34. „Zrobię dla ciebie wszystko... oprócz tego, czego dla ciebie nie zrobię.”

                              Gdy tylko dyrektor chciał kontynuować, kobieta klasnęła w dłonie i przeszła się środkiem sali w stronę mównicy. W pomieszczeniu zapanowała kompletna cisza, a słychać było tylko stukot obcasów tej różowej. Landryna w końcu doszła do końca i gestem wyprosiła Dumbledore'a z miejsca. Po czym szeroko się uśmiechnęła, ale wciąż widać było wzrok bazyliszka...
„Kochana kobieta... nie znosi uczniów. Sztuczka... nie polubię jej...”
Sarkastyczna nawet w myślach... do czego to doszło... A kiedy rozejrzałam się po Wielkiej Sali, spostrzegłam, że jedna osoba chwyta się za czoło. Harry Potter, nie kto inny... czyli mamy przechlapane...
Spojrzałam jeszcze na Carmen i wymieniliśmy się błagalnymi spojrzeniami. Może wymyślimy coś w stylu... zasłabła, pomocy! W dawnej szkole kupowali tę bajeczkę. Ale moje przemyślenia przerwała kobieta.
- Witajcie dzieciaczki, jestem Dolores Jane Umbridge. Przysłano mnie z Ministerstwa, jestem Starszym Sekretarzem Ministerstwa Magii. Poznacie mnie bliżej na lekcjach Obrony przed Czarną Magią. W szkole panować będą nowe zasady i obowiązki, które żaden z uczniów nie powinien przekroczyć, kara będzie solidna! Do tego wszystkiego w końcu szanowni dementorzy, będą ochraniać szkołę. Oczywiście...
Tak oto zaczęła się godzina mojego życia... nic tylko zasady i nowe kary. Kobieta serca nie ma! Po prostu jakby ktoś jej za to płacił, a może...
                        Z początku wydawało mi się, że nauka OPCM-u będzie idealną odskocznią. Będę mogła się na czymś lub na kimś wyżyć, ale nie! Oczywiście, że nie. Tylko te głupawe teorie. Czasem mam ochotę trafić tę babę Avadą! Tak, znam te zaklęcie... Crucio też... Kiedyś Rudolf uczył Carmen, przy okazji i mnie podszkolił. Nic się nie dowiedziałam na lekcjach, a przecież Czarny Pan rośnie w siłę, wierzę bliznowatemu, mimo że prawie każdy się od niego odwrócił. Żal mi było patrzeć jak się biedak męczy, dodatkowo nic nie ułatwia to, że Hermiona i Ron się w sobie zakochali i przez nie wyznanie swoich uczuć, jest więcej kłótni.

~~♥~~

                       Nastała upragniona sobota, czyli wybory drużyny z Quiddicha. Lekcje minęły w miarę możliwości szybko. Godzina 14:00. Punktualnie przyszłam na boisko. Towarzyszył mi George, które zasiadł na trybunach. Może to nie był najlepszy pomysł... jest strasznie kochany... ale... jaki kawał tym razem wywinie? W końcu wraca do formy, może to przeze mnie, był inny? Teraz wraca do roli dowcipnisia. Ale nie zapomina być kochanym MOIM chłopakiem, jak to pięknie brzmi. Ostatecznie myślałam, że wyjedzie z jakimś transparentem, tak był podekscytowany moim zgłoszeniem. Powstrzymał się... chyba. Z tą myślą powoli się odwróciłam. Jak spostrzegłam rudzielca, wgapiającego się we mnie, ale bez żadnych dodatków, odetchnęłam z ulgą.
„Nie, nie ma.”
- Halo! Ludzie do mnie! - krzyczał kapitan; Roger Davies. - Ustawić się, kto chce kim być. Po prawej pałkarze, po lewej obrona. Ścigający na środku, a szukający się nie zmieni.
Niektórzy z westchnieniem odeszli. Stanęłam po prawej stronie, a Olie na środku. Zdecydował się, to dobry znak. Gra szła w miarę szybko. A na ogłoszenie wyników, długo nie musiałam czekać. Gdyż kapitan, razem z panią Hooch, zdecydowali w zaledwie 15 minut.
- Mamy już komplet. Kapitanem jestem ja. Ścigającymi są Oliver Holins i Jeremy Stretton. Obrońcą Grant Page. A pałkarzami Jason Samuel i Rose Martin. Gratulację, trening jutro o 7:00. Punktualnie nie spóźnijcie się! - przemówił.
Podszedł do mnie jeszcze Jason, myślałam, że powie mi, coś w stylu: „dobra robota” czy coś. Ale on jedynie się uśmiechnął, zająknął i spytał, czy nie możemy się później spotkać. Chłopcy są dziwni... prędzej przekonam Carmen do włożenia 15 centymetrowych szpilek, niż zrozumiem mężczyzn. No cóż... z tym się rodzi, albo nie.

