44. „Wszyscy się boimy, nie boją się tylko szaleńcy.”

                    Święta zapowiadają się bardzo ciekawie, szczególnie Mikołajki, które są za 5 dni. Krążąc po Hogwarcie pogrążałam się w większej złości. Gdybym tak mogła złapać jakąkolwiek rzecz, wybiłabym wszystkie zęby z tej cwanej mordy. Albo nasłałabym Puszka i sprawiła, że wszystkie harfy zniknęłyby z powierzchni Wszechświata. Ogarniają mnie złowrogie myśli, więc lepiej nie zbliżałam się do Niego i... w sumie nie wiem kim Ona jest. Nazwę ją... Evelin. Nazywanie ją fałszywą mną, stało się co najmniej monotonne. Jedyne co mi pozostało to odszukać znaczenie słowa Horkruks. Jak wyjaśnił Riddle; Magnificus oznacza, powstał z martwych. Plusem całej sytuacji jest fakt, że nikt mnie nie widzi i śmiało mogę pójść w głąb ksiąg zakazanych.
                     Kiedy już znajdowałam się w wyżej wymienionym miejscu i przy odpowiedniej półce zaczęłam szukać.
- „1000 sposobów jak zostać czarnoksiężnikiem”... nie, „Miłość na zawołanie”... co?... NIE... Już, mam „Zagadnienia dla zaawansowanych”.
Problem był taki, że nie miałam pojęcia jak mam chwycić książkę. Wszystkie zaklęcia, które rzucałam odbijały się i trafiały we mnie. Przynajmniej nie próbowałam Drętwoty...
Nie mogłam się przebić przez zaporę, ale rzeczy materialne to co innego. Wepchałam różdżkę, z początku opornie, ale później wszystko poszło szybko. Nie... to wcale nie było dziwne, że taka se różdżka wystaję w środku biblioteki.
- Accio – szepnęłam.
Książka znalazła się w mojej ręce, ale wraz z różdżką wleciała we mnie z taką siłą, że przeleciałam przez regał. Przynajmniej miałam nauczkę, żeby więcej tego nie robić... tylko w sytuacjach wagi państwowej... czyli prawie wszystkich. Kartkowałam grubą zdobycz, aż natrafiłam na odpowiedni rozdział.

HORKRUKS

Przedmiot w którym znajduję się cząstka duszy czarnoksiężnika. Może być to istota żywa lub rzecz. Osoba posiadająca Horkruksa nie może zostać zabita, nawet jeśli zostanie śmiertelnie zaatakowana, ponieważ cząstka jego duszy pozostanie na ziemi i pozwoli się danej osobie odrodzić. Duszę można rozczepiać więcej niż jeden raz, dokonuje się tego poprzez morderstwo...

