36. „Nie żyje... Carmen nie żyje!”
Po lekcjach, przez resztę dnia przekonywaliśmy uczniów do naszych planów. Większość nawet nie wierzyła, że Lord Voldemort naprawdę powrócił. Ale zgodzili się przyjść na spotkanie. Tydzień przecież zleci bardzo szybko, prawda? Nie było nad czym się zastanawiać, a nim się obejrzałam przyszedł czas pójścia do łóżek. Długo, a nawet wcale się nie spierałam. Ubrałam swoją uroczą piżamkę i położyłam na posłaniu. W pokoju, przecież nie byłam sama. A dopiero teraz zdałam sobie, jak dawno nie gadałam ze swoimi współlokatorkami. - Hej – powiedziałam sennym głosem. - W końcu coś mówisz, już się zastanawiałam co z tobą. - Zaśmiała się Lisa. - Przecież gadałyśmy, o tej sprawie z Potterem – przypomniałam. - To się nie liczy – przewróciła oczami bliźniaczka. - A to już zależy od kogo. No nie kłóćmy się, tylko pogadajmy. - Widziałyście Jordana? Jak się na mnie gapił. Jego oczy! Rozpływam się! Będzie mój – rozmarzyła się Lisa. - Ostatnio tak mówiłaś o Oliverze –