~~♥~~ 

                                Mijały tygodnie... dla mnie to były lata, ale był dopiero listopad. Davies, nie wiedział co to odpoczynek, zaraz po lekcjach mieliśmy treningi, czasem nawet przed nimi, bo... jakiś ważny mecz z Gryffindorem. Harry tak nie cisnął innych... George, zawsze był na moich treningach, a ja nie zawsze na jego... dlaczego? Bo czasem ze zmęczenia padałam i zasypiałam na sofie w Pokoju Wspólnym albo raz mi się zdarzyło na trybunach. Carmen także została przyjęta do drużyny, rzecz jasna do gryfońskiej. Na posadzie obrońcy. Dobrze zrobiła, trochę ubolewała, nad pałkarzami, ale skoro George i Fred tam są, to się wcinać, nie wcinała. Później Umbridge, zaczęła wszystko obserwować, a ilość treningów zmniejszyła się... znacznie.

~~♥~~ 

                                Niestety zauważyła, że bardzo oddaliłam się od najbliższych i oni ode mnie. Oliver ubiegał się o względy Luny. Carmen i Fred ciągle łazili gdzieś razem. Mnie porywał George. Ale widok Harry'ego był koszmarem. Zwykle otaczali go Herma i Ronaldzik, ale nie teraz. Przechodziłam właśnie korytarzem i co zobaczyłam?! Hermiona czytająca jakąś książkę, chyba od Mugoloznastwa, od czasu do czasu zerkając na Weasleya, który wpatrywał się w nią non stop. No weźcie ludzie! Wiem, że to trudne, ale... ale bez przesady... Musiałam coś zrobić, więc pocałowałam George'a i pobiegłam do miejsca, gdzie na pewno będzie Carmen. Na błonia... Wychodząc zahaczyłam o Filicha, który odjął mojemu domowi 10 punktów. Niósł jakąś tabliczkę, przeczytałam tylko „ZAKAZ! L...”. Dalej nie zauważyłam, ale szedł w stronę wielkiej ściany, z młotkiem i gwoździami. Później się będę przejmować, teraz wznowiłam bieg i znalazłam się w wyczekiwanym miejscu.
- Dobrze, znalazłam Cię. Nie ma Freda? Nowość, papużki nierozłączki. No może do toalety idziecie osobno, chociaż kto wie... - zachichotałam.
- Rose! - skarciła mnie.
- Pamiętasz, jak uratowałam Cię kiedyś przed karą? Wtedy kiedy jedna z bombek wpadła Ci do kuchni? Pamiętasz co wtedy mi obiecałaś?
- Tak, niestety. Ale ogólnie, przecież wiesz... Zrobię dla ciebie wszystko... oprócz tego, czego dla ciebie nie zrobię.
- Ha, ha, ha... coś dopowiedziałaś. Ale do rzeczy. Musimy pomóc Ronowi i Mionce...
- Ale jak – weszła mi w słowo.
- Dasz dokończyć? Tak? To dobrze. Wiesz co jest najlepszym przyjacielem? Zazdrość.
- Nie... nie... NIE! Zapomnij! - pochwyciła mój pomysł. - Mam Freda, nie będę się w to bawić.
- Freda się przekona, a ty tylko pomożesz znajomym.
- A dlaczego tego nie możesz zrobić? - zapytała.
- Bo to ty wisisz mi przysługę – powiedziałam uradowana.
Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, pobiegłam do szkoły. Jutro mam spotkanie z Samuelem. Nie wiedziałam, że później to za około 2 miechy, ale jak kto woli. O co może chodzić krukonowi... Dowiem się jak, się spotkamy.

