31. „Nie chciałaś popaść w otchłań tej głupiej rutyny, prawda?”
~ Perspektywa Rose ~
Otworzyłam oczy i nie mogłam uwierzyć w to, co się właśnie stało. Nie chciałam z nim być, a on mnie pocałował. No w sumie nie do końca... chciałam, go cmoknąć w policzek, na pocieszenie, a Oscar szybko przekręcił głowę. Nawet nie zwracał uwagi na to, że nie odwzajemniałam jego pocałunków. Cały czas, kurczowo trzymał mnie za ramiona. Przez co, nie zdołałam wyślizgnąć się z jego uścisku.
„Co za kretyn!”
Każda sekunda, była dla mnie jak godzina. W końcu oddalił swoją parszywą gębę od mojej osoby. Z uśmiechem triumfu, wlepiał we mnie te swoje gały. Jakbym była jakąś nagrodą, którą udało mu się zdobyć.
- Zwariowałeś? Odbiło Ci, już do reszty?! Idiota z ciebie! Powiedziałam, jasno i wyraźnie! NIE BĘDĘ Z TOBĄ CHODZIĆ! Czego nie zrozumiałeś?! - krzyknęłam.
- Słowa nie. - A jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej i znowu przybliżył twarz, aby mnie ponownie pocałować.
Szybko się od niego odsunęłam i walnęłam go z całej siły, otwartą ręką w twarz. Chciałam uciec, ale złapał mnie za nadgarstki.
- Puszczaj mnie! Nie chce mieć z tobą nic wspólnego!
- Najpierw mnie grzecznie przeprosisz – oznajmił spokojnie.
- Ja? Ciebie? Nie ma mowy.
Nie wiem jakie miał teraz zamiary, ale na pewno nic dobrego. Na szczęście zjawił się Harry.
- Coś się dzieje? - zapytał, tonem pełnym troski.
- Nie interesuj się – warknął.
- Rose, pomóc Ci? - Nie dawał za wygraną.
- Tak, chce być jak najdalej jego – odpowiedziałam, wskazując na Oscara.
- Puść damę, jak chce iść – powiedział Potter.
- Ani mi się śni! - burknął.
Dzięki kłótni z Harrym, jego uścisk, już nie był taki silny. Szybko uwolniłam ręce i dobyłam różdżki.
- Dziękuję Harry, teraz poradzę sobie sama – zwróciłam się do bliznowatego. - A ty Oscarze, jeśli jeszcze raz, chodź na milimetr, zbliżysz się do mnie, gorzko tego pożałujesz. Nawet mnie nie dotykaj... Miałam o tobie lepsze zdanie. Ale co się dziwić, świat jest pełen rozczarowań – powiedziałam, kierując swoje słowa do Witersa, przybierając ton głosu, tak poważny jak tylko potrafiłam.
Gdyby mnie teraz chwycił, albo chociażby do mnie odezwał. Oberwałby Drętwotą jak nic. Byłam tego naprawdę bliska.... Nie wiedziałam co teraz zrobić, więc odwróciłam się i ze łzami w oczach pobiegłam na błonia. Chciałam być sama. Tylko ja i przyroda. Lecz, kiedy tylko udało mi się, usiąść pod przypadkowym drzewem, ujrzałam Carmen i Freda. Nie byli na siebie źli, czy skłóceni, o czym opowiadała mi brunetka. Siedzieli i się przytulali. Nawet nie zauważyli mojej obecności. Nie dość, że mnie oszukała to skłamała, że ma szlaban. Z drugiej strony, kiedy mogła go zdobyć... Odwróciłam się i zobaczyłam Harry'ego idącego w moją stronę. Mój stan psychiczny był straszny. Najchętniej pobiegłabym teraz do Carmen i wypłakała się jej w ramię, ale nie... moja duma na to nie pozwala. Podeszłam do nich, może i wyglądałam strasznie, ale trudno. Stanęłam przed nimi i zaczęłam.
- Nigdy w życiu mnie nie okłamałaś! Nigdy! A teraz to zrobiłaś. Może i chciałaś się na mnie zemścić za to, że was razem z Georgem zeswataliśmy. Ale nie zrobilibyście tego sami. Dlaczego? Ta głupia nieśmiałość, względem drugiej osoby! Może byłaś na mnie zła, ale zamiast pogadać, nawrzeszczeć... oszukałaś mnie. Zrobiłaś to... mimo wszystko. Ja Ci... nie, ja WAM pomogłam! Kolejna osoba, którą myślałam, że znam. Nie wiesz jak mi przykro, że się pomyliłam. Proszę bardzo, obściskujcie się, a mną się nie przejmujcie! - Mój ton z początku był przesiąknięty wściekłością, ale zaraz zmienił się na pełny rozczarowania, bólu i smutku. - Ja to zrobiłam dla twojego dobra, ty zaś dla nie dania mi, tej głupiej satysfakcji. Nie chciałaś popaść w otchłań tej głupiej rutyny, prawda? Nie mogłaś mi podziękować? Ty, zawsze swoje... Myślałam, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami...
