35. „A co jeśli to wszystko jest kłamstwem, a my zaraz się obudzimy i nie będziemy niczego pamiętać?”
Ocknęłam się, ale problem w tym, że
nie miałam pojęcia ile leżałam na ziemi. Głowa strasznie mnie
bolała. Nie dziwota, skoro gdy jej dotknęłam poczułam, że palce
mi się kleją.
- Krew – szepnęłam.
Dopiero teraz ostrość wróciła, a ja
zorientowałam się, iż stoją nade mną dwie postacie. Kobieta i
mężczyzna. Chyba to... nie oni... tylko nie oni... nie może być...
~ Rok wcześniej ~
Chodziłam po uliczkach
Londynu. Wiem, że powinnam się trzymać rodziców, w końcu sama
pałętać się po mrocznych zakątkach miasta? Tak daleko od domu.
Zawsze szłam za impulsem. Teraz wydało mi się słuszne, żebym
odeszła. Powiedziałam, że będę przestrzegać tych wszystkich
zakazów, ale ich było za dużo. Nadopiekuńczość jest często
denerwująca.
Kiedy tak szłam,
zobaczyłam kogoś w jednej z mroczniejszych zaułków. Przecież
nikt normalny tędy by nie chodził. Ale on nie był normalny. Miał
święcący patyk, gdybym nie była wśród mugoli uznałabym, że to
różdżka. Mężczyzna nawet mnie nie spostrzegł tylko powiedział.
- Avada Kadavra, śmieciu.
Zaczął się paranoicznie
śmiać. To było jak w jakimś filmie. Schowałam się i słuchałam.
Nie było drogi ucieczki. W końcu usłyszałam kroki... kobiety.
Stuk, stuk.
- Nie
musiałeś tego robić – oznajmiła z obrzydzeniem.
- Wyluzuj.
Trochę zabawy nikomu nie zaszkodzi.
- To
był twój przyjaciel.
- Był!
Nie wybrał sprawiedliwości...
- Jaka
to sprawiedliwość?! Zabijamy bo... bo tak nam każe. Mam już tego
dość! Rozumiesz?!
- A
ja nie i tu masz problem.
Tym
razem to ona była w tarapatach.
„Bestia.”
Wycelowawszy
w nią różdżką chciał znowu wypowiedzieć zaklęcie. Ale coś mu
w tym przeszkodziło. Albo ktoś. Nie mogłam tak bezczynnie stać,
wcześniej przyglądałam się śmierci tamtego człowieka. Podeszłam
do nich z zamiarem rzucenia zaklęcia.
- Proszę,
proszę – zaszydził. - A jednak to prawda.
- Nie
wciągaj w to innych – powiedziała.
- Jak
chcesz – przewrócił oczami.
- Zostaw ją w spokoju! - krzyknęłam.
- Zostaw ją w spokoju! - krzyknęłam.
- Jaka
odważna. Nie masz zielonego pojęcia z kim zaczynasz.
Momentalnie stanął naprzeciw mnie. A
kiedy się odwróciłam był na swoim starym miejscu. I ten śmiech...
w życiu nie usłyszałam takiego złowieszczego, brutalnego i
kpiącego w jednym. Ale to nie było najgorsza, bo zdążyłam mu się
przyjrzeć. Nie wyglądał jak człowiek. Oczy miał czarne, brakowało źrenic, tęczówek czy czegoś takiego. Tam gdzie miał mieć
normalne policzki były wystające żyły. Oglądałam kiedyś filmy
o wampirach... podobnie miał on. Ale nim nie był. Magia istnieje,
sama jestem jej dowodem, ale nie wampiry. Najgorsze to on miał
jednak usta. Całe zniszczone i pełne blizn. Na wpół ogolony
wyglądał tak strasznie, jak jego charakter. Zupełne przeciwieństwo
kobiety. Ona raczej była normalna, przeciętna. Ładna, chuda,
zgrabna... To on pasował do tego miejsca... obskurnego kąta.
Byliśmy sami. Dziw mnie brał, jedynie po co ja tam poszłam.
- Śliczniutka, wykaż trochę
kultury – uśmiechnął się, pokazując czarne zęby, a może ich brak. - Jestem Mikael, a to Jessica.
- Rose – odpowiedziałam bez
ogródek.
~ Teraźniejszość
~
- Szukaliśmy
cię, tak długo, słonko – pogłaskał mnie po policzku.