~~♥~~ 

                                 No i zaczynał się piękny dzień. Sobota. Była jesień, pełno liści, na których można skakać. Ale jak się nie patrzy, pełno dementorów. Ledwo co na błonia wyjdziesz... Jak ja mam się niby z nim spotkać?! Chciał w jakimś cichym miejscu, więc padło na Dziurawy Kocioł... Inteligentne... Kurna chata bardzo. Niestety musiałam odmówić George'owi, który chciał mnie gdzieś wyciągnąć. Przecież ile może mi tamto zająć. W końcu mi się udało tam dotrzeć, a przy stoliku już siedział blondyn. Gdy podeszłam, grzecznie się przywitałam.
- Cześć, nie chce Ci zajmować czasu. - Chwycił mnie za dłoń. - Pomóż – wyszeptał.
Wzięłam swoje dłonie i odpowiedziałam.
- W czym?
- Jest pewna dziewczyna... ja jestem nieśmiały. Widziałaś, że przez miesiąc zbierałem się, żeby tak z tobą porozmawiać.
- Ponad – poprawiłam go.
- Może i tak być. Ale jestem w drużynie, nie olejesz mnie... prawda?
- Pewnie, że nie. Kto to?
- Lauren Strith – oznajmił.
- To ta czarnowłosa, na którą się gapisz na lekcjach? Nie żeby Cię było widać... siedzisz w pierwszej ławce, a ona ostat... - przerwałam. - Tak tylko mówię.
- Aż tak?
- Mhm. A gdzie ona jest?
- Tam – wskazał na stolik przy którym siedziała dziewczyna i jakiś koleś.
- Chyba nie myślisz teraz, o tym co ja... Jeśli po to Ci byłam potrzebna...
- No weź... chcesz gapić się, jak robię maślane oczy? Lubię Cię, a jesteś urocza i na pewno dasz dobie radę z takim osiłkiem.
- „Dasz sobie radę”?! - zacytowałam go. - Mam się bić?! - zachichotałam.
- Nie, oczywiście, że nie. Odciągnij jego uwagę.
Tak zaczęła się najdziwniejsza godzina mojego życia. Nie to żebym była dobra w flirtowaniu, czy czymś, bo nie byłam. Poza tym cały czas myślałam, że Weasley będzie zły. Ale Jason jest częścią drużyny... no cóż... Kelner, znaczy Josh. Za bardzo wpatrzony był w Lauren, więc niby przypadkiem, wylałam na niego piwo kremowe. Nie było moje, więc musiałam je odkupić, uczniowi przy barze. Okazał się, być miły... A kiedy moje zadanie, doszło do końca, pożegnałam się i wyszłam, kręcąc tylko głową.
                     Gdy wróciłam do szkoły, minęłam Blackównę i Rona. Nieźle... Hermiona była cała czerwona. W końcu wyklnie Carm i powalczy o rudzielca, ale nie ma tak dobrze. Jason też ma u mnie dług. Lubię pomagać... tak teraz zdałam sobie z tego sprawę. Minęłam jeszcze ścianę, która wcześniej się nie wyróżniła, teraz było tam pełno zakazów.
- Zakaz spożywania posiłków w korytarzu?! Zakaz wystawiania języka?! Zakaz pokazywania wdzięków... - Za każdym razem dziwiłam się coraz bardziej. W końcu dojdzie do tego, że nie będziemy mogli oddychać.
A Filch z wyraźnym uśmiechem, stał na drabinie i przywieszał następny zakaz... Przeklęłam cicho, a Umbridge, jakby na sygnał przyleciała i postukała w tabliczkę: „Zakaz przeklinania”. Odjęła mi 15 punktów i kazała jutro stawić się na jej dywaniku, mrucząc, że się doigramy. MY?! Chciałam zapytać, kto jeszcze, ale nie zdążyłam. Odeszła.
Diabeł nie kobieta! Demon nie czarownica! Jak śmie się nazywać czarownicą... takich to w Azkabanie zamykać...