                          Nie mogłam już dłużej o tym czytać, zamknęłam książkę. Pobiegłam do dormitorium jedynej osoby, która mogłaby coś zdziałać. Wybraniec... Złote Dziecko... Ten-Który-Przeżył... po prostu Harry. Gdy byłam w pomieszczeniu nikogo tam nie było. Podeszłam do odpowiedniego łóżka i starałam się z całej siły to wypchać. Nie skutkowało. Dopiero kiedy wszedł Potter i zaczął sprzątać, przy czym śpiewać, tak mnie rozbawił, aż nie zauważyłam, iż nie mam już księgi w ręku. Później nie mogłam już nic zrobić, a kruczowłosy podbiegł i uważnie zaczął oglądać nowy przedmiot. Uśmiechnięta wyszłam. Po drodze zobaczyłam Evelin. Szła sobie i rujnowała mi reputację. Nazywano mnie czarną owcą, ale to już była przesada. Wywalała uczniom książki z rąk i śmiała się złowieszczo. ŻE TACY LUDZIE SIĘ RODZĄ. To co robiła definiowałabym tak, że musiałam zakrywać twarz, żeby na to nie patrzeć. W końcu ogarnęłam się i odeszłam. Żadnego pożytku nie zrobiłabym jakbym tam pozostała i patrzyła jak rujnuje szkołę. Bezradnie, tak właśnie się czułam. Tyle, że zobaczyłam coś dziwnego... ani razu nie natknęłam się na uczniów zbierających się do Gwardii... CHOLERA ile ja spałam?... Szybko poznałam odpowiedź, kiedy Ginny mówiła do Luny, że ostatnie spotkanie Gwardii przed świętami jest jutro. Tylko niech nie mówią Evelin... i... już za późno. Ten chytry uśmiech... ja ją już kiedyś widziałam... tylko gdzie?!
                           W tych wszystkich lamentach zapomniałam o osobie, którą nieświadomie skrzywdziłam. Pobiegłam do George'a. Siedział na łóżku z butelką Ognistej i podkrążonymi oczyma. Zawsze chciałam być dla kogoś wszystkim, ale nie chciałam, żeby ktoś się przeze mnie staczał, a to właśnie robił Weasley.
- Jeszcze jedna butelka, a osobiście rozwalę ją ci na łbie. Nie wiem jak, ale to zrobię.
Moje uczucia można opisać jako złość, przerażenie i współczucie. Położyłam rękę na jego policzku i pozwoliłam łzą lecieć po moich policzkach. Chwilę potem przyszedł Fred, wywalił się na prostej drodze i lekko się zaśmiałam, wtedy coś się stało. Przez ułamek sekundy pomyślałam, że zapora znika, a rudy w rzeczywistości czuje mój dotyk.
Ale, że śmiech? A może to nie zaklęcie, tylko żart? Pewno coś mi dosypała kanalia do słodyczy i myślał, że się nie domyślę, niech się Rafael smaży w Otchłani... Próbowałam z całych sił się rozweselić, ale byłam zbyt przygnębiona. Nie, to nie działało. Zostało mi jedynie czekać.
- Stary, opowiadaj – zachęcił go Fred, zabierając mu napój wysokoprocentowy.
- Nie ma co. Tragiczny sposób zerwania ze mną, bo nie mogła mi tego powiedzieć. Wszyscy są tacy sami i zaufaj tu komuś...
- Mi możesz ufać.
Płakałam. Wtedy ujrzałam cień. Może to znak? Poszłam za nim i ujrzałam tą samą osobę, którą widziałam kiedy byłam w śpiączce.
- Ostatnio często Cię widuję – zakpił.
- Ciebie też miło widzieć...
- Przekazałaś słowa?
- JAK?!