- Zabieraj
te łapy Mikael! - skrzywiłam się.
- Co
tak agresywnie... - rzuciła.
- Znudziło
się wam, bycie kukiełkami? Czy wciąż steruję wami ten popaprany
władca marionetek? - odpowiedziałam, ignorując ją.
- Szukamy
zwolenników, przecież mamy wspólną przeszłość – oznajmił.
- Już
wam coś powiedziałam. Nigdy nie będę do was należeć.
- Może
zmienisz zdanie... - uśmiechnęła się.
Machnęła
ręką i pokazała mi dwa widoki. Na jednym byli związani moi
przyjaciele, na drugim rodzina. Pełno krwi i spełnienie moich
koszmarów.
- Możesz
ich wszystkich uratować, albo rzucić się i uwolnić tylko jedną grupę.
Drugich skazując na... no wiesz kochanie – mężczyzna zaczął
chichotać. Pewnie z mojej bezradności.
Tratoni
nigdy nie owijają w bawełnę. To grupa, która nie jest po stronie
dobra, ani zła. Taka pośrodku. Zrobią wszystko aby zapewnić sobie
dostateczne życie. Gdy przyglądałam się obrazom, nagle coś mi
mignęło przed oczami. To o tym mówił Jason. To tylko fikcja... złudzenie optyczne. Niestety nie mogłam odetchnąć z ulgą. Nie
mogłam pokazać, że nie mają nic. Szybko wymyśliliby plan
awaryjny, tak jak zawsze. Gdy odzyskałam pewność siebie, zaczęłam
się śmiać. Tak szyderczo i złowieszczo, że nie mieli
najmniejszego pojęcia, o co chodzi. Przecież nigdy nie wybiorę. Rodzina czy przyjaciele. Musiałam zagrać w otwarte karty, tak jak
mnie nauczył. Licząc jedynie, że oni zrozumieją zasady.
- Co
w tym śmiesznego?! - zdziwił się.
- Wybieraj.
Kogo uratujesz? Desperacja to nie żadne wyjście. Masz jeszcze dwie
inne opcje. Możesz nam oddać to co zabrałaś lub przyłączyć
się do nas. Uwierz, dobro jest przereklamowane – uśmiechnęła
się Jess.
Machnęłam
ręką. Tak jak mnie uczył Sermanstion. Złudzenie zniknęło.
- Gdy
oddam wam serce smoka, zostawicie mnie już na dobre w spokoju?
Kiwnęli
głowami.
Serce
smoka był to , który trzymałam zawsze przy sobie. Ukryty
w mojej różdżce. Służył do
znajdywania ludzi. Ale nie tylko do tego. Wiedziałam, że gdy im to
oddam to będzie koniec... wszystko to, o co walczyłam z nimi
zniknie. To po to przyszli. Bez tego nie odejdą. Jestem marnym
pionkiem w tej całej grze. Nic dla niech nie znaczę, ale to co posiadam, tak.
- Oddam
wam to pod dwoma warunkami – oznajmiłam.
- Chcesz
zawrzeć pakt? - zapytała.
Pakt,
to do nich świętość. Jeśli się na nie godzą dotrzymują słowa.
Nigdy nie chcą być komuś coś winni. Honorowi zabójcy i
oszuści... a to dobre.
- Tak
– powiedziałam.
- Możemy
Cię też zabić – rzekł zdenerwowany. - Już czas, On czeka.
- Dlatego
musimy się zgodzić – spojrzała na niego znacząco. - Czego
chcesz?
- Macie
zostawić mnie i moich bliskich w spokoju. Tak samo jak w razie
potrzeby mi pomóc.
- Żądasz
przysługi? Zdradziłaś nas.
- Ja
się wcale się w to nie pakowałam! To wasza wina! Ja wybrałam dobro –
wykrzyczałam.
- Jesteś
bezwartościowa, w życiu nie użyłaś niewybaczalnego. Wiedząc,
że Ministerstwo to głupcy – odrzekł.
- To
jak? Tylko jedna przysługa, tak? - powiedziała Jessica.
- Tak.
Również spokój i nietykalność – odpowiedziałam.
- Zgoda.
Uścisnęliśmy
sobie dłonie i to wystarczyło. Muszą dotrzymać danego słowa.
Sięgnęłam po magiczny przedmiot i cicho, prawie szeptem
wypowiedziałam zaklęcie, przez co w moich rękach pojawił się
pierścień. Podałam im go, a później kobieta ścisnęła mnie. To
nie była teleportacja... coś innego, co dawało im przewagę.
