41. „Tracisz spokój, przez miłość, zyskując równowagę.”

                             Zawsze mogło mi się przewidzieć. W końcu jego twarz mignęła mi tylko na chwilę. Jednak oszołomienie nie schodziło z mojej twarzy, ale oderwałam od niego myśli. Poszukałam wzrokiem George'a, jego ciepły i pełen miłości uśmiech, odgonił ode mnie najgorsze możliwości. Kiedy wróciłam do świata żywych, nie zwróciłam nawet uwagi, że landryna przemawia.
- Dzieciaczki, jak już wspomniałam, nowi uczniowie są wybrani przez Ministerstwo. Będą się z nami uczyć już do końca roku szkolnego. Teraz pani McGonagall przyniesie Tiarę Przydziału. Zobaczymy do jakich domów trafią nowo przybyli. - Klasnęła w dłonie, a nauczycielka wyczarowała okrycie głowy.
- Co do... Już początek roku szkolnego? Chciałem sobie jeszcze pospać... - zaczęła.
Nie dane jej było skończyć, bo Minevra wyczytała już imię pierwszej uczennicy: Kora Nels.
„Jak ja mogłam to przeoczyć.”
Ofuknęłam się w myślach... Skupiłam całą uwagę na chłopaku nie zwracając, na dwie dziewczyny. Kora nie zmieniła się za bardzo. Nieco urosły jej włosy od ostatniego spotkania... albo nie wiem... widziałam ją tylko raz w życiu i wtedy miała kucyk. Do tego spódnicę i sweterek, koloru fioletowo-białego. Jednak ten błysk w oku, którym mnie obdarzyła wchodząc na schodek, nie dało się zapomnieć. Gdy już usiadła czapka zaczęła mówić.
- Kogo my tu mamy. Kryjesz wiele tajemnic. Masz na swoim sumieniu więcej dobrych rzeczy, ale złych też się nie imasz. Zawzięta i uparta... Tymi cechami pasujesz do Slytherinu. Ale nie... również jesteś otwarta i lubisz jeść... jak Hufflepuff. Bronisz swoich jak prawdziwy lew, czyli Gryfon. Pomocna i uczciwa. Przeważa u ciebie jednak pasja czytania książek i odkrywania świata... RAVENCLAW! – krzyknęła.
Uśmiechnięta podeszła do mojego stołu i zajęła miejsce koło mnie. Kompletnie zignorowała, oklaski i gwizdy. Nie dziwiłam się, że większość była od chłopaków, bo była naprawdę bardzo ładna.
- Co tu robisz? - szepnęłam.
- Ma się te znajomości. Wystarczyło trochę pogadać z tatusiem, że tu będzie dla mnie lepiej. No jak to co? Wiszę ci przysługę. Możesz na mnie liczyć, wiem o co będziesz chciała prosić, ale za długo byłam odizolowana od wszystkich. Znam tylko ciebie spoza Kręgu. Chyba nie będę zawadzać. - Uśmiechnęła się.
- Oczywiście, że nie. Tylko się zdziwiłam.
Przerwałam, gdy Tiara zaczęła mówić o drugiej dziewczynie: Evelyn Marissa Traffiante.
