I to nawet bardzo, a teraz mam u niej tak zwane „plusy”
- wyjaśnił z tryumfalnym uśmiechem.
- Jesteś żałosny, prędzej czy
później się dowie.
- Może i dowie, ale do tego czasu
zdążę ją w sobie rozkochać i to nie będzie miało
najmniejszego znaczenia.
Nie wytrzymałem. Po prostu, aby teraz
się na niego nie rzucić odszedłem napięcie.
„Nienawidzę go, po prostu nienawidzę!”.
Nie pozostało mi nic innego jak wrócić do dormitorium. Całkowicie wypadło mi z głowy, że miałem przekazać wiadomości Rose. Za dużo wrażeń, jak na jeden dzień.
„Nienawidzę go, po prostu nienawidzę!”.
Nie pozostało mi nic innego jak wrócić do dormitorium. Całkowicie wypadło mi z głowy, że miałem przekazać wiadomości Rose. Za dużo wrażeń, jak na jeden dzień.
~ Perspektywa Rose ~
Szłam cała w skowronkach.
Nie wiedziałam gdzie i po co. A w szczególności dlaczego się tak
cieszyłam. Po prostu. W końcu doszłam przed drzwi, a kołatka
zadała mi pytanie. Odpowiedziałam na nie bez problemu, a gdy byłam
już w Pokoju Wspólnym zobaczyłam Olie'go siedzącego na sofie.
Usiadłam przy nim, szczerząc się jak głupia.
- A ty co taka zadowolona
? - zapytał zaciekawiony.
- Sama nie wiem,
dowiedziałam się, że dostałam ten wisiorek – wskazałam na
niego – od Oscara.
- Zakochałaś się?
- Nie, na pewno nie w
nim. Po prostu cieszę się z takiej niespodzianki.
- To dobrze... czekaj
powiedziałaś, że „nie w nim” to w kim?
- Przecież wiesz, że kocham Cię. Zawsze, wszędzie i na zawsze.
- Tak, ale mnie kochasz
jak brata. Chociaż powiedz tylko słowo, a pogalopujemy ku
zachodzącemu słońcu – uśmiechnął się.
- Słowo – na co
wybuchnęliśmy śmiechem.
- Cieszę się, że Cię
mam. Może porobimy coś jutro?
- Jutro... jutro bardzo
chętnie, ale po lekcjach to ja idę do Snape'a na szlaban.
- No to, po szlabanie.
- Upierdliwy jesteś, ale
z miłą chęcią – nastała chwila ciszy, ale nie na długo. Nie
wiem. Poczułam, że muszę z kimś pogadać i nagle powiedziałam –
boję się.
- Czego?
- Tej szarej
rzeczywistości, która jest coraz trudniejsza do ogarnięcia.
Każdego dnia dzieje się tyle nieszczęść, a Voldemort rośnie w
siłę.
- Strach to nigdy, nie
jest dobry przyjaciel.
- Ale ja się boję...
nie o siebie, ale o was. Że w tej walce dobra, ze złem stracę
któregoś z was.
Oliver nic nie
powiedział, jedynie przytulił. Tak. Tego właśnie potrzebowałam.
Szepnął jedynie: „Zawsze będę przy tobie w twoim sercu”.
Uśmiechnęłam się i nic nie mówiłam. Siedzieliśmy tak,
godzinę... może dwie. Przy nim czas stawał w miejscu to mój
najlepszy przyjaciel, tak jak Carmen. Im mogę powiedzieć wszystko,
nigdy mnie nie wyśmieją. Zawsze zrozumieją i pocieszą jeśli będę
tego potrzebować. Kocham ich.
- Może prześpisz się
dzisiaj u mnie. Wiesz jak za dawnych lat – powiedział.
- Okej.
Poszliśmy do dormitorium
chłopaka. Dał mi jakiś za duży T-shirt i poszłam do łazienki.
Szybko w niej wyszłam, mając na sobie tylko bluzkę sięgającą do
połowy ud i bieliznę. Schowałam naszyjnik do jego szafki nocnej.