- To nie tak...
- Daruj sobie.
Zostawiłam ich. Carmen zaczęła za mną biec, ale nie dała rady. Zawsze kiedy byłam zła, robiłam się szybsza, chcąc być jak najdalej danego miejsca. Potter zaś był bardzo wolny, nawet jak próbował biegać. Chwyciłam go za rękę, a gdy byliśmy w zamku zatrzymałam się.
- Wiem, że chcesz pogadać, o wcześniejszym... Wiesz także, że nie mam na to ochoty. Ale też nie odpuścisz... Chodź do biblioteki – powiedziałam.
- Dlaczego tam?
- Z moim szczęściem w Pokoju Wspólnym Gryfonów, spotkamy Oscara. A u krukonów, Olie nie da nam spokojnie porozmawiać.
- A więc chodź do biblioteki.
Nie odzywaliśmy się do siebie, jeszcze. Nie miałam na to chęci... Szybko znaleźliśmy się w bibliotece i poszliśmy na jej sam koniec, wcześniej smętnie witając się z bibliotekarką.
- Czego dusza pragnie? - rzekłam.
- Co się właściwie stało? No wiesz... między tobą, a Oscarem.
- Nikomu nie mówiłeś, tak?
- Za kogo ty mnie masz? Oczywiście, że nie.
- Tak dla pewności spytałam. Nikt, oprócz ciebie, mnie, Os...Oscara i Oliego nie może się o tym dowiedzieć, zrozumiano?
- Dlaczego Olivera? I tak, rozumiem. Nikomu nic nie powiem. A co jak ten Witers się wygada?
- A myślisz, że to jest się czym chwalić? A co do Olivera, to mi żyć nie da...
- No nie. Ale powiedz mi wszystko.
Pokrótce, opowiedziałam mu to co się stało. Co było najlepsze, słuchał, nie komentował do samego końca, tylko słuchał.
~ Perspektywa Carmen ~
Cholera, dlaczego ona musi być taka szybka. Dotarłam do zamku, ale co teraz... nie wiedziałam, gdzie się udała. Zaczęłam pytać uczniów.
- Widziałeś może Rose? - zaczepiłam jakiegoś puchona.
- Kogo?
- Rose Martin. Mojego wzrostu krukonka, może troszkę niższa. Jasnoskóra dziewczyna, o morskich oczach, takich zielononiebieskich. Ma dość długie włosy w kolorze ciemnego blondu. Rozmazany makijaż i dzisiaj, dość dziwny ubiór.
- Przykro mi, nie wiem gdzie jest.
Tak było za każdym razem. W końcu poszłam do Pokoju Wspólnego Krukonów. Nie znalazłam jej, a byłam wszędzie, nawet w łazience Jęczącej Marty. Szukałam tam, gdzie można było zaznać samotność. Zrezygnowana poszłam do Wieży Gryfonów. Kiedy padłam na mój ulubiony fotel, zobaczyłam George'a, który bez uczuć wpatrywał się w ogień. Zwykle był pełen życia, a teraz wydawał się inny... pusty.
- Fred, mi wszystko powiedział. Nie gniewam się na was. Jest u nas w dormitorium – oznajmił ochrypłym głosem.
- Co się stało? - zignorowałam jego wypowiedź.
- A czy to kogoś obchodzi?
- Na przykład mnie.
- Nie chce o tym gadać. Humor zepsuł mi ten fałszywy, kłamliwy, zdradziecki, manipulant. Czarne włosy i szare parszywe spojrzenie, mówi Ci to coś?
- Opowiadasz o Oscarze... a ja szukam Rose... trochę się pokłóciłyśmy. Chce jej wszystko wyjaśnić, tylko nie wiem, czy będę mieć na to w najbliższym czasie okazję.