Gdy
znowu znalazłam się w Hogwarcie odetchnęłam z ulgą.
- Pamiętaj,
nie zawieramy paktu z diabłem. W razie czego wiesz, że jestem
inna. Wystarczy, że zapukasz pięć razy w ten magiczny przedmiot,
a się zjawię. - Podała mi coś. - Kiedy zrobisz to siedmiokrotnie, oznaczać to
będzie, że już czas. Wtedy przyjdziemy dotrzymać słowa.
Staniemy po odpowiedniej stronie. Trzymaj się.
- Wiem,
że jesteś inna. Ale manipuluję tobą jak marionetka. Trzymaj się.
Bestia czeka.
Zaśmiała
się. Lubiła to we mnie... chyba. Nikt nie ośmielił się postawić
Mikowi, tylko ja. Przecież nie miał serca. Ale w razie potrzeby
wybierał właściwie. Mam co do nich mieszane uczucia. No cóż,
wstałam i skierowałam się do dormitorium.
Nie
musiałam, trzymać się więcej tej tajemnicy. Dlatego już nie przerażało
mnie, aż tak fakt, że mogę zgubić różdżkę. Przez to na
wakacjach tak zareagowałam. to tylko wzbudziło podejrzenia. Wszystko jest poukładane i składa się
w jedną całość.
Kiedy już umyta i przebrana położyłam się
do łóżka, po raz pierwszy w życiu, naprawdę poczułam, że
kamień z serca mi spada. Nie mam już tego brzemienia. Trat ma co
chciał i zgodnie z jego prawem, nikt z ich paczki, bez mojej zgody
się do mnie nie zbliży. Zasnęła z uśmiechem na ustach i
świadomością lepszego jutra.
Obudziły
mnie dziewczyny, które coś bardzo rozśmieszyło. Już nawet wiem
co... na moim czubku głowy siedziała sowa. Czarna jak noc. Pewnie
od rodziców.
- Der, złaź!
Tak
też zrobiła. Wzięłam od niej list i pakunek z niemałym
uśmiechem. Widząc, że nie zamierza odlecieć, dałam jej krakersa
i rozwinęłam pergamin.
Tak
dawno ze sobą nie pisaliśmy. Córeczko jak tam w szkole?
My
tu mamy zawrót głowy, bo ciocia Darline przyjechała w odwiedziny.
Kazała
cię pozdrowić. Także dała mały prezencik. Życzę smacznego i
odpisz, tylko szybko.
Mam
nadzieję, że nie sprawiłaś dużo kłopotów.
A
jeśli nie będziesz chciała teraz odpowiadać to odeślij sowę.
Der
posłucha.
Całusy.
Faktycznie
nie miałam ochoty na odpisywanie. Przecież robienie eseju o... 6:30
to nie było moje marzenie. Tak jak polecili rodzice odesłałam sowę
i poszłam się ubrać. Założyłam neonową bluzkę, białe jeansy
i również neonowe buty. Na to nałożyłam szatę i lekki makijaż.
Kiedy byłam już odświeżona, wyszłam. A co zobaczyłam? Garstkę
dziewczyn ślęczących przy moim łóżku. Ciocia pewnie wysłała
swój specjał. Ciągutki... taaa. Na pewno zgadłam. Gdyż Lisa bez
pytania włożyła garść do buzi i nie mogła jej otworzyć. Widok
dziewczyn w takim stanie był co najmniej komiczny. Bo co ja mogę
stwierdzić. No rozbawiło mnie to, jak... Czekaj oprócz mnie, Lisy
i Cho, nikogo nie było w dormitorium. A gdzie Lunałka i
bliźniaczka? Długo się nie zastanawiałam, bo gdy wzięłam torbę
i słodycze, zeszłam na dół. A panna Lovegood uśmiechała się do
Holinsa. Ona pokryta rumieńcem, on z blaskiem w oczach.
- Nie
przeszkadzam? - zapytałam rozbawiona.
- Trochę
– zachichotał Olie.
- Och
tak... a ja chciałam wam dać kilka ciągutek cio... - nie
dokończyłam, bo wpadł mi w słowo.
- Ciągutki?!
Daj mi. Prooooooszę – zrobił maślane oczy. A ja zmiękłam.
- Czuję
się zazdrosna – prychnęłam.
