37. „Bandzior z sercem... coś tu nie gra.”
Spojrzałam na niego trochę dziwaczni
oczami. Ostatni raz ktoś powiedział, że mnie kocha parę miesięcy
temu. A już na pewno tego wyznania, nie spodziewałabym się po
platynowym. Ku mojemu zaskoczeniu, przy moim boku zaraz stanął
George. Który już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale
przerwał mu Dracon.
- Jak siostrę oczywiście.
- Tak lepiej – oznajmił rudy.
- A co, jeśli darzyłby mnie
uczuciem większym, niż przyjaźń? - zapytałam.
W sumie tak żartobliwie. Nie wiedziałam, że Weasley weźmie to na serio. Ale jego wyraz twarzy zmienił się. Teraz był zbity z tropu. Zaskoczony. Spojrzał mi prosto w oczy. Widać było w jego oczach miłość, ale nigdy mi tego nie powiedział na głos.
W sumie tak żartobliwie. Nie wiedziałam, że Weasley weźmie to na serio. Ale jego wyraz twarzy zmienił się. Teraz był zbity z tropu. Zaskoczony. Spojrzał mi prosto w oczy. Widać było w jego oczach miłość, ale nigdy mi tego nie powiedział na głos.
- A co jeśli ja powiedziałbym
Carmen, że ja kocham?!
- Co ja? - krzyknęła
zdezorientowana szatynka.
- Nie ważne – oznajmiłam. I
dodałam cicho – Nie mogłabym być z kimś, kto kocha inną.
- Przecież wiesz, że żartowałem.
Koch... - rzekł rudzielec.
- Nie czas i nie miejsce –
odezwałam się. - Chodź Draco. - Tym razem swoje słowa
skierowałam do Malfoya.
Kilka kroków później byliśmy przy grupie.
Miejsce wciąż wyglądało obskurnie. Nie użyli nawet zaklęcia
chłoszczystość. Najpierw pomyślałam, a później zdałam sobie
sprawę, dlaczego. Przecież poza Hogwartem nie można czarować. I
to jest fakt. Nie jestem już w Beauxbatons.
Otrząsnęłam się i pochwyciłam spojrzenie Draco. Nie przyzwyczajony jest do takich miejsc. Stare zniszczone krzesła, a na środku kanapa z Potterem i Granger w roli głównej. Wszyscy w rękach trzymali piwo kremowe i słuchali co mówi wybraniec. Malfoy albo nie chciał zostać, albo czekał na coś.
Otrząsnęłam się i pochwyciłam spojrzenie Draco. Nie przyzwyczajony jest do takich miejsc. Stare zniszczone krzesła, a na środku kanapa z Potterem i Granger w roli głównej. Wszyscy w rękach trzymali piwo kremowe i słuchali co mówi wybraniec. Malfoy albo nie chciał zostać, albo czekał na coś.
- Dobra ludzie! Ej! Chwila uwagi! A
i Hermi na pewno zrozumieli, co ich spotka. Przejdź do puenty. Ale
nie o to mi chodzi. Przyjmiecie jednego takiego ślizgona? -
Koniuszkiem palca wskazałam na blondyna.
- A co jeśli nas wyda? W ogóle
skąd wiedziałeś o spotkaniu? - powiedział pełnym jadu głosem,
Ron.
- Ptaszki ćwierkają. - Wskazał
ruchem głowy na pannę Black, która szybko puściła wzrok na
swoje buty. - Ale nikomu nie powiedziałem.
- Dlaczego mamy mu wierzyć? -
zabrzmiał czyiś głos.
- Jeśli nas wyda, biorę na siebie
całą odpowiedzialność. Więc jeśli to zrobisz, życia nie masz
– oznajmiłam.
Usiadł i zaczął słuchać. Tym razem
zamiast Hermy, mówił Harry. Zaczął o tym co się stało na
Turnieju Trójmagicznym. Chciałam zająć miejsce koło Dracona,
nawet się przesunął, ale zauważyłam George, który ani nie
drgnął. Podeszłam do niego i sprzedałam mu kuksańca w żebra.
Dopiero teraz odzyskał świadomość. Chwycił mnie za rękę, ale ja
wyślizgnęłam się, mówiąc, że muszę zamknąć drzwi. W sumie
nie kłamałam. Podeszłam, ale w oddali zauważyłam jakąś czarną
postać.
