47. „W tym świecie nawet ściany mają uszy.”
Rozejrzałam się po sali, wszyscy bawili się w najlepszy. Rozmawiali, śmiali się, tańczyli i śpiewali. Nigdy wcześniej nie byłam na takim balu. Zamknięta w złotej zardzewiałej klatce, liczyłam dni do wolności. Aż dorosłam na tyle, żeby nauczyć dbać się o siebie. Zawsze polegałam tylko na sobie. Teraz muszę chronić i być chroniona. Najgorsze zło dopiero nadciąga. Najgorsza jest zemsta. Ona nie zna zahamowań. Granic. Aby ją odwlec musiałam zawrzeć pakt z samym diabłem. Teraz podąża za każdym moim krokiem. Obserwuje mnie. Ale nie wie, że to ja trzymam karty. - Odpłynąłeś – stwierdził Cormac. - Ja? - Chyba, że kobiety które są komplementowane, po prostu wpatrują się w jeden punkt, nawet nie mrugając. - Jestem specyficzna. - I moja. Uśmiechnął się i zaraz później zaciągnął mnie na parkiet. Akurat leciała wolna piosenka. Przytuliłam się do niego i mimo tego, że nie potrafię tańczyć po prostu dałam się ponieść muzyce. - Wiesz co? - szepnęłam mu do ucha. - Mił