                             Przyszedł czas na obiad, a po nim George zaciągnął mnie przed szkołę. Odsunął jedną z cegieł i wyjął miotłę, nawet dwie. Mieliśmy zakaz latania, poza zajęciami, które i tak ograniczone były prawie do minimum. Zasada Umbridge, numer jeden: „Niech dzieci cierpią”. Chyba naprawdę tak było. Ale pewności nie ma... Podał mi jeszcze proszek, mrucząc, że będzie na później. Nie byłam pewna, czy chce wiedzieć na co to jemu. Póki co, cieszyliśmy się chwilą i wskoczyliśmy na miotły, ten wiatr we włosach, którego dawno nie czułam. Jakimś chyba cudem, nikt nas jeszcze nie złapał, a latamy dobre 11 minut. Wzbiłam się dalej, ale gdy tylko zobaczyłam z bliska dementory, sparaliżowało mnie. Jakby nie mój uroczy chłopak, wylądowałabym w Skrzydle na dobre parę tygodni, jak nie więcej. Kiedy tylko wylądowaliśmy, zauważyłam, jak w tragicznym stanie jest miotła. Zaczęłam przepraszać, ale ten tylko objął mnie ramieniem i wyszeptał: „To Freda, nie będzie zły.” Raczej mnie to nie uspokoiło, a wtedy namiętnie mnie pocałował. Przynajmniej tego landryna nie zakazała... pocałunków, chyba... a nawet jeśli to z nich na pewno nie zrezygnuję. Tego mogę być pewna.
Po kolacji, poszłam do Pokoju Wspólnego krukonów i zasnęłam wtulona w Olivera. Dobrze, że o niego nie jest zazdrosny Georgie. Gorzej z moimi kontaktami z Draco. W końcu przyznał się do swoich uczuć wobec Niny, ale nie poprosił jej "o bycie razem". Gdy tylko mu doradzałam w oczach rudego, można dostrzec było złość, oczywiście tego nie mówi, ale chętnie pobiłby się z platynowym i każdym, kto mnie tknie palcem. Sytuacje wydają się śmieszne, to takie miłe, że komuś, aż tak zależy. 
                    Kiedy się obudziłam, wciąż siedziałam w tej samej pozycji. Na kolanach Holinsa, a było mi tak dobrze, że nie chciało mi się ruszyć dupy, po prostu... Wtulona w jego tors, myślałam co zrobić z profesorką. Co różowa, robi z moim drugim domem? Hogwartem... mogę jeszcze go nazywać drugim domem? Ja się pytam... Nie chce być w świecie pełnym zakazów i nakazów. Może na to wszystko zaradzi jakaś grupa?... nie wiem, pomyślę o tym później. W końcu otrząsnęłam się, a kiedy chciałam opuścić, mój „materac”, Oliver chwycił mnie za dłoń.
„Cholera.”
Połaskotałam go, mówiłam, szturchałam, nic... człowiek śpi jak spał. Dobrze czy źle? No zwykle powiedziałabym „jeszcze 5 minutek”. Ale zaraz po śniadaniu musiałam zjawić się u landryny. Musnęłam lekko policzek, niebieskookiego, a ten uśmiechnął się i otworzył oczy. Puścił moją dłoń i powiedział, ochrypłam głosem. Takim jaki mają ludzie zaraz po przebudzeniu się.
- Która... - odchrząknął. - Która godzina?
- Nie wiem, pewnie 8. Za godzinę śniadanie.
Wstałam słysząc za sobą jedynie burczenie. Wydawał je i Olie, i mój brzuch. Weszłam do dormitorium i chwyciłam czyste ubrania. Weszłam do łazienki i wzięłam chłodny, orzeźwiający prysznic. Dawno się tak nie wyspałam. Zawsze najlepiej spało mi się u boku Holinsa. Dawał mi bezpieczeństwo i ochronę, której tak bardzo potrzebowałam. Jest i był zawsze, kocham go, jak najlepszego przyjaciela, jak pierwszą zabawkę, do której nawet po latach się wraca. Mamy tyle wspomnień, a wspominanie nigdy nam się nie znudzi. Tyle głupawych zdjęć. Nawet kiedyś razem się pocałowaliśmy, mamy to na zdjęciu, jako dzieciaki w wieku... 4 lat?