„Albo jestem zbyt odważna, abo zbyt
głupia. Ale raz się żyje.”
Powiedziałam George'owi, że zaraz
wrócę. Niestety nie chciał mnie puścić.
- To zbyt niebezpieczne, pójdę z
tobą. Szlajać się samą po mieście. Kiedy wszędzie są
dementorzy...
- Dam sobie radę. Później mi
powiesz, co było na spotkaniu.
Pocałowałam go krótko i uległ.
Wrócił do gromady, a ja założyłam kurtkę i wyszłam. Podbiegłam
do jakiejś osoby. To był on.
„Tylko nie teraz...”
Tyle, że nie było już odwrotu.
Dotknął mnie opuszkami palców, ale
to wystarczyło. Niebezpieczna jest teleportacja, za pomocą
dotknięcia. Ale najwyżej mnie zabiję. Nic wielkiego... dla niego.
~~♥~~
Dotarliśmy do opustoszałego domu.
Dokładnie w salonie. Tak mi się przynajmniej wydawało. Kominek z
palącym się słabo ogniem. Do którego Mike podłożył drewno. Patrząc na dywan, wtedy miało się wrażenie, że jest bardzo
stary. Pełen kurzu i plam, stracił swój dawny kolor. Wszystko
śmierdziało stęchlizną. Krwią. Dymny zapach. Chciało się
otworzyć okno, ale takowego nie było. Wszystko wydawało się takie
puste, może to przez te białe ściany. Na środku pokoju była
jedna sofa. Również miała na sobie plamy, ale wydawała się
najnowszą rzeczą z otoczenia. Dodatkowo centralnie nad nią z sufitu zwisała
lampa. W sumie nie do końca. Żarówka na kablu. Jeśli reszta pokoi
jest taka to posiadłość za wiele go nie kosztowała. Niestety
drzwi były zamknięte. Wyczuwając jego spojrzenie na mnie, nawet
nie chciałam sprawdzać, czy na klucz.
Zapomniał o jednym ja też potrafię się teleportować. A może o tym nie zapomniał? Może po prostu nie wiedział? Jego odrażające oczy wgapiające się we mnie, już nie kryły się w cieniu. Wyszedł z niego i zasiadł na kanapie. Patrzył się na mnie i myślał, że wygrał.
Zapomniał o jednym ja też potrafię się teleportować. A może o tym nie zapomniał? Może po prostu nie wiedział? Jego odrażające oczy wgapiające się we mnie, już nie kryły się w cieniu. Wyszedł z niego i zasiadł na kanapie. Patrzył się na mnie i myślał, że wygrał.
- Biedna, niewinna Rose. Ale kto
lepiej ode mnie, zna twoją prawdziwą naturę? Nie jest taka
bezbronna, ale wciąż za głupia. Pamiętaj, zawsze będę krok
przed tobą. Ale nie martw się. Nie skrzywdzę cię. Nie teraz.
- Bandzior z sercem... coś tu nie
gra. Nieprawdaż? - przemówiłam.
- Odważna, ale nie ja tu jestem
złoczyńcą. Usiądź. Powspominajmy, skoro cię pamięć zawodzi.
- Zaśmiał się szyderczo.
- Nie dziękuję, postoję - zakpiłam. - Poza
tym, każdy zna tę historię. Nie musimy do niej wracać.
- Skąd ta wrogość? - Widząc moją
minę dodał. - Nie odpowiadaj. Usiądź!
Jego oczy wyrażały poirytowanie, a
szczęka zacisnęła się w ten sposób, jakby dawał mi znak, że
nie mam wyboru. Gdy to zrobiłam uśmiechnął się i tyle. Czekał...
na mnie.
- Zacznijmy od tego, czego ode mnie
chcesz? - Zrobiłam dobrą minę do złej gry.
- No to ja zacznę. - Kompletnie
zignorował to co powiedziałam. - Nasze pierwsze spotkanie.
Chciałem cię zabić. Ale Jess zabroniła. Normalnie, szukaliby już
twojego martwego ciała. Ale czasem masz szczęście. Później
przyprowadziliśmy cię do bractwa. Pamiętam jak znosiłaś próby. Na początek
przykuta do łóżka, po prostu wyrwałaś aparaturę ze swoich żył.
Później pobiłaś Ri.. Rut... Ratu? Tak się nazywał? Mniejsza. I
na koniec sprawiłaś, że wybuchnął cały pokój. Tratan po raz
pierwszy w życiu chciał kogoś mianować. Nie robiłby tego z
przymusy, tylko z wyboru. A ty?
