38. „Uśmiechnij się wątrobą.”


~Perspektywa Rose~

                            Obudziłam się dość wcześnie, od razu przetarłam oczy. Nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam. Półżywa zrzuciłam z siebie kołdrę. Luna już nie spała, a w ręku trzymała gazetę. Nic niezwykłego jak na pannę Lovegood, że była "do góry nogami".
- Już nie śpisz? - zapytałam.
- Od jakieś godziny – opowiedziała radosna.
- Teraz pomyśleć, ja i pobudka o 6 rano... niewykonalne. Ledwo co na 7 wstałam.
- Wstawanie wcześnie ma swoje zalety – oznajmiła zamyślonym głosem.
- Jakie?
- Widzisz to, co się dzieje za oknem. Kiedy słońce wstaję i spoczywa na swoim miejscu. Śnieg, tak bardzo puchaty okrywający całą powierzchnie. Pięknie lśniący na biało. Czasem przypomina mi to lody śmietankowe. Czasem nawet chce zejść i po prostu zacząć się bawić. Bez czapki, rękawiczek, kurtki... Wyjść i znowu poczuć się jak dziecko. Spojrzeć na zaśnieżony zamek oczami, które jeszcze nie straciły młodzieńczego blasku i podziwiać.
- Rozumiem. Obudź mnie jutro. Razem popatrzymy przez okno.
- A kto powiedział, że oglądam to z mojego dormitorium? Zamek kryje wiele tajemnic. Zwykle po godzinie wracam. Tak jak dzisiaj. Abyśmy mogły razem pójść na śniadanie. A teraz leniu idź się ubierać. I nie zapomnij, za 2 dni oficjalne spotkanie. Ciekawe dlaczego ominęłaś większość w Dziurawym Kotle. Podobno nazwę już mają i będziemy się zapisywać na jakiś pergamin. Ale nie wszyscy chcą...
- Za 2 dni? - przerwałam jej.
- Tak, Hermiona ma coś nam dać. Takie jakby zaczarowane monety.
- Dzięki za informację. Właśnie miałam się kogoś zapytać. - Uśmiechnęłam się promiennie, chwyciłam rzeczy i poszłam do łazienki, zostawiając Lunę samą z myślami.
                     Gdy wróciłam Lovegood, wciąż siedziała na łóżku, trzymając w ręce magazyn. Jako jedna z nielicznych osób, które znam potrafiła czytać od tyłu. I bardzo dobrze jej to wychodziło. Przez cały czas nie uraczyła mnie nawet jednym spojrzeniem. Ubrana była w swój mundurek. Przecież dzisiaj wtorek. Momentalnie przypomniałam sobie, jak niemal zasnęłam nad pracą z Eliksirów. Zazwyczaj lekcje odrabiałam po nocy i takie były tego rezultaty. W sumie nie wiedziałam nawet dlaczego. Na szczęście Lisa mnie obudziła, być może niespecjalnie, ale byłam w stanie dokończyć esej. Ale wciąż wpatrując się w blondynkę, zauważyłam, że tradycyjnej spódnicy w kratkę, swetra i krawata, czyli zestawu Lovegood, postanowiłam założyć bluzkę ze smokiem wyrysowanym na jej środku i jeansy. Do tego wszystkiego nałożyłam szatę i zaścieliłam łóżko. Dopiero wtedy Luna odezwała się do mnie.
- Pokłóciłaś się z Carmen?
- Nie. A czemu pytasz?