- Faktycznie... to niedobrze...
- NO CO TY NIE POWIESZ...
- Nie bulwersuj się tak, bo Ci jeszcze żyłka pęknie.
Przewróciłam oczami i zrobiłam starą sztuczkę wdechów i wydechów.
 - Wiesz co robić? - zapytałam.
- Oczywiście.
- A pomożesz mi?
- W zamian za obietnicę, że przekażesz słowo.
- Obiecuję – oznajmiłam.
- Boisz się? Wszyscy się boimy, nie boją się tylko szaleńcy.
- Powiedział szaleniec...
- Uznam, że tego nie słyszałem. Co ci się tak śpieszy? Już trochę tu wędrujesz.
- Z godzinę może dwie.
- Raczej chciałaś powiedzieć cztery dni. Traci się poczucie czasu w tych stronach.
- Jest 5 grudnia?!
- Umiesz liczyć, mam być dumny? - prychnął.
- Pomożesz mi? - burknęłam.
- Wszystko co musisz zrobić to...
Wtem zaczął znikać... pojawiały się czarne plamy, jakby się oparzył. Wylała się czarna krew, a Riddle zaczął się rozpadać. Zniknął, zginął, nie było go. Może jeden z Horkruksów został zniszczony? Wątpię, że to sprawka młodego Pottera, obstawiałabym Dumbledore'a. Tak czy siak, w całej zaistniałej sytuacji były plusy i minusy. Zaletą było, że Tom Marvolo Riddle zniknął, a wadą, że TOM MARVOLO RIDDLE ZNIKNĄŁ. Jedyna osoba, która była w stanie mi pomóc po prostu przepadła.
                   Chodziłam po zamku i zobaczyłam jak wszyscy biegną na spotkanie Gwardii. Mijają mnie i nic. Czułam się jak wiatr niepotrzebna, bezużyteczna i... a nie... Evelin też była. Teraz wszyscy mnie mają za kanalie... co za życie... Bez najmniejszych problemów weszłam do Pokoju Życzeń razem z innymi. Wśród zebranych nie było George'a. Ale za to ktoś martwił się o mnie. Była to Kora i Olie.
- Co się z nią dzieje? - Spojrzeli na Evelin.
- Nie mam pojęcia... jakby nie ona... - odpowiedziała mu Nelsonówna.
W pewnej chwili przyłączyli się do dyskusji Carmen, Fred, Scott, Tatia, Luna i... nie to nie było dziwne kiedy większość zgromadzonych szepcze... ale to miłe, że tak się o mnie martwią. Mój wzrok spadł na Korę, która jak sparaliżowana stała i przyglądała się Evelin, jakby coś wiedziała... Tylko co... Potter jakby nieprzejęty klasnął w dłonie i oznajmił, że uczuć się będą Patronusa. Z początku wszystko szło mozolnie, a gdy załapali ja dostałam olśnienia. Przecież zaklęcie wywołujące Patronusy jest tak silne, że może złamać ten urok, żart, zaklęcie, klątwę czy co to w ogóle jest. Chciałam jednak zaczekać do końca spotkania. Nie trwało to długo, gdyż wśród moich znajomych brakowało panny Chang. Zagadka wyjaśniła się dość szybko. Drzwi do Pokoju Życzeń otworzyły się szeroko, a stali w nich landryna, Filch i Ślizgoni, którzy chcieli zapunktować u TYMCZASOWEJ dyrektorki. Nie zabrakło też Snape'a, który jakby mógł to zamordowałby wszystkich spojrzeniem. Wtedy zaczęło się piekło. Przynajmniej tyle, że to nie Evelin wygadała.