- Nie zgodziłam się... -
dokończyłam. - Nie pozwoliłam sobą zawładnąć.
Nie dałam zrobić sobie tatuażu na karku. A moja rodzina... pomyśleliście, co przeżywali?
Przekręcił oczami. Widać było, że
to go zaczyna nudzić.
- Nie obchodziło nas to. Dalej... Bla,
bla, bla. Wszystko byłoby dobrze, ale... Nie mogłaś się
powstrzymać. Musiałaś namącić w głowie mojemu synowi. Tylko ja
odkryłem kim naprawdę jesteś. Tylko pozornie byłaś jedną z
nas. Pozory jak wiesz mylą i mącą, ale nie mnie.
- Od razu powiedziałam, że nigdy
nie będę z wami. - Przypomniałam.
- Rafael był jednak głupi.
Nadzieja całego klanu prysła, gdy poznał ciebie.
- Czyli ja jestem tą złą?! -
krzyknęłam sarkastycznie.
- Oczywiście. Wciąż tego nie
zrozumiałaś? Namąciłaś mu w głowie. Był pięknym, kochanym i
dobrze zapowiadającym się tratonem.
- Jeśli
kochany to dla ciebie definicja; bicia, traktowania jak śmiecia,
głupich prezentów na przeprosiny i ciągłego okłamywania? Traktował mnie jak swoją
własność. Koniec końców, mówił, że mnie kocha. I tak byłam
głupia. Bo mu wierzyłam . Dawałam setną szansę. Miałam
nadzieję, że się zmieni. Ale tego nie zrobił.
- Złamałaś mu serce.
- A on mi złamał rękę. Jesteśmy
kwita.
- Przez ciebie odszedł! To twoja
wina.
- To teraz rozumiem. Zemścisz się
za synka. Tatuś, który jest bestią i syn który nie powinien żyć.
Współczuję Jess. Jak mogła z tobą wytrzymać. Tyranem, okrutnym
chamem i...
Nie pozwolił mi dokończyć. Uderzy
otwartą ręką w policzek.
- Ciesz się, że pozwalam Ci żyć.
Doceń moją litość i łasę. Nie mieszaj w to wszystko Jessici. Dobrze ci
radzę. Ale nie zapytałaś o najważniejsze. Gdzie odszedł Raf?
Słucham. Jakieś sugestie?
Wtedy schylił się, aby dodać ognia.
A ja zauważyłam pusty kark. Jego tatuaż w kształcie długiego
liścia z okiem na środku, prawie zniknął. Przyszło mi do głowy
tylko jedno.
- Voldemort – wyszeptałam.
- Brawo! Czyli jednak coś wiesz.
Następnie pokazał mi swój znak. Nie
mogło być inaczej. Był Śmierciożercą.
- Odszedł. Po roku znaleźliście
mnie. Pokłóciłeś się z żoną i sam stałeś się...
wysłannikiem.
- Dobrze
- Przewidywalne – prychnęłam.
- Ale przeczuwałaś zemstę. Nie
zgadłaś. Niech sam skończy to co zaczął. Wmawia sobie, że to
jego wina. Poddał się, ale ja mu jeszcze uświadomię. Ale to
później. Musisz coś dla mnie zrobić. Lepiej po dobroci.
Teraz wszystko do mnie doszło. Czemu
tu mnie ściągnął. Czemu przyznał, że jest Śmierciożercą.
- Możesz powiedzieć ich sekrety,
ale w pewnym stopniu wciąż jesteś im oddany. To cię trzyma.
Znalazłeś kozła ofiarnego, który zna sekrety bractwa. Muszę cię
rozczarować. To nie ja.
Zaśmiał się szyderczo. Odskoczyłam
od sofy, jak najdalej od niego.
- Mylisz się.
- Nie! To Ty się mylisz. Nie jestem
już tą samą osobą, która wywalała się o swoje nogi. W pewnym
stopniu muszę wam podziękować. Nauczyliście mnie zasady; „umiesz
liczyć? Licz na siebie.” Przydatna w życiu. Zmieniłam się.
Teraz mogę powiedzieć coś, czego nie mogłam zrobić ostatnim
razem. Teraz już się nie boję. - Wyciągnęłam różdżkę i
krzyknęłam - Crucio!