- Tutaj długo nawet nie muszę się zastanawiać. Dumna ze swojego statusu krwi. Mugol z zadatkami na dobrego czarodzieja. Kochasz czytać książki, szczególnie kryminalne. Zawsze przy tym wskazujesz mordercę i zwykle się nie mylisz. Myślisz na głos. Jesteś szczera. Piszesz pamiętnik i czasem nie mogąc skleić sensownego zdania, przez niego się komunikujesz. Zaufany człowiek... to proste RAVENCLAW.
Gdy podchodziła do stołu Krukonów, mogłam jej się przyjrzeć. Siadła centralnie naprzeciwko mnie. Była to dość ładna dziewczyny z kruczoczarnymi włosami, oczy takie... dziwne. Ni to brązowy, ni to zielony, piwny też nie pasował. Nie wiedziałam jak to inaczej ująć, była w moim wieku, przynajmniej na tyle wyglądała. Do tego miała równo ściętą czarną grzywkę, opadającą jej na czoło. Włoskiego pochodzenia. Ubrana była w długą czarną szatę. Długo nie zniosła mojego wzroku. A ja zaczęłam się przyglądać zakapturzonemu chłopakowi. W końcu McGonagall krzyknęła:
- Rafael Laure!
Oczy mi się zaszkliły, a ręce zaczęły trząść. Wtedy niespodziewanie Kora zrobiła mały, ale tak potrzebny gest. Chwyciła mnie za dłoń i uśmiechnęła się. Wtedy nabrałam spokoju. No może nie do końca.
- Dlaczego On? - zapytałam szeptem.
- To na pewno nie przez Radę... - odpowiedziała, może bardziej do siebie.
- Jaką Radę?
- To tacy ludzie w Ministerstwie, którzy odpowiadają, za to, że tu jestem. Mój tato jest na ich czele i nigdy by do tego nie dopuścił.
Przerwała jej jednak Tiara. Jednak ledwo, co dotknęła głowy młodzieńca, a krzyknęła.
- SLYTHERIN.
„Przynajmniej nie Ravenclaw...”
Przeszło mi przez myśl. Ślizgoni zaczęli wiwatować, a On tylko uśmiechnął się do mnie i mrugnął. Po czym odszedł.
- Nowi uczniowie zostaną chwilę po kolacji – oznajmiła nauczycielka.
Wszyscy zaczęli jeść, oprócz mnie. Wtedy nadopiekuńczy Oliver, zrobił mi kanapkę z szynką i pomidorem, po czym położył ją na moim pustym talerzu.
- Jedz – rozkazał i zrobił mi kuksańca.
Po chwili wzięłam pierwszy gryz do buzi, żeby się odczepił.
- Słodkiego masz chłopaka, ale ja wolę czarnowłosych. No rudzi też mogą być. Na przykład, ten który się do nas uśmiechał ostatnio. Uroczy jest. - Pokazała na George'a.
- Olie to nie mój chłopak... - zaczęłam, ale nie dane było mi skończyć.
- Co ja? - urwał mi.
- Czy ty masz czujnik na swoje imię? - Zaśmiałam się, a on zaczął mnie łaskotać. - No już, już. To Kora.
- Tyle to ja wiem. Czasem słucham nauczycieli. - Uśmiechnął się i kontynuował. - Miło poznać, jestem Oliver Holins. Znacie się?
- Kora Nels. Tak, rok temu się poznałyśmy w... Londynie. - Odwzajemniła gest.