- Sama nie wiem. Chyba, przez... - urwała. - Nie ważne, lepiej żebyście pogadały.
Po minie młodszej Krukonki, już wiedziałam, że nie mam co dyskutować. Oczy jak zawsze miała niebieskie i rozmarzone, ale jej mina przybrała nienaturalną powagę. Nigdy jeszcze jej takiej nie widziałam. Jedynie co wstała i chwyciła mnie za rękę. Ten znak można było zrozumieć, żebyśmy poszły na śniadanie. Po drodze spotkałyśmy Granger. Która dała nam obiecane dwa galeony. Wytłumaczyła przy tym, jak działają.
Podstawową różnicą, miedzy zwyczajnymi monetami, jest fakt, że te galeony pokazują datę spotkania.
Jeśli nas nie będzie musimy przekręcić nimi 3 razy w prawą stronę.
Natomiast, aby potwierdzić swoją obecność, należy 2 razy obrócić monetę w lewo.
Poznałyśmy też nazwę grupy.
Gwardia Dumbledore'a.
Brzmi ciekawie. O dziwo nie dopytywałam się dlaczego akurat tak. Szczerze? Mało mnie to interesowało. Uśmiechnięty „ranny ptaszek” szybko nas minęła, dając nam przejście do Wielkiej Sali. Pewnie zauważyła kolejnego członka...
                   Ku naszemu zaskoczeniu tuż przed Wielkimi Wrotami, Filch przywieszał kolejną tabliczkę.
Niniejszym rozwiązuje się wszystkie uczniowskie organizacje, stowarzyszenia, drużyny, grupy i kluby. Za organizację, stowarzyszenie, drużynę, grupę lub klub uważa się regularne spotkania trojga lub większej liczby uczniów. O pozwolenia na założenie nowej organizacji, stowarzyszenia, drużyny, grupy lub klubu można się starać u Wielkiego Inkwizytora Hogwartu (Profesor Umbridge).Żadna uczniowska organizacja, stowarzyszenie, drużyna, grupa lub klub nie mogą istnieć bez wiedzy i zezwolenia Wielkiego Inkwizytora. Każdy uczeń, który samowolnie utworzy organizację, stowarzyszenie, drużynę, grupę czy klub lub wstąpi do jakiejś organizacji, stowarzyszenia, drużyny, grupy czy klubu, nie posiadających zezwolenia Wielkiego Inkwizytora, zostanie wydalony ze szkoły.”
Z małym dopiskiem: Dekret 24.
                             Zadziorny uśmiech woźnego, jakim obrzucali mnie niegdyś bracia, kiedy wiadome było, że mają rację, prześladował mnie, przez całe śniadanie. Denerwował mnie nie sam fakt, że organizacje są odwołane, zepsuł mi humor, ale to, że Umbrigde, za niedługo może stać się Dyrektorem Hogwartu. Sama się nim uważa, bo podczas posiłku siedziała na miejscu Albusa. Dodatkowo zjedzenia marnej owsianki, którą Oliver napakował mi na talerz i wpychał do ust, jednak nic nie dało. Nie poddał się nawet po solidnym opieprzu ode mnie. Przecież, kto by widział takie coś. Wiedziałem, że robi to dla mojego dobra, więc zjadłam to... COŚ. Nie żebym narzekała, ale owsianka, nigdy nie była moim ulubionym daniem. 

