36. „Nie żyje... Carmen nie żyje!”
Po lekcjach, przez resztę dnia
przekonywaliśmy uczniów do naszych planów. Większość nawet nie
wierzyła, że Lord Voldemort naprawdę powrócił. Ale zgodzili się
przyjść na spotkanie. Tydzień przecież zleci bardzo szybko,
prawda? Nie było nad czym się zastanawiać, a nim się obejrzałam
przyszedł czas pójścia do łóżek. Długo, a nawet wcale się
nie spierałam. Ubrałam swoją uroczą piżamkę i położyłam na
posłaniu. W pokoju, przecież nie byłam sama. A dopiero teraz
zdałam sobie, jak dawno nie gadałam ze swoimi współlokatorkami.
- Hej – powiedziałam sennym
głosem.
- W końcu coś mówisz, już się
zastanawiałam co z tobą. - Zaśmiała się Lisa.
- Przecież gadałyśmy, o tej
sprawie z Potterem – przypomniałam.
- To się nie liczy – przewróciła
oczami bliźniaczka.
- A to już zależy od kogo. No nie kłóćmy się, tylko pogadajmy.
- A to już zależy od kogo. No nie kłóćmy się, tylko pogadajmy.
- Widziałyście Jordana? Jak się na
mnie gapił. Jego oczy! Rozpływam się! Będzie mój – rozmarzyła
się Lisa.
- Ostatnio tak mówiłaś o Oliverze
– zaśmiałyśmy się.
- Tak, ale on jest Luny –
oznajmiła donośnie.
Na co panna Lovegood spłonęła
rumieńcem.
„Jakie to urocze.”
- I mój. –
Wystawiłam język do dziewczyn.
- Ale to nie to
samo. - Włączyła się do rozmowy Cho.
Gadałyśmy tak i
gadałyśmy do... właśnie do której?
Do północy.
W końcu
zasnęłyśmy. Nie wiem kiedy i w jakich okolicznościach, ale cóż...
Otworzyłam
oczy i usłyszałam chichot. Złowrogi i lekceważący. Mógł
należeć tylko do jednej osoby. Rozejrzałam się i ujrzałam
Mike'a.
- Miałeś
mnie zostawić w spokoju! - krzyknęłam.
Nie
ważne, że znajdowałam się w swoim dormitorium, gdzie reszta
dziewczyn smacznie śpi...
Nie...
nie było nikogo. Ani jednej duszy. Pomijając mnie i Michaela. Później chichot przerodził się w okropny śmiech. Zerwałam się na równe
nogi i chwyciłam różdżkę. Zobaczyłam jego cień i zaczęłam za
nim biec. Zatrzymał się w Wielkiej Sali. Stał na środku, przy
jakimś ciele. Gdy podeszłam bliżej, zobaczyłam znaną mi
brunetkę. Tym razem, jej twarz nie była roześmiana. Była bez
wyrazu. Jakby jej w ogóle nie było. Kopnął ją. Tak że twarz miała przystającą do podłogi. Wyraźnie zobaczyłam, że zaatakował ją od tyłu. Nie
zniosłam już tego widoku. Podbiegłam do niej, a on zniknął.
Zbadałam puls.
- Nie,
nie, to nie możliwe. Nie żyje... Carmen nie żyje! I co ja teraz
zrobię?! - powiedziałam szlochając.
Po chwili mowę mi odjęło. Byłam gotowa zabić. Nigdy nie pozwoliłabym na coś takiego. Zaczęłam wołać jego imię, wciąż trzymając
Blackównę. Nie wytrzymałam i wstałam. Bezsensu krążąc po
pomieszczeniu. Znowu cień...
"Za
przyjaciół, za rodzinę."
Wychodząc,
a raczej wybiegając zahaczyłam o coś twardego i rozdarłam rękę.
Zaczęła się lać krew, ale w obliczu tego co spotkało moją
najlepszą przyjaciółkę to pestka.
Obudziła
mnie Luna. tym razem naprawdę. Siedziała na moim łóżku z przerażonymi oczami.
- To
tylko sen. To tylko sen – powtarzałam sobie, szeptem.