Zaczął zwijać się z bólu. Nie
spodziewał się tego. Na pewno nie po mnie. Zawsze miał mnie za
słabe ogniwo. Teraz to się zmieniło. Zatrzymało go to. Ale tylko
na krótką chwilę.
- Nie uda ci się. Drzwi są
zamknięte – zadrwił podnosząc się.
- Zdziwiłbyś się. Obliviate.
To jedyne wyjście. Póki żyje
nienawiść będzie przez niego przemawiać. Jedynym wyjściem jest
wszystko zapomnieć. Nawet ja. Osoba z wielkim sercem. Która w mugolskim świecie, komarów
nie potrafi zabijać. Nie uroniłam ani łzy patrząc na niego. Na jego marną egzystencji na tym świecie. Jak
skręcał się z bólu po zaklęciu niewybaczalnym. Jak błąkał się
z zamkniętymi oczami po starym dywanie. Jak teraz siedział
wymordowany, plecami do mnie. Takich ludzi mi nie szkoda.
Teleportowałam się. Najwyższa pora.
~~♥~~
W ten sam zaułek, gdzie go spotkałam.
Pobiegłam do baru, a gdy tylko otworzyłam drzwi, nikt nawet nie
raczył na mnie wspomnieć. Pierwsze spotkanie wciąż trwało. Kiedy
zajęłam miejsce między Ginny a Georgem, zaczęłam słuchać.
- Także trzeba wymyślić miejsce
spotkań i nazwę. Mam nadzieję, że wszystkich przekonałem do
tego, że Voldemort powrócił. Teraz pomówmy o zaklęciach,
których się nauczycie. Na pewno będziecie potrafili wyczarować
Patronusy, przypomnicie sobie wiele przydatnych zaklęć i nauczycie
nowych...
- Potrafisz wyczarować Patronusa? -
zapytała Lisa.
- Tak. Nauczę was. Ktoś inny wie
jak to robić? - rzekł Potter.
Każdy kręcił głową. Tylko ja...
tylko ja podniosłam rękę. Wywołałam tym falę zdziwienia.
- No co, jeśli ma się
przewrażliwionego ojca, który mnie nauczył to nie moja wina. Ale
powiem wam, że to nie aż takie trudne. Po wielu krzykach
załapałam.
- Dobrze, będziesz mi pomagać. -
Uśmiechnął się kruczowłosy.
- Ja? Czekaj, pomyliłam się... nie
umiem – Zaczęłam się gorączkowo śmiać.
Ja i nauczanie?
Ja i nauczanie?
- Za późno – odpowiedział.
- No niech wam będzie. A co do
miejsca to może Pokój Życzeń? George mi go kiedyś pokazał.
- To idealne miejsce! - krzyknął
Weasley.
- A gdzie to jest? - zapytał
Potter.
Do przewidzenia było, że znaleźli to
bliźniacy i nie podzielili się tą wiedzą z innymi. Fred w skrócie
wyjaśnił, co i jak. Wszyscy zgodzili się na ten pomysł. Była
dość późna pora i należało wracać. McGonagall na pewno nie
będzie zadowolona ze spóźnienia i to jeszcze wszystkich. Przecież
to wzbudzi podejrzenia.
Kiedy znajdowaliśmy się już w zamku, nie widać
było po różowej flądrze. Z czego każdy się ucieszył. Harry chciał jak
najszybciej znaleźć Dumbledore'a, więc pobiegł do jego gabinetu.
A ja zmęczona całym dniem poszłam do dormitorium.
~Perspektywa Harry'ego~
Biegłem z dobrą nowiną.
Ktoś dorosły musiał o tym wiedzieć, a przecież Albus nigdy by niczego nie
wygadał. Można na nim polegać. Gdy stanąłem przed wejściem,
powiedziałem hasło i pokazały się schody. Uchyliłem drzwi,
niestety Dumbledore nie był sam. Na środku stała jest Umbridge,
Filch i jacyś goście. Chyba z Ministerstwa. Wbiegłem do środka,
nie myśląc. Dosłownie. To był bardzo głupi wyczyn, bo wszystkie
pary oczu skierowały się na mnie. Dumbledore jedynie zaśmiał się
i mruknął do mnie.
- Rozumiem. Chcesz zająć
moje miejsce. Ale w Azkabanie nie dają dropsów. Nie pójdę tam i
jesteście głupcami,jeśli myślicie, że tak łatwo mnie
złapiecie.