~~♥~~

                         Słowa przyjaciół, jak i nauczycieli, wlatywały jednym uchem i wylatywały drugim.
- Wiesz, a Fred zerwał z Carmen, bo ta okazała się mężczyzną. - Podczas jednej z przerw odezwał się Ron.
- Ciekawe. - Zbyłam go machnięciem ręki.
- Ty mnie w ogóle nie słuchasz! Jak mówiłem o Quiddichu i meczu, który będzie w sobotę między Ślizgonami i Krukonami, też nic. Omijasz treningi. A Carmen nie jest mężczyzną i wciąż jest z Fredem – dodał marszcząc brwiami, na widok wściekłej brunetki.
- Wiem przecież – odpowiedziałam. - A o treningach nie wiedziałam.
- W czwartek przed Spotkaniem, nastepny – oznajmił Olie.
- Ostatnio nie jesteś sobą – rzekła Hermiona.
- Przepraszam.
W tym momencie zabrzmiał dzwon informujący o ostatniej lekcji. Zaklęcia. Kiedy weszliśmy do sali nauczyciel, szybko kazał nam siadać.
- Każdy z was pewnie zna zaklęcie takie jak Accio czy Depulso. A może spotkaliście się z Obliviate? Służy do zapomnienia. Nie mogę was uczyć obrony, ale to może się przydać w walce z wrogiem. Pamiętajcie jedynie, jeśli ktoś je pierwszy raz użył, jest niedoświadczony, pamięć może zostać całkowicie usunięta, rzecz jasna przez przypadek lub usunie się to czego nie powinno. Cząstkę dzieciństwa, bądź pewną osobę, ważną lub mniej ważną. Rzadko uzyskuję się zamierzony efekt. Tylko zdolni czarodzieje to potrafią. Z całym szacunkiem dla Dyrektora Hogwartu. Którego Dzieci, na wasze nieszczęście, od niedawna, a dokładnie od godziny, oficjalnie zajmuję Profesor Umbridge. Nie mam prawa, według tej kobiety, uczyć was Obrony, niby racja, nie moja działka... Ale coś jednak się przyda. Obliviate, nie należy do łatwych zaklęć. A nie zdziwcie się, że nie będzie wam wychodzić. Teraz wstańcie i idźcie po papugi. Są na zapleczu. Jak wiecie te zwierzęta potrafią mówić, komu się uda wymazać z niej zdanie, które zostało im zakodowane w mózgu... Nie, nie bójcie się, nie przy użyciu magii. Wtedy owa osoba dostanie 40 punktów dla swojego domu. I nie pytajcie, jak szkoła zdobyła papugi. Nieistotne, w tej chwili. Przestańcie szeptać i do pracy.
Nikogo nie zdziwił fakt zmiany dyrektora. Szczególnie, że cała szkoła mówiła, co stało się Dumbledore'owie. A ja zastanawiałam się, czyli istniała szansa, że moje zaklęcie było za słabe? Nie... nie było takiej opcji. Zajęcia minęły szybko. Hermiona zyskała punkty dla Gryffindoru, a ja się nie mogłam skupić. Dobrze, że to była ostatnia lekcja.
                                Po zabrzmieniu dzwonu, wyszłam z klasy. Może i wszyscy dookoła mieli rację? Może oddaliłam się od nich? Ale kto by się dziwił, przecież tyle spraw miałam na głowie. Czasem chciałabym, żeby to wszystko byłoby głupim żartem bliźniaków, po którym wściekłabym się, a później mocno przytuliła Weasleya. Tylko życie, nie jest bańką mydlaną. Nie pęknie i nie zacznie się od nowa. Z momentem kiedy przestałam rozmyślać, zostałam złapana przez kogoś. To taki głupi odruch, ale gdy ktoś złapie mnie od tyłu, ja się bronię. Walnęłam brunetkę w brzuch, po czym strasznie ją przepraszałam.
- Nic się nie stało. Przestań już mnie przepraszać. Pomyślałam, że może porobimy coś wieczorem. Wiem, lekcje, obiad itd. Ale może taka nocka u mnie w dormitorium? Lub w Pokoju Wspólnym kiedy już wszyscy będą spać. Zmieniasz się, a ja chce wiedzieć dlaczego.
- Jeszcze pytasz? Voldemort, zło, wszystko... Świat jest taki niesprawiedliwy, a każda słabość może cię zniszczyć. A ty się jeszcze pytasz, dlaczego się zmieniam? - Do tego wszystkiego chciałam jeszcze dodać Tratoni, ale się powstrzymałam. - Jednak masz rację. Dzisiaj u ciebie? Okej?
Przytuliła mnie, co uznałam za potwierdzenie i poszła dalej. Ku mojemu zaskoczeniu, ktoś znowu stanął za mną, ale jedynie wyszeptał: „Zapowiada się ciekawa noc.”
- George, to będzie babski wieczór, kochany. Nie dla psa kiełbasa.
- Czy właśnie porównałaś mnie do psa? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem.
- Nie, znaczy... Mój tato tak mawiał.
On nie słuchał moich wyjaśnień, przerzucił mnie przez ramię i zaczął biegać. Wprost na podwórze. Centralnie na śnieg. Często mnie tak porywał, ale jeszcze nigdy nie rzucił mnie na stertę śniegu.