I podeszłam do łóżka, a już po chwili zatonęłam w ramionach
mojego blondaska. Ta noc była spokojna, żadnych koszmarów.
~~♥~~
Obudziły mnie szepty,
otworzyłam oczy i zobaczyłam Cornera i Boota gapiących się na
mnie.
- Aby przypadkiem nie
pomyliłaś pokoi? - zapytał Michael.
- Możecie się do tego
przyzwyczajać. Która godzina? - Uśmiechnęłam się.
- Za niedługo będzie 7.
- No dobra. Ja już się
zbieram.
Ucałowałam Olivera w
policzek, zabrałam swój wisior i wyszłam z pokoju czując na sobie
ich wzrok.
"Jakby dziewczyny nie widzieli".
Zachichotałam, zaraz potem byłam już w swoim pokoju. Rzuciłam na łóżko wisior. Po czym wzięłam z kufra fioletowe jeansy, pomarańczową bluzkę i zielone trampki. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki, a zarazem orzeźwiający prysznic. Wysuszyłam i rozczesałam włosy, upinając je w wysokiego kucyka. Nałożyłam na siebie wcześniej przygotowane rzeczy, nie zapominając o delikatnym makijażu. Kiedy wyszłam z pomieszczenia, szybko minęła mnie „jak burza” Lisa, która czekała, aż łazienka będzie wolna.
"Jakby dziewczyny nie widzieli".
Zachichotałam, zaraz potem byłam już w swoim pokoju. Rzuciłam na łóżko wisior. Po czym wzięłam z kufra fioletowe jeansy, pomarańczową bluzkę i zielone trampki. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki, a zarazem orzeźwiający prysznic. Wysuszyłam i rozczesałam włosy, upinając je w wysokiego kucyka. Nałożyłam na siebie wcześniej przygotowane rzeczy, nie zapominając o delikatnym makijażu. Kiedy wyszłam z pomieszczenia, szybko minęła mnie „jak burza” Lisa, która czekała, aż łazienka będzie wolna.
- Nie musisz przepraszać
– oznajmiłam, kręcąc głową z politowaniem.
Założyłam jeszcze na
siebie swoją krukońską szatę i usiadłam na łóżku.
- Luna, już ubrana?
- Nie śpię od 6.
Widziałam jak zabierałaś szybko rzeczy, ale mnie nie zauważyłaś.
- Przepraszam.
- Nie masz za co. A i nie
zapomnij o naszyjniku nosisz go prawie cały czas.
- Właśnie, dzięki.
Szybko na mojej szyi
znajdował się już czerwony naszyjnik w kształcie serca.
„Słodki Oscar, tak się postarał.”
Pomyślałam, nie wiedząc kiedy na mojej warzy pojawił się uśmiech, a zaraz potem razem z Luną wyszłyśmy kierując się na śniadanie. W Wielkiej Sali byłyśmy jako nieliczne. Więc zajęłyśmy „swoje” stałe miejsca i zaczęłyśmy rozmawiać. Tak dobrze się dogadujemy, że nie zauważyłam kiedy wybiła 8. Nareszcie przemówił dyrektor, a na stołach pojawiły się pyszności. Nalałam sobie mleka do płatek i zaczęłam je jeść. Nie dane mi było zjeść w spokoju, bo przyszła do nas Carmen i wcisnęła się między mnie, a Olivera.
„Słodki Oscar, tak się postarał.”
Pomyślałam, nie wiedząc kiedy na mojej warzy pojawił się uśmiech, a zaraz potem razem z Luną wyszłyśmy kierując się na śniadanie. W Wielkiej Sali byłyśmy jako nieliczne. Więc zajęłyśmy „swoje” stałe miejsca i zaczęłyśmy rozmawiać. Tak dobrze się dogadujemy, że nie zauważyłam kiedy wybiła 8. Nareszcie przemówił dyrektor, a na stołach pojawiły się pyszności. Nalałam sobie mleka do płatek i zaczęłam je jeść. Nie dane mi było zjeść w spokoju, bo przyszła do nas Carmen i wcisnęła się między mnie, a Olivera.
