43. „Nie jestem każdy, wszyscy i nikt!”
Czy byliście kiedyś w nicości?
Miejsce, gdzie jesteśmy jedynymi żyjącymi osobami. Ja właśnie się w niej znajdowałąm. W jednej chwili byłam szczęśliwa z Georgem, a w następnej byłam tutaj. Nawet nie
wiem jak, gdzie i po co. Wszystko wokół było białe. Przerażająco
białe. Oprócz mnie nie było tam nic. A ja? Co miałam zrobić?
Żadne dźwięki do mnie nie dochodziły. Tupot nogami, a nawet mój
własny głos, rozchodził się po pomieszczeniu jak pustka.
Usiadłam po turecku na podłodze i
próbowałam się skupić. Zobaczyć lub usłyszeć coś z Hogwartu.
Odzyskać świadomość. Przecież to tylko przeziębienie...
Mrużyłam oczy, ale to nic nie dawało. Kiedy chciałam się poddać
zobaczyłam siebie. Bladą postać w Skrzydle Szpitalnym. Oprócz
mnie w pomieszczeniu był rudzielec, wory pod oczami dawały znak, że
był zmęczony, mimo to siedział przy mnie i trzymał mnie za rękę,
jakby to było najważniejsze na świecie. Chciałam jakoś
zakomunikować, że wszystko będzie dobrze. Nic mi nie jest.
Widziałam wszystko, ale nikt nie widział mnie. Nie mogłam chwycić
niczego, bo byłam niczym duch. A może rzeczywiście byłam duchem?
Zapadłam w śpiączkę. Świadomą śpiączkę? Kiedyś u dziadków
oglądałam film. Podobno chory słyszy wszystko to, co do niego
mówią. No cóż... nie prawda. A świat krąży mi w przyśpieszonym
tempie. Ciągle widziałam panią Pumfrey biegającą z lekami.
Spojrzałam na zegarek, a wskazówki gnały jak oszalałe.
„Wdech i wydech.”
„Wdech i wydech.”
Zamknęłam oczy na dłuższą chwilę
i oto świat ruszał normalnie. Była 22 i usłyszałam jakąś
rozmowę.
- Dziecko, idź już spać. Jak jej
stan się unormuje, to przyjdziesz.
- Ale ja chce zostać –
odpowiedział bez namysłu i ścisnął moją rękę jeszcze
bardziej.
Pielęgniarka pokręciła głową, ale
nie mogła na niego wrzeszczeć. Po pierwsze nic by to nie dało, po
drugie tylko ja leżałam na sali, a łóżek było pod dostatkiem.
Poszła, więc po następne lekarstwa. Co chwila wlewała we mnie nowe
płyny, proszki i donosiła okłady. W pewnym momencie, kiedy kołdra
mi opadła, zobaczyła czerwone kropki na moim ciele. Szczerze? Nigdy
wcześniej ich nie widziałam albo nie zwracałam na nich uwagi.
Wmawiałam sobie, że to tylko przeziębienie, a co jeśli nie?
- Od kiedy ma tę wysypkę? -
Podniosła mnie do pionu i rozerwała koszulkę.
Dziwnie się czułam, kiedy
nieświadomie opadałam na łóżko dzięki prawu ciążenia. Byłam
w końcu tylko w staniku i spodniach. Nawet ktoś upiął mi włosy,
nieudolnie.... pewnie George.
- Nie wiem – odpowiedział
Weasley.
- Jest gorzej niż myślałam –
mruknęła, ale usłyszeliśmy ją.
Poszła po kolejne mikstury, a ja
patrzyłam na cielesną Rose. Miałam gorączkę, byłam pobladła,
wydawać się mogło, że posiniaczona. Wyglądałam nędznie. Kiedy
to teraz, stojąc nad swoim łóżkiem, nie czułam nic. Gdy zaczęła mi lecieć krew z nosa, rudzielec od razu poinformował o
tym położną. Przyniosła chusteczkę polaną kwasem i kazała mi
to trzymać przy nosie. Nic nie czułam, ale George się krzywił,
mimo to trzymał to przy mnie. Usiadłam koło „mnie” i położyłam
rękę na „swoim” ramieniu. Poczułam się bezpiecznie, ale to
było takie błogie. Nie kontrolowałam tego co robiłam w Skrzydle.