Cała
byłam zlana potem, a na mojej ręce widniała rana. Taka jak w tym
koszmarze. Zamrugałam oczami i zrzuciłam kołdrę. Omal się nie wywalając, wybiegłam. Musiałam zobaczyć, że Carmen
nic nie jest. Po prostu musiałam. Biegłam przez cały Hogwart, aż
dobiegłam do portretu Grubej Damy. Zaczęła się na mnie wydzierać,
ale po usłyszeniu hasła wpuściła do środka. Pobiegłam do dormitorium
szatynki i gdy ją zobaczyłam w jej łóżku, trochę odetchnęłam.
Ale nie do końca. Podeszłam ostrożnie, żeby to nie okazało się zwidom.
Gdy już przy niej byłam, potrząsnęłam, aby ją zbudzić.
- Obudź
się, proszę obudź się – powiedziałam.
A moje
łzy zaczęły spływać po jej policzku. W końcu otworzyła oczy.
- Żyjesz!
Kocham Cię, jak bardzo Cię kocham. - Mocno ją przytuliłam.
- Co...
co się dzieje? - rzekła zaspana.
Puściłam
ją i usiadłam na łóżku.
- Lepiej już pójdę.
- Nie
– powiedziała stanowczo. A kiedy złapała mnie ranę, przeraziła
się. - KTO Ci to zrobił!? Co się stało?
- Nic,
puść mnie i wracaj do snu.
- Nie
zrobię tego. Opowiadaj.
- Zostaw
mnie. – Tym razem to ja miałam twarz pełną powagi.
Nie
zrobiła tego, jak zawsze ma swoje rację. Uparta jędza. Usiadłam
więc na łóżku i skuliłam. Mogła zobaczyć moje pojedyncze łzy,
ale mam nadzieję, że nie jest aż tak spostrzegawcza. Nim się
obejrzałam wyszła. Słyszałam tylko z dołu głosy, George'a,
który za wszelką cenę chce się do mnie dostać. Czar chroniący
przed wejściem chłopców, po raz pierwszy wydał mi się
pożyteczny. Chciałam być sama. Kochałam tego rudzielca, ale co on może...
Jakoś jednak, musiałam wyjść. Teleportować się nie mogłam,
miotły nie miałam. Z dachu przecież nie skoczyłabym... Niechętnie zeszłam
z posłania przyjaciółki i niezauważenie miałam zamiar się
wymknąć. Ale to nie takie łatwe, gdy Weasley chciał za wszelką
cenę do mnie wejść, a Black go uspokajała. Nie zdziwiłam się,
kiedy podszedł do mnie i przyciągnął do siebie.
- Mów
– oznajmił.
Ja tego
nie zrobiłam. Jedynie wtuliłam się w jego piżamę i wypłakiwałam
się.
Nigdy nie pokazuj swoich
słabości, bo ktoś je kiedyś wykorzysta.
Tak
mawiała ciotka Anabell. Świętej pamięci.
Teraz
wszystko się nie liczyło, nie chciałam kolejnej grupy ludzi, która
najpierw ochrzani mnie za głupotę poznania tej bandy, a później
będzie wspierać. Wciąż nie wiedziałam, dlaczego mam tę ranę.
Skoro to tylko sen. Usłyszałam tylko jak mnie uspokaja i mówi coś
w stylu: „To tylko koszmar, już dobrze.”
Musiałam
opatrzyć ranę i zapytać się Jess, o co chodzi ze złamaniem paktu.
Niestety
zasnęłam.
Zerwałam się ze snu, bardzo wcześnie rano. Rozpoznałam to dopiero, po tym, że
słońce dopiero wschodziło. Moja ręka zawinięta była w jakiś
ręcznik. Gdy go podniosłam krew, wciąż leciała.
„Cholerne krzepnięcie.”
U mnie
to rodzinne. Mam to po mamie. Przy większych ranach, krew leci mi
godzinami. Ostrożnie strzepnęłam rękę Carmen z moich nóg i
wyślizgnęłam się z uścisku rudzielca.
Poszłam
do dormitorium. Chwyciłam świeżę ubrania i weszłam do łazienki.