- Musisz mi pomóc. Chce
pogadać z Fredem na osobności, ale cały czas jest przy nim George
albo Lee.
Omal nie zakrztusiłam się
jedzeniem.
- A po co?
Zaczęła mi wszystko po
krótka opowiadać.
- Spotkacie się na
błoniach, nie teraz – odpowiedziałam.
- Jesteś pewna? A może
to żart?
- Naprawdę uważasz, że
zrobiłby Ci coś takiego?
- No nie – uśmiechnęła
się.
- Co masz pierwsze?
- Opiekę nad Magicznymi
Stworzeniami, a ty?
- Eliksiry.
Uśmiechnięte pożegnałyśmy
się, a ja poszłam do lochów. Jedno z nielicznych miejsc w
Hogwarcie do których bez problemów mogę dojść. Siedziałam już przed
klasą i czekałam. W końcu zabrzmiał dzwonek. Nie dane nam było
daleko dojść, bo już w progu klasy stanął Snape.
- Dzisiaj pary mieszane.
Mi tam to pasuję,
spojrzałam na Dracona twierdząco, a ten tylko potwierdził to
głową. Nie zdążyłam zająć
koło niego miejsca, bo wepchała się przede mną Pansy. Malfoy od
razu zareagował.
- Pansy idź sobie,
jestem w parze z Rose.
- Dobra, przeżyję
przecież. Usiądę z Oliverem – oznajmiłam.
Tak też zrobiłam. Profesor
zadał nam zadanie, abyśmy przyrządzili Eliksir Euforii.
- Zanim przejdziecie do
pracy powiedzcie jakiego składnika brakuję.
Pomyślałam i wiedziałam,
ale w przeciwieństwie do Parkinson nie wyrywałam się.
- No to może powie nam
to... nasza nowa żartownisia. Martin jaka jest odpowiedź? -
zabrzmiał jego nieludzko zimny głos.
- Brakuję soku z
cytryny. I jest za mało Mięty – odpowiedziałam.
- A do czego jest
potrzebna?
- Do osłabienia efektów
ubocznych lub w ogóle ich z eliminowania.
- Dobrze, 5 punktów dla
Ravenclawu.
Zaczęliśmy robić eliksir.
Skończyliśmy, ale przed nami byli Draco i Pansy.
- 30 punktów dla
ślizgonów.
Lekcja się skończyła, a
ja podeszłam do Dracona.
- Gratuluję, a mogę
mieć do ciebie prośbę?
- Jaką ?
- Proszę, nie wyzywaj
innych czarodziejów, od szlam czy zdrajców krwi. Możesz to dla
mnie zrobić?
- Dla ciebie wszystko,
ale nie będzie to łatwe.
Przytuliłam go i udałam
się na następne lekcje. Po skończonym zielarstwie i zaklęciach, była przerwa na której dyrektor zwołał wszystkich
do Wielkiej Sali. A kiedy uczniowie zajęli swoje miejsca zaczął
mówić.
- Moi drodzy uczniowie,
przepraszam, że dopiero teraz wam o tym wspominam. Ale tak zostało
ustalone. Za chwilę wybrane zostanie w tradycyjny sposób 2 uczniów
z każdego domu. Wszystko wyjaśnione zostanie po wyborze.
Dumbledore zapełnił
karteczki imionami. Na początek puchoni.
- Tatia Salvador i Hanna
Abbott.
Następnie ślizgoni.
- Dracon Malfoy i Nina
Main.
Przed ostatni byli gryfoni.
- Carmelita Black i Scott
Farro.
I na samym końcu krukoni.
- Rosalie Martin i Luna
Lovegood.
Nie wiedziałam czy się
cieszyć, a może raczej nie.
- Skoro przedstawiciele
wszystkich domów są już wybrani to wyjaśnię zaistniałą
sytuację. A więc Ci uczniowie, na okres 2 tygodnie będą mieli
ograniczone lekcje, ponieważ zamienią się miejscami z różnymi
osobami z zamku. W poniedziałek po lekcjach stawicie się u mnie i
zostaną wam przydzielone zadania. Który dom najlepiej się spisze
dostanie, aż 100 punktów. A ten który nie da sobie rady zostanie
odjęte 50. Powodzenia. Możecie się
rozejść.