                       Zaczęto przesłuchiwać uczniów i wypytywać ich o Dumbledore'a. Wtedy stało się coś dziwnego. Hermiona Jane Granger, wzorowa uczennica, najlepsza przyjaciółka Harry'ego po prostu ich wystawiła. Kazała iść różowej za nią, chwycą jeszcze Rona z Potterem, którzy początkowo byli na nią źli. Czułam dezorientację. Pośpiesznie wszyscy wyszli z zamku i poszli w stronę Zakazanego Lasu. Tylko Umbridge była opatulona w coś ciepłego, ale reszcie chyba nie przeszkadzał chłód. Ja go nie czułam... Za to oganiało mnie dziwne uczucie, kiedy widziałam wszystko, a nikt nie widział mnie. Minęli chatkę gajowego i weszli w głąb lasu. A ja za nimi. Doszli do nieznanego mi wcześniej miejsca.
- Gdzie jest Dumbledore? W imię Ministerstwa muszę go aresztować.
- Wie pani... tam. - Pokazała na coś, co wyglądem przypominało skałę.
Potknęła się o korzeń drzewa i zaraz zawisła w ręce jakiegoś olbrzyma.
- Puszczaj mnie natychmiast! TY PRZEBRZYDŁY MUTANCIE! - krzyczała landryna.
- Zraniła pani jego uczucia – powiedziała dobitnie Hermiona. - Graup postaw panią. Nie? – Zaśmiała się.
Wtedy stało się coś czego nawet ja bym się nie spodziewała. Po prostu nią rzucił. Poleciała w stronę słońca... Tak, tym razem chodziło o dosłowne znaczenie tego zdania, a nie schizowe. Roześmiana paczka przyjaciół wywołała wzruszenie na twarzy olbrzyma i z radości ścisnął ich, tak mocno, że panna Granger stała się bordowa. Nie ze złości, ale z braku tlenu. Patrząc na tą piękną scenkę przypomniałam sobie o zaklęciu.
- Expecto Patronum.
A wokół mnie zaczął krążyć Feniks, jako mój Patronus. Powoli, ale skutecznie bariera zaczęła pękać. Na środku Zakazanego Łasu lewitowałam nad ziemię i opadłam prosto w ramiona Rona. Ten okazał się być tak zdezorientowany, że rzucił mną na śnieg.
- Auć – syknęłam.
- Przepraszam? - odpowiedział.
- To było świetne, chyba przeżyje nie? - Zaśmiałam się.
- A tobie co? - oznajmił podejrzliwie Harry.
- Nic. Po prostu jestem pod wrażeniem waszego planu.
- Jak się tu znalazłaś? - spytała Hermiona.
- Magia. – Mrugnęłam do niej.
- Przez kilka dni traktowałaś nas z pogardą, a teraz jesteś pod wrażeniem? - wtrącił się Ron.
- Znacie może Rafaela? No więc to mój były chłopak szukający zemsty. Zamknął mnie w... jakiejś zaporze i krążyłam po Hogwarcie, gdzie moja kopia niszczyła mi życie.
- Na świecie istnieje... istniała tylko jedna fasolka wszystkich smaków, która zapewniłaby taki efekt. Wyrób jej  jest niemalże niemożliwy, a recepturę zna Świętej Pamięci pomysłodawca. - Z podniesioną głową przedstawiła nam fakt bezużyteczny.
- A skąd mamy pewność, że to ty? - dodał Wybraniec.
- Jesteście idiotami.
- Tak, to ona – burknęła Granger.
- Bo tak dobitnie powiedziałam, że jesteście idiotami? - zapytałam ze sztucznym, triumfalnym uśmiechem.
- Nie. Po prostu jesteś w piżamie ze Skrzydła Szpitalnego.
Zaśmiałam się i zrobiłam bliżej nie określoną minę.
- Poznaj Graupa – powiedział Potter.