Drgawki, które później dostałam i więcej krzyków.
Co miałam zrobić?
Co powinnam?
A co zrobiłam?
Nic.
Siedziałam na łóżku, aż obraz
stawał się coraz bardziej nie wyraźny i wróciłam do nicości.
Spróbowałam tego sposobu co
wcześniej, ale nie wychodziło. Nie miałam też różdżki, a
czarowanie bez niej, mi nie wychodziło. Poza tym w takim miejscu, to
nawet byłoby bezsensowne. Chodziłam po pokoju, jeśli można to tak
nazwać. Na początku z nudów szukałam jego końca, ale im dalej
zaszłam tym bardziej się gubiłam. Ściągnęłam bluzę, żeby
wiedzieć, gdzie wrócić i oddaliłam się. Po chwili zrezygnowałam
i położyłam się na podłodze, zamknęłam oczy i myślałam. Dużo
myślałam, ale nie wiedziałam konkretnie o czym. Zaczęłam
dostrzegać szczegóły, niczym Sherlock Holmes. W Skrzydle
Szpitalnym niemalże wymiotowałam krwią, byłam też pobladła jak
to pomieszczenie, zmarznięta na kończynach i gorąca ogólnie.
Zastanawiałam się, co mi do cholery jest. Nigdy nie chciałam być
lekarzem, ale z książki otwartej na stronie 234 w Skrzydle dostrzegłam „Krystaligus nobilus”. Objawy się zgadzały, a
książka zapewne należała do pielęgniarki. Z tego co zobaczyłam
śpiączka trwa 3 dni. Nie należy się przerażać dużym wylewem
krwi, bo to przy tej chorobie normalne. Zwykle choruje się na nią w
wieku 9-15 lat. Nie jest zaraźliwa, przynajmniej w małym stopniu.
Ale George'a i tak to już nie dotyczy. Stan unormuje się po 2
dniach, a przez tydzień pacjent ma nie wychodzić z łóżka, bo
przeziębienie tego grozi nawet zapaleniem płuc i pogorszeniem się
sytuacji, w najgorszym wypadku śmiercią... Nawet nie wiedziałam,
że tak szybko mogłabym takie coś zapamiętać. Ale źle nie jest.
Mogło być przecież gorzej. Zamknęłam oczy, ale nie czułam
zmęczenia. Liczenie owiec to bzdura, nigdy mi ten sposób nie
pomagał. Zaczęłam medytować.
Kiedy otworzyłam oczy skąd mogłam
wiedzieć, która jest? Zaczynałam powoli wariować. Tym razem
poczułam szarpnięcie. Było tak silne, że moje ramie zrobiło się
czerwone, a ja poczułam ostry ból. Znalazłam się w tym samym
miejscu co ostatnio. Tyle, że koło mnie nikogo nie było. Jedynie
pielęgniarka siedząca w swoim gabinecie. Nuciła jakąś kołysankę
i czytała gazetę. Nie wiedziałam kto, jak i po co mnie tu
ściągnął, ale siedzenie i wgapianie się w moją mizerną osobę
nie sprawiało mi chociażby odrobiny przyjemności. Postanowiłam
sprawdzić co słychać u moich znajomych. Podeszłam do drzwi,
chwyciłam za klamkę i po prostu przeszłam przez nie. To było
dziwne. Przynajmniej przez chwilę. Ale przywykłam do tego. Na
początek poszłam do Wieży Gryfonów, ale chyba było dość
wcześnie, bo każdy spał. Nie widziałam jedynie George'a. Po chwili
rozglądania się, pochłeptałam do Krukonów. Nie zwróciłam uwagi
na dwie postacie w Pokoju Wspólnym, ale poszłam do Dormitorium.