Byłam w kompletnym szoku.
Dlaczego zawsze to muszę być to ja ?! Jeśli na mnie padnie i nie dam
sobie rady wszyscy będą mnie obwiniać. Tylko ciekawe co będę musiała robić. Może będę uczyć... lepiej nie. Kiedy rozmyślałam
przytulił mnie Olie i powiedział coś w stylu, że dam sobie radę.
Później podszedł do nas Snape i kazał iść za nim na szlaban. Na
nim nie obeszło się bez kąśliwych uwag i tego, że na pewno sobie nie poradzimy. W końcu kazał nam wyczyścić wszystkie kociołki
i wyszedł wcześniej mówiąc, że będzie nas co jakiś czas
sprawdzać. Gdy zniknął z mojego pola widzenia spojrzałam na gigantyczną górę
brudnych jak smoła kociołków.
- Taki nauczyciel to „istne cudo świata”
- zaśmiałyśmy się.
- Jak myślisz ile ich
jest ? - zapytała.
- Na oko licząc ze 100.
Tak też zaczęły się
najdłuższe godziny w naszym życiu. Po równych 6 godzinach byłyśmy
całe czarne, ale kociołki lśniły.
- Przyjdziecie, jeszcze
za tydzień. Na dzisiaj to wystarczy.
Kiedy wyszliśmy z jaskini
nietoperza, oczyściłyśmy się różdżkami. Później pożegnałam
się z szatynką, bo przecież miałam się spotkać z Oliverem.
Wykończona dzisiejszym dniem poszłam do dormitorium przebrać się.
Tak też zrobiłam, a kiedy już w zielonej spódnicy, żółtej
bluzce i jeansowej kamizelce wyszłam z dormitorium zauważyłam
Olie'go siedzącego na kanapie.
- Gotowa? - zapytał.
- Tak, no to gdzie
idziemy?
- Na błonia, podziwiać
gwiazdy.
- Jak romantycznie. Kim
jesteś i co zrobiłeś z moim Oliverem Holinsem? - zaśmiałam
się.
- Nic.
- Czyli chcesz szczerze pogadać, bądź czegoś ode mnie chcesz?
- Skąd ty to... może.
- No to nie traćmy
czasu.
Wystawił ramię, a ja je
ujęłam. Z uśmiechami na twarzy skierowaliśmy się na błonia.
Kiedy już tam byliśmy usiedliśmy pod najbliższym drzewem.
- Co chcesz? - zapytałam.
- Porozmawiać.
- A konkretniej?
- Chyba się zakochałem.
- No co to za epidemia?!
Carmen i Fred, Ron i Hermiona, Cho i Michael, Ginny i Harry. A ty w
kim?
- Jest taka jedna z
twojego dormitorium. I jakbyś mogła ją wypytać co i jak, byłbym
wdzięczny.
- Czyli chciałeś się
ze mną spotkać tylko dla tego? - zrobiłam teatralny foch.
- Nie. Ogólnie pogadać.
O sprawach ważnych i mniej ważnych.
- No dobrze, to dowiem
się w końcu kim jest ta szczęściara?
- Luna.
- Niemożliwe!
Zakochałeś się w LUNIE! - omal co nie wykrzyczałam ze zdziwienia, a zarazem szczęścia.
- Głośniej ! Bo jeszcze Cię
w Afryce nie usłyszeli ! - powiedział z ironią.
- No dobrze, przepraszam.
Popytam w końcu jesteśmy przyjaciółkami.
Później zaczęliśmy gadać o Quiddich'u.
- Właśnie kiedy są
zapisy ? - zapytałam.
- Michael mówił, że za
tydzień w sobotę. Kim chcesz być?
- Mówisz serio?