Wzięłam prysznic, delikatnie zmyłam zaschniętą krew. Ubrałam
się i wykonałam poranne czynności. Niestety płyn z mojej ręki
wciąż się wylewał. Gotowa wyszłam z łazienki. Zrobiło mi się
słabo. Nie na widok krwi, bo z tym mam często styczność, ale
rany. Była głęboka. Tak samo... nie, nie będę o tym myśleć.
Nie teraz. Udałam się do Skrzydła Szpitalnego. Szmatka mi się
przekrwawiła zanim dotarłam na miejsce.
„Wdech i wydech. Musisz
być silna.”
- Pomocy.
Powiedziałam,
a później runęłam na ziemie. Normalnie, nic bym z tym nie
zrobiła. Grzecznie poszłabym i poczekała na opatrunek. Ale... ale
za dużo tych doświadczeń, jak na jedną noc.
Kiedy
uniosłam powieki, moje oczy ujrzały biały pokój. Wszędzie biało.
Skrzydło szpitalne.
Próbowałam się podnieść, ale ręką dała o sobie znak. Nie zważając na ból podniosłam się. Przecież mam dzisiaj zajęcia. Wtedy przyszła pani Pomfrey.
Skrzydło szpitalne.
Próbowałam się podnieść, ale ręką dała o sobie znak. Nie zważając na ból podniosłam się. Przecież mam dzisiaj zajęcia. Wtedy przyszła pani Pomfrey.
- Dziecinko
leż! Za parę godzin wyjdziesz, zdążysz na obiad. Ale teraz się
nie ruszaj. Ledwo, co tego Weasleya wygoniłam, to ty próbujesz
uciec. Możesz mi też podziękować, bo Umbridge, weszła tu i
chciała Ci dać karę. Bo chodziłaś po zamku, kiedy była cisza
nocna. Kobieta, powinna być bardziej wyrozumiała. No cóż, nie
masz kary dzięki moim argumentom.
- Dziękuję,
ale czy mogę zobaczyć się na chwilę z moim chłopakiem?
- Na
5 minut.
Po
chwili George już był przy mnie.
- Czy
ty mi się nie dasz ponudzić? - zapytał uśmiechnięty.
- Nigdy,
nuda jest przereklamowana.
Gadaliśmy
tak, aż w końcu film mi się urwał. Na pytania o tą noc, zgrabnie
unikałam odpowiedzi. Tak mi czas zleciał.
W sumie nic nie robiłam. Kiedy to przyszedł Harry.
W sumie nic nie robiłam. Kiedy to przyszedł Harry.
- Mam
Ci się pomóc zabrać.
- Dam
radę – uśmiechnęłam się. - Nie jestem z porcelany. Nie stłukę
się.
- No
nie wiem. Żartuję. Rusz się.
Pomógł
mi dotrzeć do Wielkiej Sali na posiłek. Nie byłam głodna, ale jak
tak na mnie naciskał, to co miałam zrobić? Poddałam się i
zjadłam małą składkę.
- A w
sumie, czemu to ty po mnie przyszedłeś?
- Auć
– teatralnie złapał się za pierś.
- Wiesz
o co mi chodzi... - Za co dałam mu kuksańca w żebra.
- Po
prostu Weasleyowie odbywają karę. Coś podpadli landrynie i
pomyślałem...
Pocałowałam
go w policzek i odeszłam od stołu. Nikogo już nie dziwi fakt, że
krukon, siedzi przy stole dla gryfonów. Nawet Umbridge nie było.
Pewnie siedzi i wymierza karę rudzielcom.
Poszłam
do pokoju i zaczęłam szukać pudełka od Tratonki. Znalazłam i
zapukałam 5 razy, jak mi poradziła. Po niespełna minucie, pojawiła
się czarnowłosa.
- Czy
coś się stało? - zapytała.
- Michael.
Wyraz
twarzy Jessici, wskazywał, że się przestraszyła.
- Nawiedzał
Cię?!
- We
śnie, przez niego mam to. - Pokazałam na rękę.
- To
nie dobrze, bardzo nie dobrze.