Gdy tylko wspomniałam o Rose, on się do mnie odwrócił i spojrzał z żalem na mnie. To o to tu chodzi. Jak widziałam Martinówne nie była w najlepszym humorze. Z początku myślałam, że chodzi o mnie i o Freda. Nawet w imię przyjaźni chciałam z nim zerwać, ale w końcu jeśli nas swatali to tego nie chcieli. No cóż ludzie zmienni są. A po krótkim zastanowieniu, to jednak chyba nie ja "dolałam oliwy do ognia"... Tylko dlaczego Oscar... wydaję się w porządku. Ona mnie potrzebuję, muszę ją znaleźć. Po czym, szybko wybiegłam z pomieszczenia.
~ Perspektywa Rose ~
Gdy skończyłam opowiadać, Harry przyjął bardzo poważny wyraz twarzy. Był pełen nienawiści widać, że chciał mu coś zrobić.
- Jeszcze raz dziękuję. Nie wiedziałam, że kiedykolwiek, ucieszę się na czyjś widok, tak bardzo, jak wtedy na twój.
- Nic nie zrobiłem. W końcu przyjaciołom się pomaga. A teraz, idę go dorwać.
- Nie jest tego wart.
- Mów co chcesz, ale to nie zmienia faktu, że cię skrzywdził.
- Nie chodziło o sam pocałunek, po prostu mnie rozczarował. A zresztą, marudzisz. Ja idę do Pokoju Wspólnego.
- Pomogę Ci.
Tym razem rozmowa była żywsza. Próbował mnie rozmierzyć, tak nieudolnie, że aż zabawnie. Kiedy dotarliśmy pod drzwi, kołatka zadała pytanie.
Co jest cięższe?
Kilo żelaza, kilo kamieni czy kilo piór?
Kilo żelaza, kilo kamieni czy kilo piór?
„Proste.”
- Wszystkie są równe – odpowiedziałam.
Wrota otworzyły się jak na zaklęcie w bajce dla dzieci „Sezamie, otwórz się”.
Gdy tylko znalazłam się w środku, pokręciłam głową z politowaniem. No przecież, nie mogło być inaczej. Na sofie, siedział w najlepsze Oliver.
- Czy ty, człowieku nigdy nie wychodzisz z Pokoju Wspólnego? - Wysiliłam się na mały uśmiech.
- Wycho... - urwał, gdy tylko mnie zobaczył. - Kogo mam dorwać?
Usiadłam na fotelu i zaczęłam mu wszystko opowiadać. Nieważne, że ominął nas obiad. Z tych wrażeń po prostu nie byłam głodna. Z tego wszystkiego zasnęłam, słysząc na końcu jedynie, obietnicę, że niczego nie powie.
~ Perspektywa Olivera ~
- Zasnęła, idziemy po tego Oscara – powiedziałem.
- Chodź.
Długo go nie szukaliśmy, stał w Wieży Astronomicznej.
- Jak śmiałeś to zrobić! - krzyknąłem.
- Nie rozumiesz odmowy?! - ogłosił Potter.
- Uwaga, bo się was jeszcze zacznę bać! - udawał zmartwienie.
- To się jeszcze okażę. - Wyciągnąłem różdżkę. - Drętwota.
Celnie trafiłem w niego zaklęciem. A kiedy wstał wypowiedział.
- Avis! - krzyknął.
- Petrificus totalus – zakończyłem walkę wybraniec.
Zwycięstwem się nie nacieszyliśmy, bo kiedy się odwróciliśmy, zobaczyliśmy McGonagall i Pansy. Oczywiście, kiedy ją mijaliśmy, wydała się dziwna... a to skarżypyta.
- Wytłumaczycie co się tu dzieje? - powiedziała nauczycielka. Milczeliśmy, więc dokończyła. - 25 punktów odejmuję Gryffindorowi i Ravenclaw. Dodatkowo przez miesiąc, co piątek u mnie w gabinecie o 20. Ale nie pochwalam takiego zachowania, panno Parkinson. Dlatego Slytherin traci 5 punktów. Proszę też przenieść, pana Witersa do Skrzydła Szpitalnego.
Uśmieszek z twarzy Pansy zniknął, ale nie na długo. W końcu to my, zyskaliśmy większą karę. Kiedy McGonagall poszła, razem z Harrym poszliśmy powolnym krokiem do Wielkiej Sali. W nadziei, że zostały resztki obiadu. Na szczęście coś zostało. Kiedy usiedliśmy przy jednym stole, zapytałem.
- Harry, w sumie dlaczego tam byłeś?
- Miałem się spotkać z Ronem i Hermioną, ale zrozumieją. – Uśmiechną się.
~ Perspektywa Rose ~
Obudziłam się i zobaczyłam, że jakaś niewyraźna postać mi się przypatruję. Przetarłam oczy i zobaczyłam Carmen.