- Naprawdę? Masz czujnik do swojego imienia, a nie słyszysz jak Lisa woła Cię od 10 minut? - zapytałam.
Uniósł jedną brew i odwrócił głowę. Rzeczywiście Krukonka, krzyczała jego imię jak opentana. Później pogrążył się w rozmowie z dziewczyną.
- A masz chłopaka? - Zignorowała to co się przed chwilą stało, przez co zachichotałam.
- Tak.
- Chyba nie masz na myśli tego głupiego blondyna, który gapi się tu od jakiś 15 minut... - Przewróciła oczami.
- To Cormac McLaggen, mój przyjaciel z dzieciństwa – odpowiedziałam.
- Przepraszam... - oznajmiła skruszona.
- Nie masz za co. Czasem też go uważam za głupiego blondyna, szczególnie po hecy na wakacjach. – Zaśmiałam się i sprzedałam jej kuksańca. Widząc jej niezrozumienie, dodałam. – Może kiedyś ci opowiem.
- No to kto to jest?
- Ten sam koleś, którego uznałaś za... uroczego.
Zrobiła skruszoną minę, ale nie odezwała się słowem. No cóż, za to ja zaczęłam chichotać. Powoli posiłek się kończył, ale ja byłam na tyle wolna, że jeszcze prawie niczego nie zjadłam. Kiedy Nelsówna podeszła do naszego wychowawcy, ja żułam tą kanapkę... cały czas.. Wraz z momentem kiedy ona ode mnie odeszła, podszedł do mnie Mc.
- Kto to? Jaka ładna. Znasz ją? - wypytywał.
- Nie dane mi będzie, zjedzenie tego widocznie. Tak, znam ją. Nie jesteś w jej... typie – odpowiedziałam.
- Dlaczego? - Zrobił minę zbitego psa.
- Zaczynając od koloru twoich włosów i tego, że wgapiasz się w nią, jakby Ci miała ślinka polecieć... Znamy się bardzo dobrze, mój kolego dlatego ci to mówię...
Nie pożegnał się nawet... co ja plotę... nie przywitał się nawet, ale odszedł. Przynajmniej da mi święty spokój... Ta mina, kiedy odchodził nigdy nie wróżyła niczego dobrego i biedna Kora, nie wie co ją czeka... Jednak te podboje miłosne w Hogwarcie, zawsze były śmieszne. Czy jestem złośliwa? Może... Ale tak mam od urodzenie i mogę być z tego tylko dumna. W końcu jednak przestałam pastwić się nad tą kanapką i szybko popiłam sok dyniowy, nim wszystko zniknęło ze stołu. Jak chciałam wychodzić, zatrzymał mnie Draco.
- Widzę, że nie tylko ja się zamyśliłem... Przekazuję Ci, że masz odprowadzić te dwie do dormitorium. - Po tym krótkim komunikacie odszedł w stronę Rafaela.
Nikt nie ma na tyle kultury, żeby powiedzieć głupie cześć i pa? Tracę wiarę we wszystkich... Mniejsza, bo w międzyczasie Kora i Evelyn były już przy mnie. Uśmiechnęłam się do nich i bez słowa skinęłam, aby szły za mną. Po drodze lekko je oprowadziłam, aż znalazłyśmy się przed wrotami do Pokoju Wspólnego. Kołatka zadała pytanie.
Jakie są niemagiczne zaklęcia?