- Oszalałeś?! - krzyknęłam, ale przez mój śmiech i iskierki w oczach, straciłam całą powagę.
- Na twoim punkcie.
Znów ten uśmiech, któremu po prostu nie mogłam się oprzeć. Jak miłość zmienia człowieka... Nie do pomyślenia. Kiedy chciałam się podnieść, rzucił się tuż obok mnie i zaczął robić „aniołki” na śniegu. Wszystko psuł to, że było mi za zimno, żeby tak się bawić. Wtedy chwycił mnie za nogę, aż cała wywaliłam się wprost w jego ramiona.
- Zimno mi – oznajmiłam.
Zignorował to i pocałował mnie w usta. Przekręcając mnie w mgnieniu oka. Teraz to ja byłam pod nim. Pewnie, zrobił to żebym mu nie uciekła. Kiedy oderwał się ode mnie, po prostu zatonęłam w jego oczach. Nie liczyło się już zimno, tylko On. 
Puch, który okrywał wszystko dookoła, był taki śliczny mieniony w słońcu. Czasem chciałoby się po prostu to zjeść, tak jak mówiła rano Luna. Niestety później przypominamy sobie, jakie to zimne, a dziecińce marzenie, pryskają. Czasem trzeba wyłączyć myślenie, w takich chwilach jak teraz. Piękny widok nie psuły błonia i Zakazany Las, które można było dostrzec w oddali. Jednak zbyt daleko, aby się przyjrzeć. Widziałam tylko Wesleya, który teraz wpatrywał się we mnie i od czasu do czasu, chmury.
- Nie zmieniaj się, proszę – wyszeptał.
- Każdy się zmienia z biegiem czasu. Dorastamy, dojrzewam, ale mimo to, chce być sobą. Wiem, że przez ostatni czas byłam trochę... dziwna... bardziej niż zwykle, ale wszystko wraca do normy. Nie bój się. Ale i ty zawsze pozostań moim Georgem. Dobrze? - Uśmiechnęłam się.
- To akurat będzie łatwe.
Pocałował mnie, a później wstaliśmy. Dostrzegł chyba, że nie żartowałam i naprawdę jest mi zimno. Każdy by się zorientował. W końcu cała się trzęsłam i byłam przemoczona. Po chwili zdjął swoją szatę, która była na mnie gigantyczna, ale to szczegół. Później chwycił mnie za rękę i wpatrzeni w siebie wróciliśmy do zamku.
                        Zaraz po tym, jak oddałam ubranie mojemu chłopakowi, poszłam do dormitorium przebrać się. Za niedługo miał być obiad. Poszłam do Zachodniej Wieży. Odpowiedziałam na pytanie i ubrałam jakiś sweter, chyba zapomniałam go kiedyś oddać Carmen, bo miał wielkie „C” na samym środku. Nie ważne, nie będzie zła. Zmieniłam jeszcze spodnie i wyszłam. Udałam się na obiad. Chwilę po nim, przed wszystkimi ropucha, wypowiedziała, że jest Dyrektorem. Jakby nie kazała nam zaklaskać, nikt by tego nie zrobił.
                        Po posiłku, przyszedł czas na lekcje. Nie lubiłam ich odrabiać. Ale to nic dziwnego. Bo kto lubił pisać 15-nasto stronicowe wypracowania na temat: Jak zmienić szczura w świecznik. Chwyciłam pergamin i pióro, a gdy już to miałam udałam się, do biblioteki. Nie byłam jedyną uczennicą, która lubiła tu przebywać. Nie tylko żeby odrobić lekcje. Chętnie też pomagałam innym, jeśli tego potrzebowali. Właśnie w tym miejscu, przy jednym ze stolików zauważyłam Lunę. Skrobała coś na kartce. A raczej rysowała. W moim przypadku, gdy już się do tego zabierałam, zawsze chowałam przed światem moje wytwory, ale ona nawet nie była speszona, że to zobaczyłam. Bez owijania w bawełnę spytała.
- Podoba Ci się?
Odsłoniła rękę, abym mogła zobaczyć całe dzieło. Muszę powiedzieć, że wykonane było z precyzją. Dostrzegłam w tym coś znajomego... Tak, przecież, to ten sam czarny smok chiński, który miałam na koszulce, dziś rano.
- Bardzo. Nawet nie wiedziałam, że potrafisz rysować.
- Bo nie potrafię. Czasem z nudów, postawię kilka kresek, kropek i tak dalej. To dla ciebie.
Podała mi 'smoka'.
- Dziękuję. - Uśmiechnęłam się.
- Nie, nie tak. – Skarciła mnie.
- Ale o co chodzi?
- O twój uśmiech. Taki trochę wymuszony. Prawie cały dzień byłaś w ponurym nastroju, pomyślałam, że może to ci go poprawi.
- To takie miłe. Szczerze się uśmiechnęłam. Przepraszam. Jak mam się uśmiechnąć? - Zachichotałam.
- Uśmiechnij się wątrobą.
Zaśmiałyśmy się, a dobry humor powrócił na moją twarz.
                   Dość długo odrabiałyśmy zadane prace domowe. Ale jeśli Hogwart to nasz dom, to w takiej sytuacji, można te prace nazwać domowymi? Te moje głupie przemyślenia, o... właśnie o 19. Zerwałam się szybko z miejsca żegnając Lunę i pobiegłam do Dormitorium. Zdyszana dobiegłam do kołatki.