Blondyn
odstawił pudełko i spojrzał na mnie znacząco. Po chwili chwycił
mnie w ramiona i opadliśmy na kanapę. Jakie to słodkie, ale muszę
iść do Georgiego, trochę się za moim rudzielcem stęskniłam.
Pożegnałam się więc z przyjaciółmi i wyszłam. Nie zapominając
przy tym słodkości, bo Holins wpieprzał już chyba 15.
Idąc
do Wielkiej Sali, ktoś chwycił mnie w pasie i delikatnie pocałował
w szyję. Odwróciłam się rozpromieniona i zobaczyłam Weasleya.
Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w usta. Gdy oderwaliśmy się
od siebie, zapomniałam o tym, że szłam na śniadanie. Cieszyłam
się chwilą. Usiedliśmy na parapecie i zaczęliśmy gawędzić.
Wtulona w niego z ciekawością słuchałam jego nowych żartów.
Wszystko było takie piękne, aż za piękne.
- Zastanawiałeś
się kiedyś nad tym... - urwałam.
- Nad
czym?
- A
co jeśli to wszystko jest kłamstwem,, a my zaraz się obudzimy i nie
będziemy niczego pamiętać?
- Udowodnię
Ci, że tak nie jest.
Namiętnie
mnie pocałował. Szepnął jedynie: „Czujesz
to?” Kiedy
przytaknęłam, on mnie uszczypnął. Zniszczył romantyczny nastrój,
za co dostał łokciem w żebra.
- Widzisz,
wszystko czujesz. Ja też. To nie jest sen, a ty się za chwilę nie
obudzisz.
Uśmiechnął
się tak uwodzicielsko, że nie mogłam mu nie uwierzyć. Zakochałam
się w nim, ale czy mu to powiedziałam? Nie... przynajmniej nie
pamiętam takiej sytuacji. Niech on to pierwszy powie. Ale teraz nie
miałam czasu. Przypomniałam sobie o Harrym. Jak Umbridge go
potraktowała.
- Dobra,
przekonałeś mnie. Ale teraz muszę pogadać z Potterem.
Pocałowałam
go jeszcze delikatnie w policzek, dałam ciągutkę i chwyciłam
torbę. Poszłam w stronę Wielkiej Sali z nadzieją, że go tam
spotkam. Po drodze spakowałam słodycze do torby. Miałam szczęście i znalazłam Pottę po drodze. No w sumie
nie do końca, bo zobaczyłam jedynie jak ropucha go ochrzania. Ten
coś opowiedział, a ona zrobiła się cała czerwona. Rozbawiło
mnie to, ale ją nie. Już odejmowała punkty i kazała mu iść do
gabinetu, kiedy to McGonagall pojawiła się i powiedziała, że to
jej wychowaniec i to ona się nim zajmie. Zabrała go do gabinetu.
Spojrzałam na to i poszłam za nimi. Chwyciłam jeszcze Hermione za
rękaw, aby poszła za mną.
- O
co chodziło? - szepnęłam.
- Po
prostu Blaise, zaczął mnie wyzywać. Harry stanął w mojej
obronie, a Umbridge zaczęła się wściekać. W końcu nie
wytrzymał, kiedy landryna zaczęła wyzywać jego rodzinę i
kwestionować powrót Czarnego Pana. Wtedy pojawiła się McGonagall
i resztę już wiesz.
- Rozumiem.
Ucichłyśmy
i przysłuchiwałyśmy się rozmowie nauczycielki i chłopaka.
- Potter
czy naprawdę postawiłeś się Umbridge? - zapytała, a kiedy
przytaknął kontynuowała. - Weź ciasteczko.
Omal
się nie wywaliłam, co nie uszło jej uwadze.
- Podsłuchiwaczy
proszę do siebie.
Wraz
z Granger weszłyśmy ze spuszczonymi głowami. Ale opiekunka domu
Lwa nie krzyczała. Zgadzała się z nami, że to co wyprawia
wiedźma, jest karygodne.
- No
koniec już tego. Za 15 minut lekcje. Idźcie coś zjeść.
Kiedy
wyszliśmy, chwilę szliśmy w milczeniu. Ale Hermiona przerwała
ciszę.
- Musimy
coś z tym zrobić.
- Ale
co? - zapytałam.
- Na
początek, uzgodnijmy coś... wierzysz? W powrót Cza... Lorda
Voldemorta.