Zobaczyłam Lunę, która pakowała moje najpotrzebniejsze rzeczy i
słodycze.
„Jak ona mnie zna.”
Uśmiechnęłam się. Do tego co chwila
spoglądała na odwrócony do góry nogami artykuł.
Trastale, groźne czy nie?
Uważnie śledziła
każdą linijkę, a na koniec zapakowała magazyn do torby. Dwie
postacie w Pokoju Wspólnym, które na pierwszy rzut oka zignorowałam
to George i Oliver.
„Olie w końcu
sobie o mnie przypomniał.”
Zaśmiałam się,
ale im nie było do śmiechu.
- Myślałem, że
może być z tobą bezpieczna! - krzyknął oburzony.
- Bo może! -
odpowiedział zirytowany.
- Nie zauważyłeś
wielkich plam z wysypką na jej ciele?! Nie kazałeś jej iść do
Szpitala?!
- Nie jestem jej
władcą, ani ona nie jest dzieckiem, żebym jej rozkazywał. A dla
twojej informacji, nie mam rentgena w oczach!
Uśmiechnęłam
się, ale nie widzieli mnie, więc nawet nie mogłam rozładować
atmosfery. Pomyślałam jedynie.
„Dobrze gada.”
I przysłuchiwałam
się tej komedii.
- Każdy by
zauważył takie wielkie plamy!
- Nie jestem
każdy, wszyscy i nikt! Poza tym Ty nie zauważyłeś.
- Przestańcie!
- krzyknęła Luna. Zwykle tego nie robi, więc wywołało to
zdziwienie. - Rose leży nieprzytomna już 2 dni, jutro się
wybudzi, a wy będziecie się kłócić, kto jest większym
gamoniem?
- Ma racje –
powiedzieli obaj. - Przepraszam, chodźmy do Martin. – Zaśmiali
się.
Jak im odwinę,
mówić po mnie po nazwisku to, to popamiętają.
Oni wyszli, a ja
powędrowałam dalej. Zobaczyłam Dracona śpiącego sobie smacznie w samych bokserkach.
Ninę, która zasnęła nad jakąś książką. Ano i nie zapominając o
Tati, która już nie spała i gawędziła z wszystkimi rannymi
ptaszkami. Na końcu poszłam do Rafaela. On również nigdy nie
należał do śpiochów. Miał szkicownik w ręku i rysował. Nigdy
mi się nie chwalił, że posiada tą umiejętność. A rysował
widok ze swojego okna. Gdy skończył dzieło zamknął szkicownik i
schował, tak aby nikt go nie znalazł. Zaraz później wyciągnął
notatnik. W sumie taki jego pamiętnik.
20 listopada
Plan się nie powiódł. Mam jednak
coś w zanadrzu. Oscar się przyda.
21 listopada
Ten idiota nawet to spieprzy. Jednak
coś może to dało. Rose jest zła, ale zachować przy niej kamienną
twarz, kiedy chce się do niej podejść i wykrzyczeć wszystko jest
naprawdę trudno. Nie wiem już co robić? Nawet nie wiem, czy chce
ją odzyskać. To rodzaj celu, nie miłości.
22 listopada
Nie wiem, co się stało, ale jest w
Szpitalu.
23 listopada nic
nie napisał. Dziś 24 i zaczął.
Jutro się wybudzi i co mi z tego?
Mogę jej uprzykrzyć życie lub dać spokój. Nie wiem, jestem
Śmierciożercą, nie ma miejsca na współczucie. Ale... to Rose.
Sam już nie wiem.
Wtedy zamknął
zeszyt i poleciała mu jedna łza. Prawie mu współczułam. Ale
jednak było już za późno, nienawidziłam go i to się nie zmieni.
Szalę przeważyło jego słowo: zemsta. I nie wiem, co miał na
myśli...