Patrzysz na byłego pałkarza drużyny z Beauxbatons, ostatecznie mogę być
ścigającą. A ty na jakim miejscy się widzisz? Bo rozumiem, że
startujesz.
- Oczywiście, że tak.
Ja chce być ścigającym lub obrońcą.
Tak na tych pogaduchach czas
nam minął do 19.00. Ominął nas obiad, a zaraz i nie zdążymy na
kolację.
- Chodź bo się spóźnimy
na ostatni posiłek. A głodna jestem!
- Faktycznie.
Zaczęliśmy biec i nie wiem
jak, ale weszliśmy gdy dyrektor wypowiedział ostatnie jak zawsze
słowo Smacznego. Na stołach
pojawiły się przeróżne potrawy, a ja wzięłam tosta z dżemem.
Po skończonej kolacji udałam się z dziewczynami do dormitorium,
przebrałam w piżamę, a gdy wróciłam padłam na łóżko.
Schowałam wisior i zasnęłam. W końcu jutro pracowity dzień.
~~♥~~
Jasne promienie słońca przebiły się przez okno i spowodowały, że się obudziłam. Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam. Tak mi było wygodnie spać, że nie chciało mi się nic, a
nic robić. Spojrzałam jedynie na zegarek 8.00. Wstałam z posłania. Było ciepło, więc wyciągnęłam letnią sukienkę, a
do tego baleriny. Weszłam do łazienki, wykąpałam się, wysuszyłam i lekko zakręciłam różdżką włosy. Później ubrałam się i
zrobiłam makijaż. Jak zwykle tusz do rzęs i błyszczyk mi
wystarczył. Wyszłam z łazienki i powędrowałam do Wieży
Gryfonów. Gdy stałam przed Grubą Damą ta zażądała hasła. Na
szczęście Carmen mi go wcześniej powiedziała.
- Miętuski
– obraz się otworzył, a ja przeszłam przez niego.
W
Pokoju Wspólnym byłby pustki, bo jak się spodziewałam wszyscy
spali. Nie wiedziałam, który pokój należy do bliźniaków. O
dziwo weszłam do pierwszego lepszego i to był ten. Fred, Lee, Scott, Oscar i
George wciąż spali, a zbliżała się 9. No cóż nie dziwie się
im w końcu jest sobota. Podeszłam do starszego bliźniaka i kucnęłam przy
jego łóżku. Szturchnęłam go, a ten tylko powiedział.
- Jeszcze
5 minut mamo.
- Czy
ja Ci wyglądam, bądź przypominam mamę?
Dopiero
teraz w pełni otworzył oczy i spojrzał na mnie.
- Nie,
ale co ty tu robisz?
- Wyjaśnię
Ci wszystko, ale w Pokoju Wspólnym. Teraz się ubieraj. I nie obudź
reszty.
Powiedziałam
i wyszłam. Na sofie, wgapiając się w kominek siedziałam dobre 10
minut. Nareszcie się pojawił.
- Gotowy.
- No
to siadaj.
Udałam,
że mam jakąś listę przed oczami i kontynuowałam.
Punkt
A spełniony. Podstawienie liścików.
Punty B odhaczony. Nie
doprowadzenie do wcześniejszego spotkania.
I
ostatni punkt C jeszcze nie zrobiony. Przygotowanie pikniku.
- Ale
śniadania jeszcze nie ma – powiedział ziewając.
- No,
ale chyba znasz tajne przejścia w Hogwarcie.
- Może
i znam – powiedział iście łobuzersko.
- W
takim razie prowadź.
Poszliśmy
do jakiegoś wielkiego obrazu. Gdzie George, zaczął łaskotać jakąś
namalowaną gruszkę. Rozbawiona całą sytuacją już miałam mówić
co wyprawia, ale na miejscu gruszki pojawiła się klamka. A gdy
otworzył drzwi moim oczom ukazały się skrzaty.
- W
czym pomóc? - podbiegły do nas.
- Możecie
naszykować koszyk pełen jedzenia? - zapytał Weasley.
- Tak
jest paniczu, a co dla panienki? - zapytał jeden z nich.