Jeśli gotowalibyśmy 2 jaja w jednym garnuszku przez 15 minut. To w jakim czasie ugotowałyby się 4 jajka?

Takim samym. – Szybko odpowiedziałam i pobiegłam po moje rzeczy.
W końcu i dotarłam do Wierzy Gryfonów. Weszłam do dormitorium Carmen i ujrzałam ją, czytającą książkę.
- Już myślałam, że nie przyjdziesz. - Zaśmiała się.
- Modne spóźnienie. - Uśmiechnęłam się.
Usiadłam na łóżku, a że nie było nikogo oprócz nas, mogłam wprost zadać jedno pytanie, które korciło mnie od samego rana.
- Co się dzieje?
- W jakim sensie?
- Luna coś wspominała...
- Powiem Ci, jeśli Ty opowiesz mi, o wszystkim. Trochę się pozmieniało u ciebie. A ja chce wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi.
- Dobrze, ale ty pierwsza.
Podeszła do szufladki i wyciągnęła popcorn. Szukała jeszcze czegoś, ale zrezygnowana w końcu usiadła.
- Ognista? - zapytałam.
- Tak. Ale jeśli chodzi o mnie. Pamiętasz tą przysługę: Ron i Hermiona? No to zadziałało. Tak jakby. Hermiona się teraz na mnie uwzięła. Muszę poprosić bliźniaków, o pomoc. Mam już plan. Przecież już wolę, aby Ronaldzik i Granger byli razem, aniżeli ona ma mi coś narzucać... Szczególnie, że mam Freda. Ty i te twoje "genialne" plany. Teraz ty.
- Dobrze, że przyniosłaś popcorn. To będzie długa historia.
Poprawiłam się na łóżku i zaczęłam snuć swą opowieść. Od początku.

---------------------------------------------------------------------------
W końcu jest. Czy mi się podoba? Nie. Ale musiał być jakiś wstęp, do historii. Nie bójcie się już mam co nie co zaplanowane xd. A więc tak, no to tak telefon mam zablokowany, a laptop idzie do naprawy. Więc musiałam rozdział szybko napisać i dodać, abyście długo nie czekali. Mam plan i to dużo. Widzę, że wiele osób się gubi, więc następny rozdział, będzie szczegółową opowieścią jak to się wszystko zaczęło. Jeśli chodzi o Rose i Tratonów. Niektóre tajemnice, które zna nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego. Ale o tym dowiecie się w następnym rozdziale, który btw. nie wiem kiedy będzie. Rozdział dedykuję mojej kochanek Korneli, dzięki której ten rozdział powstał szybciej. A i pro po tytułu. To był cytat z filmu, który mi się spodobał. "Jedz, módl się, kochaj."
A przy okazji zapraszam do mojego krótkiego opowiadania (nie związanego z blogiem), tych którzy jeszcze nie przeczytali w odpowiedniej zakładce (W krzywym zwierciadle - One Shot).
Czytasz = komentujesz.
Pozdrawiam i do przeczytania.