Do końca życia Bill, Lucas i Xavier będą mi to wypominać. Jak uległam rodzicom, który krzyczeli.
- No dajcie sobie buziaka.
Tak, to jedyny pocałunek z nim i ostatni, chyba, że w policzek. Bo ich było mnóstwo.
Kiedy byłam gotowa, chciałam poczekać na blondyna, ale znowu zasnął na kanapie. Poszłam, więc na jadalnie i usiadłam obok własnego chłopaka. Nie spodobało się to oczywiście pani D. Kazała mi wracać na swoje miejsce. Nie miałam innego wyjścia. Gdybym zaczęła się kłócić, zarobiłabym jedynie następną karę. A to naprawdę, można mi wierzyć, do szczęścia mi nie potrzebne. Po skończonym posiłku, poszłam pod gabinet różowej. Tą osobą, która ma mi towarzyszyć, przy karze jest Chłopiec-Który-Przeżył. W skrócie, sprzeciwił się kobiecie.
- Przecież Voldemort, naprawdę powrócił. Widziałem to!
- Wierze Ci, ale z tą kobietą nie pogadasz. Nie obchodzi ją, czy żyjemy, póki nie mówimy prawdy i trzymamy gęby na kłódkę.
Przytaknął, a w tym samym momencie wrota się otworzyły, a Umbridge kazała nam wejść. Cały pokój był różowy, jak ona sama i wypełniony oprawionymi fotografiami... kotów, KOTÓW!
- Usiądźcie tam – przerwała mi kobieta i wskazała na dwa krzesła. Po czym podała pergamin i kontynuowała. - Harry masz wielokrotni napisać: „Nie będę opowiadać kłamstw”. A ty dziewczynko, nie będziesz nic pisać, tylko zajmiesz się czyszczeniem moich kotków. Do roboty.
Kiedy odeszłam, a Harry wyciągnął swoje pióro, kobieta je szybko zabrała.
- Nie te... mam specjalne – powiedziała i podała je chłopcu.
Widziałam, jak pisał, a każdy ruch sprawiał mu ból. Na jego ręce pojawił się owy napis. Zrobiłam wielkie oczy, ale nie mogłam ją powstrzymać, chciałam, ale Harry tylko szepnął „nie”. Kobieta potwór! Sprzątałam przez najbliższe 5 godzin, a Potter pisał.
„Obiadu najwidoczniej nie zjemy.”
Tak czas nam minął, mnie wypuściła trochę wcześniej. Nie chciałam tego robić. nNie chciałam zostawiać kruczowłosego samego. Prosiłam, czy mogę zrobić. Żebym jeszcze posprzątała, pomimo, że trzęsły mi się już ręce. Ale ona patrzyła na mnie z wyższością. Kobieta jest psychiczna! Wyrzuciła mnie z gabinetu i nic sobie z tego nie zrobiła. Usłyszałam lekko zduszony krzyk Pottera i zaczęłam walić w drzwi. Wyciągnęłam już różdżkę, ale przeszkoda się otwarła i wyszedł z niej wybraniec. Nienawidzę tej kobiety! Niech torturuje mnie! Nie ich. Skuliłam się, żeby pomóc Harryemu i podprowadziłam go pod portret Grubej Damy. Upewniłam się, że nie potrzebuję pomocy i odeszłam. Potrzebowaliśmy odpoczynku, nawet nie dał mi opatrzyć rany.
- Takich ludzi powinno się zamykać – szepnęłam. Zacisnęłam pięści w geście bezradności.
Gdy prawie doszłam do Pokoju Wspólnego Ravenclwu, obraz zaczął się zamazywać. Nie byłam już na terenie Hogwartu, gdzieś indziej.
- Wybieraj! - krzyknęła kobieta.
Zobaczyłam... Nie to nie możliwe. Ale później ktoś mnie kopnął, a ja straciłam równowagę i walnęłam głową w coś twardego... ścianę... chyba tak, bo straciłam przytomność.