Zamyślona
przechadzałam się korytarzami Hogwartu, aż tu nagle jakiś cień
mignął mi przed oczami. Pobiegłam za nim. Złowrogi śmiech,
wytrącił mnie z zamyśleń.
- Nie wiem kim
jesteś i czego chcesz, ale pogadaj jak na człowieka przystało!
- A jeśli nie
jestem człowiekiem?
Pierwsza rozmowa od
2 dni i to jeszcze nie mam pojęcia z kim.
- Jesteś
duchem?
- Można tak
powiedzieć. - Wyszedł z cienia.
- Inne duchy mnie nie widzą... Poza tym jaki głupi
zbieg okoliczności, jesteś łudząco podobny do Lorda Voldemorta,
za młodu.
- Jestem wyjątkowy. Nie nazywaj mnie Voldemortem... nie teraz. Zwie się Tom Marvolo Riddle.
- Dlaczego
jesteś tutaj albo dlatego ja jestem tutaj?
- Za dużo
chcesz wiedzieć. Musisz przekazać Dumbledore'owi słowo:
Magnificus.
- A co ono
znaczy? - zapytałam zaskoczona.
- W dziale ksiąg
zakazanych masz wyjaśnienie, ogólnie, że powstałem z martwych.
Krążę już od dawna tak jak Ty. Ale u mnie to się nie skończy,
chyba, że moja cielesna wersja umrze.
- Ale nie
powiedziałeś jak się tu znalazłam.
- Przyzwałem
cię. Było ciężko. Im bliżej wybudzenia, tym trudniej było cię
ściągnąć, bardziej łączysz się i czujesz to co Rose. Moja
dusza jest już tak zniszczona, więc nic
nie czuję. Szukam tylko łączników. Warto było, jestem
nieśmiertelny. Można mnie nazywać duchem Horkruksów.
- A czym są Horkruksy?
- Nie wiesz?! -
zdziwił się. - Nie wiesz! - krzyknął i złapał się za głowę.
Wtedy film mi się
urwał. Nawet nie wiem ile czasu z nim gadałam, ale wróciłam do
białego pokoju. Głowa zaczynała mnie boleć, pobladłam i dostałam
gorączki. Zbliżała się pora wybudzenia, czułam to.
Otworzyłam oczy.
Wzięłam gwałtowny wdech powietrza i zaczęłam sprawdzać, czy
jestem sobą czy tylko duchem. Ale widząc uśmiechniętą minę
pielęgniarki, byłam pewna, że jesteś w świecie żywych. Po głowie
chodziły mi tylko słowa: Magnificus i Horkruks.
Przez cały tydzień do
1 grudnia czułam się okropnie. Ciągle ktoś do mnie przychodził,
czasem grałam w karty, ale nie odzyskałam pełni sił. Prawie całe
dnie spałam, ale z dnia na dzień czułam się odrobinę lepiej.
Wlewano we mnie „tony” lekarstw, ale było warto. Dzisiaj czułam się już normalnie. Nawet nie wyglądałam na chorą, zniknęły
wszystkie objawy, a w Szpitalu zostałam jeszcze jeden dzień, żeby
się upewnić, że wszystko będzie w porządku. Chciałam już
wyjść, ale kłócenie się z panią Pumfrey jest bezsensu, tudzież
się poddałam i zostałam. Nie zapomniałam jednak o tajemniczych
słowach, ale jak pierwszego dnia chciałam iść do biblioteki, to
niemalże mnie do łóżka przykuto. George był u mnie przed chwilą
i został wygoniony. Nigdy nie widziałam go aż tak szczęśliwego,
jak od momentu gdy się wybudziłam. Iskierki szczęścia nie
schodziły z jego twarzy. A za każdym razem kłócił się z
położną, żeby zostać, jakby to coś miało dać. Wiedział, że
nie, ale i tak to robił. To było takie urocze. Kiedy chciałam iść
spać przyszła ostatnia osoba, jaką chciałabym widzieć.
- Rafael...