- Miło mi poznać, Rose Martin. - Przedstawiłam się i odruchowo wystawiłam rękę w formie przywitania. Olbrzym ścisnął ją tak mocno i uniósł mnie na górę, że aż mi się przypomniał mój lęk przed spadaniem. - Możesz mnie postawić – wykrztusiłam przerażona.
Kiedy to zrobił nogi miałam jak galarety, ale szybko się ogarnęłam. Pożegnaliśmy się z jak się okazało przyrodnim bratem Hagrida. Gdy wszyscy odchodzili, ja wciąż stałam na korze drzewa.
- Nie żeby coś, ale mam tylko kapcie, dodatkowo przemoknięte kapcie. Wy przynajmniej macie coś takiego jak buty – krzyknęłam z najsłodszym uśmiechem.
Wszyscy wymienili się spojrzeniami, podszedł do mnie Wybraniec i wziął mnie na ręce.
- A tak w ogóle co zrobiłaś Georgeowi? - zagadała Hermiona.
- JA?! Dlaczego ja? - oburzyłam się.
- Bo byłaś jedyną osobą, która mogła go, aż tak zranić – odpowiedział Harry.
Zignorowałam ich, do czasu...
- Gdzie jest teraz ta fałszywa Rose? - zapytał Ron.
- A bo ja wiem... teleportowała się – odpowiedziałam.
Przez resztę drogi do Hogwartu nie odzywaliśmy się do siebie. W progu powitał nas Dumbledore. Jakoś nigdy nie lubiłam tego starego dziadygi, ale teraz mogłabym skakać z radości na jego widok. Gdy postawił mnie Harry, szybko do niego podbiegł, a ja dotrzymałam obietnicy i przekazałam słowo Albusowi.
- Magnificus.
- Wiem. - Uśmiechnął się przyjaźnie.
Później wszyscy zaczęli mu zadawać mnóstwo pytań, a ja poszłam do dormitorium się przebrać. Moja piżama nie była, że tak to ujmę wyjściowa. Szybko chwyciłam swoje rzeczy i weszłam do łazienki. Odświeżyłam się, przebrałam i upięłam włosy w luźnego koka.
                        W życiu każdej pary są kłótnie i nie mogło być tak kolorowo, ale to co zrobił mi Rafael wyszło poza pojęcie zemsty. Zapłaci, nie wiem jak, ale to zrobi.
                        Kiedy poszłam do Weasleya, ale nie chciał mnie widzieć. W sumie nie dziwie się mu, ale nie tylko mnie nie wpuszczał do pokoju. Jeśli nie posłucha wyjaśnień to nigdy mu nie wytłumaczę, co tak naprawdę zaszło. Jak widać nie było nam pisane. Jutro Mikołajki, a w Hogwarcie prawie wszyscy mnie nienawidzą. A właśnie... do Hogwartu powrócił Oscar. Wybaczyłam mu, w końcu robił to dla rodziny i za niedługo święta. Jednak Rafael to za duża gnida, żeby mu przebaczyć i chyba nikt się ze mną nie będzie kłócić w tej sprawie. Teraz mam nowe cele: dowiedzieć kim tak naprawdę jest Evelin, czego tak naprawdę chce Rafael, co ukrywa Kora i ostatni, najważniejszy pomóc zniszczyć wszystkie Horkruksy. Fakty nie przedstawiają się jasno. Wiem, że nie była to Lavender, którą widziałam uganiającą się za Deanem. Reszta jest dla mnie tajemnicą. Z rozmyśleń wyrwał mnie jakiś męski głos. Wcześniej siedziałam oparta o drzwi rudzielca, ale teraz wstałam.
- Rose dyrektor cię wzywa. - Podbiegł do mnie jakiś pierwszoroczniak, a ja od razu wiedziałam co się szykuje.
Po drodze złapałam Harry'ego, który też kierował się w stronę pokoju dyrektora. Pod maską uśmiechu ukryłam swój smutek. W końcu można żyć bez miłości, prawda?