- Nie
bój się wymawiać jego imienia – oznajmił stanowczo Potter.
- Wierzę
Ci Harry – odrzekałam.
- Harry
jest więcej osób, które ci uwierzą. Na pewno. Musimy coś z tym
zrobić. Na lekcjach Obrony przed Czarną Magią nic się nie
nauczymy. Bo po co... niech nas tylko zabiją... - skrzywiła się.
- Masz
na myśli jakąś grupę? - zapytałam. - O już wiem może armia
Pottera. - A gdy zobaczyłam ich miny, dodałam. - Nad nazwą się
jeszcze popracuję.
- Co
ty na to Harry?
- Nie
wiem czy to dobry pomysł.
Ale
długo nie dał się prosić i gdy dotarliśmy na śniadanie, zgodził
się.
„Teraz
trzeba wymyślić plan. W sumie za niedługo wyjazd do Hogsmeade...”
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Nawet nie wiecie, jak trudno się piszę z ręką w bandażu xD. Ale dałam radę. Mam nadzieję, że się podobało i zostawisz po sobie komentarz. Kochani, postaram się napisać na 29 czerwca. Jako początek wakacji, ale nic nie obiecuję. Zależeć to będzie od ilości komentarzy.
Dziękuję za ponad 10.100 wyświetleń *.*
Pozdrawiam.
Taak. To jaa. Ta zmarnowana po Pacie. :) Dobra, do rzeczy. Wiesz... ta "teraźniejszość" wyjęta całkowicie z kontekstu brzmi niczym uwaga, że πta nie jest kwadratem... Czyli bez sensu, bo wszyscy wiedzą, iż πta nim jest. Kurde. Za bardzo się rozpraszam. Ciekawe ciekawe. :) Mike mi się cholernie podoba, a ta Jess... Średnio. No dobra. Umbridge to głupia idiotka, ale nad Potterem pozwalam jej się pastwić. Poza tym ja tak samo zareagowałam na : Weź sobie ciasteczko...
OdpowiedzUsuńKocham, pozdrawiam i czekam na więcej zajedwabistych rozdziałów.
Było rok wcześniej, to trzeba było wyjaśnić, że powracam znowu do tego co jest teraz... i nie wszyscy uważają Peeatę, za kwadrata ;*. Nie mówię, że ja nie, tylko zwracam na to uwagę. Np. Majka xD.
UsuńNie ma to jak ten cholernie zły jest spoko, a ta co ma serca nie... Logika Patrycji, zawsze spoko :D.
*przewrót oczami*
Miej serce :D. Potta nie jest taki zły ;*
Ciasteczka, zawsze spoko.
Ohh dziękuję, bo się zarumienię xDD.
Ja ciebie też i również pozdrawiam.
Biedna,co się stało?Hmm,super nowy wątek :D Ogólnie rozdział świetny i jak zwykle uwielbiam ten tekst McGonagall :)) Mam nadzieję,że wyrobisz się na 29 bo już się nie mogę doczekać ;//
OdpowiedzUsuńWracaj do ZDROWIA! :))
Pozdrawiam Zuzka.
Długa, nudna i bolesna historia xD. Ahh ten test rządzi xDD. A to czy się wyrobię w dużej mierze będzie zależeć od was. Od liczby komentarzy.
UsuńAle ja nie jestem chora xDD. Bardziej mogę stwierdzić, że obolała.
Dziękuję i również pozdrawiam.