- Pamiętasz
moje imię. Gratulację.
Jego wizyta nie
była długa. Usiadł na stołku dla gości i zaczął coś mówić.
Nie za bardzo go słuchałam, ale po chwili wyszedł. Godzinę później
dostałam prezent, czekoladową żabę. Ja słodyczy nie odmawiam i
mimo że przyjaciele kupili mi ich stos i przychodzili do mnie co
chwila sprawdzać czy żyję. Ale jakoby fasolki, nie były na
wyciągnięcie mojej ręki postanowiłam zjeść czekoladową żabę.
To był błąd. Na początku zdziwiła mnie podobizna na karcie, bo
byłam to ja. A później już po pierwszym gryzie otoczyła mnie
jakaś zasłonka i mogłam w niej krzyczeć, bić w nią itd. ale i
tak nikt tego nie usłyszał. Po chwili do Szpitala weszła łudząco
podobna „ja”. Spojrzała na mnie i zaczęła się śmiać, po
czym wskoczyła pod kołdrę. Wtem weszła pielęgniarka. Próbowałam do
niej podejść, coś powiedzieć czy nawet przesunąć się, ale nie
mogłam.
- Dziecko, czemu
zmieniłaś łóżko?
- A jakoś tak –
odpowiedziała.
Wtedy Poopy pokręciła głową i wyszła. W tamtej chwili przyszedł Rafael. Uśmiechał
się od ucha do ucha. To był jego plan. Machnął różdżką i nie
byłam już przykuta do podłoża.
- Żadna frajda, jak nie widzisz całej zabawy – oznajmił.
- Idiota! -
krzyknęłam.
- Nie tak ostro.
– Zaśmiał się lekceważąco.
- Dlaczego mnie
słyszysz, a inni nie?
- Ja rzuciłem zaklęcie.
- Potwór.
- Jesteś słodka
jak się złościsz.
Wtedy pocałował
fałszywą Rose, centralnie przed wejściem George'a na salę.
Widział to, a ja nie mogłam nic z tym zrobić. Pobiegłam za nim,
ale co mogłam zrobić? Póki nie zniszczę zapory, mogę tylko
patrzeć, jak tamta dwójka rujnuje mi życie. Ale to w tamtej chwili nie było ważne, musiałam przekazać wiadomość i to stało się moim priorytetem.
--------------------------------------------------------------------
Okej na początek przepraszam, że nie dodawałam nic już miesiąc. Ale olimpiady, szkoła etc. W sumie jakbym nie zaczęła pisać wczoraj, to nie wiem kiedy bym dodała. Rozdział dedykuję wszystkim stałym czytelnikom, którzy czekali z niecierpliwością na rozdział. A i Zuza, nie bój się, póki co nie planuję zostawienia was xd. Rozdziały będą rzadziej, ze względu na ogrom nauki, ale mam jedynie nadzieję, że mi wybaczycie.
Pozdrawiam i pozostawcie po sobie komentarz. Tak mało, a dla mnie tak dużo.
O mamo! Kochanie, w końcu dodałaś rozdział! Już tak długo czekałam, aż się doczekałam! Jestem z Ciebie dumna, że pisałaś go 3 razy i poradziłaś sobie z wyłączającym się laptopem ;p Swoją drogą, mam to samo ;O
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle zadziwiający! Wiedziałam, że Rafael to dupek, ale żeby aż tak? Jak on mógł pocałować "Rose" na oczach George'a? Wracaj szybko do swojego ciałka i skop mu ten tyłek ! Trzymam kciuki, a Kora na pewno Ci pomoże ;33
Pozdrawiam i Weny życzę Klaudienito :* Obyś szybciutko dodała ciąg dalszy <3
W końcu dodałam :3. Jakoś się za to zabrałam i napisałam :D. Bo nie ma to jak pisać w przerwie między ładującym się TVD, bum *wyłącza się* wkurzałam się i pisałam od nowa, wgl musiałam usuwać rzeczy, żeby mieć miejsce xD. Do 3 razy sztuka c'nie? xd Laptopy są głupie, jak się wyłączają T^T
UsuńZadziwiający, bo mój XD. Hahah nie no żartuję :D.