- Wszystkie zaklęcia mają w sobie odrobinę magii. Chyba, że chodzi o czary-mary.
Drzwi się otworzyły i przemówiła Traffiate.
- Znasz się na mugolskim świecie?
- Jestem półkrwi - kontynuowałam -Gdzie mieszkacie?
- Pod 6 – odezwała się Kora.
- Czyli koło mnie. Jedna rada,  nie zwracajcie uwagi na pryszcze Kimberly, bardzo tego nielubi, zamyka się w sobie i staje się nerwowa. A tylko z nią mieszkacie. Przyda jej się towarzystwo.
Zaprowadziłam je pod ich pokój, a sama weszłam do swojego. Przebrałam się i ległam na łóżku, życząc wszystkim kolorowych koszmarów, nich nie mają za słodko.
                      Rano obudziłam się... spadając z łóżka. Spojrzałam na zegarek i już byłam spóźniona na trening. Jutro mecz, a ja się ociągałam.. Szybko się podniosłam. Weszłam do łazienki, ogarnęłam się i założyłam strój do Quiddicha. Wyleciałam z Pokoju Wspólnego niemal jak burza w ręce trzymając tylko miotłę. Zatrzymał mnie jednak Rafael.
- Daj mi spokój! - krzyknęłam.
- Tracisz spokój, przez miłość, zyskując równowagę.
- Co chcesz ode mnie?
- Odzyskać cię. – Uśmiechnął się.
- Niedoczekanie twoje.
- Nie skreślaj tego, nie zapominaj, że zawsze będę krok przed tobą.
- Chciałbyś. - Wyrwałam się, a przy zakręcie zapytałam – Dlaczego akurat teraz?
- Dziwnym trafem mój skruszony ojciec, przypomniał sobie, że ma syna. NAWET, ŻE GO KOCHA! A na moje pytanie o ciebie, nie miał pojęcia o kogo chodzi. Wiesz coś o tym... Nie odpowiadaj, domyślam się, że podszkoliłaś się w zaklęciach. - Uśmiechnął się kpiąco.
Prychnęłam i pobiegłam w stronę boiska. Wychodząc z Hogwartu niemal zapomniałam, że jest śnieg. A ci idioci, i tak robili treningi... Wielki mecz ze Ślizgonami. Zawsze powtarzał mi to kapitan, kiedy marudziłam na wczesną porę spotkań. W górze widziałam nawet kilku Dementorów, ale nie miałam czasu cofnąć się po coś cieplejszego.  Gdy zbliżałam się do zawodników, na trybunach zobaczyłam Weasleya. Na mój widok podbiegł do mnie, nic nie mówiąc oddał mi swoją kurtkę. Miał jeszcze torbę w której był koc, którym się szczelnie okrył, więc nie narzekałam.
                           Jako karę za spóźnienie, oberwała cała drużyna. Wszyscy wymordowani i tylko Oliver nie miał mi tego za złe. Po 2 godzinach, przyszła upragniona 8:00 rano... Tak wcześnie budzić, niczemu winne osoby? Wszyscy obolali wrócili do zamku. Ja miałam ten luksus, że mój chłopak, widząc, że ledwo się trzymałam na nogach poniósł mnie do Hogwartu. Po drodze może i nawet przysnęłam, ostatni słyszany przeze mnie głos, to śmiech rudego. Obudziłam się niewiele później, bo może 15 minut po. Spóźnieni byliśmy na śniadanie, więc tylko się przebrałam, zabrałam potrzebne rzeczy i poszłam trzymając się za rękę z Georgiem.
- Czemu mnie nie obudziłeś? - zapytałam.
- Tak słodko wyglądasz, kiedy śpisz. - Pocałował mnie, a raczej cmoknął.
Zaśmiałam się i zarzuciłam mu ręce na ramiona. Byłam niższa od niego, więc musiał mnie podsadzić i namiętnie się pocałowaliśmy. Nasze języki zaczęły tworzyć jeden wspólny i piękny taniec... ale wszystko co dobre kiedyś się kończy. Musieliśmy pójść do Wielkiej Sali. Kiedy tam byliśmy, ominęłam mordercze spojrzenie Umbridge i siadłam na swoim stałym miejscu. Po posiłku poszłam na transmutację, którą miałam z gryfonami. Minęłam jeszcze uradowaną Ginny, która uświadomiła mi, że jest 21 listopada i że za niedługo będzie bal Bożonarodzeniowy. Oczywiście, wszystko nie mogło być takie wymarzone, a ropucha z chęcią zniszczyłaby najmniejszą iskrę szczęścia. Miałam tyle na