- Łapać go! - krzyknęła Różowa.
Trochę za późno.
Dyrektora już nie było. A może byłego Dyrektora? Póki co
Umbridge widocznie się tu zadomowiła. Wybiegłem z pomieszczenia.
Zły. Ta kobieta nie wie z kim zadarła. Zyskała nowego wroga lub
wrogów. Kiedy byłem przy obrazie Grubej Damy, wypowiedziałem hasło
i przeszedłem przez dziurę w portrecie. Gdy byłem w Pokoju
Wspólnym, powiedziałem głośno.
- Mamy nazwę Gwardia
Dumbledore'a.
------------------------------------------------------------------------------------
Taa da! Na początek ogromnie przepraszam! 2 tygodnie? o.O Nic nie dodawałam... No nie chciało mi się. A moim światem zawładnęły książki. Wiem, miałam nadrabiać blogi... ale tak mało ich nadrobiłam. Prawie w ogóle. Są wakacje, a ja się nudzę. Jednak bardziej chwytam za książkę, niż za blogi xD. Miałam też poprawiać stare rozdziały. Doszłam do 14. Ale kiedy komputer wyłączył mi się kilkakrotnie, na prawie skończonym poprawionym rozdziale, już mi się nie chciało. Tak mało, a zniszczyło moje chęci.
Jeśli dodałabym to kilka dni wcześniej, zapewne, byłoby tu wiele słów odnośnie ocenialni. W której już oceniającą nie jestem. Bo została usunięta. Ale cóż. Temat zamknięty, koniec kropka.
Na koniec chce zadedykować rozdział nowej czytelniczce: Lili Love (http://inna-nie-znaczygorsza.blogspot.com). Dodatkowo niecierpliwej Zuzie. Black, która rąbnęła mnie z łokcia po 2 tygodniowej przerwie.
A i dziękuję za nominację do Libster Blog Patrycji. Której również dedykuję rozdział.
Myślę, że nowy rozdział będzie wcześniej niż ten.
Się rozpisałam i nawet nie wiem, czy ktoś czyta pod to kreseczkami :D.
Każdy komentarz na wagę złota :).
Pozdrawiam was i komentujcie! :D
Ach i taka tak prośba, dla miłosiernych xD. Mam button, kto odważyłby się go wstawić na bloga?
Pozdrawiam was i komentujcie! :D
Ach i taka tak prośba, dla miłosiernych xD. Mam button, kto odważyłby się go wstawić na bloga?
Osz ty pierdoło. Kocham cię bardzo, ale to wyznanie było słodkie. XD Poza tym dziwna sytuacja z Mike'm czy jak to tam się pisze. A mówiłaś, że nie zabijesz nikogo... No dobra, gnój nadal żyje, ale został skrzywdzony tak, że prawie umarł. Poza tym organizacja przypomina mi Nocnych Łowców. No dobra. Dumbledore wyparował i w sumie chwała Bogu, ale Umbrodge nie zniese, więc wyjdę. Można w sumie Gellerta zawołać, ale co by to dało? Najwyżej wspomnienia by pow... Kurwa, o czym ja pierdolę? Dobra kończę, bo pada mi na mózg.
OdpowiedzUsuńKocham, pozdrawiam i czekam na NN.
Tak kochasz mnie. Pewnie. A ze śmiechu się skręcałaś kiedy się wywaliłam :P. Przez cb.
UsuńMikem ;* lub Michaelem.
No bo nie zabiłam... i nie, że nikogo... Kogoś na pewno :D. To się nazywa cierpienie nie morderstwo :P.
Bo czytam "Miasto Kości". Jedynie dziwie się bo ty nie czytałaś tego, skąd to porównanie. Ale tym się nie kierowałam i w ogóle nie jest to do siebie podobne. jak przeczytasz książkę to się dowiesz.
I co ty pierdzielisz? :D
Zmień dilera hahah :>
No właśnie widzę, że pada ci na mózg xD.
Ta, ta ja też ;* .