Pocałowanie "Rose" było częścią planu xd. Mam już pomysł na następny rozdział, chęci na pisanie, ale niestety brak czasu :o. Rose jest w swoim ciele, ale ktoś się za nią podaje. Hahah jak Kora może pomóc, skoro nawet nie wie co się dzieje? xd
Nelsonie dziękuję *-*
Również pozdrawiam i ofc ka bum xd.
Czyżbym była pierwsza? XD
OdpowiedzUsuńHaha jak widać XD.
UsuńKocham! :DD Ten Rafael to prawdziwy geniusz zła.! :DD Rozdział świetny jak zwykle ale mam nadzieję że następny dodasz szybciej. ; 3 / Wera
OdpowiedzUsuńTaki tam miesiąc xd. Hehe Rafael taki miał być :D. Dziękuję i pozdrawiam :).
UsuńSuper! cudowne :3
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam na prolog mojego opowiadania o Fremione. Twoja opinia byłaby dla mnie bardzo ważna :)
http://historia-niezwyklej-dziewczyny.blogspot.com/
Mam już dość fremione i nie wyrabiam z tymi blogami, co teraz mam, przepraszam, ale nie zacznę kolejnego T^T.
UsuńPoza tym dziękuję :).
Także tę. Nie zrozumiałam połowy, ale to chyba dlatego, że nie pamiętam końca ostatniego rozdziału, ale klikać to mi się już nie chce. Taki tam leń. No to George... Sama słodycz *-* Nie ważne, ze chcę jeść, pić, srać... Będę siedział kurwa przy niej nawet jeśli trza to do usranej śmierci. :) Mówiłam ci już, że nie lubię Rafaela, prawda? Powiedzmy, że tak, bo ciula nie lubię, jest głupi, podstępny, idiotyczny, cholernie debilny... Coś jak Bartek na lekcjach. Dobra, świetny rozdział i czekam na następne. :)
OdpowiedzUsuńKocham i pozdrawiam. :)
Straszne kliknąć, fakt xd. Leń wrodzony, to się kiedyś będzie leczyć xd.
UsuńGeorge to George, więc się nie dziw, że cudowny człek :3. Jedzenie jest ważne! Wiesz, to się nazywa miłość, kiedy chce się poświęcić wszystko dla danej osoby. Też tak chcę :O. No może niekoniecznie jeśli chodzi o wypadek xd. Hahah rozwaliłaś mnie porównaniem do Bartka, ale faktycznie ciul kopie w krzesło i myśli, że jest fajny T^T.
Nie ma to jak stracić synonimy do słowa idiota i dać przykład z życia. No i prawidłowo XD.
Dzięki i również pozdrawiam :*.
jesteś nominowana/ny do konkursu "FANTASTIC STORY I" http://blogowe-hity.blogspot.com/2013/10/siemka-fantastic-story-i.html - informacja o konkursie na stronie www.blogowe-hity.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOoo dzięki ;).
UsuńJeeeej ! Ale fajnie tak patrzec na wszystko z zewnatrz! Nigdy nie lubilam rafaela i to sie juz niigdy raczej niezmieni! Fajny rozdzial czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńPóźniej to się wszystko trochę pokomplikuję, a wszystko zmierza ku końcowi. Mam już w głowie pomysły jaki może być finał. Co do Rafaela to go chyba nie polubisz xd. Dzięki, pozdrawiam :).