---------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział dedykuję Black, która w połowie wymyśliła mi tytuł. I Zuzannie, dzięki której zebrałam się do pisania. Hym... wybaczcie, że musieliście tyle czekać. Jakoś nie miałam chęci, ani czasu na pisanie. Ale już się zebrałam. Dziękuję wszystkim, którzy czytają i komentują.
Komentujcie, komentujcie!
To pomaga. Dla was to zaledwie sekunda, dla mnie uśmiech na twarzy i coś wielkiego.
Nie rozumiem jedynie, jak ktoś, wejdzie na mój blog, zobaczy nowy rozdział, a zostawi tylko spam :P. No cóż Life is brutal.
A pamiętacie, jak zastanawiałam się nad zawieszeniem bloga? No więc, miałam spotkanie autorskie z Beatą Ostrowicką, pisarka, która chętnie odpowiadała na pytania. To ona przekonała mnie, że nie warto się poddawać, pisanie zawsze będzie częścią mnie. Dlatego też odgoniłam myśli zawieszenia bloga i z czystym sercem usunęłam zapisek roboczy pt. "Zawieszam!!".
Planowałam dłuższy rozdział, ale cóż... przynajmniej dłuższy od poprzedniego.
Pozdrawiam i do przeczytania.

Komentarze

  1. Super :3
    Bardzo mi się podoba.
    Chylę czoło Black - super tytuł :D
    Super ze nie zawieszasz! Smutno by tu bylo bez tego bloga :c
    Czekam na nn ;3
    Pozdrawiam,
    Stacy Malfoy
    xxx

    P.S
    U mnie nn!
    hogwart-moimi-oczami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po tak mało treściwym komentarzu, zaczęłam się zastanawiać czy nie przeczytałaś tego tylko pod kreseczkami i zareklamowałaś się.
      No ale cóż, dzięki.
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  2. Hahhahaahahahha. Dzięki za dedykację. Uroczo. :3 W sumie lepiej Rą niż Potta. Bo za to straciłabyś głowę na miejscu! Ponad to wiesz, że cię kocham. xD A ten tekst z łazienką... No przesz... -.- Jesteś Idiotą. xDD I ten Samuel. *u* Zajebiste nazwisko. Uroczo. Ahh. ta DYSKREJA, istna ty. xD Jak z tym rudym. "spójrz przed siebie i lekko w lewo. Ale SUBTELNIE". -,-' Zastanawia mnie co się stało z Potterem. Czemu krzyczał. No dobra. Za koniec to tylko poddusić.
    Kocham, pozdrawiam i czekam na NN. :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I z czego się śmiejesz baranie? xD
      Chociaż jak wolisz Pottę xD. Nie zabiłabyś mnie, bo mnie kochasz i nie zobaczyłabyś końca :D.
      No co chcesz, do tego tekstu? ^^
      A że jestem idiotą, to akurat wiem :3.
      Tsaa już takie nazwisko było xD.
      Dyskrecja, bo to się po prostu ma.
      Hym... szczerze nie wiem. Ale kiedyś może o tym wspomnie :D.
      Końcówka powiadasz? Urooocza xD.
      Tak, tak, ja też ;*.

      Usuń
  3. Ehmmm faaajne:-) Od początku czytam twojego bloga, ale dopiero teraz skomentowałam :-).
    Wpadnij do mnie
    http://elisblackmojswiat.blogspot.cz/

    http://tonksdoranimfadora.blogspot.cz/

    Lena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mi się wydaje cholernie nie szczere... to nie jest opinia, ale reklama. Ale i tak dzięki.

      Usuń
  4. Czyżby dedyk dla mnie?Bo się zarumienie :)) Co do rozdziału:
    Jak zwykle fantastyczny i świetny mam nadzieję,że unicestwisz Umbridge w sposób bardziej okrutny od tego w książce!Może.....pożarcie przez smoka? :DD Dobra,sama wymyślaj,jak dotąd dobrze ci idzie,można powiedzieć,że ŚWIETNIE
    I co do końca,myślę,że nie masz zamiaru pozabijać wszystkich za pomocą Voldemorta :))
    I jak zwykle motywacja do następnego rozdziału:
    PISZ BO CIE BĘDĘ DRĘCZYĆ!

    Pozdrawian Zuza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heheszky xD.
      Hym... co do Umbridge, to raczej niee xDD.
      Oj od razu pozabijać :P. Myślałam nad czymś innym, ale może wprowadzę wątek śmierci xD.
      A proszę bardzo, lubię czytać motywujące komentarze, widzę przez to, że komuś na tym zależy ^^
      Również pozdrawiam.

      Usuń
    2. Dobra:

      MOTYWUJĄCY KOMENTARZ.

      Może być? :DDD
      Ahh,szkoda,że nie masz takich planów do Umbridge.
      Super,będzie ciekawie. :D

      Dobra czekam na rozdział, szybko XDD

      Pozdrawiam Zuzka.

      Usuń
    3. Aktualnie to ja mam lekki problem z pisaniem. A mianowicie przez wypadek, musieli mi zakładać bandaż :P Pechowy 19 :(. Ale postaram się coś nabazgrać :).