- Nie
dziękuję, weźmiemy pakunek i idziemy – oznajmiłam uśmiechnięta.
Po
5 minutach już przynieśli wielki kosz pełen wyśmienitych
smakołyków.
- Dziękujemy za waszą pomoc – powiedziałam.
- To
my dziękujemy, służyć wam to zaszczyt – powiedzieli.
W
nagrodę wszystkich przytuliłam, jeszcze raz
podziękowałam i wyszliśmy.
- Teraz
koc, świece i MP3 – oznajmiłam.
- A
po co świece w dzień?
- Dla
klimatu – zachichotałam – to chyba wszystko.
- To
ja skombinuje świece i odtwarzacz, a ty idź po jakiś materiał.
- Stoi
– przytaknęłam.
Wziął
ode mnie koszyk i udał się w swoją stronę. Ja wyciągnęłam
różdżkę i powiedziałam Accio koc.
Już po chwili w moich rękach znalazł się czerwono–biały
materiał w kratkę. Spojrzałam na zegarek i to całe chodzenie sprawiło, że
zostało nam tylko 1,5 godziny. Już zaczęło się śniadanie.
Pobiegłam do dormitorium, na szczęście dziewczyn nie było.
Wszystkie rzeczy położyłam na łóżku i pobiegłam do Wielkiej
Sali. Po drodze spotkałam George'a i powiedziałam, aby schował u
siebie tamto. Po posiłku znowu wróciliśmy do tamtych czynności.
Wzięliśmy potrzebne rzeczy i udaliśmy się na błonia. Niedaleko
drzewa pod którym wczoraj siedziałam z Oliverem rozłożyłam koc.
Później ładnie ułożyliśmy świece, jedzenie i obok tego
wszystkiego ustawiliśmy odtwarzacz. Wyglądało to tak romantycznie.
Gdy wszystko było gotowe, a do spotkania zostało jeszcze 30 minut
wróciliśmy do zamku. „Dadzą sobie radę”. Przypomniałam
sobie, że jeszcze muszę pogadać z panną Lovegood. Przeprosiłam
George'a i powiedziałam, żebyśmy za godzinę spotkali się na
Dziedzińcu Głównym. Poszłam sprawdzić, czy Luny nie ma w
bibliotece. No cóż mój czysty talent sprawił, że była tam i
przeglądała dawne albumy albo jakieś zakurzone księgi. Siedząc
po turecku na ziemi.
- Luna
możemy chwilę pogadać? - zagadałam.
- Pewnie,
chcesz pooglądać kroniki ?
- Nie, dzięki. Mam takie dziwne pytanie. Co sądzisz o Oliverze?
- To
ten twój kolega, za którym prawie każda krukonka i puchonka
szaleje?
- Chyba
tak – wypaliłam zdezorientowana.
Był przystojny no, ale ludzie bez przesady.
Był przystojny no, ale ludzie bez przesady.
- Ostatnio
z nim rozmawiałam w Pokoju Wspólnym jest zabawny i miły. A czego
pytasz?
- Nie
nic. Ciekawość.
Później zmieniłyśmy temat rozmowy na różne często dla mnie dziwne i
nieznane rzeczy, a zarazem ciekawe i interesujące. Ale za to lubię Lunę. Nie traci swojej
osobowości i nie wtapia się w tłum. Jest sobą i niech tak
pozostanie.
~ Perspektywa Freda ~
Do
czego to doszło. Ja, Fred Weasley jeden z największych żartownisiów
w Hogwarcie stoję przed szafą już dobre 20 minut i nie mam pojęcia
w co się ubrać. Na randkę... w ogóle to można nazwać randką ? No nie
ważne zostało 30 minut, pomocy ! A to niby kobiety się stroją. Przez to ominęło mnie śniadanie. Jak wstałem, tak stoję w jednym miejscu. Nagle odwróciłem się, a
moim oczom ukazał się...