- Czy wy nie powinniście trzymać się paktu?
- Odszedł.
- CO?!
- Pokłócił
się z kimś tam, później ja go nie poparłam i odszedł.
- To
znaczy, że będzie wchodził do mojej głowy, kiedy będzie mu się
podobało?
- Nie.
Ma za mało siły. Zostaw to mnie. A jeśli się znowu ukarzę,
wezwij mnie jeszcze raz. Teraz trzeba mu dać czas. Być może,
wyładowuję się na kim popadnie. Nigdy nie chciał odchodzić,
teraz jest sam.
- Tak
zrobię. Ale pamiętaj, przez rok się zmieniłam. Będę w stanie
rzucić Criucio. A w ostateczności... ale tylko ostateczności.
- Zapamiętam.
Zniknęła,
a ja dopiero teraz zobaczyłam co się dzieje za oknem. To śnieg.
Naprawdę to ŚNIEG! Póki co jest, go tyle co kot napłakał, ale
jest. Uśmiech zagościł na mojej twarzy. Nareszcie.
~
Tydzień później ~
- Dzieciaki
ruszajcie się! Nie ma czasu do stracenia. Kto nie zdąży nie
pojedzie – krzyczała McGonagall.
Siedziałam
już wygodnie przy George'u. Z okna widziałam, jak Harry z
opuszczoną głową wraca do zamku. Od tygodnia czułam spokój. Nastał poniedziałek, jednak czy wszystkie sprawy są pozamykane? Coś myślę, że ta historia się jeszcze nie skończyła. Muszę się jakoś wymknąć z zamku i z nim spotkać. Ma jakiś interes, ten idiota bezpodstawnie nie atakowałbym mojej podświadomości. Nie wiem co szykuję, ale nie pomogę mu. Wiem gdzie zacząć szukać. W ostatnim miejscu o którym bym normalnie pomyślała. Za niedługo przyjdzie na to czas. Przecież jeśli czegoś z tym nie zrobię to... Nie. Koniec rozmyślania o tym. Czas przejąć się czymś innym. Dzisiaj przecież miało być spotkanie...
bez Pottera? Nie spodziewania podleciał do mnie liścik,
której zawartość brzmiała tak: Da radę.
Podróż
nie była długa, a zaraz potem uczniowie zebrali się w jakimś
barze. Czekaliśmy. Kiedy to Steven; puchon rok młodszy powiedział.
- A
dlaczego nie spotkamy się w Trzech Miotłach?
- Za
duży tłok – oznajmiła Hermiona.
Po 15
minutach pojawił się Potter. Nim zaczęliśmy, Granger
powiedziała, co spotka osobę, która zdradzi..
- Każdy któremu na myśl, przyjdzie nas wykiwać i na kablować, będzie...
Na chwilę się odłączyłam, bo zobaczyłam osobę, stojącą w progu i przyglądającą się nam. Minęłam grupę, ale czułam na sobie wzrok George'a. Jednak nie ruszył się z miejsca.Podeszłam bliżej osoby przy progu, a kiedy zobaczyłam jego twarz przemówiłam.
- Każdy któremu na myśl, przyjdzie nas wykiwać i na kablować, będzie...
Na chwilę się odłączyłam, bo zobaczyłam osobę, stojącą w progu i przyglądającą się nam. Minęłam grupę, ale czułam na sobie wzrok George'a. Jednak nie ruszył się z miejsca.Podeszłam bliżej osoby przy progu, a kiedy zobaczyłam jego twarz przemówiłam.
- Nie
powinno Cię tu być.
- Ale
Cię kocham i zrobię wszystko. To tylko lekkie złamanie zasad.
-------------------------------------------------------------------------------------
Mwahahah Black przyszykowałam się na stos przezwisk odnośnie tytułu (na szczęście jesteś daleko i mi nic nie zrobisz). Baw się dobrze na Chorwacji ;*.
No a pro po rozdziału, czy mi się podoba? Coś średnio. Rozczarowaliście mnie ilością komentarzy. No... coś mało było, więc komentujcie. Możecie mi wierzyć to nie boli.
Pozdrawiam i miłych wakacji.