- Chciałam jedynie przeprosić – powiedziała.
- Wiem. Nawet się na ciebie już nie gniewam, ale nie rób tak, dobrze? Ja też przepraszam, że razem z Georgem tak postąpiliśmy. Ale wy... - przerwała mi.
- Właśnie George, co mu jest? Wydawał się smutny... W ogóle z łaski swojej, opowiedz mi, co Ci jest!
Następna osoba, której trzeba było to opowiedzieć. Po wszystkim, obiecała mi w sumie jak Harry i Olie, że nikomu nie powie. Wybiegła i tyle ją widziano. Ja przypomniałam sobie jej słowa „wydawał się smutny”. Poszłam do łazienki i zmyłam makijaż, doprowadzając się do porządku. Poszłam do Wieży Gryfonów. Przechodząc przez obraz Grubej Damy, zobaczyłam go przed kominkiem.
- George... - powiedziałam cicho. - Porozmawiajmy...
- Nie mamy o czym...
- Ale...
- Rose... jeśli, chodź trochę Ci na mnie zależy... proszę, idź. - Nawet się do mnie nie odwrócił.
Zrezygnowana poszłam do swojego dormitorium. Wygrzebałam z kufra, pudełko od George'a, które dał mi na wakacjach, na poprawę humoru. Wyszłam z nim na błonia i uczyniłam to samo, co kiedyś na wakacjach. Te same piękne widoki, uspokoiły mnie i odrobinę poprawiły nastrój. Uśmiechałam się szczerze, szkoda tylko, że byłam sama. No cóż... moja samotność nie trwała długo. Zobaczyłam Carmen, Olivera, a za nimi Harry'ego. Którzy podeszli do mnie, szczerząc się.
- Co mu zrobiliście? - zapytałam.
- My? Kilka zaklęć. Ale Carmen, po prostu mistrzostwo. – Uśmiechnął się Oliver.
- A konkretniej – ponagliłam.
- Gdy wychodził do łazienki, spadło na niego wiaderko z klejem. Kolejnym krokiem były pióra, a żeby nie czuł się taki... biały... spryskałam go farbą... No niestety psorka, widziała jak się śmieję i szybko wyciągnęła wnioski. Gryffindor stracił 30 punktów i przez miesiąc mam do niej chodzić na karę... chyba... piątek 20.
- My też! - Ucieszył się Holins.
Zrobiłam poważną minę, ale później zaczęłam się śmiać, wyobrażając sobie, jak musiał wyglądać.
- Dziękuję, tacy przyjaciele to skarby. - Uściskałam wszystkich.
Zaczęliśmy rozmawiać i śmiać się. Po jakiś 15 minutach Harry, poszedł do zamku, aby przeprosić Granger i Weasleya za to, że nie przyszedł. My, jeszcze tam posiedzieliśmy i w dobrych humorach, wróciliśmy do Hogwartu. Prosto na kolację. Chwyciłam tosty z serem i zaczęłam je jeść. Ukosem spoglądnęłam na stół gryfonów, nie było przy nim George'a.
„Co ja zrobiłam? Dlaczego jest na mnie zły? Na mnie?”
Takie myśli, chodziły mi po głowie. Gdy po skończonej kolacji, poszłam do Freda, ten nic mi się powiedział. Życie... ale nie będę się pchać. W końcu się samo wyjaśni, chodź się nie poddam. No, może dzisiaj. Wraz z Oliverem i Luną, wróciliśmy do Wierzy Zachodniej. A kiedy znalazłam się w swoim dormitorium, wyjęłam kolczyki od Oscara. Jakoś nie miałam serca wyrzucać medalionu. Miał coś w sobie, coś innego i niezwykłego. Gdy już miałam gotową karteczkę z napisem.
Bierz to, nie chce mieć nic od ciebie.
Włożyłam ją w pudełko i poszłam do sowiarni. Wypowiedziałam hasło i podałam je Śnieżce, mówiąc.
- Do Oscara Witersa.
Po czym wyszłam. Wróciłam do swojego pokoju i poszłam do łazienki, wcześniej zabierając piżamę. Ściągnęłam kolczyki, wisiorek, zmyłam makijaż i przebrałam się. Kiedy byłam gotowa położyłam się w łóżku mówiąc wszystkim.
- Dobranoc!
Mimo tak emocjonującego dnia, szybko zasnęłam.