głowie, jak problemy z Rafaelem czy czymkolwiek. Cały czas myślałam też o Voldemorcie bądź co bądź on jest głównym wrogiem i dla niego są te całe spotkanie Gwardii. Dzięki tym rozmyśleniom przypomniałam sobie, ze następny będzie we wtorek. A ja coś czuję, że będę chora... Nie mogę dać po sobie tego poznać w końcu jutro ważny mecz, ale nie chce też, żeby mi ktoś narzekał, że nie dbam o zdrowie i zaraz po meczu pójdę do Skrzydła Szpitalnego. Żałowałam też, że nie mogę wrócić do czasów, gdzie podobnie jak wiewiórka martwiłabym się tylko czy będę dobrze wyglądać na balu... Pod salą byłam trochę wcześniej, dlatego mogłam na spokojnie porozmawiać z Hermioną, która oczywiście już dawno czekała przed klasą, jakby to były wyścigi.
- Cześć, możemy na słówko? - rzuciłam.
- Hej. Pewnie – odpowiedziała.
Kiedy poszłyśmy kawałek dalej, zaczęłam.
- Przestań się zachowywać jak małe dziecko, bo może mój plan nie był przemyślany, ale coś Cię to dotknęło. Zaraz zapewne Carmen, będzie mi wypominać to do końca mego życia, którego nie zamierzam szybko kończyć. Ale jak mi taka ma rzęzić, bo pociągnę to dzień dłużej, to jednak wolę to zakończyć teraz! - wybuchnęłam.
- Ale o co chodzi? - zapytała zdezorientowana.
„Pewnie... naskocz na człowieka, a nawet nie powiedz o czym gadasz...” Skarciłam się w duchu.
- Carmen tylko udawała, że podoba jej się Ron. Co można było się domyślić, BO MA CHŁOPAKA! Którego bardzo kocha... Bla, bla, bla. Oczywiście mistrzem flirtu to ona nie jest, ale jednak coś cię to ruszyło. Wiem też, że zanim pogadać z rudzielcem, wolałaś uprzykrzać jej życie. Myślisz, że nie widziałam jak się pojedynkowałyście? Chciałaś, aby wypadła jak najgorzej i w tej szalonej głowie, tak się zaślepiłaś, że nawet nie zauważyłaś, że przegrałaś... - wytłumaczyłam. Zauważyłam też Rona i podeszłam do niego, ciągnąc go za sobą. - Ron kocha Hermione, Hermiona kocha Rona. Trudne? Nie. Przestańcie się zachowywać jak niedorozwinięte dzieci i uświadomcie to sobie...
- Naprawdę? - powiedzieli oboje.
- TAK! - oburzyłam się i rozłożyłam ręce w geście poddania się.
Ale teraz nie widzieli świata tylko siebie. Nie zważając, że stoję przed nimi, pocałowali się. Wzruszyłam tylko ramionami, ciesząc się, że przynajmniej jedną sprawę miałam załatwioną. Kiedy odeszłam, usłyszałam jak Granger tylko mówi, że musi przeprosić Carmen, co nie było trudne, bo znalazła się tuż koło mnie. Trochę była zdezorientowana, ale przyjęła przeprosiny.
                      Wtem zawył dzwonek, a ja weszłam do klasy. Zresztą jak reszta uczniów. Byłam pierwsza i zajęłam 2 ławkę po prawej stronie. Chwilę później koło mnie usiadł jeden z bliźniaków.
- Fred? - zapytałam zdezorientowana.
Spojrzał na mnie z ukosa, ale na mój wyraz twarzy tylko się roześmiał. Na to podszedł do nas George.
- Stary nie pomyliłeś się? - zaśmiał się.
- A my zwykle nie siedzimy w trzeciej? - Uśmiechnął się.
- Może... ale to jest druga... - odpowiedziałam.
Uniósł jedną brew, ale po chwili zwolnił miejsce, które zajęła później Luna. 
Ale w sumie dlaczego bliźniacy przyszli na naszą lekcję, skoro są rok starsi? Raczej nie wierzę, że chcą sobie powtórzyć materiał.... Nim zdążyłam zapytać, pojawiła się nauczycielka. Kiwnęła tylko lekko głową, przez co młodszy bliźniak do niej podszedł. Zaczął coś tłumaczyć, a McGonagall nakazała kamienną ciszę. Za bardzo mnie nie obchodziło, o czym dyskutują, dlatego siedziałam bezczynnie. Minął moment, gdy zauważyłam liścik na mojej ławce. Rozwinęłam go szybko i przeczytałam.