Komentarze

  1. OMOM :D Mam dedykację :3 Super! <3

    Zabiję Cię Klaudienito! :O
    Przez Ciebie, gdy czytam tą miłość, pomiędzy Georgiem a Rose, robi mi się słabo! :D Ja też tak chcę!!:D
    Co do rozdziału, to bardzo mi się podobał. Nie lubię tej wrednej, różowej Damulki -.- Głupia tabliczka! Też musieli ją wywiesić ;p I tak pewnie będzie istniał ;p
    Mam nadzieję, że szybko naprawią Ci ten zacny telefonik :P

    Pozdrawiam i weny życzę!Dziękowałam już za dedykacje? Nie ważne. DZIĘKUJĘ ;p
    Czyżbym napisała pierwsza? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nelson ponosi cię XD.
      Tobie też? :D Znaleźć takiego George'a *.*
      Będzie, będzie :).
      Też mam taką nadzieję ;_;

      Również pozdrawiam i dziękuję heheh nie ma za co :D.

      Usuń
    2. Nie żyjesz :O Zabije za Nelsona.XD
      Jeszcze pytasz? Chcę takiego faceta *_*

      Usuń
    3. Z tego co wiem, żyję i mam się dobrze. Gorzej mój telefon. Nelson, no co chcesz, przepiękne :3.
      George jest mój :3. Wybacz, zajęty XD.

      Usuń
    4. Także żyję i mam się doskonale! :D Jak ja Cię dorwę to ubiję Klaudienito złotko :* Telefon się naprawi... Kiedyś XD Ty masz George'a, a ja Jace'a :3 Xd

      Usuń
    5. Nie bij ;_; XDD. Telefon się naprawi, ale nie będzie na nim nic... AHhaha no mamy :3.

      Usuń
  2. Hahahaa. No to zacznijmy od mojej ulubionej Krukonki, czyli.... Luny. Onajak zawsze przeurocza. Poza tym Dekret kochanie, a nie Dyskret, czy jak ty to tM napisałaś. Od razu skojarzył mi się dystrykt z Igrzysk. Mimo wsztystko ja chętnie posłucham tej historii, ale w pokoju mam prędzej Ognistą niz popcorn.... Pomyśł skąd w Hogwarcie MUGOLSKI popcorn. A teraz i to mi wypominasz szujo, ze za słodko z Fredem i Carmen, a sama co robisz? Phh.
    Kocham, pozdrawiam i czekam na NN.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Luny =.=
      Spadaj na drzewo, odwróć prawa grawitacji :P.
      NIE NAPISAŁAM DYSKRET :P -.-
      A myślisz, że co Carmen szukała i nie znalazła? :P
      Popcorn jest WSZĘDZIE XD.
      Wieeesz, u cb cały czas buziaki i mdłe pocałunki, które powtarzają się co rozdział, a kiedy ostatnio Rose i George się pocałowali? Hym. Pierwszym założeniem, było jeszcze kłótnia, ale nie chciałoby mi się ich później godzić XD.
      Ta, ta właśnie widać ZDRAJCO ;_;
      Tak, tak wiesz o co chodzi.
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  3. Fajny rozdział! I tak słoooodkooooo... <3 Rose&George-----ten best parring :D zawsze wszędzie jest Fred....Fred....i Fred a ty dałaś George'a. Sweet!
    Czekam na nową słodką noteczkę!
    Lena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, bo Fred to Fred, a ja i tak wolę George'a ;3.
      Następna to taka słodka nie będzie xd.
      Dziękuję i pozdrawiam.

