30. „Życie, to popaprany labirynt, w którym tylko nieliczni znajdują wyjście.”
~ Cofnę się do momentu, gdzie zostawiłam Rose. W tym samym czasie, Carmen i Fred zaczynają swój piknik. ~ Spojrzałam na zegarek, wiszący w bibliotece. Mimo że dobrze gadało mi się z Luną, zdałam sobie sprawę, że umówiłam się z Georgem. A na dodatek byłam już spóźniona. - Wybacz mi, ale muszę już iść. - Pewnie, idź. George czeka – uśmiechnęła się. - Skąd wiesz, że mam zamiar spotkać się z nim ? - zapytałam. - Przeczucie. Przewróciłam oczami i pobiegałam w stronę dziedzińca głównego. Po drodze potrąciłam kilku uczniów, a obrazy krzyczały, jaka ja jestem niewychowana. Ale nie obchodziło mnie to, zbytnio. Kiedy już byłam na miejscu, nie zauważyłam chłopaka, więc rozejrzałam się po okolicy. Piękne, rozłożyste drzewa, lśniąca zielona trawa, różnego rodzaju kwiaty, które ozdabiały teren. A gdy się odwróciłam zobaczyłam masywny zamek Hogwart. Czego chcieć więcej ? No, może pewnego rudowłosego chłopaka. Wciąż go nie widząc, usiadłam na schodach i zamknęłam oczy.