------------------------------------------------------------
A teraz mam dla was pytanie, czy waszym zdaniem można żyć bez miłości?
Dedykuję rozdział Wiktorii (Tatii), Kornelii i Hermioniji, która powróciła do żywych :).
Przepraszam za opóźnienie, ale mam wybitego palca, rozdział napisałam późno, ale ważne, że napisałam xd. A Umbridge pozbyłam się dość wcześniej, bo nie lubię tej różowej flądry.
Co do tytułu, to zawdzięczam go jakieś bajce, którą oglądałam. O zabawkach, które chciały zniszczyć inne zabawki i takie tam schizowe xd.
Wgl był taki konkurs, blogowe hity czy coś, nie wygrałam, ale dziękuję wam za wszystkie głosy.
A i zdecydowałam, że blog będzie miał 50 rozdziałów :).
Komentujcie! To naprawdę nie boli :).
Pozdrawiam i mam nadzieję, że mnie nie opuściliście <3.

Komentarze

  1. Tsa... Piszę ten komentarz po raz 3. -.-
    Przeczytałam rozdział, od razu kilka minut po dodaniu.
    Ale mój telefon mnie nie kocha i nic nie chciało się dodać, ale to szczegół. Wracając do rozdziału.
    Bardzo mi się podobał. >Żadna nowość<
    Tylko uważam, że 50 rozdział to za krótko ;O
    Albo mam nadzieję, że jak zakończysz ten blog, to rozpoczniesz nowy i będę miała co czytać.
    Rozdział :
    Dobrze, że Rose "wróciła". Se ja zawsze wiem, gdy coś jest nie tak, tak wiem xD
    "Jesteście idiotami" - kocham. <3
    A no i oczywiście, jeżeli nie wrócisz Rose + George, to obiecuję że Cię odwiedzę i zabiję ;*
    Albo posadzę przed komputerem i będę nad Tobą stać tak długo, aż w końcu dopiszesz w kolejnym rozdziale, że są znów razem.
    PS. Nadal czekam na mego seksiaka XDDD
    Życzę Weny, powodzenia, kocham ;3
    + Dziękuję za dedyka ;*
    KAA BUUM ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja miałam smutek, bo nikt nie chciał mi skomentować :c
      Nie wezmę się za nowy rozdział bez dobrej motywacji, a jak był piekielny napis: "brak komentarzy" to myślałam tylko: "opuściliście mnie" :C.
      Mnie nie kocha laptop ;-;
      Jak widać i tak tylko nieliczni to czytają, więc ja nie wiem, czy 50 to za mało, czy za dużo ;o.
      Co do rozpoczęcia nowego to oczywiście i mam nadzieję, że będzie lepszy od tego, bo w mojej przygodzie z pisarstwem wiele się dowiedziałam i nauczyłam :). Tylko nie wiem ile będzie trwała przerwa między zakończeniem tego bloga, a założeniem następnego :D.
      A to "jesteście idiotami" to tak nie mogłam sie powstrzymać xd.
      Mnie? Mnie chcesz zabić? :O O jak możesz? Ranisz.
      To ja wybieram opcję numer 2, ja chcę żyć xD.
      Ale nie wiem czy będę taka dobroduszna :D. Za daleko masz do mnie słońce *-*.
      P.S. Jakiego seksiaka? XD
      Heheh dzięki i również pozdrawiam.
      KA BUM <3.

      Usuń
    2. Ja nie chce, abyś kończyła bloga zostawiając mnie samej sobie xD Nie chce być starą panną z kotem xD
      Z wielkiej miłości do mnie, możesz mnie tam z kimś zeswataać ;d ale wiedz, że Rafael odpada ;p

      Usuń
    3. Tak, tak, doczekasz się tego księcia na białym koniu nie bój się :D.
      Jak to samej sobie? A przyjaciele to co? xD
      Jak nie z kotem to może hipogryfem? :*
      Pomyślę ;D.

      Usuń
    4. z krokodylem jeszcze ;d
      Przyjaciele to swoją drogą, ale ten książę by się przydał ;3

      Usuń
    5. Hahah jak chcesz z krokodylem to spoko xD.
      Książę z bajki powiadasz, coś wymyślę, nie bój się, stara panno z krokodylem :*.

      Usuń
  2. Dobrze. Tak, więc przeczytałam i komentuję. Rozdział schizowy, a ta kopuła, rura, bańka czy w kim cholerstwie ona tam była była dziwna... Co najmniej. Rafaela nigdy nie lubiłam. Za bardzo Bartkowaty, poza tym ma ładne imię, ale na tym się kończą jego atuty. Więc rozdział... Rozdział mi się podobał, ale skrzywdziłaś rudzielca ty gnido. Nie wolno tykać żadnego rudzielca! Chyba, ze potem wybaczy. :) Nie lubię Eveline czy ki jej tam.
    Kocham, pozdrawiam i czekam na NN.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah bo to miało być dziwne xd.
      Wiesz, w końcu kogoś trzeba nienawidzić, prawda? ^^
      Czy ja wiem, czy ładne imię, takie tam szukanie imion w google i to jakoś najbardziej pasowało mi do tej postaci :).
      Oooo Bartkowaty, jaki pocisk, chyba się Rafael nie pozbiera xD. Ale co prawda to prawda ciula nie lubię :D.
      Gnido?
      Ja gnidą? PHY.
      Czym byłoby życie bez komplikacji? :)
      W prawie całym rozdziale występuje Evelin, a ty piszesz, że jej nie lubisz, twórczo i kreatywnie xd.
      Ja cb też, również pozdrawiam i dzięki :).