Jakie macie plany? Ja w poniedziałek spotykam się z Olą z którą dano się nie widziałam :D.
To do poczytania.
Muszę przyznać , że po tytule się lekko zaniepokoiłam , a gdy się okazało , że rana ze snu jest prawdziwa ... Ahhh
OdpowiedzUsuńRozdział super , czekam niecierpliwie na następny ;D
Co do wakacji to lipiec wolny , a w sierpniu z siostrą ( 7 lat ) na kolonie na 2 tyg , a potem tydzień w Szkocji u ojczyma ;P . Życzę udanych wakacji , dużo słoneczka i weny do kolejnych rozdziałów <3
~Ginny~ ;*
PS: Zapraszam do mnie na :
Usuń1. http://this-is-a-world.blogspot.com/
2. http://takietam-opowiastki.blogspot.com/
3. http://szalona-rodzinka.blogspot.com/
Pozdrawiam ;33
Dzięki, po tytule to ja chciałam przerazić tylko jedną osobę (Black). Ale cóż jeszcze nie przeczytała :P. Dzięki i miłych wakacji.
UsuńCo do spamu, to preferuję go w zakładce spam. Ten pierwszy nadrobię :).
ŚWIETNY! NARESZCIE JAKAŚ AKCJA <3 A ten chłopak na końcu?
OdpowiedzUsuńNo weź,nie będę mogła spać z tej ciekawości ;_;
Kiedy następny rozdział?Już się nie mogę doczekaaać!
Pozdrawiam Zuzka.
Heh, czyli rozumiem, że wcześniejsze były beznadziejne i nic się nie działo? :P
UsuńNo cóż, life is so brutal.
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Ja sobie robię przerwę i zaczynam w końcu nadrabiać zaległości na blogach.
Kiedy następny? Nie mam zielonego pojęcia.
Również pozdrawiam.
Pewnie,że były beznadziejne -.- CZYTAJĄC MOJE KOMENTARZE MOŻNA TO WYWNIOSKOWAĆ? Czuję się urażona.
UsuńA może masz czerwone pojęcie?Tak w barwach Gryfonów... :D
No to nadrabiaj i pisz, WSPANIAŁE JAK ZWYKLE rozdziały :D
Pozdrawiam,miłych wakacji. Zuzka.
Dobra, dobra nie czuj się urażona. Ale tego typu: "jej zdziwiłem się bo...", "ale ładnie DZIŚ wyglądasz..." itd tak średnio traktuję jako komplement. Bo to było zaskoczenie, nie wiara, spowodowała zaskoczenie. Tak mnie pochwalił nauczyciel z polskiego, że zdziwił się, bo nie zrobiłam żadnych błędów ortograficznych (albo bardzo mało), jeszcze ta głupawa mina. On to uważał za komplement, a ja za obelgę, bo przecież wkurzył mnie ten szok. Albo z tym wyglądem tak mama do mnie. A ja na to "a co wczoraj wyglądałam jak paszczur?" XDD. Wiem, że ciężko pojąć mój tok myślenia xD.
UsuńNie czerwone, jak już to niebieskie xD.
Za szybko dodałam, bo za mało komentarzy było :/
Ja tam dzisiaj nadrobiłam tylko 2 blogi, hahah Boże jakie zaległości. Od 13, ludzie na stronce na fb nękali mnie, abym im postacie rysowała. Co prawda 1h lub 30 min postać, więc tak zeszło do 20 :D. Z przerwami of course, cyborgiem nie jestem xD.
Również pozdrawiam i szczęśliwych wakacji. Życzę ja i moja marchewka (wybacz już ją zjadłam xD) :3. Coś mi odbija, a palce po rysowaniu odmawiają posłuszeństwa xD.
Nie no żartuję,w sumie to wiem o co chodzi ale to co było w pierwszym komentarzu nie było celowe :D
UsuńCzy mogę się spytać o jakie postacie chodzi?
Niech ci nic nie odbija bo chce nadal fajne rozdziały!!!
Wiesz....To,że dodałąś wcześniej mi nei przeszkadza XDDDDD wręcz przeciwnie,jak następny dodasz wcześniej też się nie obraże :D
Pozdrawiam.