~~♥~~
Obudziły mnie jasne promienie, była 7. Nie miałam się co śpieszyć. Powolnym krokiem wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic i pozwoliłam, aby z płynnym żywiołem, chodź na moment, spłynęły wszystkie moje zmartwienia. Zakręciłam wodę, ale byłam już w lepszym nastroju. Nie przejmowałam się, w końcu żyję się chwilą. Ubrałam swoje szare jeansy, niebieską bluzkę i bluzę. Do tego nałożyłam na siebie lekki makijaż, a po skończonych porannych czynnościach, dodałam do kompletu jakby cienkie, tak jakby rękawiczki, ucięte miały palce, były one w paski – czarno-różowe.
Z uśmiechem weszłam do swojego pokoju włożyłam szatę i chwyciłam torbę z podręcznikami. Wychodząc krzyknęłam.
- Wstawać śpiochy!
Poszłam do Wielkiej Sali, aby zjeść śniadanie. Gdy usiadłam, chwyciłam sałatkę i zaczęłam ją konsumować. Kiedy skończyłam przypomniałam sobie, jakie lekcje dzisiaj mam. Opieka nad Magicznymi Stworzeniami, zielarstwo, zaklęcia, wróżbiarstwo i eliksiry. Prawie wszystkie lekcje z gryfonami, z wyjątkiem zielarstwa, które mam z puchonami.
~ Tak, więc nudne lekcje mijają. Nic się na nich, nie dzieje, godnego uwagi.
George'a nie było na lekcjach, co trochę zaniepokoiło Rose.
Końcówka ostatniej lekcji. ~
- Seamus nie! - krzyknęłam. Gdyż dane mi było, być z nim w parzę na eliksirach. - Spuścić Cię na sekundę z oczu... – Pokiwałam głową z politowaniem. - Na szczęście nic się nie stało.
- To dobrze.
Znowu się odwróciłam, aby sięgnąć po ostatni istotny składnik.
- Tylko nie wrzucaj tej czarne... - Nie dokończyłam, gdyż usłyszałam wybuch, a kiedy spojrzałam na nasz kociołek, był w opłakanym stanie. Chłopak miał już czarną twarz, a moje włosy jak u Frankensteina. - Właśnie tego – dodałam.
Gdy tylko nietoperz do nas podszedł, odjął po 15 punktów, każdemu z domowi i zabrzmiał dzwonek. Zaklęciem oczyściłam się i wróciłam do normy. A kiedy wyszliśmy z klasy, zamiast na niego wrzeszczeć. Czego chyba się spodziewał, bo trochę spuścił głowę, zaczęłam się śmiać. Zdezorientowany, ale się uśmiechnął. Złapałam Carmen i szepnęłam.
Chwila prawdy.
Ona chwyciła Scotta, a ja złapałam Lunę i poszliśmy pod gabinet dyrektora.
- Landrynki – wypowiedział Farro i ukazały się schody do pokoju.
Powolnym krokiem weszliśmy tam. Chwilę poczekaliśmy na Ninę, Dracona, Tatię i Hannę. Ale kiedy byli już wszyscy, Dumbledore zaczął przemawiać.
- Zostaliście wybrani. Pewnie w tej chwili martwicie się, nie wiedząc o co chodzi. Spokojnie. Ministerstwo wymyśliło, że każdy uczeń, powinien mieć jakieś umiejętności... Dlatego przez najbliższe 2 tygodnie, będziecie sprawdzać się na różnych stanowiskach w Hogwarcie. Oprócz dyrektora, oczywiście. Macie tu kartę. A żebym nie zapomniał. Od teraz macie tylko 3 lekcje. Do zobaczenia. - Uśmiechnął się, a kiedy wychodziliśmy minęliśmy profesor McGonagall.
Kilkanaście kroków za gabinetem, Carmen chciała odczytać listę. Ale kiedy rozkładała pergamin, spostrzegła, że nie ma swojej ulubionej bransoletki. Szybko pobiegła pod gabinet, aby ją odzyskać.
- Pewnie jej spadła, tylko po co zabrała kartkę?! - zapytała Tatia.
- Bądź cierpliwa - zachichotałam.
- Ja? Przepraszam, ale to nie moja cecha. - Uśmiechnęła się.
Po jakiś 10 minutach Carmen wróciła, ale jej mina nie była już, tak zadowolona jak wcześniej. Coś usłyszała... coś o czym rozmawiali nauczyciele... coś o czym nie powinna wiedzieć.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Brak pomysłu mnie dopadł. Wybaczcie, że dopiero teraz dodaję. Musze się skupić na ocenach, więc szybko nowy rozdział się nie pojawi. Ale cóż... ten rozdział... czy mi się podobał... a w sumie, nie wiem. Ale liczę na szczere opinię i dedykuję go Zuzannie.