Piękna, umówisz się ze mną?
Jutro po meczu, szykuję niespodziankę.
Na zawsze Twój G.

Odwróciłam się do niego, aby mu odpowiedzieć, ale jego już nie było. Tak samo jak Freda. W tej chwili nauczycielka prowadziła zupełnie normalną lekcję i kazała otworzyć podręczniki na stronie 120. Zajęcia minęły dość szybko, nim się obejrzałam zaczynało się zielarstwo. Na tej lekcji uczyliśmy się o Jadowitej Tentakuli. Jaki zbieg okoliczności, klasę dzieliliśmy ze Ślizgonami. A konkretnie chodziło mi o Rafaela, który cały czas uśmiechał się szyderczo, co na niego spojrzałam. Ale nie przyłapałam go, na tym, że przygląda się mi...

~Reszta lekcji minęła dość spokojnie. Oprócz tego, że Tatia omal nie wysadziła
całej sali na zaklęciach. Czas obiadu.~

                   Kurde, czemu ja się muszę zawsze spóźniać? Może nie zawsze, ale ostatnimi czasy zdarza mi się to coraz częściej. Weszłam do Wielkiej Sali, a za spóźnienie, Dyrektorka odjęła Ravenclawowi 10 punktów. Nie spotkało się to z aprobatą domu, ale cóż... życie. Po skończonym posiłku poszłam do George'a wypytać go o tę niespodziankę. Ciekawość wzięła górę, a ja odstawiłam plany pojawienia się w Skrzydle Szpitalnym do niedzieli.

~W tym samym czasie, gdzieś w nieużywanej części zamku.~
~Perspektywa Rafaela.~

                   Szedłem na umówione spotkanie. Gdy skręciłem w ciemny korytarz, zauważyłem go stojącego do mnie plecami. Gdy tylko chrząknąłem, odwrócił się.
- Wykonałeś swoje zadanie? - zacząłem.
- Zniechęciła się do chłopaków nieco bardziej po mojej interwencji, ale jej przyjaciele nieźle się na mnie odpłacili. Poza tym nie mogłem się z tobą skontaktować...
- Nie miałeś jak. Śmierciożercy mają ważne zadania... Czyli wszystko zgodnie z planem? - Uśmiechnąłem się.
- Nie do końca... - rzekł.
- Jak to? - Wbiłem w niego mordercze spojrzenie.
- Ja swojej części umowy dotrzymałem. Zrobiłem jak kazałeś. Ale to nie zniechęciło jej do Hogwardzkich chłopców. Znalazł się taki, co się w niej zakochał – mówił.
- Kto? - warknąłem.
- Powiem, jeśli dotrzymasz swojej części umowy.
- Jesteś bezużyteczny, a twoja matka jest bezpieczna... Znajdziesz ja w Świętym Mungu... Teraz MÓW. Moja cierpliwość się kończy! Oscar! Kto to jest?!
- George Weasley.

--------------------------------------------------------------------------------
Co do tytułu, to zacny z notatek w moim telefonie. Jak się nie mylę też z filmu: "Jedz, kochaj, módl się" czy jaoś tak się nazywał xd. A tak a pro po i jak się podoba lekki zwrot akcji? Pisane w nocy. A więc dedykuję ten rozdział: Kindze (Lentes), Black, Lili Love i Kornelii. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Nie pytajcie kiedy następny, bo odpowiadam 8 września w moje urodziny. Hehe już za niedługo *.*
No co do kolejnej nominacji. Bardzo dziękuję Astorii, ale czy wy uważacie, że jestem początkującą blogerką? :)
Dzisiaj 1 września, jutro rozpoczęcie. Ja wciąż nie wiem jak te wakacje zleciały. Za szybko. Jak wrażenia odnośnie rozpoczęcia? :)
Pozdrawiam. Ka bum xd.