Spoczko ;3.
UsuńCo do postaci:
Potterowskie to coś al'a Hedwiga.
Ale rysowałam nie Potterowo. Mam stronki odnośnie Harry'ego, ale też serialu; Pamiętniki Wampirów. Tych postaci trochę było :D. Znasz ten serial?
Hahah teraz patrzę na ścianę, gdzie mam rysunki i tak podejrzanie się gapią.
A to wszystko przez dziwny film, jak gościu cały czas miał marchewki :D.
Póki co poprawiam stare rozdziały (interpunkcja, prosi się o poprawę. Sensu nie zmieniam). Bo czasem chce mieć powiązanie do starszych rozdziałów, a już zapominam co w nich było. Przy okazji poprawiam błędy. 12 rozdział... taaa jeszcze "tylko" 24 hahahah :D.
Również pozdrawiam.
Możesz podać linki do stron Potterowskich?
UsuńTak,znam ale nie lubię ;//
No to powodzenia z przecinkami i kropkami! :D
Szkoda :P
UsuńAle ja mam refleks szachisty, co nie? xD
Mam jedną :P
Zniosę wszystko, ale żeby Harry'ego Pottera nie znać?
To nazwa
Taa zacięłam się na 14, iedy laptop mi się 2 razy na nim zaciął... xd
Hahaha.
UsuńDzisiaj wyjeżdżam i po powrocie mam mieć tu kilka rozdziałów! Zrozumiano? Bo jak nie to wyślę moją sowę i pozwole jej cię dźgać aż do wstawienia rozdziału!
Miłych wakacji! Pozdrowienia! :D
Na ile wyjeżdżasz? :D
UsuńRozdział 37 napisany i czeka na sprawdzenie. Dodam go dzisiaj lub jutro.
Miłego wyjazdu :).
I również pozdrawiam.
Za ten tytuł powinno się ciebie zabić !
OdpowiedzUsuńJak można czytelnika tak w błąd wprowadzać i o spazmy przyprawiać ?
Rozdział jak zwykle (y)
Chociaż w pewnym momencie się pogubiłam trochę.
No ale, zdarza się.
A te ostatnie zdania ...
Mam nadzieję, że facet mówiący to Rose jest przystojny.
Co do planów wakacyjnych, to właśnie jestem w Chorwacji (lokum z darmowym netem, WYPAS !).
Później trzy tygodnie przerwy i na kolejne trzy tygodnie na obóz harcerski.
Tak...
Te wakacje szybko zlecą ...
Caałuję oraz miłego i ciepłego wypoczynku życzę ;33
PS U mnie NN.
Pozdrawiam !
Och, a gdzie się pogubiłaś?
UsuńEjeje jak mnie zabijesz to nie przeczytam twojego rozdziału i nie dokończę bloga, chcesz tego? :P
Czy przystojny? Nom :3.
Nie no żartujesz teraz? Chorwacja 0.0 świat jest mały, bardzo mały.
Kilka faktów:
Black, to tak naprawdę Patrycja.
Wyjechała 28.06.13r. na wakacje.
Zgadnij gdzie? Na Chorwację.
Przerażacie mnie xD.
Dziękuję i nawzajem.
Również pozdrawiam.
P.S. Za niedługo przeczytam, póki co jestem zmęczona ciągłym rysowaniem xD. Ach ta ja :3.
Ach te powiązania xD
Usuńopadam przed tobą na kolana, mistrzyni . <3
OdpowiedzUsuńZa krótko . ;/
Chcę wiele wiele więcej, nie naciesze się tą ilością . ;C
I teraz nie bd mi dawało spokoju to zakończenie ;[
Jesteś boska ♥
Zapraszam cie również do siebie -> www.ginny-and-draco-magic-love.blogspot.com
oraz
www.two-magicians.blogspot.com
Pozdrawiam Twoja Rex ;3 ♥
Dziękuję, to takie miłe. Czytałam twoje blogi, ale trzeba się wziąć za nadrabianie. Gdzieś w mojej kolejce są :).
UsuńRównież pozdrawiam.