      Usuń
  5. A ja cię strasznie przepraszaaaaaam, że nie komentowałam poprzednich rozdziałów, po prostu ostatnio mam straszne zaległości na blogach, mam nadzieję, że mi wybaczysz ;>
    Ale oczywiście wszystko nadrobiłam i omnomnomnom, Boziu, Rosie i Georgie są razem, a kurczę wreszcie i tak dobrze temu skunksowi Oscarowi ;d
    Oliver i zaloty do naszej Lunałki, o normalnie świetne, ostatnio tak polubiłam postać Luny, że się nią jaraaam dzień i noc ;d I teraz takie WTF? o.O Hahahaha, Pomyluna, kochana Pomyluna ;d
    Dolores Jane Umridge, stara wredna RÓŻOWA ROPUCHA Z WYSTAJĄCYMI GAŁAMI ZEPCHNĘŁA PROFESORKA DUMBLEDORKA Z MÓWNICY? ;O
    HOGWART się ZMIENIA! UWAGA!
    Coś mi dzisiaj odbija, więc komentarz może być trochę pogmatwany ;d
    Ron i Hermiona, Hermiona i Ron, Weasley i Granger, Granger i Weasley ;d <3
    Nabory do drużyny *.*
    Bliźniacy oczywiście pałkarze <3
    Oliver jako przyjaciel, uwielbiam go *__*
    Różowa, stara, nędzna, głupia ropucha zostaw mojego Harry'ego w spokoju! Bo Cię Avadą strzelę!
    Co to za końcówka? ;o
    O na Merlina ja chce jeszcze *.*
    Czekam na kolejny rozdział i już obiecuję, że nie będę miała takich zaległości ;)
    Pozdrawiam
    ~Herm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No już myślałam, że Ci się mój blog znudził xd.
      Heh no razem, razem ^^.
      Okej, też lubię Lunę, dlatego spiknęłam ją z Oliem.
      No zepchnęła, a w sumie popchnęła.
      Widać, że się cieszysz xD.
      Spoko, lubię takie komentarze. W sumie lubię wszystkie komentarze xD.
      Oliver ^^ mieć takiego w domu :).
      Już dodałam kolejny rozdział xD.
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  6. Super rozdział :D czekam na kolejny xd
    Zapraszam też do mnie:
    http://dziewczyna-zmienia-hogwart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no! Szlag mnie zaraz trafi z tym telefonem. Nie mam neta (nadal :c) i piszę tego komcia na moim telwfonie już trzeci raz! Boże XD Za co? Wracając do twojego rozdziału jest mega *-*. Rosie wdrużynie Ravenclawu? Na pozycji. pałkarza? Jak Fred i George? Będzie ciekawie. :D Ąę. Wiedźma Umbridge wprowadza swoje rządy! Uwaga, uwaga strzeżcie się kto może! :D Kara była taka, taka straszna! Czyścić kotki Dolores = uraz na całe życie. XD Biedna Rose. Hehehehe, nie no Oliver z Rose słodziaki, no! :) A fu! Ronald i Hermiona.. nie lubie romione, ale co tam :D Ciekawe co zrobi Hermiona. W końcu widziała swojego ukochanegoz Carmen. Oj, będzie ostro. Wiadomo, że ZAZDROSNA kobieta jest bardzo NIEBEZPIECZNA. No i końcówka... wtf? O.o Dobrze, że nie zawieszasz. A teraz lece czytać dalej bo mnie ciekawość zżera od środka. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz sobie zdałam sprawę, że całkowicie zapomniałam o wątku zazdrości Hermy XD. I że jakiś mecz trzeba zrobić :D.
      Umbridge to Umbridge xD. Tego człowiek nie ogarnie xD.
      Noo jak to jeden człowiek przeżyję? Ja bym miała koszmary :D.
      Oliver *.*
      No cóż nie miałam kogo spiknąć, skoro Black, się uparła, że ma być z Fredem, bo Avada :D. To i jest Romione xD.
      No zazdrosna, to będzie... ale w 38 rozdziale :>
      Powodzenia :D.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Epilog.

47. „W tym świecie nawet ściany mają uszy.”

50. „Uratowana przed demonem, który wysysał resztki sił życiowych z otoczenia.”