Ąę. Ąę. Ąę! Dracon w Gwardii (miałam pisać w Zakonie O.o). Oł jea, oł jea. Dracze nasz XD Ok,odbija mi ;D Z tym Mikiem to dziwna sprawa jest. Ciekawe co z jego synem, Rafaelem. Zdziwiłam się, że Rosie Crucio umie rzucić no, ale spk. ^^ Dostało się Mikeowi więc jest good. Parszywa gnida, oho. Teraz śmierciożerca. Najlepsze było, że wróciła z tamtego miejsca i usiadła obok Weasleya jak niby nigdy nic. To się nazywa gra pozorów. ^^ No i nie ma Dumbla. Ciekawe, gdzie się teraz podziewa.. :D Ech, kończe bo telefon mi padnie, a nie chce mi się iść po ładowarke. Leniwa ja XD
OdpowiedzUsuńCałuję i czekam na następne rozdziały. ;*
"Ąę, Ąę" ? XDD
UsuńZakon zawsze spoko :3.
No jeszcze wielu rzeczy o Rose nie wiesz. A nie chce z niej robić wiecznej męczennicy, lub potwornie zakochanej dziewczyny, nie widzącej świata poza ukochanym, który w sumie jest jej światem :D.
Prowizorka ^^
To tylko Dumbledore wie :D.
<3.
Wczoraj znalazłam Twój blog i strasznie mi się podoba. Z takim pomysłem nie spotkałam się wczesciej. Nie jest te, jakieś płytkie czy coś takiego ;) Strasznie mi się podoba. Ciekawy pomysł z Draco w Gwardii. A najlepsza ta gra postów w tym rozdziale jak niby nigdy nic wróciła z tamtad i usiadła obok Georga ^^ Rozdziały są genialne i w sumie ciągle się usmiechalam jak czytałam, nie licząc momentów jak np porwanie Molly ;) w tedy uśmiech schodził mk z twarzy ;) Pozdrowinka i weny :D
OdpowiedzUsuńUmieszczając Draco w Gwardii chciałam pokazać, że nie jest taki zły. Zmieniam fakt z książki, ale mam nadzieję, że aż tak to nie przeszkadza :).
UsuńTaaak, bo to Rose XD.
Naprawdę baaaardzo dziękuję <3. Tak mnie pochwaliłaś, że na początku myślałam, że to jakaś reklama :D. Ale tak nie jest, co mnie zdziwiło, że komuś mogło się to aż tak spodobać xD.
Również pozdrawiam :).
Przyznałam ci nominacje do Liebster Award :) Więcej informacji na ten temat tutaj: http://hope-my-love.blogspot.com/p/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńDziękuję :).
Usuńświetny rozdział ;3
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny ;)
i zapraszam do mnie na nowy rozdział :D
Dzięki.
UsuńKolejny za niedługo. Jak dobrze pójdzie xD.
Hm, niecierpliwa Zuza,haha :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział,chociaż trochę się pogubiłam z Mikiem ale trudno :D
Czekam na następne rozdziały! SZYBKO!
Pozdrowienia,Zuza.
Hym jeszcze jest to przedstawione nie jasno? Mogę i zamierzam zrobić taką opowieść wszystko jak to było naprawdę w opowieści do Carmen lub Olivera. Ale co poniektóre wątki nie są zakończone i postaram się je rozwinąć. Niestety jakoś mi się pisać nie chce xD. Dzięki i również pozdrawiam.
UsuńNa początek... dzięki za dedyk ;)
OdpowiedzUsuńPo co ona tam lazła? Mogła spokojnie zostać na tym spotkaniu. Nie spodziewałam sie po Rose że użyje crucio! Biedny Albus. Śmieszna była ta sytuacja z tym jak Rose sie zgłosiła ż e potrafi wycArowac patronusa. Na prawde podobał mi sie ten momemt... z resztą. Co ja gadam. Wszystko mi sie podobało! A i bardzo zaciekawił mnie wątek z Mikiem i Rafaelem. Nie moge sie doczekac kolejnego rozdziału..
Chociaz wiem ze on chyba szybko sie nie pojawi xd pozdrawiam ;D
Spoko :).
UsuńCzysta ciekawość.
Ja tam Dumbledore'a nie lubiłam xD.
Dziękuję. Kolejny chyba w środę :).
Również pozdrawiam.
Kochana Klaudienito :*
OdpowiedzUsuńRuszaj swoją zgrabną dupencję i do pisania!!!! ;p
Nie ma czasu na nudy, kochana ;p
Czekam na kolejny!! :D Pisz szybciutko :*
Pozdrawiam Cię :DD
Heheh odezwał się Nelson :3.
OdpowiedzUsuńDzięki i również pozdrawiam :).