Musze ci kochanie powiedziec, ze wyzwisk itp nie bedzie, a ja juz sie przygotowywalam... ;\ Ehh. Tytul oczywiscie zajedwabisty, ale ja tam myslalam, ze Freddie by rozpaczal etc, a tu sen. Kurwa, oczywiscie, ze nie chcialabym abys mnie zabila, ale troche dramaturgii morderstwem by sie przydalo. Pierdu pierdu. Ja mysle, ze George powinien sie ogarnac, bo rzucal sie jak idiota, choc baaaardzo go lubie.
OdpowiedzUsuńWybacz za brak kropek, kresek itp. Tablet.
Kocham, pozdrawiam, dziekuje i jeszcze raz pozdrawiam, ale to ostatnie to z Chorwacji.... Spieklo mnie w chuj.
Ohh. Kocham :*
Hahahah. Spaliłaś się :D. A ja się dobrze bawiłam z Olką ;D. No i pojechałaś, trze było zostać.
UsuńTak z początku komentarza szykowałam sobie odpowiedź: "czy ty człowieku do jasnej ciasnej, chcesz abym zabiła Carmen?!". Ta pewnie teraz tłumacz, że nie.
Ta bo się Rose mało przejęła... :P
Kocha, więc się rzuca xD.
Żądasz przejścia Freda, ale wkurzasz się za przejęcie George'a? :P
Powtarzasz się z tym kocham ;D.
Ta, ta. Ja też. Ty mnie przynajmniej kochasz <3. Rodzinka kazała mi drewno nosić -,- pewnie... ale wiesz ściągnęłam pranie i nie usłyszałam głupiego dziękuję "bo to mój obowiązek". Zastanawiam się czy moja rodzina, wie co znaczy słowo dziękuję...
Również pozdrawiam ;D.
Zostałaś nominowana do Libster Blog na moim blogu.
OdpowiedzUsuńmaxi-nati.blogspot.com
Nowy blog związany z serialem "Violetta"
Disney Channel
Gratuluję !!
Dzięki :*
UsuńJesteś genialna! Masz 36 rozdziałów... przeczytałam wszystkie i gdy skończyłam czytać ten... pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy "Nie ma więcej? Dlaczego? Ja chcę więcej!!!" Więc rozumiesz, że z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! Co do do całości to jest świetna. Fajnie się czyta... te wszystkie pomysły Rose są obłędne... np. piknik dla Carmen i Freda... heh wiedziałam, że się skapną! To było pewne!Świetnie to opisałaś i wgl..*w* Co do tego rozdziału... Martwię się o Rose. Bo ten Mike jest jakiś psychiczny! Muszą coś z nim zrobić. Ale się rozpisałam... no ale trzeba było napisać Ci jak bardzo uzależniłam się od Twojego bloga ;D Nie mogłam się oderwać! Mama już zaczynała się wkurzać bo nic nie robiłam tylko czytałam xD No więc tego ten... Pozdrawiam i jeszcze raz gratuluję świetnego bloga!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJakie to miłe <3.
UsuńHahah będzie więcej, tylko jeszcze nie wiem kiedy xD.
Póki co tylko Rose, wie o nim. I tylko ona chce go, że tak powiem dopaść. W następnym rozdziale poznacie cząstkę ich przeszłości xD.
To dobrze, że się rozpisałaś ;D.
Dziękuję bardzo i również pozdrawiam.
:O
OdpowiedzUsuń:O
:O
O w dv! Taak, tytuł był przerażający xD Dobrze, że jednak wszystko w porządku z tą złośnicą Carmen. :D. Polubiłam Jessicę. Jest spoko. Nie to co Mike. No i odszedł. Ciekawe, ciekawe czego nawiedził ją we śnie. Och i ach. Gwardia, gwardia, gwardia... O GWARDIA. :D XD Dobra to było dziwne. >.< Idę czytać dalej. ;)
Jessica i Mike nie tak łatwo opuszczą opowiadanie, niech cię pozory 37 nie zwiodą XD.
UsuńTytuł ^^ Nie no fajny :D
Gwardia *u*
Pozdrawiam.