Komentarze

  1. hahaha peffnie xd paczaj na chłopaka zamiast na mnie xD nawet mnie nie zauważyłaś xD No no, Rafael xd On do Ciebie mrugnął xd ach ten dobry gest z mojej strony xd jaka ja kochana :* hahh Ollie xd jako Twoj chłopak xd Ja jak coś walnę xDJak ty możesz się ze mnie śmiać? XD uroczy George xd Znam się na ludziach xd hahahah spodobałam się Twojemu koledze xd blondas hah :p biedna ja, nie wiem co mnie czeka ;d Milosne podboje zawsze spoko ;p moje romanse swoją drogą ale ty i ten Twoj Rafael to haha xd Nasza kochana ROSE to śpioch xdd Mnie też mogą ponosic na rękach xd No no. namiętny pocałunek *_* Swatka Rose wkracza do akcji, aż strach się bać xd Mowiłam już, że ja też lubię niespodzianki? XD HHHAHAHZHA XD Oscar -_- George & Rose jakie to piękne xdd Dziękuję skarbie za dedyka *_* czekam do 8 września ! <33 KAA BUUMxd Czyżby moj komentarz był pierwszy? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ba :3.
      Totalnie zignorować otoczenie. Jest moc :3. Kochana, a zapomniałaś, że skromna? XD
      Jak ja mogę się z ciebie śmiać powiadasz? Tak normalnie xd. Jak z każdego.
      W sumie? Ja też nie wiem co cię czeka. ALE SIĘ DOWIEM :D.
      Śpioch, ma po autorce. Lubię spać i co na to poradzę? Choć dzisiaj obudziłam się o 5:40. JAK CHCE TO POTRAFIĘ. Problem w tym, że nie chce xd.
      Na rękach? Nie za wiele wymagasz? xD Zależy kto. Oooo już mam pomysł ,3 hahaha :D.
      Taaa zajebista ze mnie swatka xd.
      Każdy lubi niespodzianki, ale tylko te miłe xd.
      Możesz mi zrobić niespodziankę na urodziny, naprawdę POZWALAM XD.
      A czekaj se :3.
      KA BUM XD.
      P.S. Pierwszy? Niemożliwe. Ano zapomniałaś, że normalnie ludzie o 4:19 śpią xd.

      Usuń
  2. Hyhyhy. Po pierwsze dzięki za dedyk, po drugie dostanę przez cb apopleksji oczu i to przez twój szablon, bo miga mi jak podpierniczony, a oczy nawalają mnie po cholernym rozpoczęciu.
    Co do rozdzialu to szlamy nadal nie trawię, ale ciszę się z Romione, bo jednak wolę to niż te wszystkie cholerne Fremione i Dramione... No dobra, Kora. Mc się nią zainteresował... Słodko, słodko. :) Kinia się nawet nie odezwała... Chyba, że coś przeoczyłam. Znaczy się coś tam bełkotała moja wpół Włoszka, ale nic konkretnego. Rafael ma zajebiste imię, ale jest przychlastem jakich mało.... Tak, właśnie go obraziłam.
    Kocham, pozdrawiam i czekam na NN.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, prosz za dedyk ;3.
      Biedactwo, prawię współczuję ;).
      Tak, czytasz Fremione, ale nie lubisz parringów z Fredem. Dramione to ja ogólnie nie lubię :P. Hehe Mc się zainteresował i to serio. Uciekać, kto może xd.
      Kinga się odezwała :O. Mało i KIJ ale jednak xd. CŚŚ jeszcze coś powie, chyba xd.
      Hahah: "Tak, właśnie go obraziłam."
      Dobrze, wiedzieć. Zacna obraza.
      Też kocham, też pozdrawiam.
      Dzięki.

      Usuń
  3. Fajny...... baaaardzo fajny...... baaaaaaaaaaaaaaarrddzzo fajny rozdzial. Dzieki za dedyk ;D kurde! Wyrobilas sie! Dodalas w wakacje xD ja niestety nie.... :/ ale do rzeczy.... nie lubie Rafaela.... ale to z reszta chyba juz pisalam.... boje sie. Cos nie dobrego sie bedzie dzialo. ;c no nic.... jeszcze raz dzieki ;D za dedyk.
    P.S.
    Mam juz ksiazke! Daj adres na gg, bo musze ja wyslac ;p ale nie sadze by doszla na 8 wrzesnia XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 września, czy to można nazwać wakacjami? xd W sumie ostatni dzień :D.
      Hehe też Rafaela nie lubię xD.
      Spoko, spoko :D.
      Dzięki :).
      P.S. He he ooo jak miło <3. Dziękuję <3 <3. Podałam ;) xd.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Epilog.

47. „W tym świecie nawet ściany mają uszy.”

50. „Uratowana przed demonem, który wysysał resztki sił życiowych z otoczenia.”