A takie pytanie... wolicie jak trzymam się kanonu, czy nie przeszkadza wam jak wymyślam, jakieś pomysły? W tym przypadku to, co powiedział Dumbledore.
A i jeszcze chciałam podziękować za tyle wyświetleń *.* nie myślałam, że mój blog odwiedzi ponad 8.200 osób. Dziękuję :D.
Pozdrawiam.
A takie pytanie... wolicie jak trzymam się kanonu, czy nie przeszkadza wam jak wymyślam, jakieś pomysły? W tym przypadku to, co powiedział Dumbledore.
A i jeszcze chciałam podziękować za tyle wyświetleń *.* nie myślałam, że mój blog odwiedzi ponad 8.200 osób. Dziękuję :D.
Pozdrawiam.
Ekhem. COOOO, ŻE NIBY STANOWISKA W HOGWARCIE? POGRZAŁO CIĘ JUŻ DO RESZTY? A co do rozdziału... Hahahahahhaha. Sumienie się trochę odezwalo, a wiesz przecież, że ja jakos go nie mam. Oscara nie lubiłam od poczatku i jeszcze przypomnisz sobie dzień kiedy wrzeszczałam na ciebie po chuja pana on jest w MOIM domu. Ja kawalarz. *u* Oczywiście mam nadzieję, że źle zrozumiałam ponieważ nie chciałabym mieć kary z Harrym i ty o tym aż za dobrze wiesz.
OdpowiedzUsuńKocham, pozdrawiam i czekam na NN. :*
Co ja mam dzisiaj za jakiś talent do usuwania... przez przypadek usunęłam rozdział, na szczęście miałam otwartą stronę na drugiej karcie xD. A teraz przez przypadek usunęłabym twój komentarz... ale na szczęście w ostatniej chwili się nie udało :D.
UsuńA teraz odpowiadając.
Haahh :D. Rozdział skończyłam pisać o 3 w nocy (4 h go pisałam, może więcej) i tak jakoś. Wiesz... ja wtedy mam dziwne pomysły xDD.
Każdy ma sumienie ;**. Wiesz po co... aby głupi miał pytanie xDD. No wiesz... zważając, że jest z Georgem w jednym pokoju xD to ja powodzenia życzę :D. A ja na Oscara miałam plan od samego początku xD.
Ohh staph :3 Carmen rozwala system xD.
Dobrze zrozumiałaś ^^. To, że ty nie lubisz Pottera, to nie znaczy, że Carmen nie lubi :D.
Tsa, ja też ;D.
Dzięki.
Za to zakończenie.... no mistrzem w tym nie jesteś;)
OdpowiedzUsuńA może?--niewiem;)
W kazdym razie... zaista notka;)
Aha...
UsuńDzięki?
Hahahahahahahahaha :D Tak jest! Dobrze Rose! No i nara frajerku! Oscar wylecial z gry! Jupikakajej! Nie zeby cos ale mozesz sobie wyobrazic jak skacze z radosci po pokoju :D
OdpowiedzUsuńOscar wzial sie cmoknal i jeszcze w farbie sie chlapnął :D Nara. No ci mowie niebiosa sie raduja!
Potterek na ratunek! Jupi! :* Ja go uwielbiam <3
Biedna Rose tak sie zalamala ze nawet na Blakowne i Weasleya nawrzeszczala. W sumie sie nie dziwie, bo sama bym darla jadaczke na cala epe.:D Co z Żorżykiem? ;(
Biedny rudzielec, szkoda mi go ;(
Carmen widzi mi sie to co zrobila Oscarowi! Uhuhuhu :D I cala trojka ma szlaban! Ja tez tak chce w takim towarzystwie to nawet przez rok moglabym miec :D wzia se jeszcze petrificusem oberwal :D no mowie ci skacze z radosci :D
Uuuu stanowiska w Hogwarcie tez mi sie to podoba fajne xd. I co ona podsluchala? O co chodzi? Kurde no mowie ci nie powinnas konczyc w takich momentach!
No nic czekam na nastepny cudowny rozdzial :* bo nie moge sie juz doczekac *.*
Weny zycze <3
Pozdrawiam
~Hermionija.
Ps. secrets-twins-potter.blogspot.com
Nowy rozdzial, mam nadzieje ze wpadniesz ;3
Heh widzę, że się cieszysz xD. Z tym Oscarem to nie wiem xD. Może coś jeszcze wymyślę ^^.