      Usuń
  3. Pisz, pisz (50 za mało! ;o) , boski :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy można żyć bez miłości? Moim zdaniem nie... bo ona zawsze jest obecna w naszym życiu. To też w sumie może zależeć od rodzaju miłości... Czy mówimy tutaj o uczuciu kobiety i mężczyzny, czy może siostry do brata... Jednak na pewno istnieje i zawsze istniała i życia bez niej nie ma:)
    Co do notki, super :) Masz bardzo przyjemny styl pisania, jeśli byś miała czas i chciała więcej popisać zapraszam na http://list-z-hogwartu.my-rpg.com/ . Jest to forum pbf, o tematyce potterowskiej, na którym można poznać naprawdę świetnych ludzi i równie utalentowanych. Ale to tak przy okazji. Czekam na kolejną notkę. I jak osoba wyżej napisała...50 to za mało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z drugiej strony człowiek, który w życiu nie zaznał miłości, nauczył się bez niej żyć. Ale podzielam zdanie, miłość jest bardzo ważna dla nas wszystkich, bez miłości nie rozwijamy się i odczuwamy pustkę.
      Co do forum to nie wiem :). Ale kiedyś siądę i poczytam, tak czy siak dziękuję za zaproszenie ;).
      50 rozdziałów mało? xd Jak ludzie wchodzą na blogi i widzą 40 rozdziałów to już się przerażają, a co dopiero 50 xd.
      Dziękuję i pozdrawiam.

      Usuń
  5. A ja znowu spóźniona -.-
    Ale powiem Ci, że czytałam już chyba trzeci raz ten rozdział :D
    Dziękuję za dedykację *.*
    Powiem Ci, że ta osłona, była, ymmmm... dziwna, reasumując ^^
    Eveline, głupia pinda, że tak to ujmę :D Wszystko, wszystkim, ale ona się zachowywała jak głupi, oporny, mięśniak w mugolskiej szkole ;o
    Rafaela, nie lubiłam, nie lubię i nie polubię, nie ma takiej opcji.
    Widzi mi się Rose jak próbowała chwycić tą książkę. :D
    Zawsze spoko przelecieć przez regał :D
    Harry <3 Hahahahahaha, o bosz, Harry śpiewa? ;o No jebłam :D
    George ;c <3 Głupi zachlany, rudzielec -.- Trzeba było walczyć ;o
    PATRONUS *.*
    I Umbridge lewitująca, latająca, czy tam co robiła, wprost do słońca :d
    I Graupek :D Ja tam go uwielbiam :D *.*
    Harry niosący Rose, pewnie będę taki męski i wezmę ja na barana, niech sobie nie myślą, że cienias jestem :D
    Ale i tak każdy wie, że Potter to cienias :D <3
    Albus! <3 Stary, niepoważny, głupiutki, kochany, njapotężniejszy czarodziej <3
    CZEKAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ <3
    Pozdrawiam
    ~Hermionija.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szybkość mojej odpowiedzi jest powalająca wiem xD. Ale komentarz przeczytałam już wcześniej :).
      Co do dedykacji, to proszę bardzo :D.
      Bo właśnie miała być dziwna xd. Chyba lepsze, aniżeli zamknąłby ją w złotej klatce przemienioną w papugę i tak chodził po ludziach, hahah moje pomysły są rozwalające.
      O Evelin się jeszcze trochu dowiesz xD.
      To dobrze, bo Rafael taki miał być!
      Takie latanie - I belive I can fly.
      Harry odkrywa nowe talenty xD.
      Hahah w stronę tęczy, zawsze spoko ;D.
      Bo Potta to Potta :D.
      Ja tam szczerze Albusa nie lubię.
      Dziękuję i również pozdrawiam :).

      Usuń
  6. Fajny rozdzoal :) tak. Dppiero teraz przeczytalam xp jestem niezle opozniona. Co do pytania... nie da sie zyc bez milosci. Zawsze jest. Albo do rodziny albo drugiej polowki albo zwierzęcia albo rzeczy... ale jest ; D no wiec czytam dalej xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórzy twierdzą, że ważniejszy jest tlen xd.
      Ale ja też się zgadzam, miłość jest nieodłączna i pomaga w rozwoju.
      Dziękuję :).

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Epilog.

47. „W tym świecie nawet ściany mają uszy.”

50. „Uratowana przed demonem, który wysysał resztki sił życiowych z otoczenia.”