UsuńNo to na początek, cześć, pamiętasz mnie? ^^
OdpowiedzUsuńPowracam do świata żywych. Przeczytałam wszystkie zaległe mi rozdziały, nie komentowałam każdego, bo za bardzo mnie interesowało co się będzie działo w następnym. Więc teraz Ci mówię, że ten komentarz chyba będzie najdłuższym z moich wszystkich napisanych ;D
Więc, zaczynam od tych wspomnień z Tytranomi/ Tytanami, czy jak im tam, nie mogę zapamiętać -.- ;D
O kurde! Rosie kluczem! No nieźle, jako jedna spośród miliona czarodziei to właśnie ona ;o Ciekawie się zapowiada. Fajnie opisywałaś, te zadania, naprawdę, niesamowicie, czułam się tak jakbym był Maryinówną. Rafael, gościu z problemami, coś mi się tak wydaję, nie potrafi przyjąć do wiadomości swojej porażki. Chamsko się zachował, jak jej złamał rękę -.- Ale i tak co mi się widzi? Że nasza mądra Rose, wysadziła ich wszystkie ładunki i bronie <3 Tak trzymaj mała!
Zaintrygowała mnie postać Kory, naprawdę. Wydaję, się być za bardzo tajemnicza. Ale mam nadzieję, że jakoś ten wątek z nią rozwiniesz. ;)
A! I zauważyłam jeden mały błąd, wiem, jestem strasznie drobiazgowa, nie żaden ortograficzny czy coś, tylko napisałaś "Mamy XXI wiek...", a akcja za czasów Harry'ego toczy się w XX wieku ;) W sumie wiem, że to Twoja historia i możesz mieć parę innych kontekstów, ale tak mi się rzuciło i tylko tak piszę, może przez to jeszcze dłuższy będzie ten komentarz ;D Jestem uszczypliwa i nic na to nie poradzę ;)
Przechodząc do tego co się dzieje, teraz w Hogwarcie, to widzę, że wątki miłosne, nieźle się rozwijają ;) A sama na mnie krzyczałaś, że chyba Hermiona z Ronem nie będzie, co? ;D Ale ja i tak kocham ten parring, bo jest stworzony przez naszą ukochaną panią J.K. Rowling <3 Że niby bliźniacy prowadzący lekcje? O, a to kujonki ;D Podejrzewam, że to była jakaś ich kara, ale pomińmy ;D UMBRIDGE -.- Boże co za ropuchowata różowa landryna... Niech ona się na miejsce Dumbledore'a nie pcha -.- I tak mu do pięt nie dorówna ^^
GWARDIA <3 Kocham, ten fragment, Rosie śpiąca na kolanach u Olliego *.* I ten całus jak mieli trzy latka <3 Świetne i widok zazdrości George'a <3 Ach, po prostu S U O D K O!
Martin tak samo dobra jak Potter? :> FASCYNUJĄCE xd Taka druga Majeczka, że tak to ujmę xd
I ta druga Rosie? WTF? ;o O co chodzi? Lavander, Oscar, Rafael? Jaka spółka. SNAPE <3 Stary! TĘSKNIŁAM <3 Co u Ciebie, zią? ^^
Pod jednym z rozdziałów napisałaś, że chcesz skończyć? I się pytasz za ile? ;o Odpowiadam wszem i wobec, że NIGDY, rozumiesz? Masz pisać jak najdłużej! Nie wytrzymam bez Twoich historii *.*
Teraz tak sobie słucham przymulającej piosenki, którą zawsze słuchałam jak pisałam rozdziały i wszystko zaczęło do mnie wracać, jak Ty byłaś od początku mojej historii i takie o Boże dziewczyno Ty tyle wytrzymałaś? ;o Tych głupot wymyślanych przez moją nie do końca zdrową główkę?;o Jesteś moim MISTRZEM <3
I zacznijmy tak FRED I GEORGE! Sama rację mi chyba przyznasz, że bez nich żyć się nie da, co? ;3
KRUKONI tak trzymać! I Boże Lee <3 Za Tobą koleś też tęskniłam <3
Trochę się rozpisuję, nie? Zabijesz mnie, ale co mi tam xd
Słodka randka <3 George i Rose, zakochana para, tralalalala ^^
Mrymrymrymry <3 Tak słodko, że rzygam tęczą xd
Bedna Rose, co jej? ;c
Georgie, będący u niej cały czas i, że nie opuści jej, aż do śmierci ;o
Tak coś mnie strzela, wybacz ;) Ja też tak chce! Wyjdę z siebie i będę gadała z Tomem Marvolo Riddlem (tak nawiasem mówiąc, za nim też się stęskniłam) <3 HORKRUKSY! O rany Rose będzie wiedziała więcej niż Wybraniec <3 A wracając do niego ;D To hahahahaha, padałam jak mi go upiłaś, jak mogłaś mi brata zachlać? ;c
NO NIE LUBIĘ TEGO RAFAELA, SMAŻ SIĘ W PIEKLE GNOJU! Co to kurde za bariera? Co z Georgem? Co ze słodką parką? A co z Olliem i Lunką? Niech się w końcu spikną i pięknie cacy stuk, stuk <3 Czekam na kolejny świetny rozdział i obiecuję, że będę już na bieżąco ;) Pisz szybko i mam nadzieję, że będziesz do mnie zaglądała ;>
Pozdrawiam,
~Hermionija.