UsuńKąpiel w farbie zawsze spoko xD. Heh spoko ;D.
Piszesz o siostrze Pottera, idzie zauważyć, że go lubisz XD. Spoko ja też :D.
A...ale kiedy wyżyła się na Weasleyu? xD
Na Blackównie to tak, ale na Weasleyu? :D.
George chodzi przygaszony, bo widział pocałunek Rose i Oscara.
Impulsywna, emocjonalna xDD tak ja też bym wyżyła się na pierwszej lepszej osobie :D.
Carmen, Olie i Harry :3.
Szlaban w imię przyjaźni xD.
No ba :3. Petrificus totalus :D.
Taak oto rodzą się pomysły w nocy *.* XD.
A w jakich? XD Przynajmniej wiem co dalej :D.
Dziękuję i również pozdrawiam :).
P.S. Wiem i przeczytam jutro, albo pojutrze na pewno xD.
Jacie świetny Strasznie mi się podoba i nie gadaj,że jest beznadziejny :D Szkoda,że znowu mamy czekac na następny rozdział ale jak ma być lepszy to poczekamy... chyba ... no chyba. :DD Mam andzieję,że wena cię spotka i nie wstawisz rozdziału kiedy będę miała długą siwą brodę i nie będę mogła już chodzić :DDD A ten Oskar to szuja,wredna,jędzowata szuja :D Biedny Georgie :CC Teraz niech Freddie i Carmen wkroczą do akcji XDD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :DDDD
Dziękuję :). Szybko się nie pojawi, za wzgląd na oceny... które swoją drogą są złe... przynajmniej jak na mnie xD. Wena może być, ale póki nie poprawię ocen, wątpię, że coś opublikuję, a to 2 tygodnie w plecy (żeby tylko). Heh postaram się, abyś jeszcze nie miała siwej brody i potrafiła chodzić XDD. Ale chwila moment, chcesz mieć siwą brodę? Czy ja o czymś nie wiem? xDDD.
UsuńOscar - jedyna postać, na którą miałam plan od samego początku xD.
Ale fakt faktem głupkiem jest :D.
A co będzie dalej to sobie poczytasz xD.
Również pozdrawiam :).
Oh no to ze względu na twoją edukację poczekam w spokoju i postaram się nie mieć brody. Będę się golić.Wszędzie są głupki,dlatego tutaj też musi być XDDD Oh oczywiście,że poczytam.Niestety trzeba będzie poczekać :////
UsuńPozdrawiam i dobrych ocen życzę!!!
No cóż rodzice nie są zadowoleni z moich jakże "cudownych" wyników z nauki. Ale idzie przeżyć :D. Heh powodzenia xD.
UsuńCo do głupków to no ba. Idioci wszędzie :D.
Wiesz co... taka czytelniczka to istny skarb :D.
Dziękuję, ale nie tylko o oceny chodzi...
Trochu mi się nie układa... Jak tak dalej pójdzie to chyba zawieszam...
No cóż... nie będę przynudzać :).
Również pozdrawiam i znowu dziękuję. Piątki się przydadzą :D.
Spinaj dupę i do nauki a nie z tekstami,że zawiesić bloga :D Dobre żarty XDDD
UsuńBo ja jestę żartowniś xDD. Nie no, ale nie tylko o szkołę chodzi... no, ale... teraz to ja idę po prezent :D. I cały weekend mam zajęty + mój humor, uniemożliwiają pisanie :/. Ale cóż... życie, prawda? XDD Głowa do góry jak to mówią, Już miałam publikować zawieszenie, ale moja przyjaciółka zaczęła przez godzinę się na mnie wydzierać, że jeszcze nie wiem :DD.
UsuńChyba lubię twoją przyjaciółkę :D No trudno jakoś przeżyję ;_; mam nadzieję,że może za klika dni.... :DDDDD
UsuńJak tam nauka? ;_____;
UsuńLepiej dużo lepiej :D. Wczoraj dostałam przeprosinowe kwiaty :3. Czas jednak pomaga :D. Ale jestem z siebie dumna :D. A oceny nie są najgorsze. Mam na koniec roku 4 z niemca xD. Co do rozdziału (bo pewnie to obchodzi Cię najbardziej xD), to trochę go napisałam, ale na kartce (wena była), a jak piszę na kartce to mi się potem nie chce przepisywać, ehh życie :D.