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Trochę mi długi wyszedł. No cóż wyprzedzam wasze pytanie następny będzie 17 kwietnia. Specjalnie dla mojej kochanej panny Black, która będzie obchodziła urodziny (taki tam prezencik) Loff ju :D. Niech się twoja mordencja cieszy. Mam nadzieję, że lubicie Carmen & Fred, bo w następnym rozdziale będzie ich pełno. I przygotujcie się na dość długie (jeszcze przeze mnie nie wymyślone xD) życzenia urodzinowe. Mam nadzieję, że zdążę napisać do 17, bo teraz leżę chora w łóżku i nie chce mi się nic, a nic. Ach i jeszcze jedno Olie to skrót od Olivera, nie od Oscara. Pozdrawiam cieplutko i liczę na wasze szczere komentarze.
Bardzo fajny :3
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, chce jeszcze!
Czekam z niecierpliwością ^ ^
Bardzo dziękuję :).
UsuńJacie,jacie,jacie!Świetny po prostu.Oh czemu Georga tak mało w tym rozdziale :(? A ten Oscar to menda ♥ Czekam na 17! WENY i jeszcze raz WENY! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Zuza.
Dziękuję :). W jednym będzie go dużo, a w drugim mało ;) Za to w następnym będzie ich tak mało, albo w ogóle. Oscar menda jakich dużo na świecie xD. Również pozdrawiam.
UsuńRozdział bardzo fajny. Kocham Olivera. ♥ Czekam na następny.
OdpowiedzUsuń~Natalia
Tak Oliver jest suodki xD. Dziękuję.
UsuńOscar ! Scott ! Lee lub George ?! Dziewczyno zlituj się nade mną !
OdpowiedzUsuńJa się poddaję, nie przestaniecie z tymi końcówkami co nie ? Po co ja w ogóle pytam...
Rozdzialik świetny <3
Biedny Georgie ;( Tak się stara, a ta jedna kanalia, menda, no dupek po prostu mu to zabiera, ja bym cruciatusa normalnie rzuciła ! Kanalia no ! Tak tak ! Nie znoszę tego chłoptasia, niech on się odczepi od Rosie ! No dajcie mi go ! Ale się wkurzyłam xd
Jakby dziewczyny nie widzieli. A co to tam ! Takie tam nie ma to jak rano zobaczyć w łóżku kolegi, śpiącą dziewczynę wtuloną w owego KOLEGĘ ! Nie no przecież to normalne ! Nic dziwnego, tutaj panowie nie ma.
Ach Rose i bystrzacha na eliksirach *.*
A co to za zadanie ?! Nie no przecież też nie powiesz, nie oszukujmy się.
Oooooo Luna ! <3 I Olie *___*
Mogę iść do nieba ;D Albo nie lepiej do piekła, przecież tam są sami zajebiści ;d Czasami się zastanawiam co ta moja makówka jeszcze wymyśli ;d Ale normalnie jak ich połączysz to moje marzenia się spełnią i mogę sobie odchodzić cholera wie gdzie xd
Słodko <3
Ach ten plan Martinówny i Weasleya. I ten uśmieszek, no ba że zna ! On miałby nie znać ? Ale się uśmiałam ;d łaskotanie gruszki zawsze spoko ;d
I sto kociołków Snape'a coś powaliło ;>
Kocham skrzaty domowe <333333
Carmen i Fred no cudo *.* A pewnie niech ich będzie jak najwięcej *___*
Ale oczywiście mniej niż Rose i Georga. <333
Powiem ci, ze też leżę chora -.-
Szybkiego powrotu do zdrowia ;3
Czekam na kolejny z niecierpliwością <3 Weny życzę ;*
Pozdrawiam
~Hermionija <3
Ps. Zapraszam do siebie na nowe rozdziały. ( Boże jak to dziko brzmi xd)
play-a-time.blogspot.com
secrets-twins-potter.blogspot.com
Mam nadzieję, że wpadniesz ;>
Ale się rozpisałaś *.* <3
UsuńNie przestaniemy xD, no bo trza wzbudzić ciekawość, a nie zanudzić ;D.
Hahah <3 <3 niezła jesteś xD. Hah Oscar kanalia, menda ^^ no proste xD. Ojojo ^^ biedny Oscar jeśli na ciebie by trafił :D.