Cześć *-*
UsuńOczywiście, że pamiętam, jak mogłabym zapomnieć? :D.
Hermionija powraca do świata żywych i bardzo mnie to cieszy.
Komentarz jest długi, ale im dłuższy tym bardziej cieszy *,*
Hehe Tratoni :D.
Wiesz jako, że jestem dziwna wymyśliłam coś, czego zapewne nikt się nie spodziewa, już wiem jak zakończyć. Wiesz co? Po zapomniałam już niektóre wątki i gigantycznie ci dziękuje za ich poprzypominanie. Zebrałam potrzebne informację i jak będę w stanie to zabieram się za pisanie :D.
Co do Kory, to spróbuję jakoś rozwijać jej tajemniczą postać, bowiem skrywa sekret niewybaczalny.
Dzięki za zwrócenie uwagi, poprawiłam już tamten błąd xd. W sumie nie wiem, czy cię za to karciłam, ale wiem, że nie lubię Dramione do Romione nic nie mam :). Umbridge osoba o której zapomniałam XD. Dumbledore'a nie lubiłam, ale wszyscy są lepsi od tej różowej flądry.
Hahha bo całusy jako małe dzieci są najlepsze, kiedy dziewczyny są fee lub chłopcy, a rodzice dumni ze swoich pociech chcą, żeby się tak słodko pocałowali xd. ano i jeszcze udokumentować takie zdarzenie :D.
Maja w twoim opowianiu jest dobra ze wszystkiego, a człowiek idealnym nie jest, Rose bym tak nie zdefiniowała, szczególnie, że staram się ją opisywać pode mnie xD.
W tych trzech osobach są jeszcze dwie, najważniejsze xd. Lavender to była przypadkowa osoba, która w sumie uległa urokowi Rafaela. Snape to Snape i ja się pytam jak tu go nie lubić? :D. Heheszky zią *-*.
Jakoś nauczysz się bez niej żyć, skończę ją na 50 rozdziale może na 55, już mam nawet pomysł na koniec xd.
Pytasz się mnie jak wytrzymałam? Twoja historia jest i była świetna, więc oczywistą odpowiedzią, że wytrzymałam, bo mi się podobało. Jeszcze nie zostałam nazwana mistrzem i to miłą niespodzianka xD.
Bo to George i Fred *-*
Lee i te jego teksty.
A rozpisuj się, rozpisuj *,*
Tyle miłości, aż chce się ją popsuć ^^.
To nie przysięga małżeńska xd. Bo tak piszesz, że nie opuści jej aż do śmierci XD.
Czy będzie wiedziała więcej to się przekonasz xd.
Tak, bo tylko niektórzy mogą się upić piwem bezalkoholowym xd.
Ja lubię komplikację, czas je wprowadzić w życie ^^.
Oczywiście, że będę do ciebie zaglądała, również pozdrawiam i dziękuję.