UsuńNo to się cieszę,że z tego szatańskiego przedmiotu(niemieckiego) masz 4 XDD No to świetnie,widzę,że lenistwo bierze górę ;_;
UsuńPozdrawiaaam :*
Hah może troszkę ;D. Ale prawie mam skończony :3. Już nawet wiem jaka będzie końcówka i wam się spodoba :D. Przynajmniej mam nadzieję :D.
UsuńNo więc komentujemy, po przeczytaniu znowu długiego rozdziału.
OdpowiedzUsuńJa się tak zastanawiam, jak można tak dużo pisać ?
No ale...
Co do rozdziału, to mowię to co zawsze.
Genialny, świetny i w ogóle.
Ten Oscar to jakis kompletnie pogrzany koleś.
Świnia jednym słowem.
Brawa dla chłopaków i Carmen.
Szkoda tylko, że tyle punktów stracili i kary podostawali.
No ale warto zapłacić taką cenę za to.
Ciekawe, co tam u George'a...
Biedaczek.
Nigdy nie lubiłam, gdy któryś z bliźniaków jest smutny, bo wtedy ja też jestem :(
Mam nadzieje, że będzie wszystko ok. pomiędzy nim a Rose.
Trzymam za to kciuki.
Nowe stanowiska w Hogwarcie.
Tylko trzy lekcje.
Chyba moja mama faktycznie ukryła mój list do tej szkoły.
Ciekawe co Carmen usłyszała...
Obym szybko dostała odpowiedź.
Napisz szybko rozdział, bo przecież jakiś drgawek dostanę, nie dowiedziawszy się tylu rzeczy.
Życzę oczywiście mnóstwo weny kochana.
Pozdrawiam serdecznie i całuję ;***
PS Jakbyś chciała, to zapraszam na szeptzycia.blogspot.com
Buziaki ;333
A to źle, że są długie?
UsuńO mi rozpisywanie się, jakoś samo przychodzi, ale nie uważam moich rozdziałów za wielce długie :D.
Bo to Oscar :D.
Ale nie przez cały czas będzie, takim draniem.
Heh tak Carmen i chłopcy, bronią swoich :D.
Co tam kara, ważne, że odegrali się na Oscarze. Przynajmniej po części :D.
U George'a... nie najlepiej...
Ooo nie chciałam, żebyś była smutna :/. Ale cóż poboli, poboli i przestanie xD.
Jeszcze nie napisałam następnego rozdziału (nie zaczęłam nawet, ale to tam xD), ale mam zamiar, szybko ich nie pogodzić.
No wiem właśnie, marzenie :D.
Ale was zaskoczyłam xD.
Twoja też? xDD
A to się dowiesz, w następnym rozdziale, chyba :D.
Drgawki? heh to do szpitala hahha :D. Nie no żartuję, jak napiszę to będzie dobrze.
Dziękuję i również pozdrawiam.
P.S. Przeczytałam, jest tam tylko prolog, ale fajny. Mam nadzieję, że szybko dodasz 1 rozdział. Szczerze... (czytałam opis postaci też) i główna bohaterka przypomina mi trochę Carmen xD.
Ahahah, Potter ratuje damę w opałach - lubię to! XD Świetnie, że tak potraktowali tego Oscara. Od początku go nie lubiłam :3 Końcówka intrygująca. Ciekawe co takiego usłyszała Carmen... I ach ten Seamus. Zawsze jak oglądam film i coś wybucha przez niego ryczę ze śmiechu. XD Zdecydowanie lubię nowe pomysły. :D Znów komentuję tak późno, ale miałam problemy z internetem. Poza tym nauczyciele teraz tak cisnął, że szok. Uczyć się kochana, uczyć! :D XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam koja kochana, słodka, piękna, wspaniała, nieziemska, genialna KŁODO :**
(no popatrz jak ci na słodziłam XD)
moja*
Usuń(wstyd taka ze mnie humanistka hahah xd)
Ow yeah Potter xDD.
UsuńBo Oscar to szumowina... :D.
Aaa przeczytasz, jeszcze nie wiem kiedy, ale przeczytasz xD.
Ja też tak miałam z Seamusem :D. Ciamajda, ale urocza hahah :D.
Ooo to się cieszę, myślałam, że mnie zjedziecie, bo odeszłam i to dość dobrze od kanonu :D.
Spoko, rozumiem :).
No właśnie... jeszcze jak się baba z matmy na mnie uwzięła... masakra.
Również pozdrawiam.
Ale się nie zgadzam, piękna to ja nie jestem :PP. Reszta też jakoś niezbyt pasuję xDD.
Oj droga Emilko, znaczy Emulsjo <3.
koja zawsze spoko ;D.