Taaak :D najnormalniejsze na świecie, a co tam xD. Dziewczyna w łóżku kolegi ^^ co tu się dziwić :D.
Wiesz co ? Wszystko mnie aktualnie boli, a uśmiecham się jak głupia czytając twój komentarz :D Rozwalasz system Herminjo ;D.
Ach co racja to racja, co to za zadanie dowiesz się niebawem ^^.
No co do twojej "makówki" wpadnie to ja nie wiem, ale domyślam się, że strach się baać ;D.
Przyjedź do mnie zaapraszam xD. Hahah :D. Tak łaskotanie namalowanej gruszki zaaawsze spoko, przecie no ;D. Bo to Snape :D.
Tak skrzaty są świetne ;D.
Ave ;3 Tak, ale następny rozdział będzie specjalnie na urodzinki Patt :D tzn. Black i obiecałam, że będzie poświęcony Carmen i Fredowi.
Dziękuję.
I również życzę powrotu do zdrowia i pozdrawiam :).
Jak wróci mi komunikacja ze światem to pewnie, że zajrzę :D. Nie no żartuję, zaraz zajrzę :D.
Ehh. Kochanie. Po pierwsze dziękuję ci za cudowny koniec *w*
OdpowiedzUsuńOscar jest taki Uroczy. Uroczo zjebany idiota. :3 Na początku żałowałam, że jest świetny. Ważne, że Żorżi ma pole do popisu i będzie więcej so romantic scen... Więc na co tu się skarżyć ?! LUDZIE !!
Niedopuszczenie do wcześniejszego spotkania było tak uroczo głupie, że normalnie się uśmiechnęłam głupio do komórki... W sumie jak zwykle.
Ahh... Spanie z Oliverem. Mimo wszystko nie brzmi to niejednoznacznie skarbie. :**
No i znowu Michael zdziwiony idiota... ZOSTAW CORNERA W SPOKOJU !!
Lunałka i Oliver... Ehh... Biedny Nev. T^T Wiem, że uważasz go za mało przystojnego, ale czemu w sumie nie ?!
O CO CHODZI Z CARMI I SCOTTEM ITD ?! Mów szujo !
I ten odtwarzacz w 1996 czy tam 1997... Idiota ! =,='
Poza tym po chuj ci świeczki w środku dnia ?! Tutaj zgadzam się z Żorżem !!
Jest cudownie, pięknie, Nutella i Risotto *w*
Co do końcówki, to jeszcze raz... ZAJEDWABISTA *w*
Kocham, pozdrawiam i czekam na rozdział speszial for me.
~Black
Im człowiek bardziej na coś czeka tym łatwiej go rozczarować :D.
UsuńHahah taaak uroczy, że aż niech spadaa :D. Nie ma to jak żałować, że ktoś jest ŚWIETNY! Zrozum ludzi :D. Ma, ma, ale teraz muszę napisać rozdział speszial for U :D. Skarżyć jest zawsze na cuś, nie zauważyłaś :D?
No nie brzmi to niejednoznacznie, ale mi tu proszę bez skojarzeń xD.
NIE ZOSTAWIĘ <3.
Mało przystojnego, a żeby tylko Neville jest po prostu przydki. Praszam Lewis. A jakoś tak.
Dowieeesz się... kiedyś na pewno xD.
Dobra CŚŚ pierwszy odtwarzacz MP3 jest z 1998 r., ale ten będzie maaagiczny :3 A z resztą nie czepiaj się szczegółów :P.
No świecznik dlaaa klimatu :D, a ty skąd wiesz do której będą tam siedzieć co ? Może akurat się ściemni xD.
Już jest cudownie, a nowego rozdziału to nie widziałaś xD.
Bo tylko końcówkę najbardziej zapamiętałaś z tego co się od cb dowiedziałam :P.
Tak, tak, tak. Ja cb też i loffciam i pozdrawiam ;D.
Nie bądź taka skromna, jak obiecałam to słowa dotrzymam nie bój żaby ;D.