Znów jestem spóźniona, ha! MISTRZ ;D
OdpowiedzUsuńAle patrz wcale nie tak długo ;d
Robię się coraz lepsza ;d
Ale powiem ci, że przeczytałam wczoraj ;d Tylko nie miałam jak skomentować ;>
Po pierwsze, ten tytuł rozdziału, mnie powalił, normalnie i mina tego gościa o.O "A co jeśli nauczyciele nic nie umieją i pytają nas żeby się dowiedzieć?" Hahahahaha beka z typa ;D No normalnie tak mi się z tego śmiać chciał, że pogrom ;d
Dobra, bo rozpiszę się tutaj o tytule, a nie o rozdziale, ale przynajmniej będzie dłuższy komentarz xd
Łohohohohohoh, o co kurde chodzi? ;d
Ja tam myślałam, że zaraz spluwę wyjmie i strzeli, a tu taka plama krwi i kabum! Załamałaś mnie, to tylko RÓŻDŻKA, to codzienność dla mugola ;d Co za ludzie? Ja nie ogarniam ;d
No i jeszcze ją gdzieś zaciągają, zawsze spoko ;d
Nie powiem, też tak chce ;d
Jakie kurde serce smoka? ;o
O kurde, Rosie dlatego tak se panikowałaś we wakacje? o.O Też bym panikowała jakby ktoś mi potem śmiercią groził za zgubienie tego, rozumiem cie ;d
Aaaaaaaaaa! <3 Holllins i Lovegood *___*
o jery, jery :*
Jaram się jak Hagrid smokiem <3
Jakieś tam ciągutki, też chce ;(
Oliver nie wpieprzaj tyle, bo przytyjesz ;d
Georgie, jakiś ty romantic <3
so, so romantic<3
Mraśnieeee *.*
No i ten tytuł, no normalnie taka beka ;d
MCGONAGALL <3
Weź sobie ciasteczko Potter, ja też chce pani profesor! Mam wybitny z transmutacji i też chce ;d
Mówiłam, że już się najadłam czekolady i komentarz będzie taki dziki? ;o
No i? No i? Gwardia Dumbusia, sobie powstanie ;d
Oczywiście jak ja ją kocham <3
Uwielbiam, zwłaszcza patronusy *.*
Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością <3
O i widzę, że nie jestem sama? Co się stało w rękę? Ja sobie MISTRZ złamałam palec xd Też tak można ;p
Pozdrawiam
~Hermionija.
Ps. Zapraszam do siebie na nowy rozdział
secrets-twins-potter.blogspot.com
Mam nadzieję, że wpadniesz ;*
Przynajmniej komentujesz :).
UsuńGratulację ^^
No to tytuł się podoba. Ciesze się.
Nowe postacie, jeszcze wpłyną na fabułę. Poznasz. A czy ogarniesz to ja nie mam zielonego pojęcia :D.
Serce smoka, za dużo się książek naczytałam ostatnio. Jakoś coś wprowadziłam, żeby nie było nudno.
Aaaa tak :3 Olie i Luna.
Kobity jesteśmy, musimy się odchudzać, a ty o ciągutkach xD.
Oliver to Oliver. Dieta cud. Ja tyle i nie tyje. Zazdroszczę.
No bo to Georgie.
Ciasteczka są dla wybranych mwahaha :>
Nie, nie wspominałaś o czekoladzie :D.
Gwardia, gwardia.
Cierpliwość kształci, ale już nie długo. Jak komentarzy będzie więcej, bo rozdział gotowy.
No to moja krwawa historia z 19.06.13r. taa pamiętna data.
Wracałam sobie z angielskiego, z książką w ręku ("Odwet"). Usiadłam na spróchniałej ławce do huśtania. Ta deska z góry się złamała i na mnie spadła. Ale to nie najlepsze. To były tylko drobne uszkodzenia i obolałe... wszystko xd. Później mama się przejęła i kazała mi zostać w łóżku. Ja zrobiłam się głodna. Wyszłam z pokoju i przekroiłam sobie palec. Oczywiście przez przypadek, krojąc bułkę. Ale 1,5h krwawiło. Coś mam słabe krzepnięcie krwi, zdałam sobie sprawę. Pomińmy, że prawie zemdlałam :D.
Oj ja kiedyś złamałam palec u nogi, chcąc odbić balon. No cóż... życie xD.
Również pozdrawiam.
P.S. Za niedługo przeczytam. Są wakacje. Mam czas.
No dobra zaskoczyłaś mnie na początku. Mike i Jessica banda Trytonów. No, no. :D Kurdełe, wielbie George'a i Rosie całujących się. <3 Merlinie, to takie słodkie :D No tak i znowu Umbridge.A fe! Wszędzie się wpieprzy :/ Jejku, kocham ten tekst McGonagall :D Jak usłyszałam to po raz pierwszy to zwijałam się ze śmiechu. :D
OdpowiedzUsuńAjajaj, jestem z ciebie dumna. No, ale Kłoda zawsze da rade, he. ^^
Jak już powtarzałam XD.
UsuńJestem jak ninja, atakuję z zaskoczenia XD.
A ty tylko o jednym :D. Pocałunki ci w głowie ^^
Zastanawiam mnie... kto w ogóle lubi Umbridge? :D
McGonagall rządzi, po prostu musiałam to dodać.
No dzięki ;*
Pozdrawiam.