      Usuń
  4. Niby w rozdziale nic się nie działo ale on dopełnia całość. :) George i Rose są słodcy i kochani
    Mam nadzieje że z Rose będzie wszystko ok i że zaklęcie oblivate rzuciła poprawnie :)nie mogę się doczekać nowego rozdziału bo tam dowiem się całej prawdy :) ciekawe jak zareaguje Carmen. Życzę weny i tego by telefon i laptop znów były sprawne .
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, nic się nie działo. To było takie nudne ;-;
      Jednak, czasem potrzebne są rozdziały, które dopełniają całość :).
      Mogę napisać, że Carmen będzie w giga szoku. Nie tego się spodziewała.
      Telefon już sprawny, a laptop idzie do naprawy i nie chce pójść ;_; Nawet go tam nie chcą XD (czyt. zadzwoni kiedy będzie, można go oddać).
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  5. Przepraszam, że tak długo mnie nie było.
    A teraz bez żadnych innych wstępów skomentujemy rozdzialik.
    Nie chce mi się już pisać, że rozdział super, bo to jest oczywiste.
    Mogę napisać, że jest krótki, ale to nawet lepiej.
    Trochę słodko.
    Jak dla mnie za słodko.
    No kurde, ryczeć mi się chce, że ja tak nie mam :(
    Ale i tak kocham Rose i George'a.
    I moja siostraa teraz mówi, że masz fajnego bloga xD
    To tak dodatkowo.
    Luna *.*
    Kolejna bohaterka,którą kocham.
    Dekret Umbridge.
    Zła, podła, różowa i strasznie przesłodzona jędza. -.-
    Czekam na NN .
    ;333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, ważne, że jesteś :).
      Nie lubię słodzić, ale w końcu są parą XD. Miałam ich pokłócić, ale se myślę, nie jedzcie mnie XD.
      Witaj w klubie: forever alone :D.
      Ooo pozdrów siostrę, miło mi to słyszeć :).
      Bo kto nie kocha Luny.
      Umbridge to Umbridge -.-
      Dzięki, pozdrawiam :).

      Usuń
  6. Przepraszam,że tak późno komentuje ale byłam we Francji :))

    Świetny rozdział, znowu nie moge sie doczekac na nastepny!
    Nie bede sie rozpisywac bo zaraz musze leciec! :((

    Pozdrowienia,Zuza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Francja *.*
      Zawsze chciałam tam pojechać, tudzież polecieć XD.
      Nic się nie stało. Mam nadzieję, że wakacje się udały.
      Dzięki i również pozdrawiam.

      Usuń
    2. Haha,udały :D
      Kiedy nowy rozdział? Juuuż się nie moge doczekać :(

      Usuń
    3. Jakoś cienko miałam z netem. A pewien NATRĘT tak o tobie mówię Nelson (Kornelia) mi tu rozdział kazał pisać. Jest skończony i bardzo długi. Bowiem pisałam go dość długo. Muszę go jeszcze sprawdzić, będzie dziś albo jutro :).

      Usuń
    4. Ty mała, niedobra istoto XDD Mnie śmiesz nazywać NATRĘTEM? XD Foch Forever xDD

      Usuń
  7. Ugh. Muszę się w końcu zabrać za twojego bloga... Ale widząc ilość czekającego na mnie tekstu widzę, że będę to czytać do usranej śmierci....
    Dobra. Bla bla wiesz, że ładnie dziś wyglądasz? bla bla nominuję cię do nagrody Verstaile Blogger bla bla wiesz, że cię kocham? :>
    Informacje na moim blogu ;**
    http://draco-malfoy-tatia-salvador.blogspot.ch/
    Pozdrawiam :3
    ~T

    OdpowiedzUsuń
  8. W imieniu Klaudii :)
    Następny rozdział, ma już prawie gotowy, lecz krucho u niej z internetem. Drobne problemy. Rozdział doda, w najbliższym czasie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musiałaś mnie dosłownie cytować XD.

      Usuń
    2. Nie dość, że za Ciebie napisałam to się czepiasz XDD Cicho xDD

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Epilog.

47. „W tym świecie nawet ściany mają uszy.”

50. „Uratowana przed demonem, który wysysał resztki sił życiowych z otoczenia.”